Według Macierewicza "kluczowym tekstem w tej sprawie" jest też wywiad właściciela działki w Smoleńsku Mikołaja Bodina dla "Naszego Dziennika" ze stycznia 2011 r. "Mikołaj Bodin mówi w nim o tej brzozie, że: "Taki był wielki podmuch, gdy leciał ten samolot, że nawet się przewróciłem od podmuchu silnika odrzutowego. Byłem wtedy około dziesięciu metrów od brzozy. Teraz ją ścięli zupełnie" - mówił Macierewicz, przywołując wywiad Bodina.
I dopytywał: "To jest styczeń 2011 roku. Jakie drzewo ścieli? Na co on patrzył?". Według posła PiS wyjaśnienie znajduje się w odpowiedzi Bodina na pytanie zadane mu przez dziennikarza "NDz", które, jak cytował Macierewicz, brzmiało: "Czy od tego uderzenia w drzewo coś się stało? Może coś odpadło?" "Nie, nic nie odpadło" - mówi Bodin. "To było cienkie drzewo. Samolot poleciał dalej". To jest zeznanie pana Bodina" - mówił Macierewicz. Z kolei według radia RMF Bodin powiedział w czwartek rosyjskiemu korespondentowi tej stacji, że brzoza, o którą uderzył skrzydłem prezydencki tupolew w Smoleńsku, nie została wykarczowana.
Antoni Macierewicz uważa, że prokuratura nie ma ekspertyzy dowodzącej, że smoleńska brzoza nie została złamana przed 10 kwietnia 2010 r. - Jeśli ma, niech pokaże - dodał. W ocenie PiS wiarygodna wydaje się teza, że brzoza mogła zostać złamana 5 kwietnia.
Tezę o tym, że smoleńska brzoza została złamana 5 kwietnia 2010 r. przedstawił na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. przyczyn katastrofy Chris Cieszewski z Uniwersytetu Georgii.
- Od wczoraj powtarzana jest systematycznie przez media fałszywa informacja, stwierdzająca, iż prokuratura wojskowa dysponuje ekspertyzą wskazującą na to, że słynna "pancerna brzoza" nie była złamana 5 kwietnia, a także, że dysponuje zeznaniem świadka, w szczególności pana Bodina, właściciela działki, który opisuje, jak ta jego pancerna brzoza została złamana - powiedział szef parlamentarnego zespołu smoleńskiego Antoni Macierewicz.
Poseł PiS dodał, że kierowanemu przez niego zespołowi znana jest ekspertyza dotycząca stanu brzozy po 10 kwietnia. - Prokuratura wojskowa opiera się na tych samych zdjęciach kupionych za 300 czy 400 dolarów w firmie SmallGIS. Żadnymi innymi zdjęciami w tej sprawie prokuratura nie dysponuje - zaznaczył Macierewicz.
NPW poinformowała, że z dwóch opinii - sporządzonych przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS - będących w dyspozycji prokuratury wojskowej nie wynika, aby brzoza w Smoleńsku była ułamana przed 10 kwietnia 2010 r. Ponadto - jak informowano - prokuratura dysponuje zeznaniami świadków obserwujących moment podchodzenia do lądowania samolotu, z których wynika, iż doszło do uderzenia lewym skrzydłem samolotu w brzozę, wskutek czego drzewo przełamało się.
- Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie jest w posiadaniu dwóch ekspertyz teledetekcyjnych sporządzonych przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS - poinformował rzecznik NPW ppłk Janusz Wójcik. Wyjaśnił, że dotyczyły one zdjęć satelitarnych lotniska oraz terenów przyległych z okresu przed i po katastrofie: z 5 i 12 kwietnia 2010 r.
W październiku 2012 roku w celu badań laboratoryjnych odcięte zostały przez polskich specjalistów "dwa fragmenty brzozy". Prokuratura informowała, że odcięte fragmenty, po ok. 160 cm, zabezpieczono i znajdują się w Komitecie Śledczym Federacji Rosyjskiej.
Podczas pobytu polskich prokuratorów i biegłych w Rosji na przełomie lutego i marca tego roku odcięte fragmenty poddano oględzinom wspólnie z rosyjskimi specjalistami. Pobrany i zabezpieczony materiał - w tym dokonane odlewy - wpłynął z Rosji do polskiej prokuratury w czerwcu. Trafił on następnie do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Opinia laboratorium jest w przygotowaniu.
Prokuratura wojskowa informowała także, że brzoza, w którą uderzył samolot, została przełamana na wysokości około 666 cm. W raporcie komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera wysokość przecięcia brzozy określono na 5,1 m. "W raporcie komisji Millera podano wysokość uderzenia w brzozę, które doprowadziło do oderwania końcówki skrzydła, a nie wysokość przełamania drzewa" - tłumaczył 1,5-metrową różnicę uczestniczący w pracach komisji Maciej Lasek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz