środa, 10 lipca 2013

Bulwersujące sprawy

zdjecie

26/06/2014
Opinia publiczna bulwersowana jest co i rusz jakimiś obrzydliwymi wydazeniami, zaś sprawa Zygmunta Baumana, obecnie "profesora", w młodości stalinowskiego politruka nadal trwa, choć ostatnio społeczeństwo dostało ostrzeżenie w postaci wyroków na demonstrantach, którzy podczas wykładu tego obrzydliwego koninkturalisty wznosili antykomunistyczne okrzyki. Wyroki na kilkunastu młodych osobach wkrótcesię uprawomocnią, co oznacza, że ludzie ci pójdą siedzieć za wyrażane poglądy.

Dodano: 19.05.2014 [11:52]
SKANDAL! Kibice skazani na areszt za protest podczas wykładu Baumana - niezalezna.pl
foto: Magda Piejko
Jest wyrok ws. zakłócenia wykładu byłego majora KBW Zygmunta Baumana na Uniwersytecie Wrocławskim. Sędzia Paweł Chodkowski z Sądu Rejonowego we Wrocławiu skazał pięciu kibiców na 30 dniowy areszt,  jednego na 20 dni aresztu oraz wysokie kary pieniężne. Czterech z oskarżonych uniewinniono.  Kibiców wspierał swoją obecności Kornel Morawiecki, legendarny szef "Solidarności Walczącej".

-Ten wyrok to jest kompromitacja polskiego państwa , to także kompromitacja Uniwersytetu i Sądu. Ci ludzie zostali jawnie skrzywdzeni, to jest ich jawna i oburzająca krzywda. Czegoś takiego nie spodziewałem  się 25 lat po transformacji. Uważam że protest całego środowiska prawniczego powinien być niezmiernie większa w przeciwnym wypadku bezkarność sądu będzie jeszcze większa - mówił Morawiecki po ogłoszeniu wyroku.

Po jego odczytaniu sędzia przerwał rozprawę, ponieważ  zgromadzona na sali publiczność - m.in kibice WKS "Śląsk"  zaczęła krzyczeć "Hańba!" " Skandal!" i zaczęła wyklaskiwać sędziego. Po 10 minutowej przerwie na salę wpuszczono (poza oskarżonymi , obroną i oskarżycielami) tylko dziennikarzy.

 W uzasadnieniu sędzia Chodkowski stwierdził, że głównym materiałem dowodowym sprawy jest kilkunastominutowe nagranie z monitoringu.

"Ideowe wybory Zygmunta Baumana dokonane przez niego w latach 45-53 tak krytycznie oceniany przez oskarżonych nie dają jakiejkolwiek legitymacji do kreowania nienawiści wobec tych, których postaw i wyborów oni nie akceptują (…) zachowań, co należy zaakcentować nie mających nic wspólnego jak twierdzą obwinieni z oficjalną formą wyrażania poglądów i prezentowania swoich opinii w świetle debaty publicznej, lecz stanowiących manifestację pogardy wobec państwa, pogardy wobec prawa, uniwersalnychwartości etycznych" brzmiał fragment uzasadnienia.

Sędzia przyznał, że wyrok miał charakter prewencyjny

- Tego rodzaju postawa i jej skutki musiały się spotkać z określoną reakcją państwa wyrok jest surowy, gdyż tylko takie formułowanie wyroku pozwoli na osiągnięcie celów prewencyjnych kary. Można wyrazić przekonanie, nadzieję, że (...) la niektórych osób treść wyroku będzie stanowić źródło refleksji co do sposobu i formy udziału w życiu publicznym- stwierdził  sędzia Chodkowski.

ZOBACZ REAKCJĘ PUBLICZNOŚCI NA OGŁOSZENIE WYROKU 



Obwinieni, publiczność oraz niezależni obserwatorzy uznali ten wyrok za skandaliczny i zapowiedzieli apelację.

- Wstydzę się, że będąc profesorem Uniwersytetu sam nie zaprotestowałem wtedy kiedy Bauman został zaproszony, nie powinno się takiej kreatury na porządny Uniwersytet zapraszać, po pierwsze dlatego, że jest stalinowskim łotrem, a po drugie dlatego, że opowieści o tym, że to jest wielki uczony są bardzo bardzo przesadzone. Ja na wykładach teraz moim studentom mówię: Bądźcie cicho po przyjdzie policja jak będziecie rozmawiać podczas wykładu, ale prawdopodobnie nie mam racji, bo ja nie będę się cieszył taką opieką państwa polskiego jak łotr Bauman- stwierdził prof. Jerzy Marcinkowski z  Uniwersytetu Wrocławskiego.


(fot. Robert Krauz)

Lider kibiców WKS Śląsk Roman Zieliński, redaktor naczelny portalu FanSlask.com został skazany na 5 tys. zł grzywny. Pozostali otrzymali od 1 - 5 tys. zł grzywny oraz od  10 do 30 dni aresztu. Sędzia w kilku przypadkach wydał wyższe wyroki, niż domagała się tego policja, która sprawę przeciwko kibicom skierowała do sądu.

Przed sądem obwinieni nie przyznali się do winy. Niektórzy z nich podkreślali, że na wykład Baumana przyszli, aby zaprotestować przeciwko obecności na wrocławskiej uczelni „człowieka, który ma na rękach krew polskich patriotów”.

Proces rozpoczął się 17 marca b.r. Na jednej z pierwszych rozpraw sędzia Paweł Chodkiewicz zadecydował, że zapraszający Baumana prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz nie będzie zeznawał.  Od samego początku procesu kibice nie przyznawali się do zarzucanych im czynów.


(fot. Robert Krauz)

- Nigdy nie byłem członkiem Narodowego Odrodzenia Polski, na wykład majora przyszedłem z ciekawości. Chciałem usłyszeć co ma do powiedzenie były członek NKWD – formacji, która odpowiada za zamordowanie poprzez strzał w tył głowy mojego dziadka w Katyniu (…). Ciekawiło mnie jak będą się zachowywali reprezentanci władz miasta tak często powołujący się na swoją antykomunistyczną przeszłość. Treść części okrzyków, które padały z naszej strony kojarzy mi się z okresem stanu wojennego – mówił jeden z oskarżonych, działacz Solidarności Walczącej,  Piotr Malawski.

Dziś, przed ogłoszeniem wyroku kibice wywiesili transparent: Norymberga dla komuny, raz sierpem raz młotem...


(Magdalena Piejko)

Major Zygmunt Bauman nie tylko szkolił żołnierzy KBW, ale i osobiście dowodził oddziałem, który wyłapywał Żołnierzy Wyklętych – wynika z dokumentów IPN. Było to za rządów Bolesława Bieruta, z którego córką – swoją partnerką – mieszka dziś w angielskim Leeds. Było to za rządów Bolesława Bieruta, z którego córką – swoją partnerką – mieszka dziś w angielskim Leeds. Uniwersytet Wrocławski jest im obojgu szczególnie bliski – wszak nosił niegdyś imię stalinowskiego dyktatora.

18 kwietnia 1952 r., aula Uniwersytetu Wrocławskiego, na honorowym miejscu portret Bolesława Bieruta. Polska Kronika Filmowa uwiecznia radosne dla uczelni wydarzenie. Lektor, aktor Andrzej Łapicki, czyta:„Uczelnia ta zorganizowana została dzięki osobistej opiece prezydenta Bieruta. (…) Zebrali się w auli uniwersyteckiej profesorowie, młodzież akademicka, delegacje przodowników pracy z kopalń i hut. Rektor Mydlarski zakomunikował zebranym, że prezydent Bierut zgodził się na nazwanie uniwersytetu jego imieniem. Uniwersytet Wrocławski powołany do twórczej pracy dla nauki polskiej i kultury socjalistycznej za drogowskaz przyjmuje wskazania Bolesława Bieruta”. Sala klaszcze. Nadanie uczelni imienia żyjącego komunistycznego przywódcy jest częścią kultu Bieruta, wzorowanego na kulcie Stalina.

Niecałe dwa tygodnie później, 1 maja 1952 r., radosny dzień przeżywa Zygmunt Bauman. Awansowany zostaje na stopień majora Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz szefa Oddziału II ZarząduPolitycznego KBW. Korpus był zbrojnym ramieniem partii komunistycznej, utworzonym na wzór sowieckich wojsk NKWD, w których zresztą Bauman służył wcześniej.

To właśnie jednostki KBW ścigały „bandytów” i „faszystów”, czyli najsłynniejsze oddziały antykomunistycznej partyzantki: V Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” na Białostocczyźnie, mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” na Lubelszczyźnie czy Józefa Kurasia „Ognia” na Podhalu.

Dokumenty IPN, do których dotarł historyk Piotr Gontarczyk, nie pozostawiają wątpliwości: Bauman walczył z podziemiem z bronią w ręku i za szczególne sukcesy w łapaniu „bandytów” został odznaczony Krzyżem Walecznych.

Proces zabezpieczały jednostki specjalne

(fot. Robert Krauz)

„Jako szef Wydziału Polityczno-Wychowawczego (…) bierze udział w walce z bandami. Przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów. Odznaczony Krzyżem Walecznych” – taką treść wniosku z 1950 r. o awans Baumana przytacza w publikacji „Towarzysz Semjon” w Biuletynie IPN Gontarczyk. Dla schwytanych oznaczało to przesłuchania, tortury lub śmierć.

Kilka tygodni temu angielski naukowiec Peter Walsh zarzucił Baumanowi, że w książce pt. „Does the Richness of the Few Benefit Us All?” z 2013 roku zaprezentował teorie i stwierdzenia powszechnie dostępne na łamach Wikipedii oraz innych serwisach internetowych, bez powołania się na źródła.

Ponadto według Petera Walsha w swoich pracach naukowych Bauman jedynie sporadycznie wspomina o jakichkolwiek źródłach, a bardzo często nie umieszcza w formie cytatów fragmentów zapożyczonych z innych prac. Angielski naukowiec zarzuca też Baumanowi, że powiela błędy pojawiające się w źródłach oraz przytacza jedynie te argumenty, które stanowią potwierdzenie dla własnych tez.

Naukowiec z Cambridge uważa też, że Zygmunt Bauman naruszył elementarne standardy naukowe i naraził na szwank swoją wiarygodność."

Czwartek, 4 lipca 2013 (02:00)
Zygmunt Bauman nie dokonał krytycznej oceny PRL. Tłumaczył raczej, że po 1945 roku „najlepsze rozwiązania proponowali komuniści”. W III RP stalinowski informator, politruk, propagator marksizmu i wychowawca kadr PZPR stał się autorytetem i wzorcem godnym naśladowania.
Urodził się w 1925 r. w rodzinie poznańskiego kupca. Z dzieciństwa zapamiętał obraz ojca, który próbował popełnić samobójstwo po bankructwie, oraz kuksańce rówieśników. Wspominał, że dlatego wiedział, iż jest „jedynym Żydem na Jeżycach”, ponieważ „gdyby był drugi, to już by mi go chuligani wskazali”.
Po wybuchu II wojny światowej cała rodzina uciekła do Związku Sowieckiego. Młody Bauman rozpoczął studia w mieście Gorki. Wkrótce został wcielony do sowieckiej milicji, w Moskwie miał regulować ruch drogowy. W 1944 r. wstąpił do tworzonej przez komunistów 4. Dywizji Piechoty Ludowego Wojska Polskiego. Uczestniczył w kampanii berlińskiej, był ranny w bitwie o Kołobrzeg.
Po kapitulacji hitlerowskich Niemiec kontynuował służbę w jednostkach Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. KBW był wzorowany na oddziałach NKWD, przeznaczony do pacyfikacji antykomunistycznego oporu, walki z podziemiem niepodległościowym. Wojska KBW uczestniczyły także w zabezpieczeniu sfałszowanego przez komunistów referendum.
Dziś prof. Bauman mieszka w Leeds z prof. Aleksandrą Jasińską-Kanią, córką Bolesława Bieruta, której był promotorem pracy doktorskiej.
„…razem z Armią Czerwoną, jako politruk…”
Bauman podkreślał, że był tylko oficerem politycznym. Jednak komunistyczny historyk Mieczysław Jaworski zwracał uwagę na duże znaczenie pionu politycznego: „Wyrobienie polityczne, świadomość celów walki i działania żołnierzy Korpusu to podstawowy czynnik kształtowania politycznego oblicza KBW”. Dlatego oficjalne hasło brzmiało: „Oficer KBW aktywnym działaczem politycznym i wiernym realizatorem partii”.
Według zapisów IPN, w czerwcu 1945 r. Bauman objął stanowisko zastępcy dowódcy ds. polityczno-wychowawczych w 5. samodzielnym batalionie ochronnym w Bydgoszczy. W lipcu 1946 r. Bauman został przeniesiony do Warszawy, w Samodzielnym Pułku Szkolnym objął stanowisko starszego wykładowcy ds. społeczno-politycznych.
Rok później został starszym instruktorem wyszkolenia polityczno-wychowawczego w Zarządzie Polityczno-Wychowawczym w Wydziale Wyszkolenia Politycznego. W 1948 r. awansował na stopień majora, został też szefem Wydziału I Oddziału Wyszkolenia Politycznego i Propagandy w Zarządzie Polityczno-Wychowawczym.
W grudniu 1948 r. był już szefem i jednocześnie zastępcą szefa Wydziału I Zarządu Polityczno-Wychowawczego. W lipcu 1949 r. został szefem Oddziału Propagandy i Agitacji w Zarządzie Politycznym.
Uczestniczył również w walkach, zgodnie z wnioskiem o awans z 1950 roku: ,,Jako szef Wydziału Pol-Wych bierze udział w walce z bandami. Przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów. Odznaczony Krzyżem Walecznych”.
Do marca 1953 r. był szefem Oddziału II Zarządu Politycznego KBW. Jednocześnie uczył się w partyjnej Akademii Nauk Społecznych i Politycznych. Doktor Piotr Gontarczyk ujawnił, że w latach 1945-1948 był informatorem Informacji Wojskowej o pseudonimie „Semjon”.
W opinii oficera prowadzącego, Bauman był: ,,(…) dobrze wyszkolonym. Materiały jego są cenne i dają analizę pracy aparatu” polityczno-wychowawczego. Jego teczka została zniszczona w 1948 roku, kiedy awansował na majora.
Baumana zdemobilizowano w 1953 roku. Sam twierdził: „Za pretekst bezpośredni do usunięcia mnie z KBW posłużyła ’sprawa lekarzy’ i mój oczywisty dla przełożonych ’syjonizm’”. Rok później na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego ukończył kurs magisterski. Promotorem pracy magisterskiej był marksistowski ideolog prof. Adam Schaff, twórca Instytutu Nauk Społecznych przy KC PZPR.
Bauman pozostał na uczelni, wykładał marksizm, został asystentem Juliana Hochfelda. Zrobił błyskawiczną karierę naukową – w 1956 r. obronił pracę doktorską, a już cztery lata później uzyskał habilitację.
Obecnie jest przedstawiany jako jeden z prekursorów socjologii w Polsce. Jednak pierwsza katedra socjologii w Polsce powstała już w 1919 r., a w okresie stalinowskim socjologia została usunięta z
Po ujawnieniu, że był tajnym agentem wojskowej bezpieki, Bauman mówił w wywiadzie dla „The Guardian”: „Tym, co umknęło autorom tych doniesień, jest fakt, że ze służbami współpracowałem przez dwa, trzy lata, a później przez 15 lat byłem obiektem ich prześladowań. Szpiegowano mnie, donoszono na mnie, moje mieszkanie i telefon były na podsłuchu, itd. Zostałem wyrzucony z KBW, z uniwersytetu, uniemożliwiono mi publikowanie”.
Jednak trudno zgodzić się z opinią, że do 1968 r. Bauman był osobą represjonowaną przez aparat komunistyczny. Wręcz przeciwnie, to on ten system aktywnie tworzył – najpierw zbrojnie, a potem umysłowo, w sferze naukowo-ideologicznej.
Również w latach 60., kiedy był nie tylko wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego, ale i Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy Komitecie Centralnym PZPR. Była to szkoła dla kadry komunistycznej. Jej twórcą był wymieniony już prof. Schaff.
Jako cel stawiano sobie wykształcenie elity partyjnej oraz stworzenie nowego środowiska „naukowego”, wyznającego naukowy marksizm, całkowicie podporządkowanego centrali PZPR. Szkoła była ściśle powiązana z centralą partii, realizowała wytyczne dotyczące kształcenia, przedstawiała KC sprawozdania, przyjmowała osoby polecane przez partie.
Bauman kierował w tej partyjnej uczelni pracownią socjologiczną przy Katedrze Filozofii i Socjologii WSNS. Jego zespół zajmował się socjologią partii komunistycznej, badaniem działalności, struktury i wewnętrznym życiem PZPR. Prowadził również seminarium dyplomowe i magisterskie z zakresu stosunków politycznych.
W latach 60. WSNS stała się przechowalnią dla osób, które aktywnie budowały komunizm w okresie stalinizmu. Kierownikiem Zakładu Badań Społecznych Klasy Robotniczej był np. docent Stanisław Widerszpil, który w 1944 r. ukończył kurs NKWD w Kujbyszewie.
Potem pracował w stalinowskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Był m.in. zastępcą naczelnika wydziału II Departamentu Ochrony Rządu. Z MBP odszedł w 1950 r. w randze kapitana. W WSNS wykładowcą była również Helena Wolińska, stalinowska prokurator, która m.in. wydała nakaz tymczasowego aresztowania gen. Augusta Fieldorfa „Nila”. Wolińska obroniła pracę doktorską na temat „Przerywanie ciąży w świetle prawa karnego”.

Bauman należał do środowiska młodych naukowców, asystentów, studentów Uniwersytetu Warszawskiego, którzy dyskutowali na temat reform systemu PZPR. Byli to m.in. Leszek Kołakowski, Bronisław Baczko, Waldemar Kuczyński, Andrzej Mencwel, Stefan Meller, Aleksander Smolar, Bolesław Tejkowski (ówczesny asystent Baumana). Potem dołączyli do nich studenci i uczniowie ostatnich klas szkół średnich, np. Seweryn Blumsztajn, Adam Michnik, Henryk Szlajfer.
Bauman coraz częściej wyrażał poglądy krytyczne wobec PZPR. Stał się jednym z głównych autorytetów środowiska rewizjonistów. Krytykowali oni partię za biurokrację, odejście od idei komunistycznych, kompromis z „drobnomieszczańskim” stylem życia. Dlatego uznawali partię za niezdolną do przeprowadzenia kolejnych rewolucji społecznych.
Wyrazem tych poglądów był np. „List otwarty do członków partii” Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. Bauman wspierał również działaczy młodego pokolenia. Pojawił się z prelekcjami na spotkaniach Międzyszkolnego Klubu Dyskusyjnego zwanego Klubem Poszukiwaczy Sprzeczności, utworzonego przez Adama Michnika.
W 1965 r. po aresztowaniu Kuronia i Modzelewskiego chronił studentów przed wyrzuceniem z UW. Jednak w marcu 1968 r., na fali wewnątrzpartyjnej czystki antysemickiej, sam został wyrzucony z uniwersytetu. Opuścił Polskę, wyjechał najpierw do Izraela, potem do Wielkiej Brytanii, gdzie objął katedrę socjologii na uniwersytecie w Leeds.
Na emigracji wspierał środowisko rewizjonistów, współpracował np. z emigracyjnym pismem „Aneks”, założonym przez braci Smolarów. Zamieszczał tam swoje eseje polityczno-filozoficzne. W świecie nauki rozwijał idee postmodernizmu. Wskazywał m.in. na rozwój wolności i zanik państwa i pojęcia „prawda”.

Po 1989 r. wielokrotnie przyjeżdżał do Polski, znajdował propagatorów swoich idei wśród dawnych studentów, którzy stali się wpływowymi twórcami III RP. Często gościł na łamach „Gazety Wyborczej”. Recenzent „GW” pisał: „To niemal gwiazda popkultury, celebryta”.
Po śmierci Jacka Kuronia został rektorem Uniwersytetu Powszechnego im. Jana Józefa Lipskiego w Teremiskach na Podlasiu. Uczelnię prowadzi Fundacja Edukacyjna Jacka Kuronia. Gościł również w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie, gdzie organizowano mu wystawy zdjęć, spotkania autorskie, wykłady. Bauman był także zapraszany do Instytutu Polskiego w Berlinie.
W listopadzie 2010 r. minister kultury Bogdan Zdrojewski wręczył mu Złoty Medal Zasłużony Kulturze – Gloria Artis. Rok później Bauman wygłosił wykład inaugurujący kongres „Kultura dla zmiany społecznej” we Wrocławiu.
Przestrzegał przed fundamentalizmem, który – w jego opinii – miał oblicze duchownego z Torunia: „Krzyczeć ’Wolność’ jest przyjemnie, a jak ona przychodzi, to potem ludzie szukają ojca Rydzyka, żeby powiedział, kto tam konspiruje i przeszkadza. Fundamentalizm jest ubocznym produktem wolności. Bo wolność przychodzi zawsze łącznie z ryzykiem i niepewnością. Nie można mieć wolności bez niepewności”.
Jednocześnie nie odcinał się od środowisk postkomunistycznych. W trakcie spotkań gremiów związanych z byłą partią komunistyczną wyrażał troskę o rozwój lewicy w Polsce. W 2010 r. Andrzej Kurz – były zastępca przewodniczącego Komitetu Radia i Telewizji oraz doradca prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego – podczas laudacji wygłoszonej na uroczystości wręczenia Baumanowi Kowadła, honorowej nagrody Stowarzyszenia „Kuźnica”, mówił: „Dla każdego z tych pokoleń Zygmunt Bauman jest nie tylko współtowarzyszem drogi, ale myślicielem samodzielnym i odważnym, pełnym odpowiedzialności, takim, na którym można polegać”.
Stąd pewnie tak liczne nagrody. W listopadzie ub.r. prof. Bauman otrzymał honoris causa Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. A w tym roku został laureatem miesięcznika „Odra”.
Lewica może polegać na nim i obecnie. W okresie głębokiego kryzysu idei lewicowych w Polsce jest im wierny i próbuje tchnąć ducha w zmurszałe fundamenty tej formacji. Dlatego z taką atencją jest lansowany w największych mediach, a jego przeciwnicy wyzywani od faszystów i wrogów demokracji.
Jak waleczny major Bauman bandytów tropił
Major Zygmunt Bauman nie tylko szkolił żołnierzy KBW, ale i osobiście dowodził oddziałem, który wyłapywał Żołnierzy Wyklętych – wynika z dokumentów IPN. Było to za rządów Bolesława Bieruta, z którego córką – swoją partnerką – mieszka dziś w angielskim Leeds. Uniwersytet Wrocławski jest im obojgu szczególnie bliski – wszak nosił niegdyś imię stalinowskiego dyktatora.

18 kwietnia 1952 r., aula Uniwersytetu Wrocławskiego, na honorowym miejscu portret Bolesława Bieruta. Polska Kronika Filmowa uwiecznia radosne dla uczelni wydarzenie. Lektor, aktor Andrzej Łapicki, czyta: „Uczelnia ta zorganizowana została dzięki osobistej opiece prezydenta Bieruta. (…) Zebrali się w auli uniwersyteckiej profesorowie, młodzież akademicka, delegacje przodowników pracy z kopalń i hut. Rektor Mydlarski zakomunikował zebranym, że prezydent Bierut zgodził się na nazwanie uniwersytetu jego imieniem. Uniwersytet Wrocławski powołany do twórczej pracy dla nauki polskiej i kultury socjalistycznej za drogowskaz przyjmuje wskazania Bolesława Bieruta”. Sala klaszcze. Nadanie uczelni imienia żyjącego komunistycznego przywódcy jest częścią kultu Bieruta, wzorowanego na kulcie Stalina.

Niecałe dwa tygodnie później, 1 maja 1952 r., radosny dzień przeżywa Zygmunt Bauman. Awansowany zostaje na stopień majora Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz szefa Oddziału II Zarządu Politycznego KBW. Korpus był zbrojnym ramieniem partii komunistycznej, utworzonym na wzór sowieckich wojsk NKWD, w których zresztą Bauman służył wcześniej.

To właśnie jednostki KBW ścigały „bandytów” i „faszystów”, czyli najsłynniejsze oddziały antykomunistycznej partyzantki: V Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” na Białostocczyźnie, mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” na Lubelszczyźnie czy Józefa Kurasia „Ognia” na Podhalu."


"Gdyby dziś profesor o przeszłości nazistowskiej, nsdapowskiej, albo gestapowskiej chciał pojechać do Izraela i wygłaszać tam swoje odczyty, byłby od razu wyśmiany. Nikt by nie miał żadnej wątpliwości, że to jest skandal i zwykła prowokacja - mówi dr Wojciech Muszyński, historyk, redaktor naczelny pisma historycznego "Glaukopis".
Jak przebiegała resortowa kariera Zygmunta Baumana?
W 1939 roku pan Bauman razem z rodzicami znalazł się w Związku Sowieckim, gdzie, jak sam napisał, podjął studia na jednym z uniwersytetów. Już ten fakt jest nieco dziwny z uwagi na to, że w tym okresie nie było to możliwe i proste. Przeciętny człowiek czegoś takiego nie mógł osiągnąć z uwagi na to, że wszyscy polscy obywatele byli politycznie podejrzani i, o ile niektórzy z nich mogli robić karierę na ziemiach anektowanych przez sowietów, o tyle możliwość kariery na terenach ściśle sowieckich raczej dla nich nie była możliwa. Po prostu on musiał mieć jakieś silne umocowanie. Tutaj jednak poruszamy się już tylko w sferze spekulacji dlaczego tak było. Podejrzewam jednakowoż, że były tam jakieś kontakty jego rodzinne, przedwojenne z sowietami, czy też z jakimś komórkami komunistycznymi wysokiego szczebla.
Co się dzieje z Baumanem dalej?
Podczas studiów w mieście Gorki zostaje wcielony do milicji i jak sam mówi, pracował wówczas jako milicjant w Moskwie, gdzie kierował ruchem na ulicach. I tu pierwsza ważna sprawa, milicja w Sowietach podlegała NKWD, czyli de facto Bauman był w NKWD. Druga sprawa – osoba, która była brana do milicji w sowietach podlegała wysokim badaniom, to znaczy była bardzo mocno sprawdzana pod względem tego czy jest politycznie poprawna. Myślę, że to się wiązało też w jego przypadku z jakąś inną współpracą, ale to są również nasze domysły bez archiwów sowieckich, które oczywiście są niedostępne. Nie możemy tego dziś zweryfikować. Taka była praktyka. Tam nikt przypadkowy do milicji nie był brany. Jeśli ktoś był brany i wcielany do jakiejś instytucji wojskowej a nie miał weryfikacji politycznej to szedł albo do wojska, albo do tak zwanych „strojbatów” i kopał rowy. A praca w milicji, a zwłaszcza w Moskwie, była niezwykle nobilitująca. Dla wielu milicjantów z Sowietów była to niezwykła nobilitacja.
Jaki był kolejny szczebel kariery?
W 1944 Bauman wstępuje do LWP, gdzie pełni funkcję oficera polityczno-wychowawczego, czyli jest po prostu politrukiem i faktycznie pełni funkcję zastępcy dowódcy czy to batalionu, czy to kompanii. To jest funkcja, która jednoznacznie pokazuje, że był on uwikłany w jakieś tajne układy z wywiadem sowieckim lub też jakimś innym aparatem terroru. Pewnie chodziło o NKWD, bo ta łączność jeszcze od czasów milicji zapewne jeszcze nie ustała. W 1945 roku pozostaje w tej jednostce, w której był wcześniej, czyli w 4 dywizji piechoty i zostaje przeniesiony do KBW wraz ze swoja jednostką, gdzie w dalszym ciągu pełni funkcję politruka. Mniej więcej w tym samym okresie podpisuje współpracę z Informacją Wojskową i zostaje jej tajnym agentem (ps. „Semjon).
Czym była informacja Wojskowa?
Niewątpliwie była ona najbardziej krwawą instytucją wczesnego PRL. Była to instytucja, która wprost podlegała Moskwie. Było to autonomiczne ciało, które niby było jakoś zalogowane w polskim układzie władzy, ale tak naprawdę wykonywało zadania zlecone przez GPU i przez Moskwę.
Czym konkretnie zajmował się Zygmunt Bauman – czy był tylko politrukiem, czy może brał udział w śledztwach i łamał ludzi.
Politruk miał za obowiązek nie tylko edukować politycznie żołnierzy, ale miał także obowiązek śledzić ich poczynania, miał obowiązek donosić na temat pewnych zachowań, które wydały się podejrzane z politycznego punktu widzenia. Taka była jego rola – to dotyczyło nie tylko żołnierzy, ale także kadry oficerskiej. To były tradycje wyniesione z armii sowieckiej i te osoby pełniły po prostu rolę wtyczek. Miały za zadanie kontrolować Wojsko Polskie pod względem politycznym i badać na ile jest ono kontrolowane przez siły wierne Moskwie.
Jak to się stało, że politruk rozpoczął tak błyskotliwą karierę naukową?
Bauman został zwolniony z wojska i wysłany na studia – nie było w tym nic dziwnego – PRL potrzebował nowych i posłusznych elit intelektualnych, które mogłyby zastąpić te niewygodne przedwojenne.
Czy w czasach uniwersyteckich Bauman dalej był na usługach reżimu?
Nic nie wskazuje na, że nie był. A jeśli nie był to niech pokaże nam materiały, że nie był. Inaczej domniemanie jest proste. Jeśli ktoś był w partii to miał obowiązek współpracy.
Ale w którymś momencie ta kariera uniwersytecka w Polsce się kończy.
Następuje rok 1968 i Bauman zostaje z partii usunięty jak wiele osób takich jak on. Wyrzucono go z kraju w ramach czystek pomarcowych i wtedy zaczyna się jego kariera na emigracji.
Na czym polega problem z Baumanem dziś?
Skandalem jest, że ktoś taki ma prawo pod ochroną policji i pod ochroną prezydenta jednego z największych miast wygłaszać dla studentów uniwersytetu odczyty i nikogo to nie dziwi. Więcej nawet, jest skandalem, że w 2010 roku został odznaczony Złotym Medalem Zasłużonego dla Kultury „Gloria Artis”. To jest rzecz, która woła o pomstę do nieba. Gdyby dziś profesor o przeszłości nazistowskiej, enesdeapowskiej, albo gestapowskiej chciał pojechać do Izraela i wygłaszać tam swoje odczyty, byłby od razu wyśmiany. Nikt by nie miał żadnej wątpliwości, że to jest skandal i zwykła prowokacja. U nas się uznaje za, że Bauman to jest starszy pan, ciekawa postać i niezwykle interesujący intelektualista, tylko, że ten intelektualista ma krew na rękach."

"Kim naprawdę jest Zygmunt Bauman? Przeczytaj tajny dokument bezpieki i tłumaczenia socjologa dla brytyjskiej prasy."

CZerwiec 2013


Minister nauki w specjalnym liście przeprasza i wychwala prof. Zygmunta Baumana 
po incydencie na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie grupa narodowców głośno wyraziła sprzeciw wobec zapraszaniu na uczelnię komunistycznych aparatczyków z najczarniejszego okresu PRL.
W obronie Baumana stanęli również minister spraw wewnętrznych i premier. Wszyscy oni podkreślają, że nie wolno w taki sposób odnosić się do szanowanych naukowców.
Warto więc przypomnieć ministrom polskiego rządu, kogo tak ochoczo bronią.
Przeszłość Zygmunta Baumana poznaliśmy nieco bliżej za sprawą publikacji historyków Bogdana Musiała oraz Piotra Gontarczyka. Ujawnili oni szczegóły działalności Baumana w Korpusie Bezpieczeństwa Publicznego (w latach 1945-1953) oraz jako agenta Informacji Wojskowej o pseudonimie „Semjon”.
Przed sześcioma laty w brytyjskim “Guardianie” Bauman tłumaczył swoją działalność w – jak mówił – „wewnętrznej armii” m.in. młodym wiekiem. Stwierdził, że ponosi pełną odpowiedzialność za swoją przeszłość. Tyle, że z tego wyświechtanego zwrotu nic nie wynika.Nigdy nie wyraził skruchy z powodu wiernej służby stalinowcom, nigdy nie przeprosił też swoich ofiar.
Bagatelizował pracę w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli specjalnym oddziale wojskowym tropiącym bohaterów podziemia niepodległościowego, odpowiedniku sowieckiej NKWD.
Tłumacząc się z umiłowania komunizmu (w jego stalinowskiej odmianie) twierdził, że był on… kontynuacją Oświecenia. Powoływał się też na swój młody wiek. Warto pamiętać, że polscy bohaterowie, którzy kilka miesięcy wcześniej ginęli w Powstaniu Warszawskim, mieli często jeszcze mniej lat.
KBW Bauman nazwał jednostką analogiczną do dzisiejszych prowadzących wojnę z terroryzmem!
Cóż, to kontrwywiad. Każdy dobry obywatel powinien współpracować z kontrwywiadem. To była jedyna rzecz, którą utrzymywałem w tajemnicy, bo podpisałem zobowiązanie, że tajemnicy dochowam.
- mówił o ujawnieniu jego zaangażowania dla Informacji Wojskowej.
Zapytany, czy oznaczało to donoszenie na ludzi walczących z komunistycznym reżimem, Bauman odpowiedział:
Tego można było ode mnie oczekiwać, ale nie pamiętam niczego takiego. Siedziałem w moim biurze i pisałem – w taki sposób zdobywałem ciekawe informacje.
Czy zrobił cokolwiek, co mogło mieć negatywne konsekwencje (dla innych ludzi - przyp. red.)?
Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie
– rzucił zdenerwowany i dodał:
Nie wierzę, by jakiekolwiek miały miejsce. Byłem częścią czegoś dużo szerszego.
Na szczegóły nie dał się już namówić. Zbył rozmówczynię:
Naprawdę nie chcę o tym mówić, bo już zmusiła mnie pani dokładnie do tego, czego nie chcę robić, przykładając wagę do czegoś, co jest bez znaczenia.
Następnie z kata zamienił się w ofiarę – sam zresztą tak siebie nazwał. Skarżył się, że po trzech latach współpracy ze służbami stalinowskiej PRL, przez 15 lat był prześladowany – szpiegowany, podsłuchiwany.
Na pytanie, czy te trzy lata były błędem, odpowiada:
Są częścią mojej biografii. I ponoszę za nie pełną odpowiedzialność. Wtedy wydawało mi się to słuszne... W życiorysie każdego z nas niektóre wybory mogą być postrzegane jako złe, ale nie wydają się złe w owym czasie. Gdy miałem 19 lat, nie wiedziałem tak wiele, jak wiem dziś
- takim cytatem kończy się tekst Aidy Edemarium, który w oryginale możnaprzeczytać tutaj.
Przypomnijmy - nie trzy lata, a osiem służył Bauman w KBW. Oto dowód – lista jego funkcji na podstawie archiwów IPN.
Jak widać, przyszły autorytet już w czerwcu 1945 roku objął stanowisko zastępcy dowódcy ds. polityczno-wychowawczych w 5. samodzielnym batalionie ochronnym w Bydgoszczy.
grudniu tego samego roku został mianowany starszym instruktorem ds. polityczno-wychowawczych.
Sprawowanie powyższych funkcji musiało przebiegać wyjątkowo sprawnie, bo już lipcu 1946 roku Zygmunt Bauman został przeniesiony do Warszawy, by w Samodzielnym Pułku Szkolnym objąć stanowisko starszego wykładowcy ds. społeczno-politycznych.
Rok później, w lipcu 1947 roku, został Starszym Instruktorem Wyszkolenia Polityczno-Wychowawczego w Zarządzie Polityczno-Wychowawczym w Wydziale Wyszkolenia Politycznego.
Już kilka miesięcy później Baumana awansowano po raz kolejny. W lutym 1948 roku został szefem Wydziału I Oddziału Wyszkolenia Politycznego i Propagandy w Zarządzie Polityczno-Wychowawczym.
grudniu 1948 został szefem i jednocześnie zastępcą szefa Wydziału I. Zarządu Polityczno-Wychowawczego.
W kolejnym roku oprócz wychowania Bauman zajął się także propagandą.
lipcu 1949 roku został szefem Oddziału Propagandy i Agitacji w Zarządzie Politycznym.
Do marca 1953 roku był szefem Oddziału II Zarządu Politycznego, służąc w stopniu majora.

W internecie krąży dokument – wniosek Dowódcy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego do Ministra Bezpieczeństwa Publicznego o zatwierdzenie kandydatury Baumana na stanowisko Szefa Oddziału Propagandy i Agitacji Zarządu Politycznego KBW.
Nie pozostawia on wątpliwości – Bauman był bardzo cenny dla stalinowskiego aparatu terroru i spokojnie można było go oddelegować do zadań specjalnych. Szczególnie przerażająco brzmi ten fragment wniosku:
Jako Szef Wydziału Pol-Wych operacji bierze udział w walce z bandami. Przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów. Odznaczony Krzyżem Walecznych.
Oznacza to, że szanowany dziś w pewnych kręgach profesor, w dorosłe życie wszedł wydając na tortury i okrutną śmierć niezłomnych żołnierzy AK, NSZ czy WiN.
Oto jego treść:

Warszawa dnia listopada 1950 r.
TAJNE
Egz. Nr ………..
MINISTER BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO
W n i o s e k
 Wnoszę o zatwierdzenie mjr. BAUMAN ZYGMUNTA s. Maurycego – na stanowisko Szefa Oddziału Propagandy i Agitacji Zarządu Polit. KBW.

Mjr. BAUMAN urodził się w 1925 r. w Poznaniu jako syn kupca, posiadającego swój własny sklep włókienniczy. Uczęszczał do szkoły w Poznaniu do 1939 r., kiedy to uciekł przed Niemcami wraz z rodzicami do ZSRR. W Związku Radzieckim kończy 10-latkę jako wyróżniający się uczeń, przyjęty do Komsomołu i udaje się do m. Gorki na studia. Po dwóch latach studiów zostaje w roku 1944 zmobilizowany przez Rejwojenkomat do Milicji Obywatelskiej m. Moskwy, gdzie pracuje jako inspektor.
W 1944 r. wstępuje do 4 DP., z którą przechodzi szlak bojowy. Pod Kołobrzegiem ranny. Po krótkim przeszkoleniu oficerskim zostaje oficerem politycznym. W okresie powojennym cały czas służy w politycznym aparacie szkoleniowym KBW.
Jako Szef Wydziału Pol-Wych operacji bierze udział w walce z bandami. Przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów. Odznaczony Krzyżem Walecznych.
Od 1947 r. pracuje na kolejnych szczeblach aparatu propagandy Zarządu Politycznego KBW. W ciągu tego czasu ukończył bez przerwy Akademię Nauk Politycznych jako jeden z przodujących absolwentów i obecnie studiuje jako wolny słuchacz na Szkole Partyjnej przy KC. Do PPR przyjęty w styczniu 1946 r., PZPR od dnia zjednoczenia.
Wyróżnia się nieprzeciętnymi zdolnościami zarówno w przyswajaniu sobie wiedzy, jak i w umiejętnościach propagandowych i agitacyjnych. W zagadnieniach politycznych zajmuje bardzo prawidłowe stanowisko. Bardzo wnikliwy i spostrzegawczy w analizie politycznej, szczególnie czujny na błędy ideologiczne. W pracy wykazuje duży talent organizatorski, bardzo szeroką inicjatywę, rozmach w realizacji i samodzielność. Umie wyciągać niewykorzystanych ludzi na poważną pracę. Ofiarny i bezinteresowny.
Biorąc pod uwagę jego pracę, postępowanie i fakt, że większość swego życia spędził w ZSRR i szeregach naszego wojska należy sądzić, że wpływy jego pochodzenia [klasowego] zostały przełamane. Wbrew woli ojca i z własnej inicjatywy wystąpił o przekazanie Partii sumy powstałej z praw rodziców do spadku rodzinnego w postaci części domu. Mimo opinii KC, iż sprawy tej nie warto podnosić wobec stosunkowo niewielkiej sumy (500 000 zł w starym pieniądzu) pozostał przy swym zdaniu i w dalszym ciągu mimo trudności czyni starania o przekazanie tych praw Państwu.
Potępia syjonistyczne poglądy ojca i odwiódł go od zamiaru emigracji. (Matka jest członkiem PZPR, aktywistką, pracuje w WSS jako inspektor. Również w ZSRR była aktywistką). Zdrowo przyjmuje krytykę. W samokrytyce i czujności nieco przesadny, w czym niewątpliwie wyraża się poczucie ciężaru swego pochodzenia klasowego.
Mimo nieodpowiedzialnej i nieprzemyślanej tendencji ze strony szeregu towarzyszy przedstawienia go ze względu na pochodzenie jako wroga klasowego zdobył sobie poważny autorytet. W stosunkach z ludźmi niekiedy ujawniają się resztki przezwyciężonego w zasadzie zarozumialstwa i oschłości. Mjr BAUMAN ma przed sobą poważną perspektywę naukową.
Zamiłowany jednak do służby nie chce opuszczać szeregów wojska. Na stanowisko Szefa Oddziału Propagandy i Agitacji Zarządu Politycznego nadaje się w zupełności.

Szef Zarządu Politycznego
Bibrowski płk.
 Dowódca Korpusu Bezp. Wewn.
Hübner gen. bryg.
 Na zdjęciu powyżej możemy zobaczyć jak w 1953 r., pod koniec służby w KBW wyglądał major Zygmunt Bauman."

"Warto uważnie śledzić, co będzie się działo po wrocławskiej akcji. Gdzieś na zapleczu rządu rodzi się większy plan." NASZ WYWIAD z Mariuszem Pilisem po incydencie z Baumanem.


"Po incydencie na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie grupa narodowców głośno protestowała przeciw zapraszaniu na uczelnię Zygmunta Baumanna, aparatczyka z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego w okresie stalinowskim, znów mamy nierównowagę w komentowaniu zdarzenia przez medialny mainstream, a zwłaszcza władzę. Ministrowie rządu Donalda Tuska dostali jakiegoś szału –minister nauki Barbara Kudrycka przesłała filozofowi list pochwalny z przeprosinami, minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz mówi o uderzeniu w podstawy cywilizacji, a sam premier Tusk prorokuje „wstęp do poważnego nieszczęścia”.
Mariusz Pilis, reżyser filmowy, publicysta, dokumentalista, autor filmu „Bunt Stadionów”: - Trzeba zacząć właśnie od tego, kim był Zygmunt Bauman i kim jest dziś. W latach 50. był zatwierdzany na stanowisko szefa Oddziału Propagandy i Agitacji Zarządu Politycznego KBW. Przez jakiś czas był czynnym dowódcą w polu - łapał, być może i coś więcej (to wszystko jest do sprawdzenia w papierach IPN) dość duże ilości partyzantów z okresu powojennego. To jest jeden element jego biografii, przeciwko któremu protestowali we Wrocławiu młodzi ludzie. Z drugiej strony prof. Bauman jest niebywale wpływową osobą w Europie, mającą bardzo szerokie koneksje i będącą w stanie przenieść na Zachód informacje kształtujące wizerunek Polski.
Z jednej strony nie dziwi mnie więc, że w jego obronie stają najwyżsi urzędnicy. Z drugiej – mając na uwadze historyczną przynależność Baumana w okresie najbardziej szalejącego stalinizmu – że przeciw jego wizycie na uniwersytecie protestują młodzi ludzie, których ruch stanowi dziś poważne zagrożenie dla władzy. Ten ruch świadczy o tym, że ktoś stracił kontrolę nad tą najbardziej aksjomatyczną narracją, jaką w Polsce prowadzi się od kilkudziesięciu lat.
Ta akcja bije bardzo poważnie w środowiska, które fundują nam socjologiczne i różnego rodzaju społeczne przemiany, których polskie społeczeństwo w dużej mierze nie akceptowało, ale do pewnego momentu siedziało cicho. Teraz ustami radykalnych młodych ludzi wychodzi i głośno mówi, czego sobie nie życzy.

Jednak to, co mówi władza, podlane jest antykibicowskim sosem i pachnie przymiarkami do kolejnej wojny rządu z fanami piłki nożnej pod pretekstem walki z chuliganami, stanowiącymi przecież na stadionach ledwie jakiś promil. Haniebna przeszłość Baumana nie ma tu znaczenia.
Ewidentnie widać pewną grę. Od kilku miesięcy obserwuję kolejne ruchy władzy mające na celu jakąś rozprawę z młodymi ludźmi reprezentującymi środowisko kibicowskie czy narodowe. Od czasu do czasu przebijają się głosy niezadowolenia ze strony Donalda Tuska. Pan premier pozwala sobie na komentarze, które daleko wykraczają poza ocenę np. kryminalnych zachowań pojawiających się w ostatnim czasie, a próbuje je powiązać z walka polityczną. Pokazuje to, że gdzieś na zapleczu rodzi się jakiś większy plan. Ta akcja, do której władze Wrocławia ani uniwersytet nie były przygotowane, jest elementem z potencjałem do wykorzystania w bardzo krótkoterminowych celach politycznych. Warto to uważnie śledzić. Natomiast to, że nasze władze - ustami ministra spraw wewnętrznych, nauki czy pana premiera - występują w obronie człowieka szczycącego się swoją stalinowską kartą, jest co najmniej dziwne i dyskusyjne.

Nie wiem, czy władze nie były przygotowane na jakieś incydenty. W internecie pojawił się film, który dowodzi, że na długo przed rozpoczęciem spotkania z Baumanem policja w reżyserce nad aulą drobiazgowo ustalała wszystkie szczegóły zabezpieczenia. Antyterroryści czekali w gotowości. Czegoś się więc tam spodziewano, a może nawet – zaryzykujmy hipotezę – na coś liczono.
Obecność sił policyjnych próbujących zabezpieczyć to spotkanie świadczy o dobrej inwigilacji środowisk, które to przygotowywały i próbie wcześniejszego zabezpieczenia się przed ewentualnym zagrożeniem. Ale w tym materiale widać też poważne zaskoczenie porządkowych tym, że niemile widziana grupa jest spora i nie za bardzo wiadomo, co z nią zrobić. Jedno jest pewne – z jednej strony mamy kompletną niekompetencję służb, a z drugiej jest dla mnie okazją do wspomnień z lat 80. W moich czasach studenckich milicja obywatelska miała niepisany zakaz wchodzenia na tereny uniwersyteckie i tego się trzymała. Kilkakrotnie widziałem takie sytuacje. Jeżeli dziś dochodzi do tego, że na Uniwersytecie Wrocławskim interweniuje policja, to muszę zapytać: do jakich czasów wracamy? Do ‘68 roku? Do regulowania życia uniwersyteckiego przez siły porządkowe? Czy we Wrocławiu doszło do zagrożenia życia, zdrowia? Nie, ludzie wykrzykiwali swoje poglądy i to wydaje się ciągle trzymać w formule debaty. Choć jest to, przyznaję, zachowanie radykalne. Użycie sił porządkowych oceniam bardzo krytycznie, bo to mi przypomina najgorsze momenty z moich czasów studenckich.
Narodowcy zakłócili wykład prof. Zygmunta Baumana na Uniwersytecie Wrocławskim
Wspomina pan o nieprzekroczeniu granic debaty, minister Sienkiewicz twierdzi natomiast, że mamy uderzenie w podstawy cywilizacji. Mówi tak: „Uniwersytet to nie miejsce manifestacji poglądów za pomocą krzyku, to miejsce debaty w określonych ramach. Ktoś, kto chce wziąć udział, musi te reguły zaakceptować. Jeśli jesteśmy świadkami złamania tej zasady, to jest to niepokojące, bo to uderzenie w podstawy naszej cywilizacji.” Przesadził?
Świetnie! Jestem za tym, żeby zarówno pan minister Sienkiewicz jak i pan premier stworzyli ustawę i wyregulowali te sprawy tak, jak sobie życzą. Zachęcam do inwencji twórczej. Myślę, że są na tyle zmotywowani, że za chwilę będziemy mieli jakiś akt prawny w tej sprawie. Wydaje się, że nie ma lepszego elementu pasującego do układanki pt. negatywny wizerunek rządu.

Szef resortu spraw wewnętrznych powiedział też, że sam klub (Śląsk Wrocław), którego udziałowcem jest i który sponsoruje miasto, ma wpływ na podobne zjawiska. „Może wymuszać pewnego rodzaju zachowania, jak odbieranie wejściówek czy zerwanie z tą częścią środowiska, które jest zapleczem rasistów i neofaszystów” – tym cytatem minister dowodzi, że nie zna przepisów ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych i przepisów związkowych czy klubowych dotyczących tzw. zakazów stadionowych. One nie dają najmniejszych podstaw do odbierania wejściówek na mecze za protesty na uczelniach czy bycie mniej lub bardziej wyimaginowanym – przez ministra –zapleczem czegokolwiek.
To po pierwsze. A po drugie, mamy kolejną próbę stosowania odpowiedzialności zbiorowej, przeciwko której kibice potrafią protestować. Pokazali to niejednokrotnie. Pan minister nie rozumie specyfiki ruchów kibicowskich, a na pewno nie zna ich nieodległej historii. Przypomnę, że w Warszawie tego typu zapędy miały miejsce na Legii, gdy ITI buntowało się przeciwko kibicom, próbowało z nimi walczyć itd. Polecam analizę tych wydarzeń, bo być może wreszcie ktoś znajdzie sposób na rozmawianie z tymi ludźmi w zupełnie inny sposób. Przypominam też, że to zdarzenie we Wrocławiu nie było sprowokowane przez kibiców czy środowiska narodowe. To była reakcja na zaproszenie komunistycznego aparatczyka z okresu stalinowskiego. Reakcja spontaniczna, głośna, momentami może „nietolerowalna” jeżeli chodzi o miejsce, w którym się zdarzyła. Ale nie wolno zapominać o kontekście. W przeciwnym razie będziemy mieli różnego rodzaju teorie-humbugi, z których może wyniknąć tylko zło.

Dobrze zna pan środowisko kibicowskie, zrobił pan o nim film. Jak pan sądzi, w którą stronę pójdzie ta odsłona wojny rządu z kibicami? Widać, że rzeczywiście władza się przygotowuje. Wspominał pan o Legii, na której był duży konflikt, a dziś to wzorowy stadion, którym pod względem zachowania kibiców, opraw, dopingu możemy się chwalić w całej Europie (i miejmy nadzieję, że już za kilka tygodni będziemy mogli w Lidze Mistrzów). Przychodzą tam rodziny z dziećmi, kibice zachowują się bez zarzutów, poza sporadycznymi wulgaryzmami, których z obiektów sportowych chyba nigdzie na świecie nie da się wyplenić.
Powiem więcej – kibice Legii doceniają tę sytuację, widzą, że mają jako prezesa klubu człowieka, który chce z nimi rozmawiać i słuchać, co mu komunikują. Z tej współpracy i prekursorskiej postawy klubu rzeczywiście rodzi się coś bardzo ciekawego. Kibice w Warszawie odpłacają się pięknym zachowaniem. I być może to jest droga, która należy iść. Dziś mamy do czynienia tylko z zastosowaniem mechanizmów represji jako środka w dialogu między środowiskami kibicowskimi a władzą. Do czego to doprowadzi? Trudno powiedzieć, bo każdy drobny element może być wykorzystany do jakiejś rozprawy, rozdmuchania kampanii mogącej prowadzić do wariantów ulicznych. Przestrzegałbym przed tym.
W ostatnim tygodniu pan premier odniósł się do tragicznego zdarzenia w Krakowie, które wstrząsnęło całą Polską. Został zabity kibic Wisły – odcięto mu rękę i zostawiono, by się wykrwawił. To sytuacja absolutnie dramatyczna, karygodna i trzeba takie rzeczy tępić z całą surowością. Pan premier natomiast pozwolił sobie dołożyć do tego pewną nadbudowę polityczną kierując uwagę społeczną nie przeciwko tym, których należy łapać i zamykać, ale przeciwko tym, którzy próbują z tym środowiskiem w jakiś sposób rozmawiać, czy choć dostrzegają pewne pozytywne elementy, które się w nim dzieją. Widać, że przy okazji takiej tragedii pan premier ma na uwadze wyłącznie gry polityczne, w których może coś uzyskać. To nie jest dobra droga. Kibice wiedzą, że takie elementy prowadzą do eskalacji problemu, na co są przygotowani. To przecież środowiska radykalne, które nie boją się konfrontacji."






bauman_280

"PiS przegonił PO i wszystko wskazuje na to, że jest to tendencja trwała, co znaczy, że III RP przegrywa z IV.


W establishmencie panika. Media głównego nurtu zwierają szeregi. Ponieważ straszenie PiS-em zdaje się wyczerpywać swoją siłę nośną, należy wykreować większe zagrożenie. Fakt, że odwołano się do faszyzmu, oznacza, iż strach polskiego salonu jest realny.
Inna sprawa, że strategia dyskredytowania przeciwników lewicy za pomocą faszystowskiego szyldu ma dobrze ugruntowaną tradycję. Zapoczątkowali ją propagandyści Stalina, którzy skontaminowali formację Mussoliniego z hitleryzmem i aby nie prowokować niewłaściwych skojarzeń (partia Führera nazywała się narodowo-socjalistyczna), wpisali je pod włoską nazwę faszyzmu, a potem w ten sposób etykietowali swoich konkurentów.
Dziś, gdy oglądamy wysiłki mediów III RP, nie sposób nie przypomnieć sobie tamtych zabiegów. Oto Donald Tusk mówi jednym tchem o zakłóceniu wykładu Baumana i „faszystowskich symbolach”, chociaż nikt takich na Uniwersytecie Wrocławskim nie demonstrował. Dziennikarka Trójki widziała „faszystowskie” gesty, chociaż nikt ich nie wykonywał.
Bardziej skomplikowane zabiegi stosuje TVN, który jednym tchem mówi o wydarzeniu we Wrocławiu i białostockich skinheadach, jakby chodziło o tych samych ludzi. Ilustracje z Uniwersytetu Wrocławskiego sklejone są ze swastykami na zupełnie innych murach. Obrazy przesuwają się szybko, ale można odnotować, że obok swastyki znajdują się sierp i młot, a między nimi jest znak równości. Nie oznacza to chyba gloryfikacji swastyki (ani sierpa z młotem), ale kto by tam się wpatrywał w szybko znikające kadry.
Wszystko to jednak ledwie dziecinne manipulacje w porównaniu z wyczynami medialnych tuzów intelektualnych. Związek Sowiecki pokonał faszyzm, ci, którzy go krytykują, są więc po stronie faszystów, czyli są zwolennikami Holokaustu. Z takimi ciągami sylogizmów jak cepy mieliśmy do czynienia po wojnie na całym świecie.
Wydawało się, że doświadczenie komunizmu i jego upadku, zwłaszcza w kraju takim jak Polska, powinno coś zmienić. Jednak propaganda III RP niewiele różni się w skali wyrafinowania od swojej stalinowskiej poprzedniczki. Z mediów głównego nurtu nie dowiemy się, że Bauman został odznaczony za polowanie na polskich patriotów i agenturalną działalność na rzecz zbrodniczej organizacji. Nie dowiemy się, że nie tylko się nie rozliczył, ale dalej kłamie i mistyfikuje polską historię na użytek zagranicznych odbiorców. Dowiemy się, że „narodowcy” we Wrocławiu demonstrowali przeciw „innemu”.
Przypisanie protestowi przeciw wykładowi Baumana antysemickiego charakteru jest nie tylko sugerowane, lecz także czasami ogłaszane wprost. Uzasadniony protest przeciw honorowaniu tego typu osobnika uznany zostaje za faszystowską manifestację. Ciągle słyszymy o endeckiej przemocy czy zabójstwie Narutowicza. Dziesiątki tysięcy ofiar późniejszego komunizmu, którego dawni funkcjonariusze straszą nas faszyzmem, nie są widocznie warte wzmianki.
Okazało się, że dorabianie PiS-owi faszystowskiej gęby, co czynili tacy intelektualni koryfeusze jak Stefan Bratkowski czy Waldemar Kuczyński, nie przyniosło rezultatów. Trzeba więc wykreować widmo brunatnego zagrożenia, które wyrasta w cieniu partii Kaczyńskiego, i ogłosić przeciw niemu powszechną mobilizację.
Ciekawe, ilu użytecznych idiotów da się na to nabrać." Bronisław Wildstein
17/03/2014
Mężczyźni, którzy wyrazili swój protest przeciwko honorowaniu stalinowskiego zbrodniarza na UWrocałwskim, mają być ukarani sądownie, albo areszt albo horendalna grzywna, nawet do 5000 zł.
Sądy w Polsce są niezawisłe, ale tylko w teorii, bo oto:
Incydent na wykładzie prof. Baumana. Sprawą zajął się premier
Incydent podczas wykładu prof. Zygmunta Baumana, foto: PAP/Maciej Kulczyński

Donald Tusk rozmawiał o wydarzeniu, do którego doszło na Uniwersytecie Wrocławskim z ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem.

Poinformował o tym na jednym z portali społecznościowych rzecznik rządu Paweł Graś.
/
W sobotę nacjonaliści z NOP i kibice lokalnej drużyny piłkarskiej zakłócili wykład prof. Zygmunta Baumana na Uniwersytecie Wrocławskim. Gdy tylko na sali pojawił się profesor w towarzystwie prezydenta Rafała Dutkiewicza zaczęli krzyczeć m.in.: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "Norymberga dla komuny".Zarzuty zakłócenia spokoju i porządku usłyszało 15 osób
Głos w sprawie incydentu zabrała też minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka. Powiedziała, że liczy na pomoc policji i sądów w zaprowadzeniu porządku na uniwersytetach. Polityk podkreśliła, że wysokie kary za ostatnie wydarzenia mogą być nauczką, aby więcej w podobny sposób się nie zachowywać. 


 

Brak komentarzy: