wtorek, 5 lutego 2013

Katastrofa smoleńska i jej przyczyny




To, co spowodowało zniszczenie samolotu, to dwa wybuchy, które były w ostatnich sekundach lotu. Jeden był na skrzydle, a drugi w kadłubie. Samolot rozleciał się na tysiące fragmentów, które upadły na ziemię w dużej przestrzeni – wyjaśnił dr inż. Grzegorz Szuladziński. Jednocześnie podkreślił, że upadek o ziemię spowodował dodatkowe rozdrobnienie szczątków Tu-154M. G. Szuladziński wyjaśnił, jakie fakty świadczą o prawdziwości tej tezy. Jak zaznaczył naukowiec, na eksplozję wewnętrzną Tu-154M wskazują nie tylko rozdrobnione fragmenty wraku, ale także szczątki ludzkie. W ocenie naukowca, odłamki tupolewa są duże, małe, średnie, co jest typowe dla wybuchu. – Kadłub samolotu w charakterystyczny sposób został rozpruty wzdłuż i rozwinięty. Żadna inna przyczyna, która mogłaby to spowodować, prócz wybuchu wewnętrznego, nie jest znana – wyjaśniał dr inż. Szuladziński. Ponadto podkreślił, że gdyby nastąpił wybuch na ziemi, pojawiłby się krach, odcisk na ziemi. G. Szuladziński, mówiąc o rozdrobnieniu szczątków ludzkich, podkreślił, że „takie szczątki powstają jedynie w wyniku wybuchu skondensowanego”.

Profesor Wiesław Binienda w swoim wystąpieniu zaprezentował konstrukcję i strukturę skrzydła samolotu Tu-154M oraz analizę swoich badań przeprowadzonych na uniwersytecie w USA. – Przy założeniu dużo słabszej konstrukcji samolotu i dużo mocniejszej strukturze drzewa oraz zachowaniu wszystkich sił, skrzydło przecina drzewo – dodał profesor. – Podczas naszych badań przyjęliśmy model cztery do pięciu razy mocniejszego drzewa od brzozy, która rzekomo urwała skrzydło samolotu Tu-154M. I nigdy w naszych analizach nie nastąpił taki skutek, jaki udowadniają eksperci z komisji Jerzego Millera – podkreślił W. Binienda.

Dr Wacław Barczyński w swoim wystąpieniu wyjaśnił przebieg badań innych katastrof lotniczych i porównał tamte działania z prowadzonymi w przypadku katastrofy smoleńskiej. Naukowiec mówił m. in., że w przypadku innych wypadków i katastrof lotniczych pieczołowicie zbierano szczątki samolotów, ofiar oraz bardzo dokładnie rekonstruowano wrak. Naukowiec wskazał na drastyczne różnice w samej formie końcowych raportów. Wszystkie pokazane przez naukowca wnioski były druzgocące zarówno dla komisji Millera, jak i dla MAK.
- Wyrwane nity świadczą o działaniu ciśnienia od wewnątrz. Na poszycie działały siły rozrywające, których tam być nie powinno – podkreślił W.Berczyński. Jak dodał, nie twierdzi, że na pokładzie Tu-154M znajdowała się bomba, ale – jak podkreślił naukowiec – musiało być duże ciśnienie wewnętrzne. – To nie był jeden rozerwany nit, było ich wiele. Dr Kazimierz Nowaczyk w swoim wystąpieniu podkreślił fakt "ukrycia" ostatniego alarmu TAWS i innych manipulacji związanych m.in. z synchronizacją czasu z urządzeń samolotu. – Przede wszystkim mieliśmy bardzo trudne zadanie wysublimowania z wszystkich danych zawartych w raporcie MAK i raporcie Millera tych informacji, które posiadają cechy prawdopodobieństwa. Bo, jak się okazuje, informacji ukrytych lub zamazanych jest bardzo dużo. Ukrycie zapisu TAWS 38, co zresztą MAK zrobił, tak istotnego punktu [elementu dla śledztwa – przyp.red.], w którym nastąpił zwrot tego, co się dzieje z samolotem, absolutnie wypacza jakiekolwiek wszystkie późniejsze analizy – powiedział w czasie debaty dr Nowaczyk. Dodał, że ostatnie minuty lotu samolotu, jego trajektoria zostały ustalone na podstawie uszkodzeń drzewostanu ma miejscu katastrofy. Naukowiec wskazał dość prymitywny sposób, w jaki rządowa komisja "ukryła" ostatni zapis TAWS na grafice dołączonej do raportu Millera. Jak podkreślił dr Nowaczyk, wczoraj prokuratura wojskowa oświadczyła, że brzoza została ścięta na wysokości 9 metrów, a nie jak wcześniej mówiono na 5 metrach. Jest to zasadnicza różnica, ponieważ – jak wskazał naukowiec – na wysokości 9 metrów brzoza ma 15 centymetrów średnicy. 

Dlaczego tak istotne jest wskazanie przyczyn katastrofy w Smoleńsku? Oczywiście dla najprostszego powodu - odkrycia prawdy, jakakolwiek ona jest. Oczywiste zaś jest, że nie jest ona przyjemna ani dla Polski ani dla Polaków, tym niemniej znacznie gorsze jest szerzenie nieprawdy, jako, że spycha ona nasz kraj w kierunku najmniej pożądanym - bo tam gdzie jest tak obrzydliwe kłamstwo tam jest bolszewizm, o ile ludzie na to kłamstwo się zgodzą, zaakceptują je. 

Odkrywanie przyczyn katastrofy oczywiście wiąże się z odpowiedzialnością za nią, stąd ten wielki strach, stąd tyle bezczelności i chamstwa w szerzeniu tchórzliwych kłamstw.
I kiedy jesteśmy przy tchórzostwie warto podkreślić, że Prezydent Kaczyński wpisał się w szereg tych starożytnych władców Polski (najdawniejsi nasi królowie byli dziedziczni, ale potem nastąpiła elekcyjność, nawet dziedziczni Jagiellonowie byli zatwierdzanie przez szlachtę, a elekcyjność to już prawie jak prezydentura, choć nie na oznaczony czas lat pięciu) którzy nie wahali się kłaść swojego życia na polu walki. Gdyby to była tylko katastrofa i śmierć w jej wyniku oraz nic więcej przedtem, to trudno byłoby się pokusić o taką tezę, ale Lech Kaczyński w 2008 roku wykazał się niesłychaną odwagą, miał również, musiał mieć na uwadze to co spotkało prezydenta Ukrainy Juszczenkę, wiedział zatem, że ryzyko polityczne to drobiazg przy tym, że on realnie ryzykuje swoim życiem, a także swojej żony.

Rosja.

Czym grozi Rosja

Czy Rosja rzeczywiście jest potęgą zagrażającą światu? Czy stać ją na wojnę z bogatymi państwami Zachodu? Siła rosyjskiej armii jest mocno zmitologizowana. Widać to było w Czeczenii i Gruzji. Niewielkie, ale bitne narody stanęły niemal do równorzędnej walki z największym państwem świata. Ani rosyjskie uzbrojenie, ani morale żołnierzy nie dają Moskwie istotnej przewagi. Dopiero masa żołnierzy i czołgów powodowała rozstrzygnięcie militarne na korzyść Kremla. Jednak ta masa jest znacząca, gdy po drugiej stronie stoi samotny naród, do tego niezbyt liczny. Rosjanie ekonomicznie i logistycznie nie są przygotowani do wojny nawet ze średniej wielkości państwem, jeżeli wykaże ono wystarczającą determinację do swojej obrony.
Poza II wojną światową Rosja w realnym starciu z dużymi państwami przegrywała. Zajęcie zaangażowanej militarnie w wojnę z Hitlerem Polski nie było żadnym sukcesem. Moskwa musiała nawet ulec niewielkiej Finlandii. Również początek wojny ZSRS–Niemcy to potworna kompromitacja Kremla. Dopiero międzynarodowa pomoc udzielona Rosji i szaleństwo Hitlera, który zamiast pozyskiwać podbite narody, mordował je bezwzględniej niż Sowieci, odwróciło kartę na korzyść Stalina.

Po II wojnie światowej Rosjanie byli potęgą, ale korzystali głównie ze słabości Zachodu. Ekonomicznie zostali daleko w tyle i wreszcie w latach 80. przegrali rywalizację w wyścigu zbrojeń. Mimo upływu ponad 20 lat od rozpadu ZSRS nie udało im się odbudować nawet części tamtej potęgi. Nie wiadomo, jakich realnie sił mogą użyć, gdyż nie zawsze to, co jest na papierze, odpowiada prawdzie. Ich siłą, podobnie jak przez ostatnie kilkaset lat, jest słabość przeciwników. Korzystają szczególnie mocno z zainstalowanych na terytorium wroga agentów, lobbystów i pożytecznych idiotów. Działalność tych grup nie tylko ułatwia Moskwie załatwianie interesów, lecz także przygotowuje okazję do bezpośredniego zaangażowania militarnego.

Bez przeciwdziałania ze strony zagrożonego państwa taka okazja wcześniej czy później nadejdzie. Przeciwdziałanie jest proste: należy ujawniać i ograniczać środkami politycznymi i prawnymi działalność agentury, odbierać możliwość działania prorosyjskim lobbystom i kompromitować pożytecznych idiotów. Ciekawi są ci ostatni. Rzadko kiedy są ubrani w prorosyjskie piórka. Często są to albo kosmopolici, jak w II RP i czasach PRL, albo słowianofilscy nacjonaliści, jak w Polsce od czasów targowicy do dziś. Przebranie jest mało istotne. Najważniejsze jest to, czyją realizują politykę. Stąd czasem niesamowite alianse polityczne. Zrozumieć je można, gdy wiemy, gdzie mają swoją centralę.




Wycięty slot, czyli kulisy manipulacji

7f52fd1e84d0091b7d2966d3c3fda1d1,2,0
Manipulacje i kłamstwa,  które przetaczają się przez media, w związku z oświadczeniem zespołu Laska o rzekomym sfałszowaniu zdjęcia przez ekspertów Zespołu Parlamentarnego, przekroczyły już wszelkie granice.
Ani dowód, ani zdjęcie - wywiad z prof. Biniendą >strona [2]

A wszystko to podporządkowane zostało jednemu celowi, który wczoraj zgrabnie sformułował na twitterze niejaki Azrael: „Będziemy powoli – ale do końca tego roku – kończyli zespół Macierewicza”.
Granica końca roku, jak również dzisiejsze zapowiedzi członków zespołu Laska, że są przygotowywane kolejne prowokacje, podobne do tej ze zdjęciami, każą przypuszczać, że na Zespół Parlamentarny Antoniego Macierewicza zostało wydane zlecenie: wykończyć.  Tym samym strona rządowa i jej akolici przyznali, że nie mają żadnych dowodów na obronę swoich tez, król jest nagi, a dowody leżą w Moskwie. Zostały im tylko brzydkie chwyty, manipulacje i  fałszywe oskarżenia, co przy czynnym udziale mediów, daje spory efekt propagandowy, choć jest to przekaz na poziomie walenia młotem.
Trzeba również zapomnieć i ostatecznie rozstać się z nadzieją, że eksperci Laska kiedykolwiek zasiądą z otwartą przyłbicą do debaty z ekspertami A. Macierewicza, choćby przez skype’a. Nigdy tego nie uczynią z prostego powodu: po 5 minutach musieliby uciekać w popłochu, albo wyrywać mikrofon swoim adwersarzom.  To nie są ludzie, którzy stają do pojedynku na otwartym polu, nie ta liga.
Sytuacja, z jaką mamy obecnie do czynienia, przypomina najgorsze lata sowieckiej propagandy, która za pomocą podobnych chwytów i metod przedstawiała żołnierzy niepodległościowego podziemia, jako bandytów i współpracowników Hitlera. Nauka z tamtych czasów nie poszła w las. Nie udał się numer z zastraszeniem, z niezrównoważonymi naukowcami, cierpiącymi na zaburzenia psychiczne, toteż przystąpiono do oskarżeń o fałszerstwa.
Zespół Laska, tak ochoczo udzielający się od dwóch dni w mediach, zarzucił fałszerstwo zespołowi Macierewicza, pokazując na dowód rzekomych fałszerstw zmanipulowane zdjęcie, czym wprowadził w błąd opinię publiczną. Oto w swoim oświadczeniu pan Lasek grzmiał, że prezentowane przez profesora Biniendę zdjęcie, przedstawiające rekonstrukcję slotu lewego skrzydła, który nie został uszkodzony od uderzenia w przeszkodę, zostało celowo zmanipulowane (fot.1).
fot. 1 - zdjecia prezentowane przez prof. Biniendę, rekonstrukcja slotu, obraz pokazujący cały fragment skrzydła ze slotem
fot. 1 – zdjecia prezentowane przez prof. Biniendę, rekonstrukcja slotu, obraz pokazujący cały fragment skrzydła ze slotem
Według zespołu Laska, na podstawie tego fałszywego zdjęcia profesor Binienda, a za nim ZP, sformułowali tezę o zamachu. Jest to kłamstwo, gdyż po pierwsze profesor Binienda nigdy nie użył słowa zamach, a po drugie podstawą do formułowanych przez niego tez, że brzoza nie mogła przeciąć skrzydła, są wyniki badań i symulacji, a nie zdjęcia.
Cóż widać na owym zdjęciu z prezentacji profesora Biniendy? Otóż jest to próba zobrazowania całości slotu, poprzez jego rekonstrukcję ze znajdujących się obok elementów. Przy każdym wystąpieniu było podkreślane, że jest to rekonstrukcja, a nie zdjęcie rzeczywiste, co widać gołym okiem na nagraniach video.
W jaki sposób zespół rządowy usiłował dowieść rzekomego fałszerstwa dokonanego przez ZP Macierewicza?
Pokazując zdjęcie ze swoich zasobów, na  którym wszak brakuje kluczowej dla całej sprawy części: slotu właśnie (fot. 2)! Na zdjęciu z oświadczenia Laska ten element został sprytnie przycięty, całkiem go pominięto, pokazano za to pięknie rozprute skrzydło.  Jednak dla mniej zorientowanych przekaz poszedł następujący: Binienda zmanipulował zdjęcia skrzydła, pokazując nienaruszone sloty, a na naszych zdjęciach widać doskonale, ze tam była destrukcja. Tyle, ze zapomniano dodać i pokazać, że destrukcja dotyczyła skrzydła, a nie slotu, czego ZP nigdy nie kwestionował.
fot. 2 - zdj. od góry - zdjęcie nie obejmuje slotu, a jedynie "środek" skrzydła; zdj z ośw. Laska
fot. 2 – zdj. od góry – zdjęcie nie obejmuje slotu, a jedynie „środek” skrzydła; zdj z ośw. Laska
Trzeba być rzeczywiście w bardzo kiepskiej sytuacji, jak to się mówi „dojść do ściany”,  aby zarzucać komuś fałszowanie zdjęć slotu, a na dowód rzekomego fałszerstwa tego elementu,  prezentować zdjęcia, które slotu nie przedstawiają.
Pozostaje też inna możliwość: członkowie zespołu Laska nie rozróżniają po prostu poszczególnych elementów skrzydła i mylą krawędź skrzydła ze slotem.
Najnowsza akcja zespołu Laska i zaprzyjaźnionych mediów jest wyjątkowo podła, nieuczciwa  i tak naprawdę sytuuje ekspertów Laska na pozycji ludzi, którym nie wolno nawet podać ręki, ci ludzie stracili zdolność honorowa. Prezentowana przez nich wyjątkowa bezczelność i arogancja wynika nie tylko z poczucia ochrony medialnej, prawnej, ale też politycznej.

Brak komentarzy: