wtorek, 12 lutego 2013

Eugenika

Eugenika to z greckiego eugenes znaczy dobrze urodzony.
Dobrze urodzony przede wszystkim w sensie biologicznym, czyli zdrowy i bez wad, ale przecież jeśliby postrzegać eugenikę jako dążenie do szczęścia narodów, czy ludzkości, aby było lepsza, doskonalsza, to idąc za definicją szczęścia, jako dobrostanu fizycznego, psychicznego i materialnego, że do osiąknięcia szczęścia potrzeba zarówno "być" jak i "mieć" to przecież i w eugenice nie chodzi o stworzenie zdrowych organizmów ludzkich ale o stworzenie warunków do tego, aby ludzie byli szczęśliwi, czyli aby osiągnęli w zdrowych ciałach, fizycznie i psychicznie zdrowych, zdrowe dusze.
A zatem dla potrzeb eugeniki potrzebne jest nie tylko rugowanie chorób poprzez zwyczajne w eugenice metody, ale też taki dobór społeczny aby cała ludzkość stała się dobrze urodzona w takim znaczeniu w jakim używano tego wyrażenia w społeczeństwach od początku znanych nam cywilizacji.

https://www.youtube.com/watch?v=QJpAJtqf5OQ

Fanatyzm rasowy w III Rzeszy. Eugenika i "eutanazja"


14 lipca 1934 roku przyjęto w III Rzeszy ustawę o zapobieganiu narodzin potomstwa obciążonego chorobą dziedziczną. Przymusowa sterylizacja objęła setki tysięcy ludzi.

Wejście w życie „ustawy o zapobieganiu narodzin potomstwa obciążonego chorobą dziedziczną“ było sygnałem do rozpoczęcia masowej sterylizacji. Zwolennicy eugeniki, nauki badającej możliwości rozwoju osobników o dodatnich cechach dziedzicznych przez selekcję na drodze genetycznej, pochwalali tę ustawę, która, jak mówiono, zahamuje „rozmnażanie się” rzekomo „małowartościowych” ludzi. Ta brutalna ingerencja w życie prywatne ofiar przymusowej sterylizacji, odbiegających od nazistowskiej "normy", pozbawiała je na zawsze potomstwa. Naziści obiecywali sobie po wprowadzeniu w życie tej ustawy spełnienie marzenia o społeczeństwie „czystej rasy aryjskiej”, w którym nie było miejsca dla „chorych” i „słabych”.
Triumf eugeniki

Ogłoszenie wejścia w życie „Ustawy o zapobieganiu narodzin potomstwa obciążonego chorobą dziedziczną“ 25 lipca 1933
Ustawa zawierała listę chorób dziedzicznych, które kwalifikowały obciążone nimi osoby do przymusowej sterylizacji: np. „wrodzony debilizm”, epilepsja, schizofrenia, zespół ślepoty i głuchoty. Zgodnie z tą ustawą do przymusowej sterylizacji zakwalifikowano również osoby z wadami fizycznymi i alkoholików. Lekarka i historyk Christiane Rothmaler od wielu lat zajmuje się historią przymusowej sterylizacji w okresie nazizmu. Wie, że eugeniką zajmowano się już w XIX wieku. – Dlatego nie można powiedzieć, że „źli naziści” zainicjowali jej rozwój – zaznacza Rothmaler.
– Badania nad ludzkimi genami były traktowane bardzo poważnie i ci naukowcy nie byli wypranymi z wszelkiego człowieczeństwa narodowymi socjalistami. Ustawa spotkała się z zainteresowaniem przede wszystkim lekarzy, którzy wiązali z nią nadzieje na spełnienie dawnego marzenia o genetycznie perfekcyjnym społeczeństwie bez „elementów małowartościowych” - wyjaśnia.
Eksperymenty na ludziach
W oparciu o ustawę z lipca 1933 roku lekarze przeprowadzili sterylizację setek tysięcy osób rzekomo obciążonych chorobami dziedzicznymi. Jako społecznie zbędne określono przede wszystkim osoby niedorozwinięte umysłowo. Do tej kategorii zaliczono też "osoby aspołeczne", przestępców, prostytutki, a także ludzi społecznie niezaradnych.

Plakat propagandowy z podręczników szkolnych, wskazujący na koszty, jakie ponosi państwo i społeczeństwo z powodu ludzi niepełnosprawnych
– Początkowo starano się dociec, w jaki sposób dziedziczy się pewne cechy, na przykład kolor włosów. Później zapanowało przekonanie, że odkryto sposób dziedziczenia cech charakterologicznych – opowiada Rothmaler.
„Sądy zdrowia dziedzicznego”
W całej III Rzeszy „sądy zdrowia dziedzicznego” podporządkowane były sądom rejonowym. Tam orzekano o przymusowej sterylizacji. Przewodniczącym zespołu sędziowskiego był prawnik, pozostałych dwóch członków było lekarzami. Diagnoza lekarska miała uzasadnić konieczność sterylizacji. Christina Rothmaler mówi, że było wiele przypadków denuncjacji i donosów. "Sądy zdrowia dziedzicznego" prawie nie mogły się z tym uporać. - Na początku bardzo się starano, lecz z czasem - szczególnie tuż przed rozpoczęciem wojny – rozprawy przypominały farsę. Jeśli sądy orzekły o przymusowej sterylizacji ofiary miały trzy możliwości: poddać się zabiegowi, złożyć odwołanie lub ukryć się. Policja szukała jednak każdego, kto próbował się ukryć.

Neues Volk / NS-Plakat 1938 Nationalsozialismus / Rassismus: - Neues Volk. - Plakat fuer einen Kalender des Rassen- politischen Amtes der NSDAP, 1938. Hamburg, Museum fuer Kunst und Gewerbe.
Nowy naród. Plakat z 1938
Sterylizacji dokonywano w szpitalach w całej Rzeszy. Zabiegi przeprowadzano nawet na małoletnich. Zgodnie z ustawą, sterylizacji przymusowej mogły być poddawane także dzieci od 14. roku życia, w wyjątkowych przypadkach także osoby młodsze. Naukowcy szacują, że na obszarze, który naziści nazywali „Wielką Rzeszą” do 1945 roku wysterylizowano przymusowo 400 tys. osób. Wskutek komplikacji po zabiegu zmarło ok. 6 tys. osób.
„Łaska śmierci”
Przymusowa sterylizacja była jednak tylko wstępem do innych zbrodni. W październiku 1939 roku Hitler zanotował w piśmie, antydatowanym na 1 września, dzień rozpoczęcia wojny, że nieuleczalnie chorzy mogą dostąpić "łaski śmierci".
To zapoczątkowało zbrodniczy program nazywany eufemistycznie "eutanazją" - fizyczną eliminację „małowartościowego” życia ludzkiego; mordowanie osób psychicznie chorych i niepełnosprawnych. Także i w tym przypadku selekcjom i zabijaniu bezbronnych, winni są lekarze i personel medyczny. W wyniku tzw. „akcji T 4”, od nazwy ulicy Tiergarten, przy której mieściła się Centrala Organizacji Eutanazji, zmarło do sierpnia 1941 roku po wstrzyknięciu trucizny lub w komorze gazowej 70 tys. ludzi. Jednymi z pierwszych ofiar tego programu byli pajcenci (i personel) szpitali psychiatrycznych w okupowanej Polsce.
Protesty w Kościele katolickim doprowadziły do przerwania akcji masowych mordów. Jednak do końca wojny dalej zabijano dzieci i dorosłych uznanych za „małowartościowych”, lecz działo się to bezgłośnie.

Przymusowe sterylizacje i eutanazja nie tylko w III Rzeszy
III Rzesza nie była jedyna, w której ludzi poddawano przymusowej sterylizacji. Także w USA i Szwecji wprowadzono przymusową sterylizację w ramach polityki eugenicznej. W ub. stuleciu wysterylizowano przymusowo w USA ok. 60 tys. osób. Jednak Niemcy były jedynym krajem, który dopuścił się planowego zabijania ludzi chorych i niepełnosprawnych.
Późne zadośćuczynienie

Patienten der Diakonissenanstalt Bruckberg (Landkreis Ansbach) wurden während der NS-Zeit in staatliche Heilanstalten und von dort aus in Tötungsanstalten transportiert. Die Verstrickung der bayerischen Heil- und Pflegeanstalten in das Euthanasie-Programm der Nazis ist jetzt erstmals umfassend aufgearbeitet: Zwischen 1940 und 1945 starben 44 Prozent aller Patienten. Mindestens 7686 wurden in Tötungsanstalten ausserhalb Bayerns verfrachtet und vergast. Weitere 15284 psychisch Kranke und geistig Behinderte gingen an den elenden Lebensbedingungen, an systemmatischem Nahrungsmittelentzug und an Todesspritzen zugrunde. Diese Bilanz des Grauens zieht ein Buch, das unter dem Titel Psychiatrie im Nationalsozialismus - die Bayerischen Heil- und Pflegeanstalten zwischen 1933 und 1945 jetzt im Münchner Oldenbourg-Verlag erschienen ist. Die evangelische Kirche hatte bereits in den 80er Jahren begonnen, diese Vorgänge in kirchlichen Anstalten offenzulegen.
Eutanazja w Bawarii - transport pacjentów z domów opieki i szpitali do zagazowania w "szarych autobusach"
Ofiarom „Ustawy o zapobieganiu narodzinom potomstwa obciążonego chorobą dziedziczną“ wiele lat po wojnie przyznano odszkodowania. Bundestag wydał dopiero w 1998 roku oświadczenie, w którym podkreśla się, że przeprowadzane przez nazistów przymusowe sterylizacje były bezprawne.
- To bardzo ważne, żeby nie zapomnieć, że takie zbrodnie miały u nas miejsce – mówi Sasza Decker z organizacji Aktion Mensch, która od 50 lat zajmuje się sprawami osób upośledzonych fizycznie i psychicznie. – Także dzisiaj patrzy się na ludzi niepełnosprawnych przez pryzmat ich rzekomych deficytów."
Sarah J. Hofmann / Barbara Cöllen




"Brytyjscy naukowcy chcą przywrócić do łask skompromitowaną, zbrodniczą eugenikę. Tę samą, której jednym z owoców był Holocaust i komory gazowe w Auschwitz. Zakamuflowaną formę nowego rasizmu.
„Czas zmienić myślenie o eugenice? To, że stosowali ją naziści, nie oznacza, iż jest zła” – głosi tytuł tekstu na portalu „NaTemat.pl”. Przeczytałem. Odświeżyłem stronę, żeby się upewnić, czy jednak widzę to, co widzę. Ktoś chce reanimować trupa zbrodniczego pomysłu, jakim była eugenika – wymyślona przez Amerykanów, a w pełni wcielona w życie przez niemieckich nazistów próba stworzenia „nadczłowieka” za pomocą przymusowej sterylizacji, ingerencji państwa w życie rodzinne zwykłych ludzi, obozów koncentracyjnych, komór gazowych i zabijania nienarodzonych i narodzonych tylko dlatego, że ktoś uznał ich za gorszy jakościowo rodzaj człowieka – „ludzkiego chwasta”.
O genezie eugeniki i jej praktycznych zbrodniach pisałem w lipcu minionego roku przy okazji wizyty w Polsce jednego z czołowych promotorów jej stosowania w praktyce, Petera Singera („Śmierć zapisana w genach”). Nie spodziewałem się, że tak szybko usłyszymy hymny pochwalne na cześć systemu, którego stosowanie pozbawiło życia i okaleczyło miliony ludzi.
Kiedy wydawało się, że eugenika została ostatecznie skompromitowana po tym, gdy jej założenia wprowadzono w życie w III Rzeszy, a jednym z wielu jej zgniłych owoców był Holocaust, okazuje się, że wcale tak nie jest. 70 lat po wojnie głowa hydry odrasta. Oto brytyjscy bioetycy Stephen Wilkinson i Eve Gerrard w najnowszej pracy zatytułowanej "Eugenika i etyka reprodukcji selektywnej" przekonują, że ten temat musi przestać być tabu. Ich zdaniem eugenika jest szansą, a nie zagrożeniem dla naszej cywilizacji. Twierdzą, że eugenika musi być dziś brana pod uwagę jako pełnoprawny element planowania rodziny. Jako przykład podają zapłodnienie In vitro, sugerując, że powinno być stosowane nie tylko dla par, które inaczej począć nie mogą, ale jako profilaktyczny środek „poprawiający pulę genów” w społeczeństwie. Bioetycy przekonują, że całkowitą normą powinien stać się swobodny wybór płci i najważniejszych cech potomka.
Innymi słowy szaleńcza żądza stworzenia człowieka idealnego, ubermenscha z wizji Nietzschego ma się całkiem dobrze. I chociaż Wilkinson i Gerrard zapewniają, że nie ma to nic wspólnego z potwornymi zbrodniami eugenicznymi nazistów, to trudno uwierzyć im na słowo. Choćby dlatego, że punktem wyjścia do ich postulatów jest traktowanie człowieka jako produktu – jednostki, którą możemy zaprojektować od „A” do „Z”, łącznie z wyborem koloru skóry, zupełnie tak, jakbyśmy mówili o wyborze lakieru samochodowego.
O praktycznym stosowaniu eugeniki pisał już w 1931 r. w swojej powieści "Nowy, Wspaniały świat" Aldous Huxley. W superpaństwie ludzi produkuje się taśmowo. Płód rozwija się w butli, w tak zwanym procesie butlowania, w czasie którego za pomocą odpowiednich substancji warunkuje się przyszłego człowieka i przygotowuje do pełnienia określonych funkcji społecznych. Wszystko dla osiągnięcia celu nadrzędnego: stworzenia idealnego społeczeństwa. Maszyna działa świetnie, za to ludzie przestali być sobą.
Niemieccy naziści i amerykańscy eugenicy też nie chwalili się komorami gazowymi. Akcentowali jedynie mętnie rozumiane dobro społeczeństwa. Dziś w podobny sposób, serwując nam wizje człowieka doskonałego, próbuje się przywrócić do życia ukrytego demona eugeniki. Eugeniki, która jest zakamuflowaną formą nowego rasizmu, gdyż dzieli ludzi na chcianych i niechcianych. Godnych życia i niegodnych. I to w społeczeństwie, które podkreśla bez wytchnienia potrzebę tolerancji.
Tylko głupiec nie wyciąga wniosków z historii. I chociaż prof. Paweł Łuków broni w „NaTemat” podstawowej tezy brytyjskich naukowców i zaznacza, że zbrodnicze wykorzystanie eugeniki byłoby możliwe głównie w państwach totalitarnych, to trzeba pamiętać, że pierwszymi, którzy wpadli na pomysł budowania komór gazowych i przymusowej sterylizacji nie byli naziści, ale elita Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tak, tak – ostoi demokracji."
Wojciech Teister


"Niedawno Polskę wątpliwie zaszczycił swą wizytą Peter Singer, filozof i nie bardzo etyczny etyk, obrońca praw zwierząt i promotor zabijania chorych niemowlaków. Warto przy tej okazji przypomnieć skąd wzięły się jego mordercze koncepcje.

Śmierć zapisana w genach Wydawany przez Amerykańskie Towarzystwo Eugeniczne "Kwartalnik Eugeniczny" (Eugenics Quarterly) został w 1969 r. przemianowany na "Biologię Społeczną" (Social Biology) 
 

Przyznajmy to szczerze – nie on pierwszy wpadł na "genialny" pomysł „utylizacji” noworodków celem „polepszenia jakości” rodzaju ludzkiego. Jakie były początki?
To co dziś nazywamy etyką utylitarną, uprawianą przez Singera ma swoje korzenie na przełomie XIX i XX wieku. Tyle, że wtedy poglądy te były znane pod nazwą eugeniki. Termin pochodzi z greki (eugenes) i znaczy dobrze urodzony. Dla wielu to zadziwiające, ale eugenika nie narodziła się w nazistowskiej III Rzeszy. Kolebką jej praktycznego zastosowania były Stany Zjednoczone. To właśnie tam powstało pierwsze Towarzystwo Eugeniczne, do którego należały elity ówczesnego świata: naukowcy, lekarze, bankowcy, sędziowie, politycy. Prawdziwa śmietanka towarzyska tamtej epoki. Warto o tym pamiętać, kiedy dziś powołujemy się w różnych dyskusjach na absolutny autorytet nauki.
Pierwszy raz termin „eugenika” wprowadził kuzyn Darwina, Francis Galton w 1883 r. Rozumiał przez to selektywne rozmnażanie zwierząt i ludzi, celem polepszenia „jakości” przyszłej populacji. Galton podzielił populację na osobniki bardziej wartościowe (te miały rozmnażać się częściej) i słabsze (których rozmnażanie miało zostać ograniczone).
Prawdziwym jednak ojcem eugeniki praktycznej był Charles Davenport, kierownik ośrodka eksperymentów biologicznych w Cold Spring Harbor. Wbrew pozorom Davenport miał szlachetne idee. Obserwował rzeczywistość i dostrzegał, że społeczeństwo jest słabe, cierpi na choroby, biedę i wiele innych problemów. Wobec tego zadał sobie pytanie: co możemy zrobić, aby te „schorzenia ludzkości” raz na zawsze zniknęły? Niestety, odpowiedź jakiej udzielił była potworna. Rozwiązaniem miała być eliminacja wadliwych genów, co w praktyce oznaczało przecięcie linii dziedziczenia tzw. słabych jednostek.
Wyzwolenie kobiet i "ludzkie chwasty"
Davenport, wraz ze swoim współpracownikiem Harrym Laughlinem założyli w 1910 r. Biuro Dokumentacji Eugenicznej. Był to ośrodek zajmujący się badaniami terenowymi. Cała armia pracowników i wolontariuszy zbierała obszerne informacje o Amerykanach. Przeprowadzano wywiady i analizowano ich drzewa genealogiczne wyciągając informacje o zdolnościach intelektualnych, artystycznych, zręczności, wyglądzie i wielu innych. Wszystkie te dane archiwizowano i analizowano tylko po to, aby zadecydować, kto powinien się rozmnażać, a kto nie. Dlaczego? Celem stworzenia człowieka doskonałego.
Idee eugeniczne szybko zyskiwały w Stanach zwolenników. Wśród nich była między innymi Margaret Sanger, założycielka organizacji American Birth Control League, która po wojnie przekształciła się w działającą do dzisiaj organizację Planned Parenthood (współcześnie jednego z największych providerów aborcyjnych). To ta sama Sanger, którą dziś przedstawia się jako obrończynię praw kobiet. Często występowała na spotkaniach Ku Klux Klanu, jawnie wygłaszając opinie, że Murzyni to pomyłka natury i „dysgeniczny horror”. Sanger nazywała słabsze osoby „ludzkimi chwastami”. Eugenicy bardziej dyplomatyczni używali określenia „nieprzydatni społecznie”. I właśnie problem „ludzkich chwastów” spędzał sen z powiek ludziom pokroju Davenporta i Sanger.
Jak go rozwiązać? Pomysły były różne. Od segregacji, co w praktyce znalazło zastosowanie w Rzeszy jako obozy koncentracyjne, poprzez sterylizację i kastrację, aż po eutanazję. Już w 1908 r. w Ohio zgłoszono projekt uruchomienia publicznych komór gazowych i zastrzyków śmierci. Wtedy pomysł nie przeszedł, wprowadzono jednak prawo o przymusowej sterylizacji. Kilkaset tysięcy osób zostało na zawsze pozbawionych możliwości spłodzenia potomstwa. Wiele z nich nieświadomie. Niektóre wyrokiem sądu. Tak jak stało się to w przypadku Carrie Buck, której matka i babka również cierpiały na lekkie upośledzenie umysłowe. Sędzia Sądu Najwyższego w uzasadnieniu podał, że „trzy generacje debili wystarczą, żeby orzec sterylizację”. Wielką postulatorką sterylizacji była wspomniana Margaret Sanger, która podkreślała konieczność pilnej "segregacji i sterylizacji" kobiet należących do "klasy debili" przed osiągnięciem wieku rozrodczego.
W jaki sposób próbowano przekonać do tego społeczeństwo? Jedną z form była akcja amerykańskich eugeników, którzy rozdawali niepiśmiennym osobom transparenty z napisami w rodzaju "Nie potrafię przeczytać tego transparentu. Jakim prawem mam dzieci?" i zlecali im (płacąc za wykonaną pracę niewielkie pieniądze) paradowanie po Wall Street.
Hitler zauroczony
Pomimo tych bulwersujących wydarzeń eugenika złą sławę zdobyła dopiero w czasie II wojny światowej. Niemcy już w latach 30. zaczęli wprowadzać swoje programy eugeniczne. Hitler był tym zachwycony! Zapraszano przy tym specjalistów ze Stanów. Wielu z nich wykładało na niemieckich uniwersytetach i otrzymywało od Fuhrera rozmaite odznaczenia i nagrody. Cel był jeden: stworzenie czystej rasy nadczłowieka i eliminacja ludzi „drugiej kategorii”.
Amerykańsko-niemiecka współpraca przyniosła szybkie efekty. W postaci obozów koncentracyjnych, przymusowych sterylizacji i ludobójstwa. Już we wrześniu 1939 r. Niemcy zaczęli likwidować szpitale psychiatryczne. Częścią niemieckiej eugeniki był Holokaust. Prym w brutalnych eksperymentach na ludziach wiedli doktorzy Otmar von Verschuer i działający w Auschwitz Josef Mengele. Obaj finansowani przez Fundację Rockefellera. Istotnym elementem polityki eugenicznej była też legalizacja aborcji dzieci, co do których istniały podejrzenia, że mogą urodzić się chore. Skąd znamy taki przypadek? To przecież jeden z motywów umożliwiających aborcję w świetle prawa we współczesnej Polsce.
Skrytobójcy w nowej szacie
Koniec wojny i upublicznienie wiadomości o nazistowskich zbrodniach było dla eugeników straszliwym ciosem. Nie był to jednak ich koniec. Wkrótce po wojnie wielu eugeników amerykańskich zdało sobie sprawę, że ich ideologia drastycznie traci na popularności. Ukuło więc termin „krypto eugeniki”. Był to program dalszych działań, mający na celu ukrycie eugeniki pod innymi nazwami, nadanie jej pozytywnego wizerunku. Uniwersyteckie wydziały eugeniki i czystości rasy zmieniały nazwy na wydziały genetyki, wykładali jednak na nich ci sami profesorowie (nie twierdzę przy tym, że każdy genetyk = eugenik). Ideolodzy zbrodni przeciwko ludzkości stali się po wojnie szanowanymi genetykami, antropologami i biologami. Np. Verschuer został cenionym naukowcem w Niemczech, pracował jako profesor, a od 1956 był także kierownikiem Instytutu Antropologii Uniwersytetu we Freiburgu.
Margaret Sanger założyła sieć poradni „świadomego rodzicielstwa” (promującą antykoncepcję i aborcję) oraz liczne kliniki aborcyjne. Instytucje te działają do dziś pod płaszczykiem troski o prawa kobiet. Kolejnym z owoców prac eugeników jest zapłodnienie na szkle („in vitro” znaczy dosłownie „na szkle”), podczas którego dokonuje się selekcji zarodków (czyli żywych istnień ludzkich) i daje szansę przeżyć tylko tym, które zostaną uznane za najlepsze. I podkreślmy to po raz kolejny: ta selekcja to arbitralny wybór lekarza przeprowadzającego zabieg! W rzeczywistości więc eugenika ma się bardzo dobrze. Jest tym groźniejsza, że dokonuje się poza świadomością społeczeństwa. Co gorsza, przedstawiana jest jako postępowe i rozsądne, uzasadnione naukowo rodzicielstwo! Tych samych określeń używali jednak również eugenicy sprzed lat.
Co to wszystko ma wspólnego z wizytującym niektóre polskie uczelnie Peterem Singerem? I z aborcją oraz in vitro? Singer i inni promotorzy aborcji, eutanazji czy in vitro są w prostej linii kontynuatorem ideologii eugenicznej. Eugenika lat 30. i 40. różniła się tym od współczesnej, że była bardziej zauważalna. Mechanizmy i założenia są jednak takie same: stworzyć nadczłowieka. Tak naprawdę nie ma znaczenia czy aborcja jest dokonywana „tylko” wobec chorych dzieci w 4 tygodniu ciąży, czy wobec niemowląt za zgodą ich rodziców (tak jak dziś dzieje się w Holandii, Belgii i Wielkiej Brytanii na mocy tzw. Protokołu z Groningen), czy może wobec pięciolatka. Śmierć zawsze pozostanie śmiercią i będzie nieusprawiedliwiona. I nie ma znaczenia czy dyskutujemy o selekcji zarodków czy w pełni rozwiniętych, dorosłych ludzi. Granica może być płynnie przesuwana. Życie to życie i nikt nie ma prawa odbierać go drugiemu. Możemy czynić je lepszym, ale nie kosztem innych. A już z pewnością nie za cenę ich życia!"
Wojciech Teister



Brak komentarzy: