niedziela, 13 stycznia 2013

New Poland, Ignacy Matuszewski




Czasami wydaje się, słuszne stwierdzanie, że nie ma czerni i bieli w polityce, są tylko równe odcienie szarości, czerwieni, brązu... Ale co powiedzieć o Ignacym Matuszewskim? To mąż stanu kompletny, prawdziwy, do końca oddany sprawie polskiej.
Trudno posądzać Sikorskiego o złe intencje, tym niemniej jednak dał się rozgrywać Stalinowi (tu nie ma żadnej szarości, żadnej czerwieni, tu jest czerń tylko), który grał nim jak pionkiem na szachownicy.
Niestety, najpierw Katarzyna wodziła za sznurki marionetek, potem kolejni carowie,dalej bolszewicy, a teraz kagiebiści to robią.


"Niektórzy wciąż wierzą, że w 1945 roku Polska została wyzwolona... najnowszy film Roberta Kaczmarka i Grzegorza Brauna rozwiewa wątpliwości. Już dziś elektryzujący opinię publiczną dokument zawiera m.in. wypowiedzi Władimira Bukowskiego, prof. Jana Marka Chodakiewicza, prof. Wojciecha Roszkowskiego, byłych pracowników CIA a także niepublikowane dotąd dokumenty."


Płk Matuszewski – człowiek orkiestra II RP

Matuszewski.jpg"Nachwalić się go nie mógł sam Józef Piłsudski, uwielbiały pierwsze damy międzywojennej Polski. Był żołnierzem, politykiem, dyplomatą, pisarzem, dziennikarzem, działaczem ruchu olimpijskiego. W sierpniu warto o nim pamiętać w sposób szczególny – w dużej mierze to dzięki niemu wygraliśmy Bitwę Warszawską w 1920 r.
„Była to pierwsza wojna, którą Polska prowadziła od wielu stuleci, w czasie której mieliśmy więcej informacji o nieprzyjacielu niż on o nas” - powiedział o wojnie polsko-bolszewickiej i Cudzie nad Wisłą marszałek Józef Piłsudski. Naczelnik wiedział co mówi – jego zwycięski manewr znad Wieprza był możliwy dzięki znajomości rozlokowania i planów wojsk sowieckich, a to zawdzięczaliśmy naszemu wywiadowi radiowemu, którego pracami jako szef Oddziału II Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego kierował właśnie płk Ignacy Matuszewski. W polskich służbach wywiadowczych przyszły minister pracował w latach 1918-1924. Był to jednak tylko jeden z wielu epizodów w jego intensywnym życiu.
Kod Leonarda da Vinci
Gdyby Matuszewski żył w epoce renesansu, z pewnością byłby kolegą Leonardo da Vinci lub Michała Anioła. Tak jak oni był człowiekiem wielu talentów i zainteresowań. Dość powiedzieć, że studiował aż 4 kierunki, i to niezwykle zróżnicowane – filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, architekturę w Mediolanie, prawo w Dorpacie oraz... nauki rolnicze w Warszawie. Jego życie obfitowało w wyjątkowe wydarzenia już od samego początku – urodzony 10 września 1891 r., za ojca chrzestnego miał pisarza Bolesława Prusa (wynikało to z faktu, że ojciec Matuszewskiego, również Ignacy, był znanym krytykiem literackim).
W służbie Piłsudskiemu
W latach 20. i 30. XX wieku Matuszewski zaliczany był do tzw. grupy pułkowników, najwierniejszych zwolenników, nierzadko osobistych przyjaciół, Józefa Piłsudskiego. Koncepcję marszałka realizował zresztą już od czasów I wojny światowej, w trakcie której służył m.in. w armii rosyjskiej (podobnie jak później w polskiej – w wywiadzie, był m.in. dowódcą oddziału).W 1917 r. organizował Zjazd Wojskowych Polaków w Piotrogrodzie i wstąpił do I Korpusu Polskiego. Na czele jednego z jego oddziałów w lutym 1918 r. zajął Mińsk Litewski, zmuszając do opuszczenia miasta stacjonujący tam garnizon rosyjski. Swoją aktywnością „dosłużył” się podwójnego wyroku śmierci – tak ze strony rosyjskiej, jak i niemieckiej. W 1918 r. wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej (konspiracyjny zalążek przyszłego wojska polskiego organizowany przez Józefa Piłsudskiego i Edwarda Rydza-Śmiałego), był także autorem nieudanej próby przejęcia władzy w I Korpusie z rąk gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego i niedopuszczenia do jego rozbrojenia przez Niemców.
Udział Ignacego Matuszewskiego w obronie dopiero co odzyskanej przez Polskę niepodległości już znamy. W wolnej ojczyźnie pułkownik zrezygnował z kariery wojskowej i został dyplomatą. W latach 1924-1926 pełnił funkcję attache wojskowego RP w Rzymie, następnie przez dwa lata pracował jako dyrektor Departamentu Administracyjnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, by na kolejne dwa wrócić do służby dyplomatycznej jako poseł RP w Budapeszcie.
Dziennikarz i minister
W latach 1929-1931 Matuszewski był ministrem skarbu w pięciu kolejnych sanacyjnych gabinetach. Z biegiem lat, zwłaszcza po śmierci marszałka Piłsudskiego, zaczął się różnić z piłsudczykami w zasadniczych kwestiach, przede wszystkim gotowości Polski do wojny z Niemcami i Związkiem Sowieckim. Zresztą doskonale obeznany w światowej geopolityce i trzeźwo ją oceniający przewidział, że Polska zostanie „wzięta w kleszcze” przez obu totalitarnych sąsiadów. Taką wizję najbliższej przyszłości – zdecydowane wzmocnienie armii albo klęskę w zbliżającej się wojnie – prezentował już nie jako polityk, a dziennikarz, czołowy publicysta i redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i miesięcznika „Polityka Narodów”, pism, których nawet dziś nie powstydziłyby się największe ośrodki analityczne.
W życiu prywatnym był rozchwytywany przez kobiety, także te najpiękniejsze i z najwyższych sfer. Ożenił się z Haliną Konopacką, urodziwą gwiazdą polskiej przedwojennej lekkoatletyki, mistrzynią olimpijską w rzucie dyskiem.
Wojna i emigracja
Mimo krytyki polskiej polityki zagranicznej i wojskowej pozostał wierny i Polsce, i piłsudczykom. Tuż po wybuchu wojny, we wrześniu 1939 r. zorganizował niezwykle trudną i ważną operację ewakuacji 75 ton złota z Banku Polskiego, którą osobiście przeprowadził trasą przez Rumunię, Turcję i Syrię do Francji, gdzie przekazał złoto polskiemu rządowi. Jako piłsudczyk został jednak odsunięty w cień przez gen. Władysława Sikorskiego.
Raz jeszcze wtedy obudziła się w nim geopolityczna żyłka – w 1941 r. wyjechał do Stanów Zjednoczonych, aby tam walczyć o sprawę polską. Polityczna intuicja mówiła mu (i niestety po raz kolejny go nie zawiodła), że Ameryka będzie jednym z głównych miejsc, w których rozgrywany będzie powojenny los Polski i że ta rozgrywka może być dla naszego kraju niezbyt korzystna.
W Stanach Matuszewski (m.in. z Wacławem Jędrzejewiczem) założył Komitet Narodowy Amerykanów Polskiego Podchodzenia, który lobbował przeciw stalinowskiej dominacji w międzynarodowej polityce i jako taki był zwalczany przez sowieckich, a po wojnie także PRL-owskich agentów. Zmarł w Nowym Jorku 3 sierpnia 1946 r.
Fakt, że dzisiaj Ignacy Matuszewski jest niemal kompletnie zapomniany może być kolejnym świadectwem na to, iż Polacy nie kochają i nie pamiętają tych, którzy twardo i na wielu frontach (nie tylko w sensie militarnym) walczyli o polskie interesy. A przecież przykład Matuszewskiego pokazuje, że takie postaci nie muszą być nudne i świetnie nadają się na nietuzinkowych bohaterów."

"W książce, przeznaczonej na sprzedaż przez jedną z polskich bibliotek w Kanadzie, znalazłem wycinek gazety z 3 marca 1945 roku z artykułem Ignacego Matuszewskiego, zatytułowanym “Złamane słowo”. Poruszający tekst dotyczy konferencji w Jałcie i losów, podpisanego 25 sierpnia 1939 roku, traktatu polsko – angielskiego.
Warto może przytoczyć fragmenty emocjonalnego artykułu, napisanego przez odznaczonego krzyżem Virtuti Militari, jednego z największych polskich patriotów.
Przypomnijmy: Ignacy Matuszewski wsławił się udziałem i doskonałym rozpoznaniem wrogiej sowieckiej armii podczas bitwy warszawskiej z 1920 roku, brawurowym wywiezieniem z ogarniętej pożogą wojenną Polski 75 ton złota, które udało się przetransportować okrężną drogą do Francji i przekazać polskiemu rządowi, a także bezkompromisową, przeciwstawiającą się sowieckiej ekspansji, postawą na emigracji w Stanach Zjednoczonych. Ta dalekowzroczna ocena zagrożeń polskiej niepodległości sprawiła, że był obiektem ataków i intryg sowiecko-polskiej agentury. Jego ukochana, jedyna córka Ewa została rozstrzelana przez Niemców w trakcie Powstania Warszawskiego.
Co pisał w marcu 1945 roku?
“Zdarza się niekiedy, że żołnierz porzuca w polu rannego towarzysza broni, aby siebie ocalić. Nie szczyci się tym przecież. Ani nie naigrywa się nad porzuconym, że go – rzucając – ratuje. Tym więcej nie znieważa opuszczonego.
Premier Churchill w przemówieniu z dnia 27 lutego 1945 r. nie znalazł słów żalu, ani bólu, że przysięgę Anglii złamie. Przemilczał ją po prostu: zdając sprawę z postanowień podpisanych w Jałcie, nie wspomniał w ogóle traktatu polsko – angielskiego. Twierdził natomiast, że nie odstępuje Polski pod przymusem, ale z dobrej woli. (…) Anglia zobowiązała się bronić granic Polski – nie zaś zmieniać je na czyjąkolwiek korzyść. Jest szydzeniem z porzuconego na polu bitwy towarzysza broni wmawianie mu, że opuszczenie jest ratunkiem.
(…)
Przez 66 miesięcy wojny Anglia, za pośrednictwem konstytucyjnego Rządu Polskiego, żądała od Polski pomocy – i otrzymywała ja. Dziwne to, a przecież prawdziwe, ze w tym sojuszu dotychczas – to słabszy pomagał silniejszemu, nie odwrotnie. To Polska dała Anglii pomoc w 1939 roku i zapobiegła, by atak niemiecki nie poszedł na zachód. Kiedy Rząd J. Król. Mości domagał się, by – gwoli jego wygody – nie Anglii nawet, lecz Rosji udzielić polskiej pomocy – wówczas, na rozkaz Rządu Polskiego w Londynie, czyniąc zadość wymaganiom brytyjskim Polacy w 63 dniowej, znów samotnej, walce z Niemcami zmienili własną stolicę w dymiące zgliszcza i podarowali Rosji tym poświęceniem zwycięstwa na Bałkanach.
(…)
Porzucając Polskę – premier Churchill zapiera się tego. Obiecuje, że “wolne wybory” dowiodą, iż Polska walczyła przez 5 lat po to tylko, by oddać Rosji połowę Państwa i całą niepodległość.
Jakby lękając się, że prawdziwy głos polski nie da się stłumić – Churchill czyni krok dalszy: znieważa tego, kogo zdradził. Powiada: “We (Churchill and Stalin) have agreed that all those, who are democratic parties – not nazi or fascist parties or collaborators with the enemy – will be able to take their part (in election)”
To zgoda nie na “wolne” wybory – to zgoda Anglii na wolną rzeź sowiecką w Polsce.
Gdzie są w Polsce naziści i kolaboratorzy? Moskwa nazywa hitlerowskim agentem premiera Arciszewskiego, co walczył w płonącej we wrześniu Warszawie, kiedy radio moskiewskie nawoływało polskich robotników do złożenia broni. Stalin nazywa “faszystą” gen. Sosnkowskiego, który rozbił pod Lwowem dywizje niemieckie, prące na spotkanie sojuszniczych im wojsk sowieckich. Agenci Moskwy, którzy stanowić będą trzon “rządu”, co przeprowadzić ma “wybory” – nazwali kolaborantem gen. Bora i oddali go pod sąd. “Faszystami” i “nazistami”, pędzonymi do więzień i na szubienice są wszyscy żołnierze Polski Podziemnej. Do połowy 1941 roku nazywano ich: “agentami imperializmu angielskiego”. Ale skazywano tak samo: doły Katynia pełne są trupów.
Zdarza się niekiedy, że żołnierz porzuca w polu rannego towarzysza broni. Premier brytyjski porzuca ranny naród polski. Ale czyni, czego żaden żołnierz nigdy nie uczyni: żegna porzuconego zniewagą.”
Rozmaite smutne refleksje nasuwają się po przeczytaniu tego wystąpienia sprzed ponad pół wieku.
Podzielę się tylko jedną, chyba najważniejsza obecnie dla losów Ojczyzny. O wyjaśnienie prawdy o katastrofie smoleńskiej powinniśmy walczyć z determinacją polskich żołnierzy, bohatersko obecnych na wszystkich frontach Europy i świata. Powinny nam przyświecać słowa hymnu, tak dramatycznie przypomnianego w końcowych słowach przez Ignacego Matuszewskiego. Jego całe życie było potwierdzeniem tej szczytnej i mężnej dewizy. Kim wobec tej pomnikowej postaci są dzisiejsi “przywódcy” Polski, nie potrafiący walczyć nawet o godność i honor naszego kraju, nie będący w stanie nie tylko zażądać, ale nawet poprosić o oddanie, należących do Polski szczątków wraku Tupolewa oraz czarnych skrzynek? Nie zdobyli się nawet na odwagę, by otworzyć trumny naszych poległych, a śledztwo oddali bez najmniejszego słowa sprzeciwu Rosji.
Ignacy Matuszewski miał prawo zarzucać Churchillowi niegodziwość. Współczesna Polska, przysłonięta hańbą jej przywódców, dobrowolnie podreptała w stronę Moskwy. Trudno się dziwić, że w sprawie Smoleńska milczą dzisiaj mocarstwa świata, nasi potencjalni sprzymierzeńcy. To nie oni nas opuścili, tylko wybrany w legalnych wyborach rząd III RP .
Na zakończenie przytoczmy więc końcowy akapit, cytowanego wyżej wystąpienia Ignacego Matuszewskiego. Jego słowa nadal wydają się porażająco aktualne:
“Dla narodu polskiego rozpoczyna się nowy okres. Bowiem Polska nie ma już sojuszników.
A zatem podejmijmy samotną walkę.
Nie wiemy, czy wypadnie nam ją prowadzić przez miesiące, lata, czy dziesięciolecia. Ale wiemy, że naród polski będzie ją prowadził. Będzie ją prowadził tak długo, aż to “co nam obca przemoc wzięła – mocą odbierzemy”."
Nessun Dorma


Brak komentarzy: