sobota, 9 lutego 2013

Eutanazja. Belgia, Holandia, Polska

Eutanazja w Polsce? Czy to będzie wielka i zasadnicza sprawa jeśli eutanazja pojawi się w naszej rzeczywistości nie jako obiekt dociekań i rozważań ale jako fakt medyczny, jako zapis w prawie o jej dopuszczalności, najpierw w szczególnych przypadkach, potem może i w mniej szczególnych.
Na pewno nie o same zapisy tu chodzi, ale też nie tylko o wykonywanie zabiegi uśmiercania zniedołężniałych, beznadziejne chorych i chronicznie cierpiących ludzi, ale właśnie, że w prawie jest zapis: Nie wolno. Chodzi o to aby prawo nie dopuszczało takiej możliwości, żeby było jasne, że nie wolno.
Kiedy odbywają się hałaśliwe, pełne zacietrzewienia demonstracje, przeciwników wprowadzenia eutanazji i jej zwolenników, można im przeciwstawić postawę ludzi, którzy w zaciszu domu czy za drzwiami szpitala przypatrują się straszliwie dłużącemu się umieraniu bliskich.
We włoskim filmie, Dormant Beauty eutanazja jest przewodnim tematem filmu. Senator, który właściwie jest przeciwnikiem eutanazji pod wpływem wzruszenia i na prośbę cierpiącej, bladolicej żony odłącza ją od aparatury i przytula czule, umiera ona w jego objęciach, na oczach córki, będącej też przeciwniczką eutanazji, zaglądającej do pokoju chorej w tajemnicy przed ojcem. Ten obraz wzrusza córkę do głębi, ale zachowuje to w sercu, zaś ojcu okazuje gniew za śmierć matki, nawet jeśli przerwało to jej pasmo cierpień.
Potem, pod wpływem pewnych wydarzeń córka się zwierza ojcu, ich relacje nabierają rumieńców, wracają do życia.
I druga scena, wielka aktorka opiekująca się sparaliżowaną, oddychającą przez respirator córką, zdewociała, pragnąca świętości kobieta, matka nie okazująca zainteresowania drugiemu dziecku, synowi studiującemu również aktorstwo, odpychająca męża, również aktora, ale nie tak wielkiego jak ona. Jej poświęcenie córce, niszczy rodzinę, rozbija ją kompletnie - mieszkają osobno, widują się rzadko tylko z okazji świąt i urodzin. Kiedy zaś syn,odwiedzający matkę i siostrę wykorzystuje krótką nieobecność matki i pielęgniarek w domu (z okazji urodzin udały się na mszę, a jakżeby inaczej) odłącza siostrę od respiratora, aby uwolnić matkę od poświęcenia jej życia do bezwładnej córki, ale też aby odzyskać ją dla siebie, pomimo tego, że ojciec w porę zażegnał skutki głupiego postępku syna i brata, matka dowiaduje się o tym tylko pod wpływem intuicji, tak wielkie było jej skoncentrowanie wszystkich jej siły witalnych i mentalnych na chorobę córki. Ojciec i syn wyjeżdżają bez pożegnania, ta rodzina umarła wraz z chorobą i przedłużonym sztucznie życiem sparalizowanej dziewczyny.
Na filmie nie ma nic wprost powiedziane, tu widz musi określić swoją postawę wobec postaw i czynów postaci. Ale sugestia jest wyraźna, żyjmy dla żywych a chorym pozwólmy odejść aby żyli po śmierci w naszych wspomnieniach lepiej, bo scalając nas jako rodziny a nie dzieląc.
Albo inne dzieło, znacznie bardziej znane, Rodzina Thibault Rogera Martina du Garda. Tam Thibault lekarz uśmierca swojego ojca i czyni to w imię miłości i oddania. Tym niemniej jednak to, że autor opisuje jakąś scenę, nie może świadczyć o tym, ze utożsamia się z postacią lub identyfikuje z jej czynami. Ale na pewno zaświadcza o tym, że rozumie i nie potępia, nawet jeśli nie pochwala.


Belgia przesuwa granice w dyskusji o eutanazji.

opublikowano: 06/11/13 dodane 07/11/2013


Kilkunastu belgijskich pediatrów w opublikowanym liście otwartym opowiedziało się za rozszerzeniem prawa do eutanazji na osoby niepełnoletnie lub chorych na alzheimera. Przywódcy religijni stanowczo protestują Z kolei siedmiu przywódców religijnych przestrzegło przed banalizowaniem tematu.

W izbie wyższej belgijskiego parlamentu trwa obecnie debata na temat tego, czy eutanazja powinna być dostępna dla osób poniżej 18. roku życia, które są w stanie samodzielnie się jej domagać, oraz osób starszych cierpiących na choroby degeneracyjne, jak choroba Alzheimera lub otępienie naczyniowe. Według belgijskich mediów apel pediatrów może wpłynąć na decyzję parlamentarzystów, którzy są podzieleni w sprawie przyjętej przed 11 laty nowelizacji przepisów o eutanazji.

W liście opublikowanym we francuskojęzycznym dzienniku "Le Soir" i we flamandzkiej gazecie "De Morgen" 16 pediatrów wezwało parlamentarzystów do jak najszybszego zalegalizowania eutanazji dla osób niepełnoletnich. List podpisali m.in. lekarze pracujący w szpitalach katolickich.
Każda decyzja dotycząca zakończenia życia jest aktem człowieczeństwa, który może mieć miejsce tylko w ostateczności. Dlaczego mielibyśmy pozbawiać niepełnoletnich tej możliwości?
- napisali pediatrzy. Z ich doświadczenia wynika, że
w obliczu poważnej choroby i nieuchronnej śmierci osoby niepełnoletnie bardzo szybko stają się dojrzałe
- czytamy w liście otwartym.
Nie chodzi nam o szerzenie pewnej filozofii wśród dzieci. Chcemy jedynie słuchać, co mają do powiedzenia, i odpowiedzieć na ich cierpienie
- tłumaczyła belgijskiemu nadawcy radiowo-telewizyjnemu RTBF pediatra Dominique Biarent, która pracuje na oddziale intensywnej terapii w brukselskim szpitalu dziecięcym im. królowej Belgów Fabioli.
Gdy leczenie już jest niemożliwe, powinniśmy być w stanie towarzyszyć im podczas śmierci, co bez wątpienia jest najbardziej bolesną i najtrudniejszą częścią naszego zawodu
- dodała Biarent.

Jak pisze agencja AFP, eksperci, którzy wypowiadali się w parlamencie, przyznali, że eutanazja była już nielegalnie praktykowana w przypadku osób niepełnoletnich.

Przeciwni rozszerzeniu prawa do eutanazji są przedstawiciele belgijskich społeczności religijnych.
Wyrażamy nasze wielkie zaniepokojenie w obliczu rosnącego ryzyka banalizowania kwestii eutanazji
- napisali we wspólnym komunikacie przywódcy społeczności katolickiej, protestanckiej, prawosławnej, muzułmańskiej i żydowskiej w Belgii. Ich zdaniem rozszerzanie eutanazji na chorych na alzheimera odbiera godność tym osobom.
"Poddawanie osób słabych, dzieci i chorych na alzheimera eutanazji jest radykalnym zaprzeczeniem ich człowieczeństwa" i zagraża "fundamentom społeczeństwa"

- zaznaczyli przywódcy religijni. Jednocześnie podkreślili, że sprzeciwiają się "zarówno fizycznemu, jak i moralnemu cierpieniu, głównie dzieci"."
Skrytykowali też wywieranie presji na lekarzy, by praktykowali eutanazję.

Jak wynika z opublikowanego niedawno sondażu, ok. trzech czwartych Belgów opowiada się za rozszerzeniem prawa do eutanazji. Opowiada się za tym też większość partii. Jednak przyjęcie nowelizacji prawa jest hamowane przez członków rządowej koalicji z ugrupowań chadeckich i centrowych. Nie jest więc jasne, czy nowe przepisy zostaną poddane pod głosowanie przed wiosennymi wyborami parlamentarnymi.

Zgodnie z prawem z 2002 roku w Belgii eutanazja jest dopuszczalna, jeżeli pełnoletni świadomy swoich czynów pacjent domaga się śmierci "dobrowolnie, w sposób przemyślany i czyni to wielokrotnie" i jeżeli nie jest poddany naciskom zewnętrznym. Jego choroba musi być nieuleczalna, a cierpienie fizyczne lub psychiczne "stałe i niedające się wytrzymać, bez możliwości jego złagodzenia".

W 2012 roku w Belgii zarejestrowano 1432 przypadki eutanazji, co stanowiło 2 proc. wszystkich zgonów. Była to też najwyższa liczba eutanazji od 2002 roku.







Holendrzy masowo mordują chorych i starych

 

Chore dziecko
Holendrzy stosują eutanazję u osób chorych na raka, ale także cierpiących na demencję czy choroby psychiczne.
Ujawnione właśnie statystyki za ubiegły rok są przerażające. Spośród tych 4188 przypadków, 3251 dotyczyło ludzi chorych na raka. 257 osób cierpiało na choroby nerwowe, 156 na choroby serca i układu krążenia. Aż 42 osoby poddane eutanazji chorowały na demencję, a u 13 stwierdzono chorobę psychiczną. Te dwie ostatnie kategorie wywołują szczególne zaniepokojenie. Prawo w Holandii mówi, że pacjent musi wyrazić jasną prośbę o eutanazję. Czy może to zrobić osoba z demencją, lub chora psychicznie?
Od kiedy eutanazja stała się legalna w Holandii, co nastąpiło 1 kwietnia 2002 r. w kraju tym wysłano w zaświaty w ten sposób tylu ludzi, ilu mogłoby zaludnić małe miasteczko. W 2002 r. liczba przypadków eutanazji wynosiła 1626. I z roku na rok rosła. 
W 2012 r. skoczyła o 13 procent w porównaniu z rokiem 2011. Media zachodnie przypisują to rozpoczęciu „pracy" przez mobilne zespoły eutanazyjne w Holandii. Taki zespół, złożony z lekarza i pielęgniarki, może przyjechać wezwany telefonicznie i załatwić, co trzeba. 
Nie dziwi więc, że w tym kontekście brytyjski „Daily Mail" przypomniał, iż Holandia legalizując eutanazję była pierwszym krajem na świecie, który to zrobił od czasu nazistowskich Niemiec.

W Belgii rozważa się możliwość legalizacji eutanazji wobec dwóch grup, wobec których jej do tej pory nie według ustawy przynajmniej nie stosowano: dzieci i ludzi z demencją. Inicjatorami są politycy rządzącej lewicy ale również lekarze – początek całemu procesowi dał list kilkunastu pediatrów. Belgia to obok Holandii jeden z pierwszych krajów europejskich, który przełamał to tabu w swoim prawie.

P.Zaręba:
"W  sprawie eutanazji nie sposób się ograniczać do prostych formułek. Trzeba podjąć pełną dyskusję, bo inaczej tak zwana druga strona ją wygra na samym początku odwołując się do najpotężniejszej i najbardziej skutecznej broni: współczucia. Co więcej, będzie to broń do pewnego stopnia wynikająca z samej istoty zjawiska. Rzeczywiście mamy do czynienia z pojedynczymi, ale najbardziej nagłaśnianymi, przypadkami, kiedy to ludzkie cierpienie jest nie do zniesienia, a wola własnej śmierci autentyczna i przemożna.
Zarazem już pierwszy polski przypadek, który na moment nadał treść debacie o eutanazji u nas, pokazuje, jak łatwo tu o uproszczenia i decyzje pochopne. W roku 2007 sparaliżowany Janusz Świtaj ze Śląska zażądał dla siebie prawa do tak zwanej godnej śmierci od sądu. Stało się to dla pisma „Dziennik” okazją nie tylko do zainteresowania się jego losem, ale o do gromkiego wezwania do „rozpoczęcia dyskusji na temat eutanazji”. Byłem wtedy w środku tej gazety i byłem jednym z tych, którzy takie stanowisko kontestowali. Namówiłem Jana Rokitę, też komentatora „Dziennika”,  do napisania komentarza przypominającego, że jedynie zasada świętości życia jest bezpiecznym bastionem naszej cywilizacji. Sam popełniłem podobny tekst. Wspólnymi siłami wygasiliśmy wtedy tę pasję własnej gazety.
W sześć lat później Janusz Świtaj wyposażony przez fundację Anny Dymnej w stosowny sprzęt ułatwiający mu życie, studiuje na Uniwersytecie Śląskim. Nie tylko pomógł sobie, ale pomaga innym. Znalazł cel w życiu, choć zapewne jest to życie dużo trudniejsze niż każdego z nas. Nie dziwię się jego ówczesnym myślom, nie dziwię się nastawieniu jego rodziny, która widzi cierpienie bliskiego człowieka. Ale czym innym są odruchy jednostek, czym innym stworzenie systemu. A legalizacja eutanazji oznacza stworzenie systemu, w którym lekarze ze specjalistów od ratowania życia mają się stać specjalistami od zadawania czy w każdym razie ułatwiania śmierci.
Mogę sobie wyobrazić sytuację, kiedy to sąd jednostkowo i w drodze wyjątku stosuje wobec kogoś, kto pomógł umrzeć bliskiej osobie, nadzwyczajne złagodzenie kary (taka możliwość zawsze istnieje w obecnym prawie). Nie akceptuję sytuacji zachęcania do takich decyzji przez odpowiednie prawne rozwiązania, bo gdyby one istniały, Janusz Świtaj być może by dziś nie żył.
Nie uspokajajmy się jednak tym, że od nas te dylematy są daleko. Przypadek z 2008 roku pokazuje, że temat może wrócić każdej chwili. Wystarczy znaleźć odpowiednio dramatyczną historię. Kto dziś pamięta, że w ślad za „Dziennikiem”, którego kierownictwo powodowało się moim zdaniem przede wszystkim chęcią zyskania rozgłosu, także premier Tusk wypowiedział zdawkową formułkę o „konieczności dyskusji”?  Szybko się z tego wycofał, bo nie było społecznego klimatu. A gdyby się pojawił?
Przykład z Belgii pokazuje zarazem, że nie chodzi tylko o samą zasadę. Że jak się raz wejdzie na tę drogę, nie ma od niej odwrotu, i przekraczane będą kolejne granice. Niszczone kolejne bezpieczniki. Skoro współczujemy dorosłym, dlaczego mamy nie współczuć dzieciom? Ale czy dzieci mogą podejmować w pełni świadome decyzje? Od jakiego wieku? To jest tak naprawdę ruch w stronę pozbywania się jednych członków rodziny z woli innych. Nawet jeśli pierwszy przypadek będzie dramatyczny i „bezdyskusyjny”.
Tym bardziej dotyczy to osób z demencją. Gdzie tu można mówić o świadomy akcie woli? To jest droga do tego aby dyskusję o samobójstwie przy pomocy państwa przekształcić w debatę o pierwszym wyłomie w zakazie zabójstwa. A przecież niezależnie od przerażenia związanego z samym precedensem, nie da się opisać każdego przypadku w ogólnej suchej normie prawa. Dziś powodem będzie coś bezdyskusyjnie dramatycznego. Jutro brak komfortu kogoś, kto chce przyśpieszyć odejście starych rodziców.
To bardzo charakterystyczne, ale w Belgii nowy pomysł kwestionuje tamtejsza chadecja, która nie oponowała mocno przeciw poprzedniej ustawie. Dziś poniewczasie jej politycy widzą, w którą stronę podąża ten marsz. Ale tym bardziej smutna i zarazem groteskowa była ich wcześniejsza postawa.
Nie ma we mnie histerii tych konserwatystów, którzy uważają, że wszystko co mamy dzisiaj, jest gorsze od tego co było kiedyś. Nowoczesne społeczeństwa dobiły się także rzeczywistego postępu: ochrona dzieci przed przemocą (przy wszystkich ideologicznych przegięciach) czy równouprawnienie kobiet (znów przy przegięciach) to rzeczy, które uważam za słuszne. To samo sądzę na przykład o coraz gorliwszej ochronie zwierząt. Jeśli jesteśmy lepsi, chronimy innych.
(Tutaj, P. Zaręba pozwala sobie na swoiste zagranie, przegięcie jak sam to nazywa i używa słowa: 'histeria', niestety jest to głupie na co sbie pozwala, ale w ten sposób chce być poprostu bardziej pośrodku, mieć szansę na 'wysuchanie' większej liczby odbiorców, aby nie szufladkowano go jako ekstremisty, bowiem każdy nawet, konserwatysta, ulega propagandzie - lewackiej, i się jej boi, nawet kiedy się do tego nie przyznaje.
Postęp w społeczeństwie, to technologia, rozwój nauk, a nie uchwalanie coraz większej ilości praw, ustaw, ustawek i przepisów chroniących wszystko to co odpowiada przemsłowi konsumpcyjnemu i ideologom lewicy. )
Zarazem jednak przyświecać nam zaczyna tak toporna i prymitywna zasada gonitwy za szczęściem, że sami zaprzepaszczamy swoje osiągnięcia.  Jedną ręką komuś pomagamy, drugą, budujemy podwaliny pod zadawanie innym krzywdy. Naturalnie pod szczytnymi hasłami. Ale jutro, pojutrze one znikną, zostawiając miejsce dla zwykłego egoizmu, wygodnictwa, ba, brutalności."

Dodane 27/11/2013
"Belgowie krok za krokiem zbliżają się do zalegalizowania eutanazji wśród dzieci. Dwie komisje belgijskiego Senatu poparły w środę znaczną większością głosów projekt kontrowersyjnej ustawy przewidującej rozszerzenie prawa do eutanazji na śmiertelnie chore osoby niepełnoletnie.
Według mediów na wspólnym posiedzeniu senackich komisji spraw społecznych oraz sprawiedliwości projekt ustawy poparło 13 deputowanych, a jedynie 4 było przeciwko. Projekt trafi teraz pod obrady całego Senatu.
Jeśli nowe prawo wejdzie w życie, to nieuleczalnie chore dzieci, które odczuwają nieznośny ból fizyczny i są w ostatnim stadium choroby, będą mogły poprosić o eutanazję, pod warunkiem, że rodzice wyrażą na to zgodę. Wymagana będzie również opinia psychologa, że dziecko jest świadome konsekwencji takiej decyzji.
To odpowiedź na dramat, jaki przeżywają dzieci, których cierpieniom nie można ulżyć
- powiedział jeden z inicjatorów ustawy, socjalista Philippe Mahoux. Przypomniał, że propozycję nowego prawa poparło wielu belgijskich pediatrów, którzy niedawno opublikowali list otwarty w tej sprawie.
Według opublikowanego w październiku sondażu także około trzech czwartych Belgów opowiada się za rozszerzeniem prawa do eutanazji na osoby poniżej 18. roku życia.
Przeciwni zmianie obowiązującej od 11 lat ustawy są współrządzący Belgią chadecy premiera Elio Di Rupo. Ale będący w koalicji rządowej socjaliści i liberałowie poparli w senackich komisjach projekt zmian prawnych wraz z opozycyjnymi ugrupowaniami flamandzkich separatystów i Zielonych.
Zgodnie z prawem z 2002 roku w Belgii eutanazja jest dopuszczalna, jeżeli pełnoletni świadomy swoich czynów pacjent domaga się śmierci
dobrowolnie, w sposób przemyślany i czyni to wielokrotnie" i jeżeli nie jest poddany naciskom zewnętrznym. Jego choroba musi być nieuleczalna, a cierpienie fizyczne lub psychiczne "stałe i niedające się wytrzymać, bez możliwości jego złagodzenia.
W 2012 r. w Belgii zarejestrowano 1 432 przypadki eutanazji, co stanowiło 2 proc. wszystkich zgonów. Była to też najwyższa liczba eutanazji od 2002 r.
Sąsiadująca z Belgią Holandia zezwala na eutanazję dzieci, ale dopiero od 12. roku życia. Od 2002 r. w kraju tym odnotowano pięć przypadków eutanazji osoby niepełnoletniej. Belgijski projekt ustawy idzie dalej, bo nie zawiera żadnego ograniczenia dotyczącego wieku dziecka.
W związku z dzisiejszą decyzją senackich komisji przedstawiciele belgijskich wspólnot religijnych wyrazili ubolewanie.
W oświadczeniu podpisanym przez przewodniczącego episkopatu, abp André-Josepha Léonarda, a także wielkiego rabina Brukseli, przedstawicieli Kościoła anglikańskiego, prawosławnego, Kościołów protestanckich oraz wspólnoty muzułmańskiej wyrażono rozczarowanie i smutek.
Podkreślono współczucie dla rodziców, których dzieci przedwcześnie stają w obliczu śmierci i cierpią. Wskazano na konieczność otoczenia terapią paliatywną osób śmiertelnie chorych i opowiedziano się przeciw prowadzeniu uporczywej terapii. Przedstawiciele belgijskich wspólnot religijnych podkreślają konieczność ulżenia cierpieniom dzieci, zgodnie z osiągnięciami medycyny.
Nie banalizujmy aktu zadawania śmierci, podczas gdy jesteśmy stworzeni dla życia
- czytamy w deklaracji. Jej sygnatariusze przyznają, że miłość aż do ostatnich chwil wymaga ogromnej odwagi. Jednocześnie podkreślają, że eutanazja niszczy więzi społeczne, rodzinne, które upadają pod presją rosnącego indywidualizmu. Apelują o otoczenie chorych i ich rodziny miłością, jak również osoby, które się nimi opiekują. Jednocześnie wzywają do poszanowania życia ludzkiego na każdym jego etapie.
Obecnie 2 proc. osób w Belgii umiera w skutek eutanazji."
ansa/KAI/PAP


Poniedziałek, 3 marca 2014 ND
"Belgijski król Filip I pomimo ogromnego sprzeciwu napływającego z całego świata podpisał skandaliczną ustawę legalizującą eutanazję dzieci. 
Dziennik „Le Soir” na swojej stronie internetowej poinformował, że Filip I zaakceptował akt prawny. Stało się to w czasie, kiedy oczy całego świata zwrócone są ku Ukrainie i Rosji. Tym samym przyjęcie tak ważnej ustawy jest przemilczane przez międzynarodową opinię publiczną.
Nie poskutkowało ponad 214 tysięcy podpisów ludzi z całego świata, które zebrano pod petycją do króla Belgii. Proszono w niej, aby nie podpisywał on przyjętej przez belgijski parlament ustawy zezwalającej na legalne zabijanie chorych dzieci. W ubiegły czwartek podpisy zostały przekazane monarsze.
Tym samym Belgia jest pierwszym na świecie państwem, które zezwala na eutanazję dzieci bez limitu ich wieku. W Holandii od dawna możliwy jest proceder zabijania nieletnich. Jednak tam obowiązuje ograniczenie wieku od 12. roku życia.
Skandaliczna ustawa zezwala na przeprowadzanie eutanazji osób poniżej 18. roku życia, które są nieuleczalnie chore i cierpią z powodu silnego bólu, bez perspektyw na polepszenie stanu zdrowia. Eutanazja dla małoletnich – w odróżnieniu od osób dorosłych – będzie możliwa wówczas, gdy cierpią oni na nieuleczalną chorobę. Psycholog musi ponadto potwierdzić, że dziecko ma zdolność osądu i jest w stanie podjąć decyzję o skróceniu jego życia, co wyłącza spod obowiązywania ustawy niemowlęta i chorych psychicznie. Na eutanazję dziecka potrzebna będzie także zgoda jego rodziców.
Doktor n. med. Krzysztof Szmyd, kierownik Wrocławskiego Hospicjum dla Dzieci, zwrócił uwagę, że „świadomość dziecka kilkuletniego, w którym rozumienie śmierci jest inne niż w przypadku nas, dorosłych – dzieci małe nie widzą nieodwracalnego charakteru śmierci – nie pozwala na dokonanie wolnego wyboru w tym zakresie”.
– Ten wybór będzie zdeterminowany tym, co powie mama czy tata. Młodsze dziecko na tyle rozumie świat, na ile objaśnią mu go rodzice – wskazał lekarz. Opisując pracę z dziećmi nieuleczalnie chorymi, dodał: – Nasi podopieczni, ci, którym choroba umożliwia wyrażenie swojej woli, mówią o tym, że chcą pojechać nad morze, chcą pojechać z braćmi w góry, mieć kota, o którym zawsze marzyli, czy dostać upragnioną śmieciarkę. Chcą także, by nie bolało. Nie ma proszenia o śmierć – podkreślił dr n. med. Krzysztof Szmyd."
Czwartek, 6 marca 2014 (02:05)

Z małżeństwem katolickich aktywistów wiedeńskich, dr Gudrun Kugler, prawnikiem, oraz dr. Martinem Kuglerem, historykiem – inicjatorami akcji zbierania podpisów pod petycją przeciwko wprowadzeniu eutanazji dla dzieci w Belgii, rozmawia Tomasz M. Korczyński

Pomimo ogromnego sprzeciwu napływającego z całego świata król Belgii Filip I podpisał skandaliczną ustawę legalizującą eutanazję dzieci. „Nasz Dziennik” szeroko zajmował się tą bulwersującą sprawą. Zachęcaliśmy również Czytelników do włączenia się w akcję, jaką Państwo zainaugurowali i przeprowadzili, a mianowicie zbierania podpisów pod petycją przeciwko wprowadzeniu eutanazji dla dzieci. Wspomnianą petycją apelowali Państwo do sumienia i podstawowych zasad etycznych króla Belgii. Co dla Państwa oznacza krok Filipa I?

Gudrun Kugler: – Król Belgii podpisał ustawę dopuszczającą eutanazję dzieci, chociaż przekazaliśmy mu w ubiegłym tygodniu ponad 210 tys. podpisów z 20 krajów. W ten sposób ustawa stała się faktem i zostanie wprowadzona w życie. Ten dokument jest swoistym sygnałem dla reszty świata. Coraz częściej będą się pojawiać głosy, i będą coraz głośniejsze, które będą domagały się wprowadzania w życie podobnych praw w innych państwach. Dlatego tak ważne jest, aby potwierdzić sprzeciw wobec eutanazji, m.in. w Niemczech i w Austrii, i obronić aktualny stan rzeczy.

Jakiej presji został poddany król Filip?

G.K.: – Mogę sobie wyobrazić, że król Filip I stanął nagle przed osobistym dylematem sumienia. Z tego, co wiem, monarcha jest nieszczęśliwy z powodu obowiązującej w jego kraju eutanazji, w tym dziecięcej. Jednak zarówno sama monarchia, jak i Belgia stoją dziś na chwiejnych nogach, w związku z czym, ze smutkiem, ale jednak, zdecydował się na podpisanie tej ustawy.

Co by się jednak wydarzyło, gdyby monarcha jej jednak nie podpisał?

G.K.: – Rząd belgijski zastosowałby zasadę zastępczych sygnatariuszy, a prawo i tak by weszło w życie. Oczywiście wiedzieliśmy o tym. Ale nasze czasy potrzebują dziś pilnie silnego świadectwa, że ten trend nie jest dobrym rozwiązaniem. Również Tomasz Morus nie mógł zapobiec ani rozwodowi króla Henryka VIII z Katarzyną Aragońską, ani powstrzymać schizmy w Kościele, jednakże jego odważny opór, który kosztował go życie, inspiruje nas do dziś.

Co osiągnęli Państwo swoją petycją?

Martin Kugler: – W sumie zebraliśmy 210 tys. podpisów. Razem z opowiadającymi się za życiem obywatelami mogliśmy dać światu wyraźny znak, który został zauważony przez wielu ludzi i wiele środowisk: niezliczona ilość mediów w Europie, a także poza nią, od Stanów Zjednoczonych po Kuwejt, relacjonowała naszą akcję i aprobowała ją. W samej Belgii oprócz komentowania podpisania przez króla tej ustawy w jednej z belgijskich gazet ponad połowa artykułu poświęcona była naszej kampanii.

Udało się Państwu osiągnąć wielkie poparcie dla kampanii. Jak przebiegała ta akcja?

M.K.: – Umieściliśmy petycję w internecie. Przez wiele różnych stron, osób i grup została następnie udostępniona i przekazana za pośrednictwem e-maili i rozmaitych portali. Wiele mediów pośredniczyło w rozpowszechnianiu naszej petycji. Także w Polsce. Wielu naszych współpracowników wskazywało, jak bardzo świat był zszokowany tą informacją. Eutanazja dzieci podkopuje fundament naszej cywilizacji. Podaje w wątpliwość życie całej wspólnoty.

Zajmują się Państwo również uświadamianiem opinii publicznej w Unii Europejskiej zjawiska ograniczania wolności religijnej chrześcijan w Europie. Jak wygląda sytuacja wyznawców Chrystusa na naszym kontynencie? Czy można powiedzieć, że katolicy są dzisiaj w Europie prześladowani?

M.K.: – Nie, chrześcijanie w Europie nie są prześladowani, ale nietolerancja i dyskryminacja przybierają na sile. Nie rozumie się już dziś ludzi wierzących. Coraz bardziej wiara postrzegana jest jako nieznośne obciążenie i ograniczenie. Religijne symbole przeszkadzają w sferze publicznej i mają z niej zniknąć. Konstruuje się prawa, które ograniczają wolność chrześcijan, na przykład w obszarze wolności sumienia, wolności przekonań, poglądów, autonomii prywatności. Unia Europejska opracowuje właśnie tak zwaną piątą dyrektywę o równym traktowaniu. Może ona poważnie naruszyć zasadnicze aspekty wolności obywateli w Europie. Będzie bowiem naruszać wolność i samostanowienie wszystkich Europejczyków oraz podporządkowywać ich osobiste życie prawnej i biurokratycznej kontroli. Katolik oskarżony o „dyskryminację”, na przykład na gruncie tzw. orientacji seksualnej lub religijnej danej osoby, będzie musiał dowieść swojej niewinności, podczas gdy osoba podająca się za ofiarę dyskryminacji jest tu automatycznie uznawana za taką. To ostatecznie doprowadzi do sytuacji, że chrześcijanie będą stawiani przed sądem.

Czy istnieją możliwości, abyśmy jako katolicy z różnych krajów mogli coś razem przedsięwziąć i razem współtworzyć lepszą przyszłość cywilizacji życia? Abyśmy mogli dawać świadectwo?

G.K.: – Czasem ma się wrażenie, że chrześcijanie w Europie oddali pole, wycofali się z polityki, a inicjatywę przejęły inne narodowe lub międzynarodowe instytucje. Jest bardzo ważne, aby się wzajemnie znać, współpracować ze sobą i wszędzie tam, gdzie można stawać w obronie godności ludzkiej, być obecnym w łączności ze sobą. Stworzyliśmy wiele sieci takiej współpracy na różnych obszarach, co zapewnia międzynarodową wymianę doświadczeń, dla wszystkich jest to bardzo cenne i stanowi zysk sam w sobie.

Jakie akcje realizuje Państwa organizacja?

M.K.: – Kairos Consulting (www.kairos-pr.com) funkcjonuje na obszarze non-profit. Chcemy z dobrych idei tworzyć dobre projekty. Prowadzimy projekt Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan w Europie (www.IntoleranceAgainstChristians.eu), ponadto Europe4Christ, www.europe4christ.net, gdzie można zamówić nasz newsletter, do czego zachęcam. Prowadzimy katolickie pośrednictwo dla małżeństw w internecie www.kathTreff.org, które dziś obok krajów niemieckojęzycznych działa także na Łotwie, Węgrzech, wkrótce w Kenii i Chorwacji. Jego ideą przewodnią jest stworzenie możliwości zawarcia znajomości przez katolików. Także bardzo ważnym obszarem jest dla nas polityczne zaangażowanie katolików oraz aby chrześcijaństwo i chrześcijanie byli przedstawiani w sposób rzetelny i pozytywny. Kształcimy kadrę młodych i zdolnych ludzi na obszarze mediów."
Wtorek, 5 sierpnia 2014 (19:03)

"6 tysięcy eutanazji rocznie – tę granicę Holandia może przekroczyć już w grudniu.
Nikt nie wie, jak zatrzymać gwałtowny wzrost liczby zgonów indukowanych przez lekarzy na życzenie pacjentów bądź ich krewnych. „Kiedy już dżinn wydostanie się z butelki, nie wydaje się prawdopodobne, żeby go tam z powrotem zatłoczyć” – ostrzega prof. Theo Boer, etyk z uniwersytetu w Groningen.
Kiedy 12 lat temu Holendrzy zalegalizowali eutanazję i samobójstwo wspomagane, Boer był członkiem jednego z komitetów nadzorujących korzystanie z tych przepisów. Jeszcze w 2007 r. uważał, podobnie jak większość jego kolegów, że nowe prawo się sprawdza, dając gwarancję „stabilnej i relatywnie niskiej liczby eutanazji”. Dziś ostrzega Brytyjczyków, którzy w Izbie Lordów pracują nad podobnymi przepisami: „Potwornie się pomyliliśmy. Nie powielajacie naszych błędów”.
Co sprawiło, że prof. Boer radykalnie zmienił zdanie? Otwarcie furtki dla uśmiercania chorych – według wstępnych założeń na zasadzie „ostateczności”, obwarowane wieloma zastrzeżeniami i ścisłym monitoringiem – okazało się równią pochyłą. Jest na to szereg dowodów. Dane z pierwszych 5 lat funkcjonowania ustawy wykazywały względnie stałą liczbę zgonów po podaniu środka chemicznego, na poziomie około 2 tys. rocznie, w niektórych okresach odnotowywano wręcz jej spadek. Ale począwszy od roku 2008, uwidacznia się skokowy wzrost, o 15 proc. w skali każdego roku. Raport za 2012 r. odnotował już 4 tys. 188 takich przypadków – przytacza dane prof. Theo Boer, którego artykuł opublikował w lipcu br. serwis MercatorNet. Według jego szacunków, granicę 6 tys. Holandia przekroczy w tym lub przyszłym roku.
Trudno zachowywać już nawet pozory „wyjątkowości” zabójczych procedur. Dopuszczenie eutanazji społeczeństwo zaczęło z czasem odczytywać jako prawo, korzystanie z którego mają zabezpieczyć lekarze. A jeśli odmówią? Muszą wskazać profesjonalistę, który się tego podejmie. Jest to więc podobna ścieżka, jaką odbyło ustawodawstwo aborcyjne w wielu krajach Zachodu. „Wszystko zmierza do tego, że eutanazja stanie się »standardowym« sposobem umierania pacjentów onkologicznych” – przewiduje etyk. Podobnie jak „standardem” stało się uśmiercanie dzieci w prenatalnej fazie życia podejrzewanych o choroby genetyczne. Ten letalny pochód zdaje się nie mieć końca. W Belgii, bijącej rekordy w eutanazji w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, od ubiegłego roku obowiązują przepisy o eutanazji dzieci.
Są tacy, którzy nie odmawiają. Profesor Boer prześwietla praktyki Holenderskiego Stowarzyszenia „Prawo do Śmierci” NVVE, które rozwinęło sieć podróżujących lekarzy eutanatystów. Praktyki te, stosowane w odniesieniu do setek przypadków, przejmują grozą. Nie ma mowy o dłuższej opiece. Przed wypisaniem recepty na „dobrą śmierć” lub odesłaniem z kwitkiem, bo tylko te dwie opcje „terapeutyczne” wchodzą w grę, taki specjalista widzi swojego pacjenta średnio zaledwie trzy razy. „Ale NVVE wydaje się nieusatysfakcjonowane tymi wynikami. Nie spoczną, dopóki letalna pigułka nie stanie się dostępna dla każdego człowieka powyżej 70. roku życia, który wyrazi życzenie śmierci” – konstatuje etyk.
W sprawozdaniach, zauważa Boer, rośnie liczba poddanych eutanazji pacjentów psychiatrycznych czy z demencją, cierpiących w istocie na starość, samotność, pogrążonych w żałobie. Czasami po prostu nie chcą narażać na szwank dobrego samopoczucia swoich bliskich. Według naukowca, ci, którzy wypisują receptę, zdają sobie sprawę, że niektórzy z tych chorych mogliby żyć jeszcze lata czy dekady.
Oto sens walki o klauzulę sumienia lekarzy. Jeśli jej nie będzie, kto powstrzyma letalny marsz?"


Brak komentarzy: