środa, 19 grudnia 2012

Ekonomia i gospodarka Polski.

Czy stworzenie z Polski kraju o niespotykanej nigdzie na świecie wolności, byłoby korzystne dla ludzi, czy dałoby wzrost gospodarczy, czy przyciągnęłoby inwestycje, czy przyciągnęłoby emigrantów?
Zadając takie pytanie oczywiście mam odpowiedź cisnącą się na usta: naturalnie że tak. Aby osiągnąć niebywałe przyspieszenie gospodarcze, naprawdę nie trzeba wiele robić, wystarczy po prostu uwolnić kraj i jego ludność od jarzma przepisów krępujących inicjatywy, pomysły, chęć działania, chęć do życia tutaj, a nie gdzie indziej.
Pokuszę się na wymienienie wszystkich dziedzin życia, życia gospodarczego gdzie nic więcej nie trzeba robić jak likwidować ograniczenia, o których mówić, że jest ich za dużo to eufemizm i zgoda na ich istnienie wszędzie tam, gdzie ewidentnie są przeciw swobodzie działania i, co jeszcze gorsze - myślenia.



  PKB - mało precyzyjne narzędzie w rękach ekonomistów.

Jeśli patrzymy tylko na PKB, przypominamy kierowcę wpatrującego się wyłącznie w prędkościomierz. Jak daleko zdoła jednak dojechać auto, któremu na desce rozdzielczej brak informacji o poziomie paliwa, ilości oleju czy miernika obrotów?" - Karl-Heinz Paque, ekonomista z uniwersytetu w Magdeburgu i członek komisji Wzrost, Dobrobyt, Jakość Życia.

Żadna z opcji politycznych, czy to obecna, czy poprzednia, czy przyszła władza ustawodawcza i wykonawcza nie ma radykalnego i odważnego pomysłu na gospodarkę Polski, na taka zmianę, która nadała by właściwy kierunek rozwoju kraju na bardzo długie late, ale i podniosła by standard życia w krótkim, zauważalnym przez współczesnych Polaków okresie.



7/10/2013
Liczba emigrantów ciągle rośnie. A GUS opóźnia publikację danych niewygodnych dla Platformy.
2,13 mln Polaków przebywało za granicą w końcu 2012 roku – ustaliła „Rz". To o 70 tys. więcej niż w 2011 r. i 130 tys. więcej niż w 2010 r.
Emigrantów przybywa trzeci rok z rzędu. Polacy zatem – mimo że mieli wracać, a zachód Europy rozwija się wolniej – wciąż uciekają z kraju. Zbliżamy się do rekordowej liczby emigrantów zanotowanej w 2007 r. Wtedy było ich 2,27 mln. Z naszych informacji wynika też, że pośród nich jest aż 1,6 mln tak zwanych rezydentów, którzy przebywają za granicą ponad rok.
70 tys. – o tyle wzrosła liczba emigrantów w stosunku do 2011 r.
– Gdyby potwierdziły się te informacje, oznaczałoby to, że spełniają się najgorsze z możliwych scenariuszy – uważa prof. Krystyna Iglicka, rektor Uczelni Łazarskiego.
Tłumaczy, że jest to fatalna informacja zwłaszcza w kontekście kurczenia się potencjalnej grupy wyjeżdżających. Mnóstwo młodych ludzi już wyjechało i jeśli to robią następni, oznacza to, że coraz więcej z nich nie może sobie znaleźć miejsca w kraju.
– Dodając do tego tendencje demograficzne, czyli przewagę zgonów nad urodzeniami, musimy powiedzieć sobie jasno, że to ostatni moment, by przestać chować głowę w piasek i zacząć działać – apeluje prof. Iglicka, odnosząc się do najgorszych od wojny  danych demograficznych  z bieżącego roku, o których „Rz" pisała pierwsza.
W 2013  roku liczba zgonów może aż o 40 tys. przekroczyć liczbę urodzonych nad Wisłą dzieci. Tylko w pierwszym półroczu urodziło się 183 tys. dzieci (to o 9 tys. mniej niż przed rokiem), a zmarło 202 tys. Polaków (o 7,6 tys. więcej).
Źle jest także, jeśli spoglądamy na przekrój naszych emigrantów. Z 2 mln Polaków, którzy przebywają za granicą, ponad 1,4 mln ma 39 lat lub mniej, w tym jest 226 tys. dzieci do 15. roku życia.
1,4 mln emigrantów ma 39 lat lub mniej. W tym 726 tys. ma 25–34 lata
GUS wyliczał, że najliczniejszą grupą emigrantów są osoby w wieku 25–34 lata. Jest ich 726 tys. Urodzili się w latach, gdy na świat przyszło 6,85 mln dzieci. Wyjechało zatem 10,6 proc. wszystkich urodzonych wtedy osób.
Eksperci, ekonomiści, coraz częściej także politycy wskazują, że nasza sytuacja demograficzna staje się największym wyzwaniem, przed jakim stoi Polska.
Z naszych informacji wynika, że GUS dysponował od pewnego czasu liczbą emigrantów, jednak jej nie publikuje ze względu na sytuację polityczną. Chodzi o to, by nie zaszkodzić rządzącej Platformie Obywatelskiej przed mającym się odbyć 13 października referendum w sprawie odwołania prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Do tej pory GUS publikował te dane już pięć razy i tylko raz zdarzyło się, by było to później niż we wrześniu. W ubiegłym roku publikacja ukazała się 25 września, a w roku 2009 r. pod koniec sierpnia, rok wcześniej w lipcu.
– Będziemy publikować te dane 18 października – mówi „Rz" Artur Satora, rzecznik GUS. Tłumaczy, że trwają jeszcze prace nad spisem powszechnym i dlatego „sporo publikacji uległo opóźnieniu". Na nasze pytanie, czy GUS dysponuje już liczbą naszych emigrantów, odpowiada, że tak. – Mamy tę liczbę, ale pracujemy nad tym, by ją opisać – tłumaczy.


Polska znów wkracza w złoty wiek ogłosił Starszy Ekonomista Banku Światowego M.Piątkowski. Podobno w ciągu ostatnich 20-tu lat Polska odrobiła 500 lat zacofania gospodarczego i stoi u progu kolejnego "Złotego Wieku" - uważa analityk Banku Światowego. 
Mamy więc chyba nowego Harry Pottera wielowiekowej analizy ekonomicznej. Te ostatnie 20 lat transformacji ustrojowej to ponoć najlepszy okres w 1000-letniej historii Polski. Kłania się Potęga Jagiellońska. Według analityka Banku Światowego jesteśmy już gospodarczymi rekordzistami Europy, a wkrótce być może będziemy też mistrzami Świata i już za 30 lat będziemy żyli, my Polacy lepiej niż mieszkańcy Londynu. Kłania się stary refren J.Pietrzaka "Za 30-parę lat jak dobrze pójdzie -piękny będzie cały świat".
Wydaje się, że trudno jest w Polsce przekroczyć jeszcze granice śmieszności, propagandowych absurdów, megalomani czy zwykłej bufonady, a jednak? Jako dużo Starszy Ekonomista SKOK (Szewczak) równie dobrze mógłbym dokonać innych szokujących porównań i stwierdzić, że w III RP mamy też więcej telewizorów, samochodów, a nawet milionerów, niż w czasach Złotego Wieku - Ery Jagiellońskiej. Zaklinanie rzeczywistości gospodarczej w Polsce bije wszelkie rekordy zdrowego rozsądku, porównywanie zaś Polski 2013 roku z Rzeczpospolitą a.d. 1500 raczej zakrawa na kabaret. Nadrobiliśmy podobno 500 lat w 20 lat i jak widać niektórym z nadmiaru szczęścia i sukcesów zakręciło się w głowie. Na dodatek według analityka Banku Światowego nasza gospodarcza przyszłość też rysuje się w różowych barwach.
Nie wiadomo, śmiać się czy płakać, czy prosić o więcej science fiction. Skoro jest tak dobrze to czemu jest aż tak źle. Czy blisko 70 proc. Polaków cierpi na ślepotę i nie zauważa Nowego Złotego Wieku, ale wręcz przeciwnie uważa, że sprawy w kraju idą w złym kierunku. Według Komisji Europejskiej prawie 10 mln Polaków jest zagrożonych biedą i wykluczeniem. Prawie 2,5 mln emigracja młodych Polaków w ostatnich latach jest porównywalna tylko ze stratami ludzkimi w II-ej Wojnie Światowej i jest wielokrotnie większa niż w czasach tzw. Wielkiej Emigracji po Powstaniu Listopadowym.Dzisiejsza Rzeczpospolita ma prawie do cna wyprzedany wartościowy majątek narodowy w tym banki, duże firmy, sieci handlowe, stocznie, a teraz prywatyzuje najbardziej dochodowe spółki energetyczne i kolejowe. Dzisiejszy dług publiczny i prywatny Polski i Polaków to blisko 2bln zł. Dług zagraniczny to już blisko 300mld euro, zaś dług ukryty to prawie 3 bln zł. Poniżej granicy ubóstwa żyje już ponad 2mln Polaków. Polski zaś PKB w przeciwieństwie do Okresu Jagiellońskiego tworzą głównie obcy, bo jakież to polskie firmy: Fiat, Samsung, Siemens, Pekao SA, Tesco, Real, Auchan, BRE Bank, Carrefour, Grupa Żywiec, czy Rossmann. Trudno je wliczyć do Produktu Narodowego Brutto. XIV- wieczna Polska była potęgą gospodarczą i polityczną oraz spichlerzem Europy, a nie wielkim bazarem, hurtownio-montownią i rynkiem taniej siły roboczej jak ta obecna.
W dobie Jagiellońskiej znaczna część narodu szlacheckiego znacząco się bogaciła, podobnie jak polskie mieszczaństwo, teraz naród został praktycznie wywłaszczony z własnego majątku i dorobku wielu pokoleń, choć mamy już 45 tys. dolarowych milionerów. Propaganda rodem niczym z PRL-u nie wytrzymuje już konfrontacji z ewidentnymi faktami. Choć dziś fakty, jak pisze znany i ceniony bloger Matka Kurka są w totalnej pogardzie i media są w stanie błyskawicznie zrobić z każdego idioty i błazna super geniusza i wyrocznię. Wdaje się jednak, że warto przypomnieć kilka wydarzeń historycznych, społeczno-gospodarczych tamtego okresu. Postanowienia Konstytucji Nihil Novi byłyby i dziś bardzo aktualne. I dziś warto by zaradzić temu wszystkiemu co "wyjść by mogło na niekorzyść i obciążenie Rzeczypospolitej na krzywdę i niewygodę jednostki, na zmianę prawa ogólnego i wolności publicznej". Egzekucja dóbr i praw tak jak w XVI wieku, tak dziś bardzo by nam się przydała, ta zwłaszcza skierowana przeciwko nowym możnowładcom - właścicielom III RP, tak samo jak i rewindykacja dóbr i majątku zagarniętego i wyprzedanego w ramach tzw. prywatyzacji. Podobnie jak postulaty uporządkowania sądownictwa, naprawy finansów i wzmocnienia państwa. Bardzo, ale to bardzo przydałby się dziś Polsce nowy traktat o Naprawie Rzeczypospolitej. A tymczasem świstak zawija w sreberka kolejne gigantyczne polskie problemy, już nie tylko gospodarcze, ale nawet te dotyczące likwidacji państwa polskiego. W XVI wieku to Polska kolonizowała i cywilizowała nowe dzikie tereny i terytoria, dziś sama jest skolonizowana i propozycja L.Wałęsy o czipowaniu polityków nic tu nie pomoże. Dziś Polska oferuje światu też w ramach monokultury gospodarczej już nie zboże, drewno i miód, ale jabłka, maliny, drewniane palety czy części do produkcji samochodów. Wśród 100 największych firm w Polsce poza Orlenem, KGHM, Lotosem, JSW, Tauronem czy Eneą praktycznie wszystkie duże firmy, to firmy zagraniczne. III Rzeczypospolita to nie jest dziś ani potęga, ani kraj mlekiem i miodem płynący. Nie czeka nas Hołd Pruski w Krakowie, lecz raczej Hołd Polski i naszych elit w Berlinie.

Brak komentarzy: