Katastrofa samolotu z urzędującym prezydentem na pokładzie w Smoleńsku nie jest pierwszą, nieco wcześniej rozbił się samolot z dowódcami wojska polskiego i NATO, a dużo wcześniej samolot z generałem Sikorskim. Przyczyny wypadku z Sikorskim koło Gibraltaru do dziś są niewyjaśnione, katastrofa w Mirosławcu samolotu CASA niby jest, ale to nie są zadowalające wyjaśnienia - rodziny zostały uciszone jakimiś niewielkimi odszkodowaniami, a tragedia Smoleńska jeszcze trwa. bowiem giną ludzie.
Czy te trzy zdarzenia coś łączy, oprócz tego, że w ich wyniku został osłabiony każdorazowo potencjał polityczny i przy tym militarny kraju?
Przyczyny, oczywiście oficjalne wypadku CASY nad Mirosławcem:
- niewłaściwy dobór załogi,
- niewłaściwa współpraca załogi w kabinie,
- niekorzystne warunki atmosferyczne,
- dezorientacja przestrzenna załogi w wyniku niewłaściwego podziału uwagi w czasie lotu bez widoczności ziemi,
- wyłączenie sygnalizacji dźwiękowej urządzenia EGPWS pozbawiające załogę informacji o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi, nadmiernym przechyleniu samolotu,
- brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza,
- brak obserwacji przyrządów pilotażowo-nawigacyjnych w końcowym etapie drugiego podejścia do lądowania,
- nieumiejętne sprowadzanie samolotu do lądowania przez kontrolera ruchu lotniczego precyzyjnego podejścia,
- niewłaściwe komendy radiowe kontrolera ruchu lotniczego precyzyjnego podejścia, sugerujące w ostatniej fazie lotu przeniesienie uwagi załogi na zewnątrz kabiny samolotu,
- błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy przez załogę,
- próba nawiązania kontaktu wzrokowego załogi z obiektami naziemnymi podczas lotu bez widoczności ziemi niezgodnie z obowiązującymi procedurami,
- niewłaściwa analiza warunków atmosferycznych przez załogę przed lotem,
- nieustawienie wysokości decyzji (minimalnej wysokości zniżania).
- brak decyzji załogi o udaniu się na zapasowe miejsce lądowania, pomimo że wielokrotnie i z różnych źródeł była informowana o złych warunkach pogodowych panujących na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Warunki meteorologiczne były zdecydowanie gorsze niż minimalne pozwalające na lądowanie;
- zejście poniżej minimalnej wysokości nalotu (100 m) mimo braku kontaktu wzrokowego z naziemnymi punktami odniesienia;
- brak reakcji i wymaganych działań na kolejne ostrzeżenia systemu TAWS;
- obecność w kokpicie maszyny dowódcy Sił Powietrznych RP, co w opinii psychologów i ekspertów lotniczych wywierało presję psychiczną na pilotów i podjęcie przez nich decyzji lądowania „za wszelką cenę” w warunkach nieuzasadnionego ryzyka.
Naturalnie ta najwcześniejsza katastrofa, nad Gibraltarem, nie może mieć żadnego powiązania ze Smoleńskiem lub Mirosławcem, poza tym, że na pewno nie jest wyjaśniona i, że osłabila politycznie polski rząd, tym niemniej jednak, trudno jest wskazać jednoznacznie ewentualnego zamachowca, bowiem ani Sikorki nie działał przeciw Sowietom ani przeciw Anglikom, to, że chciał mieć swoje zdanie o niczym jescze nie przesądza.
Natomiast wyjaśnienie katastrofy w Mirosławcu wygląda jak testowanie reakcji społeczeństwa, rodzin, mediów, NATO, reszty wojska polskiego, no można powiedzieć: reakcji wszystkich na tego typu wydarzenie.
Piłsudski w testamencie dla najbliższych współpracowników powiedział: strzeżcie się agenury, ale łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, ale przecież trzeba przynajmniej próbować się strzec.
Zachód do śmierci Prezydenta Kaczyńskiego odniósł się tak, że nikt z przywódców państw zaprzyjaźnionych nawet nie pofatygował się na pogrzeb, wymówka trafiła się wyborna, wybuch wulkanu na Islandii - och, ile w polskich mediach się rozwodzono o stratach w związku z tym wybucham jakie ponieśli hodowcy kwiatów w Kenii... przybył jedynie prezydent Gruzji, choć z problemami i bez żadnych problemów prezydent Rosji, Miediediew, chyba, żeby wyglądało to jak w filmie o mafii włoskiej w Ameryce.
Czy Zachodowi było na rękę to, że Kaczyński dąży do zbudowania bloku państw Europy Środkowej i Wschodniej przy współudziale Gruzji (a w przyszłości może i reszty państw kaukaskich, przecież sympatia do Czeczenii w naszym kraju była jawna, choć ostatnio chyba karleje) jako przeciwwagi dla siły Rosji w regionie?
Katastrofy lotów wojskowych, jakimi były trzy wymienione powyżej, to oczywiście katastrofy wpływające na stan państwa polskiego w stopniu znacznym lub najwyższym, ale przcież były też straszne w skutkach katastrofy cywilne, trochę o nich poniżej:
"W historii polskiego lotnictwa pasażerskiego dotychczas wydarzyły się trzy wielkie katastrofy. We wszystkich przypadkach rozbiciu uległy samoloty produkcji radzieckiej – zaznaczam radzieckiej, bo prezydencki Tupolew był wyprodukowany w roku 1990. Jak się okazuje nie tylko przy katastrofie TU-154 wynikły komplikacje natury politycznej, wzajemne obwinianie, przerzucanie odpowiedzialności oraz ukrywanie własnych słabości kosztem strony przeciwnej. Warto przypomnieć tragiczne wydarzenia z lat 80-tych by uświadomić sobie, że stosowane wówczas metody działania nie zmieniły się zbytnio od tamtego czasu.
Dwóm wcześniejszym katastrofom uległy samoloty Ił-62 należące do PLL LOT, którym nadano nazwy „Kopernik” i „Kościuszko”. Katastrofa „Kopernika” wydarzyła się w marcu 1980 roku, kiedy to wracający z Nowego Jorku samolot rozbił się podchodząc do lądowania na warszawskim „Okęciu”. W katastrofie zginęło 87 osób w tym piosenkarka Anna Jantar i zawodnicy bokserskiej reprezentacji USA. Jeszcze tragiczniejsza była katastrofa „Kościuszki”, która wydarzyła się w maju 1987 roku, w lesie kabackim pod Warszawą kiedy śmierć poniosły 183 osoby.
Jak się okazało w obu przypadkach przyczyną katastrofy była wada konstrukcyjna samolotów, a dokładniej wadliwej jakości silniki, w których pękała turbina, której odłamki uszkadzały samolot i doprowadzały do pożaru i awarii sprawnych silników oraz pozostałych układów odpowiedzialnych za funkcjonowanie samolotu. Czyli główna przyczyna katastrofy spadała na stronę radziecką a konkretnie na zakłady Iłuszyna w Moskwie. Lecz jak się okazuje fakty, które wyszły na światło dzienne po latach – głownie materiały IPN opublikowane w zeszłym roku dotyczące „Kopernika” – wcale nie wskazują na tak jednoznaczną wersję zdarzeń. Również po Polskiej stronie było wiele zaniedbań, które chciano ukryć z powodów propagandowych. Jeżeli wgłębimy się w proces wyjaśniania tamtych katastrof zauważymy dziwne analogie z tym co dzieje się z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy prezydenckiego Tupolewa.
Kiedy ogłoszono przyczyny katastrofy „Kopernika”, którymi oficjalnie były nieszczęśliwy zbieg okoliczności i wada materiałów technicznych, strona radziecka była bardzo niezadowolona i natychmiast przedstawiła swoją wersję zdarzeń, w której uszkodzenie silników było skutkiem katastrofy a nie jego przyczyną. Jednak reakcja strony radzieckiej tylko pomogła w uwiarygodnieniu wersji przedstawianej przez Polaków, gdyż w tym czasie w powszechnym społecznym mniemaniu gardzono tzw. „radziecką myślą techniczną” i ludzie powszechnie przyjęli te wytłumaczenia jako wiarygodne i nie było drążenia kwestii czy były jakieś zaniedbania ze strony polskiej. A zaniedbania, jak się okazało po latach, były wprost karygodne.
Otóż w 1977 roku LOT rozpoczął politykę cięć i oszczędności, którą wymusiły decyzje władz w coraz bardziej pogrążającej się w niewydolności socjalistycznej gospodarce. W wyniku tego, w samolotach LOT-u, łamano wszelkie normy bezpieczeństwa i eksploatacji maszyn, byleby tylko dostosować się do narzuconych planów – oszczędzano na paliwie, remoncie silników, za których przegląd strona radziecka kazała sobie słono płacić, zwiększano sztucznie normy ich wytrzymałości wbrew zaleceniom producenta, praktyką było też montowanie niesprawnych wysłużonych silników. To wszystko przy jakości radzieckich maszyn i złej sławie jaką były otoczone, było tylko kwestią czasu, że wydarzy się jakaś tragedia. Piloci nazywali Iły-62 latającymi trumnami. I jak się okazało mieli rację. Oprócz tego podczas prowadzonego śledztwa wyszło na jaw, że pęknięta silnikowa turbina, która stała się przyczyną tragedii była naprawiana dzień wcześniej metodami chałupniczymi.
Władza dążyła do tuszowania tych nieprawidłowości i kazała zawiesić śledztwo, które obnażyłoby nadużycia zarządu PLL LOT doprowadzając trop aż do samych szczytów władzy. Tak więc sprzedanie wersji o radzieckiej winie było wygodne z powodów wizerunkowych nawet za cenę gromów ciskanych ze strony towarzyszy radzieckich.
Podobnie było w 1987 r. przy katastrofie „Kościuszki”, tu również ponad wszelką wątpliwość, polska komisja stwierdziła, że przyczyna wypadku nie leżała ani po stronie pilotów ani obsługi naziemnej tylko ponownie była to wada produkcyjna turbiny silnikowej. W śledztwie odkryto, że jakość wykonania silników była tragiczna i inżynierowie radzieccy wprowadzili rozwiązania urągające jakości produkcji i normom bezpieczeństwa. Podobnie jak 7 lat wcześniej ZSRR zastosowało argument, że uszkodzenia w silnikach są wynikiem katastrofy a nie jej przyczyną. Na Kremlu doszło nawet do spotkania strony polskiej i radzieckiej w tej sprawie, na którym strona radziecka nie zdołała obalić tez strony polskiej i musiała bardzo niechętnie zaaprobować jej argumenty.
Jednak trzeba też wspomnieć, że przyczyną nadrzędną, która doprowadziła do tych tragedii, było po prostu to, że LOT latał tymi maszynami ponieważ zakupiono je z powodów politycznych a nie jakościowych, bo w czasach PRL byliśmy niestety skazani na uzależnienie się od Związku Radzieckiego w każdej dziedzinie życia, nie tylko w lotnictwie."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz