wtorek, 22 stycznia 2013

150. rocznica wybuchu Powstania Styczniowego

To było Postanie o którym można było chyba wszystko mówić w czasach PRL, choć już o kombatantach, o powstańcach i jak ich honorowano w II RP, już nie.



Polska jest względnie wolna, mimo, że pacyfikowano nasz naród wielokrotnie, dziś robi się to z innymi narodami, położonymi na uboczu... Zresztą, między innymi to, że carat robił z Polski prowincjonalny kraik, było zarzewiem gniewu i buntu.
Zwróćmy również uwagę, że z reguły nie mówimy o 'początku' jakiegoś powstania, tylko o 'wybuchu'. W przypadku Powstania Styczniowego słowo 'wybuch' jest tym bardziej uzasadnione, że rewolta to dzieło partyzanckie, konspiracji cywilnej, młodzieży, inteligencji, szlachty. Oczywiście, niestety, nie chłopstwa.

Dziś nowy carat, post-bolszewicki wziął się za Kaukaz, ot ciekawa strona - wystawa o ostatecznym rozwiązaniu "problemu" Czeczenii:

http://wystawa.czeczenia.com.pl/

Wracając do sprawy Powstania Styczniowego, to na popularyzację jego idei i przebiegu w okresie PRL najprawdopodobniej wpłynęło kreowanie Romualda Traugutta na lewicowca, a teraz są ludzie w Polsce starający się o rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego - idea księdza Józefa Jarzębowskiego.
Oczywiście Romuald Traugutt jest znany dosyć szerokiej publiczności, jako Dyktator Powstania i wybitna postać historii Polski, ale z kolei wielki bohater, ksiądz generał Stanisław Brzózka, już tylko nielicznym gremiom, bardziej lokalnie. A on był takim "żołnierzem wyklętym" walczył do samego końca, zaś jego adiutant, Franek Wilczyński, wart był swego generała, nie zostawił go samego, poszedł z nim na śmierć. Zal ściska w sercu, kiedy się myśli o tym, że tacy bohaterowie mogą być zapomniani.

  

Wystawa „Powstanie 1863 – Gorzka chwała” powstała z okazji 150. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego rusza w letnie tournée. Jest ona prezentowana w ramach autorskiego projektu Roberta Grudnia „Każdemu marzy się wolność”. 
Od wczoraj wystawa zaprezentowana jest w Centrum Regionalnym przy nekropolii Jana Kochanowskiego w Zwoleniu (woj. mazowieckie). Centrum mieści się na terenie zwoleńskiej parafii podwyższenia Krzyża Świętego.
Ekspozycja „Powstanie 1863 – Gorzka chwała” składa się z trzydziestu plansz, a przygotowana jest przez ekspertów z Muzeum Niepodległości w Warszawie.
Patronat honorowy nad wystawą objęli m. in. JE ks. abp Wacław Depo, metropolita częstochowski oraz JE ks. bp Henryk Tomasik, pasterz Kościoła radomskiego. 
W najbliższych dniach wystawa będzie prezentowana m. in. w: Stalowej Woli w Klasztorze Ojców Kapucynów (02-09 lipca br.), Lublinie w kościele pw. św. Rodziny (10-14 lipca br.), Jędrzejowie w Klasztorze Cystersów (23-28 lipca), Częstochowie w Klasztorze Ojców Paulinów (04-08 sierpnia br.), Stromcu w kościele pw. św. Jana Chrzciciela (18 sierpnia br.), Radomiu w kurii diecezjalnej na I piętrze (19–23 sierpnia br.), Trzebnicy w bazylice pw. św. Jadwigi Śląskiej (25 sierpnia br.). 
W ramach ogólnopolskiego projektu autorstwa Roberta Grudnia „Każdemu marzy się wolność” w całej Polsce odbędzie się około stu różnych wydarzeń. Koncerty, spektakle, warsztaty, a także promocje książek, wystawy przeprowadzane są w dniach 20.01 – 09.12.2013 roku.
W projekt zaangażowanych jest wielu wybitnych polskich artystów, m.in. Halina Łabonarska, Jerzy Zelnik czy Krzysztof Globisz. Jak wyjaśnił Robert Grudzień,  projekt upamiętniający Powstanie Styczniowe cieszy się ogromnym zainteresowaniem. – Wiele osób zgłasza się do nas, abyśmy zorganizowali koncert w ich miejscowości, szkole. Bardzo cieszy nas, że zainteresowanie projektem jest tak duże – podkreślił kompozytor.





W 146. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego ukazał się książka Pawła Jasienicy "Dwie drogi. O powstaniu styczniowym". To kolejna publikacja z serii "Jasienica. Powrót". "Dopuściłem się w tej książce grubej samowoli. Chodzi o rozbieżność tytułu i treści. Rozważania o powstaniu, trwającym cały rok 1863, urywają się na wiośnie, z czterech kwartałów roku uwzględniają właściwie tylko jeden. Sięgają za to wstecz - pisze Paweł Jasienica w posłowiu do książki. "Uniwersytecki historyk nigdy by sobie nie mógł pozwolić na takie poczynania. Lekki autorament dziejopisarski jest wprawdzie wykluczony z towarzystwa górnego znaku, przez to samo posiada jednak pewne przywileje. Wolni mu literackimi sposobami kształtować materiał i uwypuklać poglądy" - tłumaczy autor.
Książka jest rozwinięciem wydanego w 1953 r. "Białego frontu". Po raz pierwszy "Dwie drogi. O powstaniu styczniowym" wydano w 1960 roku. Głównym tematem obu prac jest konflikt między Białymi i Czerwonymi. W swoich rozważaniach Paweł Jasienica skłania się ku przyznaniu racji zwolennikom programu radykalnego. Broni ich linii politycznej. Jak podkreślał, w ciągu siedmiu lat jakie dzieliły napisane książki, jego poglądy na powstanie styczniowe się zmieniły. "Oceniam je obecnie jeszcze wyżej niż w chwili pisania +Białego frontu+" - deklaruje Jasienica. Wskazuje na rolę powstania w zachowaniu tożsamości narodowej. "Próba ogólnej oceny powstania styczniowego, dokonywana kolejno z rozmaitych punktów widzenia, prowadzi do jednego i tego samego wniosku: rok 1863 pracował na rzecz 1918" - podkreśla pisarz. Kreśląc szerokie tło stosunków społeczno-politycznych i międzynarodowych, Jasienica analizuje przyczyny wybuchu i przebieg pierwszych powstania styczniowego. "Wydaje mi się, że najważniejszy, decydujący o przyszłości okres powstania niewiele przekracza pierwsze trzy miesiące, licząc od daty wybuchu. Podkreśliłem to bezceremonialnie, do nich tylko ograniczając opowiadanie" - pisze.
Okres przedpowstaniowy to tajne organizacje spiskowe, manifestacje patriotyczne krwawo tłumione przez władze carskie, okres żałoby narodowej, prowokacje policyjne, a także próby reform postulowanych przez Aleksandra Wielopolskiego i Andrzeja Zamoyskiego.
Jasienica, zwolennik poglądu o wpływie jednostek na kształt historii, przedstawia dramat ludzkich postaw i emocji, kreśli sylwetki przedstawicieli rywalizujących obozów politycznych, zakulisowe rozgrywki i misterne kombinacje. Ich ofiarą pada - zabity w sprowokowanym pojedynku - Stefan Bobrowski, wuj Josepha Conrada, naczelnik Warszawy, sprawujący faktyczne zwierzchnictwo nad powstaniem w pierwszych miesiącach jego trwania. "Bez tej postaci rozpoczęta walka mogła się łatwo przeistoczyć w artyleryjski niewypał" - uważa pisarz. "Dwa razy [los] wmieszał się w decydujący sposób w dzieje powstania styczniowego, obdarzając je dwoma niezastąpionymi ludźmi. Wtedy kiedy trzeba było wybuchającymi siłami politycznie pokierować, oraz wtedy gdy już tylko heroiczny finał mógł nadać sens zbyt długo trwającej walce. Obaj wybrańcy losu przypłacili swą rolę życiem. Że Traugutt doczekał się sławy, a Bobrowski zapomnienia, to już całkiem logiczne, skoro odpowiedzialni za główne błędy (oraz ich duchowi spadkobiercy) stali się naczelnymi prokuratorami" - dodaje.
Paweł Jasienica, właściwie Leon Lech Beynar (1909-1970), historyk, eseista, publicysta; autor słynnej syntezy dziejów Polski przedrozbiorowej (Polska Piastów, Polska Jagiellonów, Rzeczpospolita Obojga Narodów). Uczestnik kampanii wrześniowej, oficer Armii Krajowej. Po wojnie represjonowany. Od 1959 roku wiceprezes ZLP; ostatni prezes Klubu Krzywego Koła (1962). W 1964 r. jako jeden z 34 intelektualistów podpisał protest przeciwko polityce kulturalnej władz PRL. Od 1966 wiceprezes polskiego PEN Clubu. W 1968 r. wystąpił w obronie represjonowanych studentów, co spowodowało zakaz publikacji jego prac. Odznaczony pośmiertnie 3 maja 2007 r. przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. W tym samym roku został laureatem - przyznanej po raz pierwszy pośmiertnie - Nagrody Kustosz Pamięci Narodowej ustanowionej przez prezesa IPN. 

Ale oprócz powyższego, należy zwrócić uwagę na stosunek Jasienicy do całości braci szlacheckiej jako takiej i do arystokracji - est on zdecydowanie negatywny, wręcz jej uwłaczający i być może jest to powód dla którego pisarz ten był wydawany w PRL bez większych problemów, a to, że współpracowniczką UB była jego własna żona, która na niego donosiła właściwie o niczym nie świadczy. W Wikipedii w notce o Jasienicy, jest napisane, że był przeciwnikiem tezy o anarchiźmie szlachty, tym niemniej jednak był zwolennikiem tezy o jej ciemnocie i niegramotności, o lekceważeniu wykształcenia i zamiłowaniu do spokojnego życia na wsi - co nie wpłynęło dobrze na przygotowania do Powstania Styczniowego, opóźniło je i właściwie zniweczyło szanse na jego powodzenie.


zdjecie
(ND)

Przed 150 laty, 17 października 1863 r., przywódcą Powstania Styczniowego („dyktatorem” – jak się wtedy mówiło) został Romuald Traugutt. Jego przywództwo było tajne, siedzibą dyktatora było mieszkanie przy Smolnej 3 w Warszawie, posługiwał się konspiracyjnym nazwiskiem Michał Czarnecki. Rząd Narodowy awansował go przedtem na generała wojsk polskich. Stało się to 15 sierpnia – w uroczystość Wniebowzięcia NMP, dziś Dzień Wojska Polskiego!
Dokonał heroicznego wyboru. Był oficerem armii rosyjskiej. Miał wysokie apanaże i odznaczenia. Cieszył się opinią błyskotliwego oficera, jednego z najzdolniejszych w rosyjskim korpusie oficerskim. Młody podpułkownik (37 lat) mógł oczekiwać na szlify generalskie i spokojne życie w dobrobycie.
I on to wszystko rzuca! Rzuca swój życia los na stos! Staje się „przywódcą buntowników”. Aresztowany na Smolnej 10 kwietnia 1864 r., skazany na śmierć na szubienicy – powieszony razem z innymi członkami Rządu Narodowego 5 sierpnia 1864 roku.
Nie bał się śmierci, widział swoją decyzję w perspektywie Bożej. W liście pisanym w celi Cytadeli Warszawskiej wyłożył to, z czym człowiek przede wszystkim powinien się liczyć: „Bóg włada losami ludów, a choćby szubienica, to jednym więcej triumfem i czy odwrót, czy też naprzód, idźcie według potrzeby, jaką sprawa Ojczyzny wskaże”.
Ta perspektywa Boża w życiu Romualda Traugutta sprawiła, że podjęto starania o jego beatyfikację – jako męczennika za Ojczyznę i za niepodległość – sprawę Bożą. Orędownikiem beatyfikacji był Prymas Tysiąclecia. Módlmy się za przyspieszenie tych prac.
Władysław Tarnowski napisał o Traugucie: „Tyś jak ’Amen’ w pacierzu, był ’Amen’ powstania! Między ojców Ojczyzny wliczon poświęceniem! Amen! Niechaj się stanie światłość zmartwychwstania takich jak ty, w lud, prochów twych roztysiącznieniem!"


zdjecie
M.Marek/Nasz Dziennik
Andrzej Melak, Poniedziałek, 20 stycznia 2014 (02:13)

Niemcy, Szwajcarzy i Rosjanie, pełni uznania dla Powstania Styczniowego i dokonań Rządu Narodowego, skrupulatnie analizowali przebieg zmagań Polaków w latach 1863-1864. Dzisiejsze polskie władze bagatelizują powstanie lub, co gorsza, publicznie odnoszą się do niego ze wzgardą typową dla ignorantów. 22 stycznia przypadnie 151. rocznica wybuchu powstania. Warto wziąć udział w uroczystościach, które ten fakt upamiętnią.
„Powstanie w ówczesnym zaborze rosyjskim – nie w Galicji – ono się nie udało, było bardzo słabe. Takie obchody, jakie powstanie” – wypalił marszałek Senatu Bogdan Borusewicz w głośnej rozmowie z dziennikarką Radia Lwów w 2013 roku w odpowiedzi na pytanie, dlaczego zainaugurowane przed rokiem uroczystości w 150-lecie Powstania Styczniowego, objęte patronatem przez Senat RP, są tak skromne.
Marszałek Borusewicz, historyk z wykształcenia, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, działacz opozycji demokratycznej, współpracownik zasłużonego dla opozycji innego historyka z KUL Janusza Krupskiego i Wolnych Związków Zawodowych, w politycznej zapiekłości zdecydowanie się zapędził. Ledwo Senat RP ustanowił rok 2013 Rokiem Powstania Styczniowego, uznając doniosłość tego zrywu Polaków do niepodległości i jego wpływ na dalsze losy Ojczyzny, a tu taki kwiatek!
Jaki był powód lekceważącej oceny powstania z 1863 roku? Przecież choćby Józef Piłsudski uważał przez całe życie, że bez doświadczenia Powstania Styczniowego nie byłoby możliwe odrodzenie Polski niepodległej w 1918 roku i obrona jej suwerenności w latach wojny o granice, w kolejnych latach, aż po Bitwę Warszawską i kampanię niemeńską przeciw bolszewickiej Armii Czerwonej.
Co więcej, jak można wyczytać z dokumentów, fenomen Powstania Styczniowego i podziemnych struktur Rządu Narodowego zainspirował Szwajcarów, którzy narodową doktrynę obronną oparli na studiach nad dziejami Powstania Styczniowego, wskazując polski zryw jako wzór do naśladowania w warunkach szwajcarskich. Równie gorliwie i skrupulatnie dzieje Powstania Styczniowego i pracę państwa podziemnego w latach 1863-1864 studiowali najpierw Rosjanie, a potem Niemcy.
Jak pisał Stefan Melak w artykule pt. „Dla Polaków inspiracja, od wroga uznanie” w miesięczniku „Kombatant” nr 1/2010, historycy podczas kwerendy w Archiwum Akt Nowych w Warszawie odkryli, że w Zespole Naczelnego Dowódcy SS i Szefa Policji Niemieckiej znajduje się opracowanie Oddziału Wojenno-Naukowego Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych Niemieckich Sił Zbrojnych zatytułowane „Metody polskie podjęte w przygotowaniu i przeprowadzeniu powstania przeciwko Rosjanom w 1863 roku. Sposób obrony rosyjskiej”. Wiadomo, że Niemcy zainspirowali się podobnymi opracowaniami, sporządzonymi przez Rosjan jeszcze w trakcie zmagań z powstańcami oraz w następnych latach.

Nauka na dziś i na przyszłość

Według dokumentów z lutego 1940 roku opracowaniem tym był osobiście zainteresowany naczelny dowódca SS Heinrich Himmler. Informował on w piśmie skierowanym 28 lutego 1940 roku z Berlina do szefa Urzędu do spraw Obrony Rzeszy, SS-brigadeführera Leo Petriego: „Uważam opracowanie za tak dobre, że osobiście pragnę je upowszechnić. Jednakże z góry proszę o informację, ile egzemplarzy mogę mieć dla SS. Myślę o ok. 100 egzemplarzach, ponieważ opracowanie chcę przekazać do wszystkich placówek aż do szczebla dowódców batalionów SS i Policji w Generalnej Guberni, do Okręgów SS ’Wisła’ i ’Warta’ oraz do placówek Policji Państwowej”.
Na polecenie Himmlera opracowanie dotyczące 1863 roku otrzymali: szef Policji Bezpieczeństwa, SS-gruppenführer Reinhardt Heidrich, szef Głównego Urzędu SS, SS-obergruppenführer August Heissmayer i szef Policji Porządkowej, SS-obergruppenführer Kurt Daluege.
Wnioski z tego niemieckiego opracowania dotyczącego 1863 roku wydają się interesujące także dziś, w kontekście lekceważących ocen powstania wypowiadanych przez przedstawicieli najwyższych władz III RP, zaniechań władz państwa w zakresie opieki nad miejscami spoczynku powstańców i upamiętnień wydarzeń z okresu powstania czy wreszcie kapitulacji, gdy chodzi o poważne obchody 150-lecia Powstania Styczniowego, których kulminacja nastąpi 5 sierpnia 2014 r. pod Krzyżem Traugutta, czyli w miejscu stracenia dyktatora powstania i członków Rządu Narodowego przez rosyjskiego okupanta.
Otóż autorzy niemieckiej pracy zauważają, że „podczas powstania 1830-31 Polacy dysponowali – pomimo panowania rosyjskiego – dobrze zorganizowanym, regularnym wojskiem narodowym. Taką regularną siłą zbrojną nie dysponowali w powstaniu 1863 r. Tym bardziej zdumiewa, że przy braku regularnego wojska i wewnętrznych sporach byli w stanie ponad rok walczyć z przeważającymi liczebnie i uzbrojeniem wojskami rosyjskimi. Organizacja i przeprowadzenie powstania przez Polaków, przeciwdziałanie rosyjskie i popełnione przez obie strony błędy dostarczają szeregu wniosków, z których płynie nauka na dziś i na przyszłość”.
Oceniając walkę partyzancką, autorzy raportu dostrzegli, że kluczową w niej rolę odgrywała ludność cywilna, a działanie oddziałów zależało od wsparcia mieszkańców. Z tego wynika waga organizacji cywilnej powstania. Z raportu wyłania się podziw dla Rządu Narodowego, który działał podczas całego powstania w stolicy zapełnionej rosyjskimi wojskami i funkcjonariuszami jawnej oraz tajnej policji – Ochrany, utrzymywał łączność z województwami, powiatami i okręgami. Utworzył własną pocztę, a ważne informacje przekazywali kurierzy, którymi często były kobiety. Dużą rolę przypisywano policji powstańczej.
Władza Rządu Narodowego rozciągała się także na polskich urzędników zatrudnionych w instytucjach rosyjskich. Szczególnie dotyczy to poczty i kolei, które wielokrotnie wykorzystywano do celów powstańczych. Przy pomocy polskich urzędników udało się m.in. 6 czerwca 1863 roku zrabować z rosyjskiej kasy skarbowej 3,6 mln rubli.

Lekcja z powstania

Zagadnienia wojskowe powstania były przez wiele lat przedmiotem studiów i wykładów Józefa Piłsudskiego oraz innych oficerów ze Sztabu Głównego Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. Okazały się niezwykle przydatne wiele lat później. Gdy 28 września 1939 roku Niemcy i Związek Sowiecki przypieczętowały czwarty rozbiór Polski, mieliśmy już zalążki państwa podziemnego, zorganizowanego na wzór Rządu Narodowego z lat 1863-1864.
Wracając do Józefa Piłsudskiego, to na zesłaniu w Tunce spotkał się z członkiem powstańczego Rządu Narodowego Bronisławem Szwarcem, który przekazał mu cenne informacje o organizacji władz powstańczych i przygotowaniach do powstania. Dostrzegając wielkie wartości ideowe powstania 1863 roku, przyszły Marszałek podjął gruntowne studia nad jego historią. Wnioski przedstawił w formie wykładów w krakowskiej Szkole Nauk Społeczno-Politycznych w 1912 roku dla słuchaczy kursów oficerskich krakowskiego Strzelca. Wykład stenografował ówczesny uczeń, a późniejszy generał Julian Stachiewicz, jeden z najzdolniejszych sztabowców w Wojsku Polskim. Wykłady opublikowano jako „Zarys historii militarnej Powstania Styczniowego” w „Przeglądzie Historyczno-Wojskowym” nr 1 z 1929 roku, z inicjatywy i w opracowaniu gen. Juliana Stachiewicza.
W ocenach historyków, „Zarys” jest dotąd jednym z najlepszych opracowań na ten temat w dorobku historiografii polskiej. Praca była podręcznikiem historii wojskowości wykorzystywanym w edukacji przez kilka pokoleń oficerów.
Józef Piłsudski wielokrotnie potrafił zaszczepić ideę walki najbliższym towarzyszom z konspiracji. Odwołał się do tej idei, gdy zdecydował się ruszyć z Pierwszą Kompanią Kadrową z Krakowa na ziemie zaboru rosyjskiego 5 sierpnia 1914 roku, to jest w 50. rocznicę stracenia przez Rosjan Romualda Traugutta, dyktatora Powstania Styczniowego. W Krakowie odczytał „Odezwę Rządu Narodowego” datowaną na 3 sierpnia 1914 roku w Warszawie. Wydając odezwę w imieniu nieistniejących władz, pragnął podkreślić rangę podejmowanych przez siebie działań. Odezwa była sygnowana pieczęcią wzorowaną na pieczęci Rządu Narodowego 1863-1864 – z herbami Polski, Litwy i Rusi.
Jak widać na przykładzie Marszałka, wielcy Polacy mieli szacunek i uznanie dla powstania, z którego też wyciągali wnioski w pracy dla niepodległości Polski. Lekcja z powstania jest ważna także dziś. Trzeba tylko chcieć z niej korzystać.



Czwartek, 6 marca 2014 (11:35)

"Był powstańcem, artystą, zakonnikiem, społecznikiem, wzorem dla św. Jana Pawła II. Adam Chmielowski – św. Brat Albert to jeden z najbardziej fascynujących polskich świętych. Wieczór historyczno-muzyczny „Każdemu marzy się wolność” odbędzie się 9 marca w kościele pw. św. Brata Alberta w Lublinie. Towarzyszy mu wystawa „Gorzka chwała – Powstanie 1863 roku”.
Mógł podzielić los wynarodowionych polskich dzieci wysłanych na naukę do carskiego korpusu paziów. Zapobiegła temu jego matka. W Powstaniu Styczniowym walczył w legendarnej jednostce „Żuławów śmierci”, których dewizą była śmierć lub zwycięstwo. Po ucieczce z niewoli austriackiej wrócił na pole walki jako kawalerzysta, w bitwie pod Mełchowem stracił nogę.
Później studia artystyczne w Monachium, kariera artysty malarza przerwana decyzją o poświęceniu się pomocy najuboższym i życiu zakonnemu. Adam Chmielowski, czyli św. Brat Albert, swoją biografią mógłby obdzielić kilka życiorysów. Jan Paweł II mówił o nim: „Adam Chmielowski szedł do powstania z całym młodzieńczym zapałem. Na drogach powstańczych, w tych wszystkich bitwach, w których brał udział, zaczęła się kształtować ta właśnie dojrzałość, która stopniowo przeobraziła żołnierza i artystę w sługę ubogich i świętego, która przeobraziła Adama Chmielowskiego w brata Alberta. (...) I dlatego my nie możemy wobec Powstania Styczniowego przejść obojętnie. Zwłaszcza jeżeli zatrzymują naszą uwagę przy nim takie dwie wspaniałe postacie, jak ojciec Rafał i brat Albert. Musimy im wyrazić wdzięczność za tę szlachetność ducha, za tę moc wewnętrzną, na którą się zdobyli, którą tchnęli w innych, która jeszcze promieniuje”.
Koncert dedykowany św. Bratu Albertowi wpisuje się w cykl wydarzeń artystycznych poświęconych powstańcom, po latach wyniesionym na ołtarze. Organizatorem tej serii jest Robert Grudzień – znany muzyk, kompozytor, animator kultury, solista Filharmonii Lubelskiej.
– Powstanie trwało dwa lata. Teraz przypominamy wybitne osobowości, które walka o wolność wprowadziła na drogę do świętości – wyjaśnia autor ogólnopolskiego projektu.Wystąpią artyści związani ze środowiskiem lubelskim: Dorota Szostak-Gąska – sopran, Jakub Gąska – tenor, Natalia Kozub – skrzypce, Sebastian Kozub – wiolonczela, Robert Grudzień – organy. Komentarz historyczny wygłosi Anna Drela, historyk, dziennikarz. Koncert rozpocznie się o godz. 19.15 w kościele pw. św. Brata Alberta w Lublinie, gdzie przez całą niedzielę będzie też czynna wystawa „Gorzka chwała – powstanie 1863 roku”, przygotowana w Muzeum Niepodległości w Warszawie. Ta ważna ekspozycja w ramach projektu Roberta Grudnia „Każdemu marzy się wolność” odwiedza miasta, gminy i parafie związane z Powstaniem Styczniowym. W całej Polsce zobaczyło ją ponad 60 tys. osób.
Na początku roku 2013 była prezentowana w Sejmie RP, potem w prestiżowych muzeach i instytucjach kulturalnych.
– Muszę przyznać, że kiedy pan Grudzień zwrócił się do nas z propozycją pokazania wystawy w całej Polsce, odniosłem się do niej nieufnie. Jednak po poznaniu szczegółów projektu okazało się, że jest on imponujący – przyznał Jan Engelgard, kierownik działu historycznego Muzeum Niepodległości w Warszawie i autor wystawy.
Wystawa składa się z 30 plansz prezentujących najważniejsze wydarzenia i postaci związane z powstaniem. Przy jej realizacji wykorzystano bogate zbiory znajdujące się w Muzeum Niepodległości w Warszawie, takie jak dokumenty, druki ulotne, grafiki, obrazy, realia. Są tam także eksponaty z Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum Historycznego m.st. Warszawy. Wiele z nich nie było do tej pory prezentowanych publicznie."

Brak komentarzy: