09/04/2014
"Śmierć jednej osoby to tragedia, śmierć miliona ludzi to statystyka
— mawiał Józef Stalin.
Kolejne ofiary na Ukrainie zdają się nie robić już na politykach większego wrażenia. Jak podało ukraińskie Ministerstwo Obrony, na Krymie zastrzelony został przez Rosjan major Stanisław Karczewski. Według agencji Interfax-Ukraina, w przeciwieństwie do rosyjskich żołnierzy, nie był uzbrojony… Rosjanie zabrali jego zwłoki do swej jednostki. Prorosyjscy rebelianci na wschodzie Ukrainy okupują urzędy, biorą zakładników, jak w budynku ługiańskiej Służby Bezpieczeństwa (SBU), i usiłują powtórzyć krymski scenariusz. Rzecz jasna, Rosja nie ma z tym nic wspólnego…
Konflikt narasta. Do czego doprowadzi polityka Moskwy? NATO potroiło liczbę smolotów w krajach bałtyckich. W maju przylecą tam kolejne maszyny aby patrolować ich przestrzeń powietrzną. Szef amerykańskiej dyplomacji John Kerry oskarża Rosjan o prowokowanie zamieszek na Ukrainie, które maja być „ukartowanym pretekstem do wojskowej interwencji jak na Krymie”. O to samo oskarżają Rosjanie Amerykanów. Dyplomatyczna ciuciubabka trwa. Zachód nie wie, czego jeszcze może się spodziewać po prezydencie Władimirze Putinie, za to Putin doskonale wie, jakich reakcji może oczekiwać od Zachodu i jakich granic Zachód nie przekroczy.
Nie znam nikogo w USA, kto powiedziałby, że musimy iść na wojnę z powodu Krymu…
— stwierdził krótko John Kerry.
Karą za „kontynuowanie prowokacji” przez wysłanych na wschód Ukrainy „rosyjskich prowokatorów i agentów”, aby „wzniecać chaos” mają być następne sankcje, obejmujące m.in. sektory energetyczny, wydobywczy i bankowy. Amerykański sekretarz stanu umówił się z rosyjskim szefem dyplomacji Siergiejem Ławrowem na kolejne rozmowy. Panowie spotkają się w przyszłym tygodniu. Będą w nich uczestniczyć także przedstawiciele Unii Europejskiej i Ukrainy. Temat? Jak rozładować sytuację w tej byłej, sowieckiej republice, pomóc jej w uchwaleniu nowej konstytucji i wyjściu z gospodarczo-finansowej zapaści.
Do rozmów Rosja jest gotowa zawsze… Pogróżki Zachodu o sankcjach z pewnością nie spędzają Putinowi snu z powiek, przeciwnie, są mu wręcz na rękę. Moskiewskie Ministerstwo Gospodarki właśnie obniżyło swe ekonomiczne prognozy dla kraju: w bieżącym roku wzrost rosyjskiej gospodarki może spaść z zapowiadanych wcześniej 2,5 proc nawet do 0,5 proc. Moment ogłoszenia tych przewidywań nie był z pewnością przypadkowy, w Rosji nic przypadkowo się nie dzieje. Kreml ma winnego: te oczywiście „przejściowe trudności” spowodowane są przez wrogi Zachód. Nic tak nie scala narodu jak zagrożenie zewnętrzne. Ojczyzna jest w potrzebie, wymaga poświeceń i każdy rosyjski patriota to rozumie. Tym bardziej, że w opinii większości rosyjskiego społeczeństwa fetującego aneksję Krymu, to Rosja ma rację, to Rosja jest ofiarą, a nie sprawcą, a „car” Putin jedynie przywraca jej godność i respekt w świecie…
Rosja ma wybór: czy chce, żeby spotkała ją większa izolacja i większe koszty, czy woli pomagać w budowie niepodległej Ukrainy, nie będącej przedmiotem wojny, lecz pomostem między Wschodem a Zachodem, która sprosta nadziejom i aspiracjom Ukraińców
— klaruje Kerry sobie a muzom, zapewne mając w duchu świadomość, czego chce pan na Kremlu, a mianowicie odbudowy dawnej strefy wpływów na tyle, na ile się da, jeśli nie dziś to jutro, i że co najwyżej przystanie na jakiś wariant okrojonego, kadłubowego państewka ukraińskiego.
Jeśli Rosja nadal będzie interweniować na Ukrainie, byłby to jej historyczny błąd…
— dorzuca sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Ale to, co nie tylko w jego mniemaniu byłoby błędem, w mentalności Putina jest wręcz wyzwaniem, które pozwoli mu przejść do historii jako współczesne wcielenie cara Piotra Wielkiego.
Kanclerz Angela Merkel wpatrzona jest w inną fotografię: carycy Katarzyny Wielkiej, de domo księżnej von Anhalt-Zerbst - nikt inny nie znał rosyjskiej mentalności lepiej niż ona. Po wydarzeniach na wschodzie Ukrainy z ostatnich dni i godzin, obserwatorzy niemieckiej sceny politycznej z napięciem oczekiwała dzisiejszego wystąpienia szefowej rządu RFN w Bundestagu. Jeszcze w przeddzień środowej debaty media prześcigały się w domysłach: co powie Merkel, co usłyszy od niej Putin, czy odniesie się do porównania prezydenta Rosji do Hitlera przez jej partyjnego kolegę i ministra finansów Wolfganga Schäublego?
Napięcie poprzedzające jej wystąpienie uszło jak powietrze z balonu, kanclerzRFN nagle straciła mowę. Merkel ograniczyła się do kilku ogólnikowych zdań o sytuacji w Europie, o potrzebie dialogu oraz, że Ukraińcy powinni móc decydować o sobie. Bo, co tu gadać? Poczyniona przez Schäuble`go zbieżność historyczna pomiędzy Hitlerem i Putinem właściwie wyjaśnia wszystko i zawiera odpowiedź na wiele pytań. Czy jesteśmy świadkami czeskiej analogii, że nie wspomnę o późniejszych zdarzeniach, które zdemolowały nie tylko nasz kontynent? W rzeczy samej.
Rosja samowolnie de facto przesunęła swoje granice. W kraju Putina zdaje się wciąż obowiązywać zasada Stalina:
Dobre jest to, co służy nam, Rosjanom. Mówię otwarcie, powinniśmy posługiwać się przemocą i fałszem.
Putin stosuje metody z ubiegłego wieku, a USA i ich sojusznicy walczą metodamiXXI wieku, zauważył sekretarz stanu John Kerry, Pozostaje bynajmniej nie retoryczne pytanie, kto walczy, o co, i co przez to osiągnie…?" (Piotr Cywiński)