piątek, 19 lipca 2013

Filmy propagandowe


"Kop glębiej"

Prymitywna, nieco wulgarna komedia, zagrana przez głównych aktorów serialu Świat według Kiepskich. Ilość stereotypów dotyczących Polaków wystarczająca dla co najmniej kilku produkcji propagandowych. Gra części aktorów typowo teatralna, tak jakby przed kamerą stali pierwszy raz, albo nie byli pewni, że widz będzie w stanie pojąć ich pełne aluzji teksty.
No, na pewno nie warto poświęcać temu "dziełu" ani czasu na analizę, ani czasu na oglądanie, tym niemniej nie nakręcono tego filmidła dla rozrywki ale dla propagandy. A propaganda ta polega na pokazaniu Polaków jak ludzi kietujących się wyłącznie niskimi pobudkami, finansowymi najczęściej a wynikającymi po porstu z biedy, ta zaś z lenistwa.
Wszystkie polskie postaci są negatywne jedynie dwójka Niemców, pozytywna mimo, że mająca swoje słabostki, ale te raczej dostają im kolorytu niż pokazują w negatywnym świetle. Szkoda, że reżyser nie zdecydował się na głos narroatora zaa kadru objaśniający co i jak.

"Pokłosie" - o tym "dziele" można napisac wszystko ale aby nie skłamać, nie wolno napisać, że przedstawia prawdziwe wydzrzenia, choć na prawdziwych postaciach jest oparty. Jeden z braci, który jest pierwowzorem postaci, rzeczywiście zbierał macewy żydowski, porządkował je, ale ludnośc miasteczki nie tylko go nie spaliła, ale wręcz przeciwnie uhonorowała. Żył sobie tam otoczony szcunkiem moeszkańców.
Tu znowu, w tym "dziele" które zreszta było finansowane w dużej części przez Federację Rosyjską, Polacy pokazani są jako pryymitywy, któzy dla ochrony swojego niskiego stanu posiadania, zdobytego zreszta w niecny sposób, gotowi są na sktytobójstwo, na lincz, na wszytkie niecne działania pokazane w tym filmie.
Wstyd dla aktorów którzy dla paru srebrników tam zagrali.

"Nasze matki, nasi ojcowie" - już było, ale jeszcze przez pryzmat propagandy. Tu propaganda polega na tym że Niemcy pokazuję siebie krytycznie, w inteligentny sposób, aby nie było zarzutu wynielania, ale inni, Polacy a zwłaszcza Sowieci jeszcze gorzej: przy czym ludnośc rosyjska pozytywnie.

"Sierpień, ósmy"
Awgust wosmogo, to nie jest film propagandowy jaki mogliśmy kiedykolwiek widzieć wcześniej, do jakich się przyzwyczaić mogliśmy do tej pory w radzieckim wykonaniu, choć oczywiście mozna znaleść odniesienia i do kina radzieckiego i do amerykańskiego, zwłaszcza w warstwie patetycznej (sceny z Pancernika Potomkina na schodach odeskich).
Awgust Wosmogo to superprodukcja rosyjsko amerykańska, z wyłacznie rosyjską obsadą, zrealizowana z rozmachem i z pomysłem godnym pozazdorszczenia.
Film wzruszający i jednoznacznie pokazujący strony: Rosjan jako ludzi krwi i z kości, ludzkich, Gruzinów jak wojowników Perskich walczących z 300 obrońcami Sparty króla Leonidasa.
Jeśli ktoś ten film oglądał a nie znał niuansów agrasji rosyjskiej z sierpnia 2008 roku, jednoznacznie ocenił kto kogo atakował, kto jest zły a kto dobry, kto szlachetny a kto podstępny.
Film to majstersztyk, bez wątpienia zrobił dużo dobrago dla racji rosyjskich a dużo złego dla gruzińskich.
Kiedy oglądamy ten film, a potem prezydenta Kaczyńskiego przemawiającego jak mąż stanu na wiecu w Tibilissi, a nie jestesmy zaangazowani w sprawę jak są Gruzini doznajemy złudzenia, że nie chodzi w tym filmie o ten sam konflikt zbrojny. Rosjanie poszli na całość, ale poszli bardzo inteligentnie.

"Rok 1612".
Obraz pokazuje jak ważna jest sprawa polskiej obecności na Kremlu przez kilka lat dla Kremla. Przecież nawet święto państwowe odwołuje się do rocznicy wypędzenia Polaków z Kremla. 

"5 dni wojny".
Dosyć łopatologiczne przdstawienie stron, bez wirtyozerii na jaka zdobyli się Rozjanie w "Awgust wosomogo" a co ciekawa, a na co czekali Polacy, w ogłóle nie pokazano roli Lecha Kaczyńskiego w obronie Gruzji (scena z 5 przywódcami z Europy Srodkowej i Wschodniej pokazanymi od tyły, nawet bez wymienienia nazwisk). Rzecz znowóż interesująca: producentami byli Amerykani, tak samo jak wspomnianego Ósmego sierpnia, ale inna wytwórnia.

"Gagarin, pierwszy w kosmosie"
To rosyjska produkcja o czasach radzieckich, o bardzo pozytywnym przesłaniu, zrealizowana z rozmachem i wielka dbałością o szczegóły. Film tak dobry, że budzić może tylko podziw, a skoro mnie, Polaka, porusza, to jak poruszać może Rosjan i ludzi radzieckich, któzy poszli na tę produkcję do kina, lub będą oglądac ją w telewizji?
Ale dlaczgo film propagandowy? a to z prostej przyczyny: w propagandowy sposób pokazujący czasy radzieckie, zwłaszcza II wony światowej. Kiedy oglądać ten film po lekturze czy słuchaniu felietonów historycznych profesowa Wieczorkiewicza, to aż dziw bierze, że Rosjanie tak gładko kłamią. Z drugiej jejdnak strony to zazdrość człowieka ogarnia, że w Polsce nie mamy atmosfery do produkowania tego typu filmów o naszej historii.

"Lincoln"
Film historyczny.



"Zulu"
Film kryminalny - nowa forma propagandy, pokazano w nim współczesne RPA jak normalne państwo, gdzie jednak Murzni nadal żyją w traumie aparthaidu, a jedynymi przestępcami są Biali lub śniadzi (podobni do latynosów) a biali policjanci są skorumpowani jak dawniej. Sprawnie zrealizowany film, nie powiem, ale ideologicznie to obrzydwliwa sieczka.



Filmy to potężne narzędzie propagandy, od czasu powstania kina jest wykorzystywane dla potrzeb politycznych. Jest wykorzystywane obecnie i, nie ma najmniejszych wątpliwości, że będzie wykorzystywane nadal. Kultura wizualna się rozwija w dyżymy tempie, oprócz kina, jest film telewizyjny, seriale i telenowel i filmiki internetowe, nazwane filmikami, bowiem w początkach rozwoju YouYube były one krótkie i robione tanim kosztem - oczywiście nadal takich nie brakuje, ale pojawiają się, mam na myśli te specjalnie robione dla Internetu, dla kanały YouTube albo innych wideo-portali, wykonane profesjonalnie.
Naturalnie w Internecie zamieszczane są wszystkie produkcje wykonana dla innych mediów, downloading króluje, jest nawet i o tym fil, który zresztą można bezpłatnie upload'ować i downloud'ować.
I ten fakt zamieszczanie w Internecie produkcji kinowych lub telewizyjnych jeszcze wzmaganie ich oddziaływanie propagandowe, bowiem daje im darmową reklamę i jest miejscem dyskusji w ramach komentowania.
A oto jak propaganda radziecka, już w latach trzydziestych poprzez film przygotowywała inwazje na Polskę. Zatem w ZSRR nie było tak, że Stalin kazał, a 'duraki' wykonywały co im władza poleciła, bezmyślnie i bez-uczuciowo. Władza radziecka cjciała aby ludzie służyli jej z wewnętrznym przekonaniem.


Oczywiście oprócz filmy świetnym medium propagandowym jest plakat. Plakaty w formie obwieszczeń, reklam "eventów", raklam filmów i sztuk teatralnych, wszelkiego rodzaju imprez można rozlepiać, rozwieszać i rozstawiac niemal wszędzie w przestrzeni publicznej.
Kilka przykładów z przeszłości, z 1946 roku:


Jest w tym coś pokrętnego, bo nie chcę nazywać tego słowem obrzydliwe, że wzorowa niemal konformistka, ma czelność jako jeden z najcięższych pocisków wymierzonych przeciwko obecnie żyjącym współrodakom, stawiać im zarzut konformizmu. Agnieszka Holland, znana reżyserka filmowa, bo ona jest autorką tego oskarżenia, wpisuje się w charakterystyczną dla bolszewickiej mentalności postawę. Obarczyć innych własnymi grzechami, oskarżyć ich, iż to oni się ich dopuszczają. A następnie w majestacie fałszywej sprawiedliwości, posługując się sfingowanymi dowodami, czy jak w tym przypadku argumentami, ukarać ich. Te recepturę stosowali u siebie bolszewicy przez dziesiątki lat, a dziś przejęła światowa dama kina, która z całą pewnością początki swej kariery zawdzięcza pełnemu posłuszeństwu ideologii komunistycznej oraz swej uprzywilejowanej wobec setek tysięcy jej rówieśników sytuacji rodzinnej. Jej korzeni politycznych. Z jednej strony tragiczna śmierć ojca komunisty tkwiła traumatyczną zadrą w psychice młodziutkiej dziewczyny, z drugiej torowała jej drogę do kariery. Aby jednak w czasach PRL korzystać z tych przywilejów, wymagano od niej jednego – konformizmu właśnie. Musiała spełniać ten wymóg w stopniu nieskazitelnym, skoro na przełomie lat 60. i 70. pozwolono jej studiować i skończyć praską szkołę filmową w 1971 roku. Pamiętajmy, że trzy lata wcześniej armie Układu Warszawskiego, przy udziale Ludowego Wojska Polskiego, brutalnie stłumiły Praską Wiosnę. Władze partyjne i SB nie pozwoliłyby sobie na niefrasobliwość, żeby niepewny element wysyłać do niebezpiecznego gniazda antysocjalistycznej rewolty.
Czyż w drugiej połowie lat 70, kiedy Holland wystartowała, jako samodzielna reżyserka, można było kręcić filmy, nie będąc konformistą? Od początku lat 80 do dziś Agnieszka Holland większość filmów, co cieszy, z dużymi sukcesami, robi na Zachodzie. Od czasu do czasu wpada do Polski. I wtedy robi nie tylko za autorytet artystyczny, ale głównie polityczny i moralny. Tak jak w oskarżeniu Polaków o konformizm. W 2010 roku Agnieszka Holland weszła w skład Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego. Czy to objaw jej nonkonformizmu, czy właśnie na odwrót?
Ona sama będzie tłumaczyć, że miała na myśli jedną rzecz. I przedstawi nam swój punkt widzenia. Nie do zniesienia – twierdzi w przytaczanej przez mnie rozmowie –jest to, w jaki sposób w Polsce funkcjonuje polityka oraz to, jak Kościół sobie w niej poczyna. Tę jej opinię rozumiem, bo z domu rodzinnego wyniosła ateizm i walkę z Kościołem. Uwiera ją jednak to, a być może nawet sprawia jej ogromny ból, że Kościół uzurpuje sobie prawo do zabierania głosu w ważnych sprawach społecznych i obyczajowych, ponieważ uważa się, że społeczeństwo polskie jest w przeważającej, ogromnej części katolickie. Tymczasem – jej biblia i na nią się powołuje – „Gazeta Wyborcza” przeprowadziła ankietę. Niezbicie z niej wynika, że Polacy żyją w strasznym zakłamaniu. Ludzie co innego mówią, a co innego robią. To zakłamanie jest większe niż za komuny- wyrokuje Holland. W tym zakłamaniu, według niej, kryje się właśnie konformizm. Polacy nie są tak odważni jak polska reżyserka. Nie przyznają się do tego, że są niewierzący.
Dalej odważnie przyznaje, że w Polsce żyć nie może, bo kiedy przyjeżdża do kraju uderza ją fala nieświeżego powietrza. -
Jakby w zamkniętym pomieszczeniu ktoś bez przerwy puszczał bąki
– mówi obrazowo. To zrozumiale, że w takich warunkach robi się duszno.
Święte słowa. Ach, jakbym chciał obejrzeć ilustrujący to film w reżyserii Agnieszki Holland z jej udziałem w jednej z głównych ról. Udział reżysera podobno jest praktykowany we współczesnym kinie."


"Jest w tym coś pokrętnego, bo nie chcę nazywać tego słowem obrzydliwe, że wzorowa niemal konformistka, ma czelność jako jeden z najcięższych pocisków wymierzonych przeciwko obecnie żyjącym współrodakom, stawiać im zarzut konformizmu. Agnieszka Holland, znana reżyserka filmowa, bo ona jest autorką tego oskarżenia, wpisuje się w charakterystyczną dla bolszewickiej mentalności postawę. Obarczyć innych własnymi grzechami, oskarżyć ich, iż to oni się ich dopuszczają. A następnie w majestacie fałszywej sprawiedliwości, posługując się sfingowanymi dowodami, czy jak w tym przypadku argumentami, ukarać ich. Te recepturę stosowali u siebie bolszewicy przez dziesiątki lat, a dziś przejęła światowa dama kina, która z całą pewnością początki swej kariery zawdzięcza pełnemu posłuszeństwu ideologii komunistycznej oraz swej uprzywilejowanej wobec setek tysięcy jej rówieśników sytuacji rodzinnej. Jej korzeni politycznych. Z jednej strony tragiczna śmierć ojca komunisty tkwiła traumatyczną zadrą w psychice młodziutkiej dziewczyny, z drugiej torowała jej drogę do kariery. Aby jednak w czasach PRL korzystać z tych przywilejów, wymagano od niej jednego – konformizmu właśnie. Musiała spełniać ten wymóg w stopniu nieskazitelnym, skoro na przełomie lat 60. i 70. pozwolono jej studiować i skończyć praską szkołę filmową w 1971 roku. Pamiętajmy, że trzy lata wcześniej armie Układu Warszawskiego, przy udziale Ludowego Wojska Polskiego, brutalnie stłumiły Praską Wiosnę. Władze partyjne i SB nie pozwoliłyby sobie na niefrasobliwość, żeby niepewny element wysyłać do niebezpiecznego gniazda antysocjalistycznej rewolty.
Czyż w drugiej połowie lat 70, kiedy Holland wystartowała, jako samodzielna reżyserka, można było kręcić filmy, nie będąc konformistą? Od początku lat 80 do dziś Agnieszka Holland większość filmów, co cieszy, z dużymi sukcesami, robi na Zachodzie. Od czasu do czasu wpada do Polski. I wtedy robi nie tylko za autorytet artystyczny, ale głównie polityczny i moralny. Tak jak w oskarżeniu Polaków o konformizm. W 2010 roku Agnieszka Holland weszła w skład Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego. Czy to objaw jej nonkonformizmu, czy właśnie na odwrót?
Ona sama będzie tłumaczyć, że miała na myśli jedną rzecz. I przedstawi nam swój punkt widzenia. Nie do zniesienia – twierdzi w przytaczanej przez mnie rozmowie –jest to, w jaki sposób w Polsce funkcjonuje polityka oraz to, jak Kościół sobie w niej poczyna. Tę jej opinię rozumiem, bo z domu rodzinnego wyniosła ateizm i walkę z Kościołem. Uwiera ją jednak to, a być może nawet sprawia jej ogromny ból, że Kościół uzurpuje sobie prawo do zabierania głosu w ważnych sprawach społecznych i obyczajowych, ponieważ uważa się, że społeczeństwo polskie jest w przeważającej, ogromnej części katolickie. Tymczasem – jej biblia i na nią się powołuje – „Gazeta Wyborcza” przeprowadziła ankietę. Niezbicie z niej wynika, że Polacy żyją w strasznym zakłamaniu. Ludzie co innego mówią, a co innego robią. To zakłamanie jest większe niż za komuny- wyrokuje Holland. W tym zakłamaniu, według niej, kryje się właśnie konformizm. Polacy nie są tak odważni jak polska reżyserka. Nie przyznają się do tego, że są niewierzący.
Dalej odważnie przyznaje, że w Polsce żyć nie może, bo kiedy przyjeżdża do kraju uderza ją fala nieświeżego powietrza. -
Jakby w zamkniętym pomieszczeniu ktoś bez przerwy puszczał bąki
– mówi obrazowo. To zrozumiale, że w takich warunkach robi się duszno.
Święte słowa. Ach, jakbym chciał obejrzeć ilustrujący to film w reżyserii Agnieszki Holland z jej udziałem w jednej z głównych ról. Udział reżysera podobno jest praktykowany we współczesnym kinie."

Orda. 2012
Ten fim rosyjski wpisuje się w działania Kremla mające na celu przejęcie Krymu i inych terenów niegdyś opanowanych przez Złotą Ordę, a wydartych potem Tatarom przez Moskwę.

Brak komentarzy: