„9 sierpnia 2010 r. Kraków. Witajcie Przyjaciele! Piszę do Was ten list z Krakowa, z Polski. Najprawdopodobniej, po tym jak przeczytacie mój list, dojdziecie do wniosku, że jestem szalony, albo, przynajmniej, że wszystko w tym liście jest niedorzeczne. I wiecie co? Mam nawet nadzieję, że macie rację, a wszystko w tym liście jest halucynacją, lub, w najgorszym przypadku, koszmarem. Mimo to, obecnie, ja sam oraz większość moich rodaków jesteśmy głęboko zaniepokojeni i niepewni. Może historia udowodni, że nasze obawy są fałszywe. Ale my mamy naturalną tendencję do paranoi, która jest częścią naszej polskiej duszy. Może. Mam taką nadzieję. Ale teraz pozwólcie mi powiedzieć o moich obawach. Zaczęły się 10 kwietnia.”
Tak zaczyna się film dokumentalny zatytułowany List z Polski. Należy to na wstępie podkreślić – na początku był film.
Dokument w reżyserii Mariusza Pilisa wyprodukowany został przez holenderską stację VPRO, a swą premierę miał w październiku 2010 r. Zadając niewygodne pytania oraz ujawniając niektóre aspekty, film wywołał burzę, bijąc rekordy popularności w Internecie. Tę produkcję można obejrzeć wyłącznie w sieci (do marca 2011 r. ponad 700 tysięcy odsłon na serwisie internetowym YouTube) lub na płycie zakupionej wcześniej z „Gazetą Polską”. Żadna polska stacja telewizyjna do momentu gdy piszę te słowa (tj. 8 lutego 2013 r.) nie nadała tego dokumentu na swej antenie, ciekaw jestem dlaczego...
Film opowiada o katastrofie smoleńskiej oraz o toczącym się śledztwie. Tłem głównego wątku są stosunki polsko-rosyjskie, wykorzystano w nim wywiady przeprowadzone ze znanymi osobami na temat samej katastrofy, jak i wspomnianej ekspansyjnej polityki współczesnej Rosji. W związku z tym, iż w filmie wykorzystano tylko niewielkie fragmenty nagranych rozmów – recenzowana książka jest zapisem pełnych wywiadów, które zostały przeprowadzone na potrzeby produkcji.
Autorzy1
Mariusz Pilis – dziennikarz, korespondent wojenny, redaktor programów telewizyjnych, reżyser. Stworzył ponad 20 filmów dokumentalnych na Kaukazie, w Rosji, w Azji Centralnej, na Bliskim Wschodzie. Współpracował z wieloma telewizjami m. in. z BBC, Hennel 4, duńską TV2, holenderską VPRO, TVP i TVN. Rozpoczynał jako reporter i prezenter programów informacyjnych. Był korespondentem TVP na Ukrainie. Jest pomysłodawcą i był pierwszym dyrektorem TVP INFO. Otrzymał m. in. Grand Prix Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w kategorii Najlepsze Dziennikarstwo Międzynarodowe. Tłumacząc swe motywy, którymi się kierował tworząc film, Mariusz Pilis napisał: „Postrzegam Katastrofę Smoleńską jako jeden z najważniejszych momentów w historii Polski. Trzeba o niej wiedzieć wszystko, mówić o niej wszystko i wszystkim, i pamiętać o nakazie dojścia do prawdy. Tak rozumiem swój obywatelski obowiązek. Niektórzy mogą sądzić, że szkoda na to czasu2.”
Artur Dmochowski – dziennikarz, dyplomata, historyk. Stworzył kanał TVP Historia. Był redaktorem nowojorskiego „Nowego Dziennika„. Brał udział, jako przedstawiciel Polski, w misjach pokojowych podczas wojen w Gruzji i Bośni. Napisał pierwszą biografię Józefa Kurasia ”Ognia” pt. Zginął za Polskę bez komunistów (1986) i bestsellerową historię wojny wietnamskiej pt. Wojna bez zwycięzców. Za działalność dziennikarską i wydawniczą w podziemiu w stanie wojennym otrzymał medal „Niezłomny w Słowie”.
Książka
Na 240 stronach książki autorzy zamieścili przeprowadzone wywiady z piętnastoma osobami. Wywiady dotyczą m. in. wspomnień o tragicznie zmarłych w katastrofie smoleńskiej, rozważania na temat polityki zagranicznej Rzeczypospolitej i bezpieczeństwa współczesnej Polski w ramach struktur NATO i UE. Mowa jest o amerykańskiej tarczy antyrakietowej zainstalowanej w Polsce, o polityce gazowej Rosji, o postępach i zaniedbaniach przy prowadzeniu śledztwa w sprawie katastrofy.
W recenzowanej książce umieszczono zapisy rozmów z następującymi osobami: Joanna Kurtyka3, Paweł Kurtyka4, prof. Andrzej Nowak5, Bronisław Wildstein6, prof. Jacek Trznadel7, Joanna Potocka i Marcin Roszkowski8, kpt. Janusz Więckowski9, Tomasz Sakiewicz10, Witold Waszczykowski11, Wiktor Juszczenko12, Piotr Naimski13, dr Przemysław Żurawski vel Grajewski14, Edward Lucas15, Władimir Bukowski16.
Recenzowaną książkę czyta się bardzo dobrze. Nie nużą wykłady o polityce i stosunkach międzynarodowych, a treści np. o próbie otrucia W. Juszczenki, czy też rozmowa z W. Bukowskim wciągają bez reszty. Ten ostatni stwierdził zresztą bardzo szczerze: „Nie mam najmniejszych wątpliwości co do faktu, że Zachód znów was sprzedaje17.”
Książkę uzupełniają kalendaria zdarzeń (począwszy od roku 2004), umiejętnie wplecione w tekst pomiędzy kolejnymi wywiadami oraz umieszczone na końcu książki. Tekst zamykają podziękowania autorów, skierowane m. in. do redaktorów holenderskiej telewizji VPRO, do wydawnictwa Zysk i S-ka, do swych rodzin oraz – przede wszystkim – do rozmówców. Bardzo udanym pomysłem jest zamieszczenie w recenzowanej książce wyłącznie zdjęć w kolorze sepii, który bardzo lubię jeśli chodzi o fotografię.
Książka została wydana w miękkiej oprawie ze skrzydełkami. Nie mam zastrzeżeń do pracy redakcyjnej, nie znalazłem błędów w tekście.
Uwagi
Jedną sprawą, którą chciałbym zasygnalizować jest to, iż moim zdaniem chyba lepiej najpierw obejrzeć film dokumentalnyList z Polski, a dopiero później przeczytać książkę – jako uzupełnienie.
Podsumowanie
Przedstawiona książka powinna stać się lekturą obowiązkową dla osób interesujących się najnowszą historią Polski, Rosji, czy ogólnie Europy. Przeczytać książkę powinni też bez wątpienia Polacy próbujący znaleźć odpowiedzi na trudne pytania dotyczące katastrofy prezydenckiego samolotu z 10 kwietnia 2010 r. Tym bardziej wszyscy, którzy obejrzeli już film Mariusza Pilisa powinni koniecznie sięgnąć po recenzowaną książkę. Ja osobiście bardzo polecam.
Plus minus:
Na plus:
+ temat książki: katastrofa smoleńska
+ uzupełnienie filmu dokumentalnego
+ wywiady z interesującymi postaciami
+ ogrom informacji przekazanych w książce
+ pomysł na film i książkę
Na minus:
- proponuję najpierw obejrzeć film, a dopiero potem sięgnąć po książkę
Na plus:
+ temat książki: katastrofa smoleńska
+ uzupełnienie filmu dokumentalnego
+ wywiady z interesującymi postaciami
+ ogrom informacji przekazanych w książce
+ pomysł na film i książkę
Na minus:
- proponuję najpierw obejrzeć film, a dopiero potem sięgnąć po książkę
Tytuł: List z Polski
Autor: Mariusz Pilis, Artur Dmochowski
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-7506-811-5
Strony: 240
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena: około 25 zł
Ocena recenzenta: 9/10
Autor: Mariusz Pilis, Artur Dmochowski
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-7506-811-5
Strony: 240
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena: około 25 zł
Ocena recenzenta: 9/10
- Według notatek zamieszczonych w książce. [↩]
- M. Pilis, A. Dmochowski, List z Polski, s.8; [↩]
- Żona Janusza Kurtyki – prezesa IPN, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Pani doktor kieruje oddziałem chorób płuc Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego im. św. Ludwika w Krakowie. Mieszka z dwoma synami koło Wieliczki. [↩]
- Syn J. Kurtyki, studiuje archeologię [↩]
- Historyk i sowietolog. Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, kieruje pracownią Dziejów Rosji i ZSRR w PAN. Jest autorem wydanej w roku 2012 książki Strachy i Lachy. Przemiany polskiej pamięci 1982-2012. [↩]
- Publicysta, pisarz, dziennikarz prasowy i telewizyjny. Ostatnio związany z tygodnikiem „Do Rzeczy”. [↩]
- Pisarz i poeta. W roku 1990 był jednym z inicjatorów założenia Niezależnego Komitetu Badania Zbrodni Katyńskiej. 19 kwietnia 2010 r. w liście otwartym do premiera RP D. Tuska apelował o powołanie międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Autor m. in. wydanej w roku 2012 książki Wokół zamachu smoleńskiego. [↩]
- Jedni z założycieli Ruchu 10 Kwietnia. [↩]
- Pilot, ponad dwadzieścia lat latał m. in. na samolotach Tu-154. [↩]
- Dziennikarz i publicysta, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. [↩]
- Dyplomata, były ambasador RP w Iranie, w rządach PiS był wiceministrem spraw zagranicznych, przy prezydencie L. Kaczyńskim pracował w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego Kancelarii Prezydenta. [↩]
- Bohater ukraińskiej pomarańczowej rewolucji, były prezydent Ukrainy. [↩]
- Działacz opozycji w PRL, założyciel KOR, kierował UOP w rządzie J. Olszewskiego, a w rządzie PiS był wiceministrem gospodarki, odpowiedzialnym za bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych do Polski. [↩]
- Pracował w MON, był ekspertem w Parlamencie Europejskim, odpowiedzialnym za monitorowanie polityki wschodniej UE. [↩]
- Brytyjski dziennikarz, pracuje jako korespondent wschodnio-środkowoeuropejski m. in. dla dziennika „The Independent” i BBC. [↩]
- Rosyjski dysydent, pisarz i obrońca praw człowieka w ZSRR. Spędził łącznie 12 lat w sowieckich więzieniach, obozach karnych i zakładach psychiatrycznych. Autor (wraz czterema innymi dysydentami rosyjskimi) apelu do Polaków, w którym napisał, że Polsce zagraża niebezpieczeństwo utraty niepodległości. [↩]
- M. Pilis, A. Dmochowski, List z Polski, s.223. [↩]
"Z Mariuszem Pilisem, reżyserem filmu “List z Polski” poświęconego katastrofie smoleńskiej, rozmawia Łukasz Sianożęcki
Skąd pomysł nakręcenia filmu poświęconego katastrofie pod Smoleńskiem, osadzonego w kontekście polityki międzynarodowej?
- Chciałbym zacząć od rzeczy porządkującej, czyli od przypomnienia, że nie jest to mój pierwszy film dokumentalny. Filmy robię od 1995 roku. Wcześniej zajmowałem się przede wszystkim obserwacją Rosji, Kaukazu, czyli przede wszystkim Czeczenii, Azji Centralnej, Bliskiego Wschodu. Jest to kolejny dokument wśród tematów, które lubię podejmować. Czyli takich, które ukazują problemy w skali makro, choć w jakiś sposób zaczynają się od konkretnych wydarzeń. Podstawę do stworzenia “Listu z Polski” napisało życie. Tragedia z 10 kwietnia wstrząsnęła wszystkimi Polakami do głębi, bez względu na opcję polityczną czy światopogląd. Natomiast ja osobiście postrzegam tę tragedię jako swego rodzaju – być może zupełnie przypadkowy – element bardzo szerokiej gry politycznej, która obecnie się toczy. Więc nawet jeśli katastrofa to tylko wynik złych warunków pogodowych czy innych rzeczy, które by wykluczały działanie osób trzecich, to mimo wszystko ma ona olbrzymie konsekwencje dla Polski zarówno wewnątrz kraju, jak i na zewnątrz. I to już dziś widać, gdzie tracimy pole, w jaki sposób jesteśmy postrzegani, szczególnie przez tych, którzy na nas stawiali. Mam tu na myśli ścianę wschodnią Europy. Obserwacja tego regionu i polityka Rosji zawsze mnie interesowały. “List z Polski” też jest w dużej mierze próbą obserwacji Rosji. Tyle że w odniesieniu do Polski, a nie do regionów, w których do tej pory obserwowałem jej poczynania. Toteż powstanie tego filmu było dla mnie czymś naturalnym, choć bardzo emocjonalnym. Przecież dotyczy on straszliwej polskiej tragedii. To mój pierwszy film o Polsce i o naszych sprawach.
- Chciałbym zacząć od rzeczy porządkującej, czyli od przypomnienia, że nie jest to mój pierwszy film dokumentalny. Filmy robię od 1995 roku. Wcześniej zajmowałem się przede wszystkim obserwacją Rosji, Kaukazu, czyli przede wszystkim Czeczenii, Azji Centralnej, Bliskiego Wschodu. Jest to kolejny dokument wśród tematów, które lubię podejmować. Czyli takich, które ukazują problemy w skali makro, choć w jakiś sposób zaczynają się od konkretnych wydarzeń. Podstawę do stworzenia “Listu z Polski” napisało życie. Tragedia z 10 kwietnia wstrząsnęła wszystkimi Polakami do głębi, bez względu na opcję polityczną czy światopogląd. Natomiast ja osobiście postrzegam tę tragedię jako swego rodzaju – być może zupełnie przypadkowy – element bardzo szerokiej gry politycznej, która obecnie się toczy. Więc nawet jeśli katastrofa to tylko wynik złych warunków pogodowych czy innych rzeczy, które by wykluczały działanie osób trzecich, to mimo wszystko ma ona olbrzymie konsekwencje dla Polski zarówno wewnątrz kraju, jak i na zewnątrz. I to już dziś widać, gdzie tracimy pole, w jaki sposób jesteśmy postrzegani, szczególnie przez tych, którzy na nas stawiali. Mam tu na myśli ścianę wschodnią Europy. Obserwacja tego regionu i polityka Rosji zawsze mnie interesowały. “List z Polski” też jest w dużej mierze próbą obserwacji Rosji. Tyle że w odniesieniu do Polski, a nie do regionów, w których do tej pory obserwowałem jej poczynania. Toteż powstanie tego filmu było dla mnie czymś naturalnym, choć bardzo emocjonalnym. Przecież dotyczy on straszliwej polskiej tragedii. To mój pierwszy film o Polsce i o naszych sprawach.
Dlaczego wyemitowano go w Holandii? Czy polskie media nie były zainteresowane tego typu produkcją?
- Ja już od lat współpracuję z telewizjami brytyjskimi, holenderskimi, a także z kontynentu amerykańskiego, więc to nie jest dla mnie pierwsza tego typu sytuacja. I tam jako twórca jestem bardziej rozpoznawalny niż w Polsce – mimo że większość filmów kierowałem zawsze do polskiego widza. Zwrócenie uwagi holenderskich producentów telewizyjnych na to zagadnienie nie było szczególnie trudne. Oni już od pewnego czasu przyglądają się kwestii smoleńskiej. Może nie aż tak intensywnie jak polskie media, ale jednak interesują się nią, gdyż definiują ją podobnie jak polski Sejm, czyli jako największą tragedię naszego kraju od zakończenia II wojny światowej. Uważają, że jest to temat bardzo istotny. Jeśli chodzi o telewizje komercyjne w Polsce, to są one nastawione na zupełnie innego rodzaju produkcje. Natomiast co do telewizji publicznej – jeżeli weźmiemy pod uwagę to, jak w ostatnich latach była ona rozchwiana, rozmowa na temat poważnych projektów z tą stacją okazuje się bardzo trudna.
- Ja już od lat współpracuję z telewizjami brytyjskimi, holenderskimi, a także z kontynentu amerykańskiego, więc to nie jest dla mnie pierwsza tego typu sytuacja. I tam jako twórca jestem bardziej rozpoznawalny niż w Polsce – mimo że większość filmów kierowałem zawsze do polskiego widza. Zwrócenie uwagi holenderskich producentów telewizyjnych na to zagadnienie nie było szczególnie trudne. Oni już od pewnego czasu przyglądają się kwestii smoleńskiej. Może nie aż tak intensywnie jak polskie media, ale jednak interesują się nią, gdyż definiują ją podobnie jak polski Sejm, czyli jako największą tragedię naszego kraju od zakończenia II wojny światowej. Uważają, że jest to temat bardzo istotny. Jeśli chodzi o telewizje komercyjne w Polsce, to są one nastawione na zupełnie innego rodzaju produkcje. Natomiast co do telewizji publicznej – jeżeli weźmiemy pod uwagę to, jak w ostatnich latach była ona rozchwiana, rozmowa na temat poważnych projektów z tą stacją okazuje się bardzo trudna.
TVP może żałować chyba, że nie podjęła z Panem współpracy, o “Liście z Polski” robi się z każdym dniem coraz głośniej…
- Jestem pozytywnie zaskoczony tym, co spotyka mój film w internecie. Liczba jego wyświetleń rośnie w sposób nieprawdopodobny, wręcz lawinowo. To nastraja bardzo pozytywnie. To trudny temat, drażliwy. Popularność filmu w internecie pokazuje, jak bardzo ludzie chcą wiedzieć, a przede wszystkim uczestniczyć w publicznym mówieniu prawdy. Głównym celem twórcy filmu jest zawsze to, aby jego dzieło obejrzało jak najwięcej osób. Dziś nie muszę rozmawiać z polską telewizją, aby ten film obejrzeli Polacy. Do tej pory nie zastanawiałem się nad tym, jakie możliwości ma sieć, a ten film pokazuje mi, że jest to zupełnie odrębny, bardzo szeroki obieg informacji. Niemniej ważny, a często dużo bardziej prawdziwy. Cieszę się więc, że Polacy mają do niego niemal nieograniczony dostęp. Wiem wprawdzie, że pewną barierę może stanowić język, gdyż część bohaterów filmu wypowiada się po angielsku, rosyjsku czy ukraińsku, ale z tego, co wiem, internauci już uporali się z tym problemem. I tak, jak pan mówi, to nie miała być laurka, których pełno w mainstreamie. Jest to obraz moich przemyśleń o tym, jakie mechanizmy uruchomiła tragedia z 10 kwietnia. Ale nie zajmowałem się tym, co stało się wewnątrz naszego kraju, bo na ten temat należałoby zrobić nie jeden film, ale dziesięć. Natomiast opowiedziałem to, o czym Polacy w gruncie rzeczy wiedzą najmniej. Czyli, jaki sygnał poszedł w świat po tej tragedii, a zwłaszcza do naszych sąsiadów. Chciałem pokazać, jak ta katastrofa wpisuje się w pewien obszar gry na kontynencie eurazjatyckim. Mam nadzieję, że zostało to opowiedziane klarownie i jasno na tyle, że ludzie w pełni to zrozumieją. Do tej pory powstało już wiele produkcji, które w dobry sposób opisują skalę tej tragedii. Mnie natomiast interesują konsekwencje, które pociąga za sobą to kwietniowe wydarzenie.
- Jestem pozytywnie zaskoczony tym, co spotyka mój film w internecie. Liczba jego wyświetleń rośnie w sposób nieprawdopodobny, wręcz lawinowo. To nastraja bardzo pozytywnie. To trudny temat, drażliwy. Popularność filmu w internecie pokazuje, jak bardzo ludzie chcą wiedzieć, a przede wszystkim uczestniczyć w publicznym mówieniu prawdy. Głównym celem twórcy filmu jest zawsze to, aby jego dzieło obejrzało jak najwięcej osób. Dziś nie muszę rozmawiać z polską telewizją, aby ten film obejrzeli Polacy. Do tej pory nie zastanawiałem się nad tym, jakie możliwości ma sieć, a ten film pokazuje mi, że jest to zupełnie odrębny, bardzo szeroki obieg informacji. Niemniej ważny, a często dużo bardziej prawdziwy. Cieszę się więc, że Polacy mają do niego niemal nieograniczony dostęp. Wiem wprawdzie, że pewną barierę może stanowić język, gdyż część bohaterów filmu wypowiada się po angielsku, rosyjsku czy ukraińsku, ale z tego, co wiem, internauci już uporali się z tym problemem. I tak, jak pan mówi, to nie miała być laurka, których pełno w mainstreamie. Jest to obraz moich przemyśleń o tym, jakie mechanizmy uruchomiła tragedia z 10 kwietnia. Ale nie zajmowałem się tym, co stało się wewnątrz naszego kraju, bo na ten temat należałoby zrobić nie jeden film, ale dziesięć. Natomiast opowiedziałem to, o czym Polacy w gruncie rzeczy wiedzą najmniej. Czyli, jaki sygnał poszedł w świat po tej tragedii, a zwłaszcza do naszych sąsiadów. Chciałem pokazać, jak ta katastrofa wpisuje się w pewien obszar gry na kontynencie eurazjatyckim. Mam nadzieję, że zostało to opowiedziane klarownie i jasno na tyle, że ludzie w pełni to zrozumieją. Do tej pory powstało już wiele produkcji, które w dobry sposób opisują skalę tej tragedii. Mnie natomiast interesują konsekwencje, które pociąga za sobą to kwietniowe wydarzenie.
Pański dokument przywołuje szereg kluczowych pytań, które Polacy zadają sobie od czasu katastrofy. Które z nich uznałby Pan za najważniejsze?
- Ciężko wybrać, gdyż każde z tych pytań, na które nie mamy odpowiedzi, jest szokujące. Szokująca jest np. kwestia wymiany żarówek na lotnisku. Tak samo zostawienie wraku samolotu przez pół roku pod gołym niebem, co niemal automatycznie wyklucza go jako potencjalny dowód w sprawie. Są to rzeczy, których osobiście kompletnie nie rozumiem. Może część społeczeństwa to rozumie, ja jednak nie. Nie wiem, dlaczego nie domagaliśmy się aktywniej, dłużej chociażby przykrycia tego samolotu. Ponadto jeżeli po pół roku polscy archeolodzy znajdują na miejscu katastrofy ludzkie szczątki i tysiące części samolotu, to należy zadać co najmniej dwa fundamentalne pytania: w jaki sposób Rosja zamierza zbudować swoją wiarygodność w tym śledztwie? Ponieważ wszystko, co robiła do tej pory, wskazuje na, że wiarygodna nie jest. Drugie pytanie brzmi nieco smutniej, gdyż chodzi o komentarz do sprawy tych, którym powinniśmy ufać w stu procentach, czyli naszym władzom. Ludzi, którzy uspokajali nas, że wszystko jest w porządku, że wszystko jest zebrane i jest pod jak najlepszą ochroną. Do dziś, niestety, nie słyszę słów reakcji polskich władz dotyczących tych problematycznych kwestii. Niemal całkowite przekazanie śledztwa przez nasz rząd stronie rosyjskiej sprawia, iż jestem upoważniony do zadawania tych wszystkich pytań. Kwestie żarówek czy wraku to nie są sprawy normalne. Proszę mi wierzyć, że ci, którzy oglądali ten film w Holandii, również tak uważają.
- Ciężko wybrać, gdyż każde z tych pytań, na które nie mamy odpowiedzi, jest szokujące. Szokująca jest np. kwestia wymiany żarówek na lotnisku. Tak samo zostawienie wraku samolotu przez pół roku pod gołym niebem, co niemal automatycznie wyklucza go jako potencjalny dowód w sprawie. Są to rzeczy, których osobiście kompletnie nie rozumiem. Może część społeczeństwa to rozumie, ja jednak nie. Nie wiem, dlaczego nie domagaliśmy się aktywniej, dłużej chociażby przykrycia tego samolotu. Ponadto jeżeli po pół roku polscy archeolodzy znajdują na miejscu katastrofy ludzkie szczątki i tysiące części samolotu, to należy zadać co najmniej dwa fundamentalne pytania: w jaki sposób Rosja zamierza zbudować swoją wiarygodność w tym śledztwie? Ponieważ wszystko, co robiła do tej pory, wskazuje na, że wiarygodna nie jest. Drugie pytanie brzmi nieco smutniej, gdyż chodzi o komentarz do sprawy tych, którym powinniśmy ufać w stu procentach, czyli naszym władzom. Ludzi, którzy uspokajali nas, że wszystko jest w porządku, że wszystko jest zebrane i jest pod jak najlepszą ochroną. Do dziś, niestety, nie słyszę słów reakcji polskich władz dotyczących tych problematycznych kwestii. Niemal całkowite przekazanie śledztwa przez nasz rząd stronie rosyjskiej sprawia, iż jestem upoważniony do zadawania tych wszystkich pytań. Kwestie żarówek czy wraku to nie są sprawy normalne. Proszę mi wierzyć, że ci, którzy oglądali ten film w Holandii, również tak uważają.
Przejdźmy do symbolicznej warstwy filmu. Czy nie bał się Pan zastosować tak czytelnych nawiązań do zdrady narodowej, jakim jest choćby obraz Matejki “Rejtan” w zestawieniu ze zdjęciami polskich polityków w towarzystwie rosyjskich władców?
- Należy przede wszystkim zwrócić uwagę, że w moim filmie perspektywa Rejtana, czyli to, jak całą scenę widać jego oczyma, interesuje mnie w niewielkim stopniu. Bardziej interesująca jest perspektywa balkonu. To jest miejsce, z którego widać wszystko. Na tym balkonie siedzi ambasador rosyjski. I ta perspektywa z punktu widzenia tego, co chciałem opowiedzieć, jest najważniejsza. Bo właśnie ona jest w stanie odsłonić i w pełni ukazać spór, który się toczy w Polsce. I przedstawić może nie tyle to, na czym on polega, ale czym może skutkować. Ten balkon, ta perspektywa jest też potrzebna nam, Polakom, abyśmy rozumieli, w jakich czasach żyjemy, w jakich realiach, co wpływa na pozycję, w której znajduje się Polska. Mam tu na myśli nasz prestiż, stabilność, bezpieczeństwo czy to, kto się z nami liczy. Spójrzmy na nasz kraj z perspektywy, którą proponuję widzowi, czyli pewnej definicji ścierania się interesów imperiów na obszarze Eurazji, a którą w moim filmie przytacza profesor Andrzej Nowak. Jeżeli uzmysłowimy sobie, że w ostatnich latach skończyła się rewolucja tulipanów w Kirgistanie, nastąpił bezpardonowy atak na rewolucję róż w Gruzji, zakończyła się “pomarańczowa rewolucja”, kończy się budowa Nord Streamu, który Polska przez szereg lat kontestowała i uznawała za jeden z najgorszych projektów europejskich, który eliminuje Europę Środkową z podmiotowego traktowania, to mamy obraz bardzo pesymistyczny. I tu, choć pytanie to nie pada w filmie, nasuwa się samo – co będzie dalej? Sytuacja, która powstaje obecnie w naszym regionie, a której jednym z elementów jest śmierć Lecha Kaczyńskiego, nie nastraja pozytywnie. Kiedy obserwuje się pewne rzeczy, które rozgrywają się wokół Polski, zwłaszcza u naszych wschodnich sąsiadów, zrozumiałe jest to, że możemy być pełni obaw.
- Należy przede wszystkim zwrócić uwagę, że w moim filmie perspektywa Rejtana, czyli to, jak całą scenę widać jego oczyma, interesuje mnie w niewielkim stopniu. Bardziej interesująca jest perspektywa balkonu. To jest miejsce, z którego widać wszystko. Na tym balkonie siedzi ambasador rosyjski. I ta perspektywa z punktu widzenia tego, co chciałem opowiedzieć, jest najważniejsza. Bo właśnie ona jest w stanie odsłonić i w pełni ukazać spór, który się toczy w Polsce. I przedstawić może nie tyle to, na czym on polega, ale czym może skutkować. Ten balkon, ta perspektywa jest też potrzebna nam, Polakom, abyśmy rozumieli, w jakich czasach żyjemy, w jakich realiach, co wpływa na pozycję, w której znajduje się Polska. Mam tu na myśli nasz prestiż, stabilność, bezpieczeństwo czy to, kto się z nami liczy. Spójrzmy na nasz kraj z perspektywy, którą proponuję widzowi, czyli pewnej definicji ścierania się interesów imperiów na obszarze Eurazji, a którą w moim filmie przytacza profesor Andrzej Nowak. Jeżeli uzmysłowimy sobie, że w ostatnich latach skończyła się rewolucja tulipanów w Kirgistanie, nastąpił bezpardonowy atak na rewolucję róż w Gruzji, zakończyła się “pomarańczowa rewolucja”, kończy się budowa Nord Streamu, który Polska przez szereg lat kontestowała i uznawała za jeden z najgorszych projektów europejskich, który eliminuje Europę Środkową z podmiotowego traktowania, to mamy obraz bardzo pesymistyczny. I tu, choć pytanie to nie pada w filmie, nasuwa się samo – co będzie dalej? Sytuacja, która powstaje obecnie w naszym regionie, a której jednym z elementów jest śmierć Lecha Kaczyńskiego, nie nastraja pozytywnie. Kiedy obserwuje się pewne rzeczy, które rozgrywają się wokół Polski, zwłaszcza u naszych wschodnich sąsiadów, zrozumiałe jest to, że możemy być pełni obaw.
Film ukazuje, że kłamstwo katyńskie było fundamentem władzy komunistycznej w Polsce w latach 1945-1989. Podwaliną jakiego zjawiska może się stać kłamstwo smoleńskie?
- Jeżeli mówimy o samej tragedii smoleńskiej, to miałem nadzieję, jeśli w ogóle w takiej szczególnej i tragicznej sytuacji można mówić w ten sposób, że stanie się ona fundamentem jednoczącym Polaków. Jako Polak mam ogromną potrzebę, abyśmy zrozumieli, przed jaką tragedią stoimy, i żebyśmy się nie dzielili. Już dziś, niestety, wygląda na to, że tak nie będzie. Ta sprawa będzie nas dzieliła przez lata, jeśli nie przez dziesiątki lat. A to, niestety, skutkuje na zewnątrz. To nas osłabia jako kraj. To jest konkluzja, która na dziś jest najbardziej czytelna. Rodzą się kolejne pytania. Czy będziemy umieli zareagować, jeśli prawda o tej tragedii okaże się trudniejsza, niż się do tej pory mówi? Czy jako Naród będziemy mogli liczyć na czytelne sygnały z góry? Jak dotąd, moim zdaniem, tych sygnałów brakuje. Sygnałów autentycznego przejęcia się sprawami Polaków. To też jest dla mnie rzecz kompletnie niezrozumiała. I jako obywatel oceniam to bardzo źle.
- Jeżeli mówimy o samej tragedii smoleńskiej, to miałem nadzieję, jeśli w ogóle w takiej szczególnej i tragicznej sytuacji można mówić w ten sposób, że stanie się ona fundamentem jednoczącym Polaków. Jako Polak mam ogromną potrzebę, abyśmy zrozumieli, przed jaką tragedią stoimy, i żebyśmy się nie dzielili. Już dziś, niestety, wygląda na to, że tak nie będzie. Ta sprawa będzie nas dzieliła przez lata, jeśli nie przez dziesiątki lat. A to, niestety, skutkuje na zewnątrz. To nas osłabia jako kraj. To jest konkluzja, która na dziś jest najbardziej czytelna. Rodzą się kolejne pytania. Czy będziemy umieli zareagować, jeśli prawda o tej tragedii okaże się trudniejsza, niż się do tej pory mówi? Czy jako Naród będziemy mogli liczyć na czytelne sygnały z góry? Jak dotąd, moim zdaniem, tych sygnałów brakuje. Sygnałów autentycznego przejęcia się sprawami Polaków. To też jest dla mnie rzecz kompletnie niezrozumiała. I jako obywatel oceniam to bardzo źle.
Dziękuję za rozmowę.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101030&typ=sw&id=sw11.txt
30 października 2010"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz