wtorek, 15 stycznia 2013

List z Polski, Ukraina

Gdybyśmy mieli wymienić powody osobiste władców Kremla dla, których należało wyeliminować Lecha Kaczyńskiego to jego krucjata w obronie Gruzji, która i tak straciła trochę terytorium na rzecz Rosji, bo Abchazja, gdzie rządzą władze abchaskie, nie jest bynajmniej państwem samodzielnym, choć tak ogłasza to światu, to każdy rozsądny człowiek wie, że jest w pełni zależna od Rosji, stanowi przyczółek przyszłego ataku na Gruzję, o ile będzie on potrzebny, przecież można zająć Gruzję demokratycznie, poprzez wybory, co jednak również kosztuje.
Być może właśnie doświadczenie ukraińskie, było najważniejszą przyczyną zlikwidowania prezydenta Kaczyńskiego, który zagrażał Rosji w sposób nie do przecenienia, poprzez montowanie bloku państw dawnej I rzeczypospolitej w oparciu o Polskę i Ukrainę. A rozbicie sceny politycznej na Ukrainie kosztowało Rosję zbyt dużo zabiegów, czasu i pieniędzy aby pozwolić sobie na taką stratę Kijów wymykał się Moskwie z rąk.
Wybory prezydenckie odbyły się tam niecałe dwa miesiące przed zamachem w Smoleńsku, wygrał je ostatecznie w II turze Janukowycz, ale przecież też Tymoszenko, nie byłaby dużo lepsza, choć trudno powiedzieć jaka byłaby z niej prezydentka, bo przecież przegrała. Oczywiście Janukowycz współpracując z Lechem Kaczyńskim mógłby okazać się wcale nie taki pro-moskiewski, ale to tylko gdybanie.
Ale kiedy zabrakło silnego wsparcia ze strony Polski, Janukowicz po prostu nie miał wyjścia jak tylko zwrócić się w stronę Rosji.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że zaangazowanie Lecha Kaczyńskiego w sprawy ukraińskie było takduże, że poświęcił dla pozyskania Ukrainy nawet prawdę o rzezi wołyńskiej, chciał ja zamieśc pod dywan - psu na bude sie to zdało, raz jeszcze się okazało, że nie wolno przeciw prawdzie działać, choćby przez zaniechanie, bowiem koniec końców i tak prawda wychozi na jaw, ale ofiary poniesione po drodze są, z reguły, nie do naprawienia.

Gruzja została pozyskana "na chwilę" politycznie i na długo jeśli chodzi o sympatie społeczeństwa tym niemniej jednak, choćby Gruzja robiła stokroć więcej we współpracy z Polską, to w żaden sposób nie mogłoby to zburzyć istniejących proporcji sił, inaczej sprawa się ma gdyby Ukraina weszła w silny sojusz z Polską, a za Polską z innymi krajami Europy Wschodniej.
Fakt, że Lech Kaczyński potrafił zmusić do działania głowy innych państw, a nie tylko zaprosić na konferencje gdzie będą ogłoszone kolejne rezolucje, z których nic nie wynika, musiał przestraszyć Putina. Ze strachu kagiebista zaczął działać, i efekty są znane. Działa oczywiście dalej, wyzyskując zbrodnię jak najlepiej dla siebiue - mącąc na sceni politycznej w Polsce.




Wielce interesujący komentarz poniżej:
Dodane 27/11/2013
D
Isakowicz-Zaleski:
W pełni popieram aspiracje Ukraińców, których znaczna część chce na iść na Zachód, a nie na Wschód, czyli z powrotem do Rosji. Jednak z czasie ostatnich wydarzeń zaniepokoiły mnie dwie sprawy. Po pierwsze, wśród demonstrantów protestujących na Chreszczatiku, głównej ulicy Kijowa, obok narodowych flag niebiesko-żółtych, załopotały także flagi czerwono-czarno. To te same, pod którymi faszyści z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii mordowali Polaków i Żydów. Od takich popleczników niech ręka boska broni tak Ukrainę, jak i całą Europę.
Po drugie, Telewizja Polska jako komentatora najnowszych wydarzeń nad Dnieprem i Dniestrem zaczęła na nowo lasować b. prezydenta Wiktora Juszczenkę. To wielki błąd, bo jest to polityk skompromitowany, który zdradził tak swoich polskich sojuszników, ogłaszając zbrodniarzy Stepana Banderę i Romana Szuchewycza, bohaterami Ukrainy, jak i zaprzepaścił poprzez swoją głupotę i pychę owoce „pomarańczowej rewolucji”. Co więcej, jest zaciętym wrogiem uwięzionej Julii Tymoszenko, której wbił nóż w plecy, ku radości obecnego prezydenta, Wiktora Janukowycza. I to ma być kolejny „mędrzec Europy”? Hospody pomiłuj!


List solidarności polskich biskupów do Arcybiskupa Większego Światosława i Metropolity Lwowskiego Arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego

Warszawa, dnia 5 grudnia 2013 r.
Warszawa, dnia 5 grudnia 2013 r.
Eminencjo,
Arcybiskupie Większy Światosławie, Metropolito Kijowsko-Halicki Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego!

Ekscelencjo,
Arcybiskupie Mieczysławie, Metropolito Lwowski Obrządku Łacińskiego!
 W imieniu biskupów polskich pragniemy na Wasze ręce przesłać słowa modlitewnej solidarności z narodem ukraińskim w obecnej chwili, która ma tak historyczne znaczenie. Pragniemy wyrazić naszą duchową jedność z wszystkimi obywatelami Ukrainy, którzy w tych dniach podejmują szczególną odpowiedzialność za losy swej ojczyzny.

Naszą modlitwą obejmujemy Waszą ojczyznę, z którą łączą Polskę braterskie i dobrosąsiedzkie więzi oraz liczne pola współpracy. Zaledwie przed kilkoma miesiącami, 28 czerwca br., w Warszawie, podpisaliśmy wspólną deklarację naszych Kościołów o pojednaniu. Podkreślaliśmy wówczas, że "współpraca wolnej Polski z wolną Ukrainą jest niezbędna, by w tej części Europy panował pokój, ludzie cieszyli się wolnością religijną, a prawa człowieka nie były zagrożone". Ukraina zasługuje na to, by jej obywatele mogli żyć godnie, a ich prawa były szanowane i oparte na tych samych uniwersalnych wartościach, wyrastających ze wspólnych chrześcijańskich korzeni.

W naszej deklaracji, niezależnie od uwarunkowań politycznych, w perspektywie wiary mówiliśmy też o potrzebie "wspólnego świadectwa chrześcijan z Polski i z Ukrainy w jednoczącej się Europie" oraz modliliśmy się o to, aby Bóg pomógł "polskiemu i ukraińskiemu narodowi, aby żyjąc w pokoju dzieliły się swoim duchowym bogactwem oraz wnosiły swój wkład w jedność i przyszłość Europy".

Wspólnie przesłaliśmy wówczas też braterskie pozdrowienia Braciom Prawosławnym z Ukrainy, wierząc, że "proces wzajemnego pojednania uzdrowi rany, które są przeszkodą nie tylko w harmonijnym współżyciu narodów, ale i w szczerym dążeniu do jedności Chrystusowego Kościoła". W duchu braterskiej miłości ponawiamy dziś te słowa.

Słowa te – wypowiedziane przez Kościoły rzymsko i greckokatolicki w Polsce i na Ukrainie – wieńczą kilkudziesięcioletni proces pojednania między naszymi Kościołami i narodami oraz mają wielką historyczną wagę. Stanowią także dla nas zobowiązanie do solidarności i modlitwy w tej trudnej, a zarazem przełomowej chwili, jaką dziś przeżywa Ukraina. Wierzymy mocno, że Chrystus – Pan historii i dziejów ludzi, pozwoli nam wszystkim przetrwać zwycięsko wszelkie trudności, czyniąc je fundamentem nowego zbliżenia i nadziei na zmartwychwstanie dobra.

Prosimy o przekazanie Waszym wiernym, obywatelom Ukrainy, jeszcze raz wyrazów naszej bliskości i modlitewnego wsparcia, wyrażanej słowami: "Boże chroń Ukrainę!"
† Józef Michalik
Metropolita Przemyski
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

         † Wojciech Polak
      Sekretarz Generalny
Konferencji Episkopatu Polski



Polityczna zawierucha na Ukrainie coraz częściej ustępuje miejsca niepokojom ekonomicznym. Trawiony recesją kraj znajduje się na krawędzi kryzysu gospodarczego. Zawdzięcza to fatalnemu zarządzaniu, Gazpromowi i wielu dekadom tkwienia w sowieckim uścisku
Korupcja i brak wolność - to pojęcia od lat towarzyszące ukraińskiej gospodarce. Do tego, że jest skorumpowana, przekonywać nie trzeba. - Powiedzieć, że Ukraina ma skorumpowaną gospodarkę, to tak, jak powiedzieć, że Korea Północna jest stalinowską dyktaturą, a Mali jest państwem upadłym - mówił niedawno szef MSZ Radosław Sikorski w rozmowie z TOK FM. Brak wolności dobitnie potwierdza natomiast Wskaźnik Wolności Gospodarczej. W 2013 roku Ukraina zajęła w nim 161. miejsce, najniższe w Europie. W skali globalnej gorszy wynik osiągnęło jedynie kilkanaście krajów.
Trzecim pojęciem, które kojarzy się z ukraińską gospodarką, jest Rosja. A patrząc odrobinę wstecz - Związek Radziecki. Po II wojnie światowej Ukraina, będąca integralną częścią ZSRR, konsekwentnie wdrażała ogólnoradzieckie programy gospodarcze. One ukształtowały postsocjalistyczny wygląd kraju będącego przez lata radzieckim rezerwuarem taniej siły roboczej, spożywczym i surowcowym spichlerzem oraz ważnym ośrodkiem przemysłu ciężkiego. Jeszcze w 1990 r. Ukraina zaopatrywała Związek Radziecki m.in. w 24 proc. zbóż i 55 proc. buraków cukrowych, jej udział w wydobyciu węgla wynosił 22,5 proc., a 41. proc. w produkcji żelaza.
Upadek Związku Radzieckiego i transformacja systemowa wywołały poważny wstrząs w gospodarce krajów bloku komunistycznego. Drastycznie obniżyła się produkcja, a wskaźniki gospodarczego poleciały na łeb, na szyję. Na Ukrainie poważny marazm trwał blisko dekadę. W latach 1992-1998 produkcja spadła o 40 proc. względem poziomu z 1991 r. Po drodze zaliczyła hiperinflację (1993 r.), która była następstwem zbyt swobodnej polityki monetarnej. Kłopoty kraju pogłębił również kryzys finansowy w Rosji (1998 r.), który poskutkował gwałtownym spadkiem ukraińskiego eksportu do najważniejszego partnera handlowego. Dopiero w 2000 r. kraj odnotował pierwszy po odzyskaniu niepodległości wzrost gospodarczy.
Silne wzrosty ukraińska gospodarka notowała w latach 2000-2008. Momentami były bardzo znaczące - w 2003 r. wyniosły 9,6 proc., a rok później 12,1 proc. Kraj bardzo poważnie ucierpiał jednak w wyniku ogólnoświatowego kryzysu finansowego. Szczególnie silnie odczuli to mieszkańcy Ukrainy - bezrobocie, które na koniec 2008 roku wynosiło jedynie 3 proc., w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2009 r. wzrosło do poziomu 9 proc.
W międzyczasie kilkukrotnie doszło do eskalacji konfliktu gazowego - roboczo nazywanego wojną gazową - pomiędzy Ukrainą a Gazpromem (rozpoczęła się w 2006 r.). Dla ukraińskiej gospodarki szczególnie dotkliwa była jego druga odsłona - ze stycznia 2009 roku, kiedy to rosyjski koncern, oskarżający ukraiński Naftogaz o nielegalne odbieranie gazu, wstrzymał dostawy surowca. Trzecia odsłona sporu wybuchła w tym roku. Ukraina, która z powodu gazu zmaga się z potężnym i stale rosnącym deficytem handlowym, nie nadąża z płaceniem Rosji za surowiec. Aleksiej Miller, prezes Gazpromu, poinformował niedawno, że zadłużenie Naftogazu z sierpnia, października i listopada br. wynosi 2,02 mld dolarów.
Kryzys zostanie najprawdopodobniej zażegnany, zanim Rosjanie ponownie wstrzymają dostawy. Szef Naftogazu Jewgienij Bakulin zapewnił, że firma niebawem spłaci 765 mln dolarów długu z sierpnia. Co do spłaty reszty zobowiązań jeszcze nie ma decyzji, ale obie strony - jak przekonują - dążą do porozumienia.
To jednak nie przybliża Ukrainy do rozwiązań innych, stale piętrzących się problemów, które w większości mają wewnętrzny charakter. Ekonomiści chętnie podkreślają, że Ukraina to kraj skrajności - wielkiego bogactwa i dojmującej biedy - a także korupcji i przestępczości. Zauważają też, że dysponuje potężnym gospodarczym potencjałem. Wydobycie go wymaga wielu reform i zmian - nie tylko politycznych.
Według Andrzeja Arendarskiego, prezesa Krajowej Izby Gospodarczej, samo wstąpienie do Unii Europejskiej ukraińskich problemów nie rozwiąże. - Ukraina jest w stanie wchłonąć każdą ilość pieniędzy, ale pozostaje pytanie, czy jest gospodarczo przygotowana na taką pomoc - powiedział Polskiemu Radiu i zaznaczył, że współpraca z UE jest zasadna tylko wtedy, kiedy państwo będzie gotowe na na przeprowadzenie głębokich reform. - Unii opłaca się wspierać jakiś kraj, jeśli dotacjom z unijnego budżetu towarzyszą głębokie reformy. Tak było w przypadku Polski, jak i w przypadku innych krajów, które wstąpiły do UE.

Brak komentarzy: