piątek, 13 czerwca 2014

Państwo Al-Kaidy

Wieszczony w latach dziwiećdziesiątych koniec historii przez Francisa Fukuyamę, w jego słynnej ksiażce o tym samym tytule, okazał się wierutną bzdurą, ale jak w wiele bzdur, tak i w tę ludzkośc, a przynajmniej jej wielka część na Zachodzie zwłaszcza uwierzyła.
Tak jak Zachód wierzył, że komunizm to co prawda dziwny, ale jednak pokojowy system sprawowania rządów, tak i w latach po upadku ZSRR był skłonny wierzyć, że teraz nie ma co się zmieniac na świecie, a skoro życie wyewoluowało z pierwotnej zupy, tak i teraz z tych upadłych tworów politycznych wyewoluuje demokracja, wolność i swoboda robienia biznesów.
Rzeczywiście Rosja Putina, poza pacyfikacja Czeczeni nie epatowała świata niczym szczegółnym, a "nowyje ruskie" zostawiali majątki na Zachodzie, kupowali kluby piłkarskie, banki i wille, i nikogo nie obchodziło, że to forsa wydarta jest robotnikom z gardła, a majątki chłopskie lub fabryki nie zostąły zwrócone żadnym prawowitym właśicielom.
Tak teraz Śwait się zmienia na naszych oczach, a państwo Al-Kaidy, które ma ma ładnie brzmiącą roboczą nazwę państwo Iraku i Lewantu, powstaje na naszych oczach po wieloletniej okupacji Iraku, po zabiciu Sadamma Husaina, po tych wszystkich ofiarach zołnierzy amerykańskich, angielskich, polskich, czeskich i innch. Ten wysiłek zdał się psu na budę.
Syria wrze - a to za sprawą Rosji, Ukraina wrze - to też Rosja, Afganistan będzie wrzał - tam nikt inny jak Rosja wesprze wrogów USA. 
Co nastapi w Afryce, tago nie wiem, nie wiem co będzie w Kenii (grupy somalijskiej sa powiązane z Al Kaidą w mniejszym lub większym stopniu) lub Ugandzie, ale przecież Nigerie już wrze, a terroryzm podnosi łeb coraz bardziej zuchwale.
A przecież trudno przypuszczać, że bandy nigeryjskich rzezimieszków islamskich tak sobie sami wymyslili to okrutne mordowanie chrześcijan.


Te dwa słowa potrafią wstrząsnąć światem: „państwo Al-Kaidy” jest jednym z największych zagrożeń przewidywanych przez Zachód i szerzej większość krajów i cywilizacji Eurazji, Afryki i Ameryki. W takim państwie Al-Kaida – „baza” globalnego terroryzmu islamistycznego – rządziłaby sama, lub pod przyjaznym rządem cieszyłaby się swobodą działania, w tym przygotowywania ataków zbrojnych na inne kraje.
Ten drugi wariant raz zaistniał – Al-Kaida miała globalne dowództwo na czele z Osamą bin-Ladenem, centralne komórki planowania i wywiadu oraz obozy szkoleniowe w rządzonym przez talibów Islamskim Emiracie Afganistanu od 1996 do 2001 roku. Wariantu pierwszego dotąd nie było, ale teraz materializuje się w Iraku i Syrii.
Powstające państwo Al-Kaidy objęło już północną jedną trzecią Syrii między granicami Turcji i Iraku, oraz północną połowę Iraku – także przyległą do Turcją, więc do NATO – z wyjątkiem Kurdystanu na północnym wschodzie.
Sięga w mieście Faludża na odległość tylko około 50 kilometrów od śródmieścia Bagdadu. Rozprzestrzenia się na obszarze zamieszkanym w większości przez wyznawców islamu odmiany sunnickiej, najliczniejszej wśród Arabów i na całym świecie – podczas gdy w Iraku większość mają szyici, skupieni na południu i przy granicy z Iranem, i obecnie rządzący krajem. W Syrii reżim dynastii Asadów – sojusznik Rosji i Iranu – oparty jest na szyickiej mniejszości. Gdy Zachód odmówił istotnej pomocy prozachodnim powstańcom syryjskim, islamiści sunniccy przejęli inicjatywę. Al-Kaida działa głównie wśród sunnitów Syrii, Iraku i świata.
Ziemie sunnickie „wyzwala” organizacja Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (jej nazwę arabską można przełożyć również na „Islamskie Państwo w Iraku i Syrii”), szeroko znana pod angielskim akronimem ISIL (odpowiednio ISIS). Jest odłamem Al-Kaidy bardziej radykalnym, niż sama Al-Kaida. Wielu członków i liderów ISILnależy do młodego pokolenia, dla którego bin-Laden burzący Manhattan i Pentagon to legenda, a jego oficjalni następcy – mięczaki i zdrajcy. Zarazem ISILkorzysta z wojskowych i wywiadowczych umiejętności weteranów obalonego w 2003 roku przez USA z sojusznikami – w tym Polską – sunnickiego reżimu Saddama Husajna.
Ponad 400 milionów dolarów amerykańskich w złocie i walutach światowych zdobył ISIL – według niektórych źródeł – w skarbcach banków nowo podbitego miasta Mosul, drugiego liczbą ludności i gospodarką w Iraku. Prawdopodobnie już przewyższa Al-Kaidę środkami na prowadzenie wojny terrorystycznej i wszelkiej. Odnosząc strategiczne zwycięstwa, może spróbować zjednoczyć się z Al-Kaidą na swoich warunkach, lub zastąpić ją po zmianie zasięgu działania i nazwy z regionalnych na globalne. Dziś zapowiada podbój północnych dzielnic lub nawet całości irackiej stolicy. Jeśli nie zostanie zatrzymany, pójdzie dalej, w tym na święte miasta Mekkę i Medynę w Arabii Saudyjskiej – pierwszej ojczyźnie bin-Ladena.
Państwo Al-Kaidy wyłania się tym razem nie „za siedmioma górami, za siedmioma morzami” – jak Zachód widzi Afganistan – lecz u granicy NATO, na geostrategicznym połączeniu Azji z Europą i Afryką, i w największym światowym zagłębiu łatwo dostępnych ropy i gazu. Stany Zjednoczone, których siły zbrojne wyszły z Iraku w 2011 roku zgodnie z umową z 2008 roku, muszą wrócić do gry. Dziś głośno rozważają podjęcie uderzeń lotniczych dla wsparcia władz Iraku w obronie Bagdadu i próbie odparcia ISIL. Ale wygranie wojny jedynie z powietrza jest skrajnie trudne i niepewne. Zwłaszcza, gdyby strategiczne sanktuarium ISIL w Syrii pozostało nienaruszone. Możliwa i prawdopodobna staje się – tylko lotnicza lub z użyciem wielu rodzajów wojsk – amerykańska IIIWojna nad Zatoką Perską, tym razem jednocześnie nad Morzem Śródziemnym."

"Władze Iraku tracą kontrolę nad kolejnymi obszarami kraju. Do Bagdadu zmierzają dżihadyści, przejmując po drodze kolejne miasta. Kirkuk w całości przejęli peszmergowie – czyli Kurdowie walczący o niepodległość swojego regionu. Skutki konfliktu możemy odczuć już wkrótce, płacąc więcej za paliwo na stacjach benzynowych.
Wcześniej marsz na Bagdad ogłosili dżihadyści z organizacji Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie. Zajęli Mosul, Tikrit i dotarli do Samarry, 100 kilometrów od stolicy. Zapowiadają zdobycie Bagdadu i Karbali na południu Iraku – świętego miasta muzułmanów. Według irackich mediów, armia odbiła już Tikrit.
W reakcji na te wydarzenia irackie lotnictwo zbombardowało pozycje rebeliantów w Mosulu i w pobliżu tego miasta.
Stany Zjednoczone są gotowe do podjęcia akcji militarnej w Iraku, jeżeli amerykańskie interesy zostaną zagrożone. Zadeklarował to prezydent Barack Obama. Amerykanie rozważają różne formy pomocy. Według dziennika "New York Times", premier Iraku Nuri al-Maliki poprosił Waszyngton o naloty na pozycje rebeliantów. Według AFP, Amerykanie rozważają użycie dronów, natomiast nie chcą wprowadzać do Iraku wojsk. Ostatni amerykańscy żołnierze opuścili ten kraj trzy lata temu. Oficjalnie przedstawiciele amerykańskich władz mówią jedynie o "współpracy" z władzami w Bagdadzie.
Także sekretarz generalny NATO nie widzi potrzeby zaangażowania Sojuszu w Iraku. Anders Fogh Rasmussen odniósł się w ten sposób do przejęcia przez bojówki islamskie kontroli nad częścią kraju i porwania obywateli tureckich. Rasmussen potępił akty przemocy i zaapelował o uwolnienie 49 zakładników.
Wcześniej sprawą zajęła się Rada Bezpieczeństwa ONZ. Potępiła zajęcie przez islamskich ekstremistów Mosulu i Tikritu. Rada zażądała natychmiastowego uwolnienia tureckich zakładników. Potępiła też ataki terrorystyczne w innych częściach Iraku oraz wyraziła głębokie zaniepokojenie faktem, że setki tysięcy osób musiało opuścić swoje domy.
Skutki wzrostu napięcia w Iraku możemy już wkrótce odczuć na stacjach benzynowych. Ceny ropy na giełdzie paliw w Nowym Jorku rosną. Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na czerwiec na giełdzie paliw NYMEX w Nowym Jorku kosztowała w czwartek 104,68 dol., czyli o 28 centów więcej. Powodem zwyżek, jak podają analitycy rynku, jest właśnie niepewność w związku z eskalacją konfliktów w Iraku."

/

Brak komentarzy: