środa, 10 kwietnia 2013

Rocznica tragedii smoleńskiej. Krew mówi za ofiary

Dziś mija trzecia rocznica tego trudnego do zrozumienia wydarzenia pod Smoleńskiem. Trudne do zrozumienia jest to, jak było możliwe, że tak gładko przebiegło to co zwykle przebiega zwykle nie tak, a w każdym bądź razie nie tak sprawnie, jak sprawcy planowali.
Dużo się pisze w prasie na ten temat. Miało być mniej, jest więcej, ludzie, czy raczej ujmując bardziej precyzyjnie, Polacy o nastawieniu patriotycznym lub po porostu obywatelskim już nie tylko chcą wyjaśnienia wszystkich okoliczności ale przede wszystkim ukarania sprawców.





Kraj Dotarliśmy do wyników badań krwi ofiar tragedii smoleńskiej. To kolejny dowód, który może być pomocny w określeniu przyczyn katastrofy. I niestety kolejny, który zignorowali polscy śledczy. Istnieją dokumenty, które każą postawić pytanie, jak to możliwe, że w ciałach pasażerów Tu-154M stwierdzono ponadnormatywną,
dającą się wytłumaczyć tylko wybuchem, obecność tlenku węgla? I jak to możliwe, że do dziś nikt tego jeszcze nie zweryfikował? Wiemy, że na wraku znaleziono ślady trotylu
i innych – jak powtarzają śledczy – „cząstek
wysokoenergetycznych”. Dużo śladów. Odkryli je biegli powołani przez prokuraturę. Zlecone przez rodzinę amerykańskie badania fragmentu ubrania należącego do Ewy Bąkowskiej, a także pasa bezpieczeństwa, którym wnuczka gen. Mieczysława Smorawińskiego była przypięta w tupolewie, potwierdziły obecność materiałów wybuchowych. Poważne podejrzenia dotyczące destrukcji samolotu w powietrzu formułuje wielu naukowców. Wskazują zwłaszcza na rozkład szczątków maszyny. Do tej układanki dokładamy kolejny element.
Tygodnik „Sieci” miał wgląd w wyniki badań krwi czworga osób, które zginęły 10 kwietnia. Przeprowadzili je sami Rosjanie w pierwszych dniach po katastrofie na zlecenie polskich medyków sądowych. Chodzi o stężenie hemoglobiny
tlenkowęglowej (COHb). Jej poziom jest badany m.in. u osób zmarłych w wyniku zaczadzenia niesprawnym piecykiem gazowym czy pożaru. Pozwala zweryfikować np., czy ofiara
żyła w momencie wybuchu ognia (zdarzają się przypadki podpalenia w celu zatarcia śladów np. zabójstwa). Może też odgrywać ważną rolę w dochodzeniu przyczyn zagadkowych katastrof lotniczych. Jak w Smoleńsku.
Tygodnik "Sieci" nr 21, 27.05-02.06.2013

http://www.youtube.com/watch?v=CrXCjViYA94

"Krew mówi za ofiary". Tekst Marka Pyzy pokazuje, że uczciwa analiza materiałów już zgromadzonych w sprawie 10/04/10 mogłaby przynieść przełom.

opublikowano: 27 maja, 

Fot. wPolityce.pl
Opisane w najnowszym wydaniu tygodnika "Sieci" przez Marka Pyzę fakty związane z wynikami badań krwi niektórych ofiar katastrofy smoleńskiej niosą w tej sprawie poważny przełom. Ale po kolei.
Jak państwo wiecie w tej sprawie od początku nie idziemy na skróty. Wskazujemy na rządowo-rosyjskie kłamstwa i manipulacje,  ale też dociekliwie przepytujemy ekspertów niezależnych. Nie epatujemy także sensacją i nie posługujemy się niesprawdzoną informacją. Jak zresztą pokazał przykład mecenasa Rogalskiego, bywa iż za pustym radykalizmem w finale nadchodzi zaprzaństwo w walce o prawdę. Nie, mimo bólu i cierpienia musimy być w pełni profesjonalni.
Tak te działa od początku nasz zespół redakcyjny, a szczególnie Marek Pyza. Dlatego jego najnowsze ustalenia zasługują na szczególną uwagę. Dostajemy oto do ręki kolejną bardzo mocną wskazówkę, że tupolew rozpadł się w powietrzu, że doszło na jego pokładzie do wybuchu. Po szczegóły odsyłam do tygodnika:
Sądzę jednak, że jedno trzeba w tej sprawie jeszcze podkreślić. Otóż materiał w tygodniku „Sieci” oparty jest na wynikach badań krwi czworga osób, które wraz z 92 towarzyszami zginęły 10 kwietnia. Jak pisze Pyza, przeprowadzili je sami Rosjanie w pierwszych dniach po katastrofie na zlecenie polskich lekarzy  sądowych. To bardzo ważne bo pokazuje ile wiedzy znajduje się w materiale już zgromadzonym. Czy to dzięki tym funkcjonariuszom państwa polskiego, którzy dobrze wykonują swoje obowiązki czy też pomimo złej woli, lenistwa, niechlujstwa i Bóg wie jeszcze czego tych, którzy zawodzą. Ale - ona tam jest. Trzeba po nią sięgnąć.
Niestety, ujawnione przez tygodnik "Sieci" fakty pokazują jak źle pracuje dziś prokuratura. Przykład: oto Rosjanie u jednej z osób przeprowadzają badanie krwi. Wychodzą nadzwyczaj nienormalne, zawyżone stężenia hemoglobiny tlenkowęglowej (COHb). Rosjanie stwierdzają mimo to iż nie ma odstępu od normy, a w Polsce nikt tego nie wyłapuje. Ba, w ogóle tych danych nikt nie analizuje. A przecież najwyższej klasy ekspert mówi gazecie:
Wyniki badań na obecność tlenkowęglowej hemoglobiny (12 i 16 proc.) świadczą o tym,
że osoby, u których ją wykryto, znalazły się w atmosferze zawierającej tlenek węgla oraz
że dostał się on do ich organizmu przyżyciowo.
Jeszcze precyzyjniej - gdy ofiary go wdychały, musiały jeszcze żyć.
Wniosek z tego wszystkiego prosty: warto się starać o wszelkie możliwe wsparcie międzynarodowe, unijne, natowskie dla wyjaśnienia prawdy o 10/04/10. Ale pierwszym krokiem, który też może przynieść przełom, powinno być przejrzenie tego co jest w polskich archiwach. Tych prokuratorskich, tych komisji Millera (jej materiały wyjściowe nie są udostępniane nawet Zespołowi Parlamentarnemu Antoniego Macierewicza...) i tych w Kancelarii Premiera. Tam jest podstawowy krąg wiedzy. Potem można będzie sięgać stopniowo i precyzyjnie po kolejne.


Obecnie rządzący zapewne zdają sobie z tego sprawę. Co więc są w stanie zrobić by nie oddać władzy? By jak najdłużej trzymać klucze do tych dokumentów? By nadal trwało smoleńskie kłamstwo i ich władza, której pełnię osiągnęli w wyniku śmierci polskiej elity 10 kwietnia?


MAREK PYZA
SIECI
dziennikarz
Dotarliśmy do wyników badań krwi ofiar tragedii smoleńskiej. To kolejny dowód, który może być pomocny w określeniu przyczyn katastrofy. I niestety kolejny, który zignorowali polscy śledczy
Istnieją dokumenty, które każą postawić pytanie, jak to możliwe, że w ciałach pa­sażerów TU-154M stwierdzono ponadnor­matywną, dającą się wytłumaczyć tylko wybu­chem, obecność tlenku węgla? I jak to możliwe, że do dziś nikt tego jeszcze nie zweryfikował?
Wiemy, że na wraku znaleziono ślady trotylu i innych – jak powtarzają śledczy – „cząstek wysokoenergetycznych”. Dużo śladów. Odkryli je biegli powołani przez prokuraturę.
Zlecone przez rodzinę amerykańskie bada­nia fragmentu ubrania należącego do Ewy Bą- kowskiej, a także pasa bezpieczeństwa, którym wnuczka gen. Mieczysława Smorawińskiego była przypięta w tupolewie, potwierdziły obec­ność materiałów wybuchowych. Poważne po­dejrzenia dotyczące destrukcji samolotu w po­wietrzu formułuje wielu naukowców. Wskazują zwłaszcza na rozkład szczątków maszyny. Do tej układanki dokładamy kolejny element.
Kluczowe COHb
Tygodnik „Sieci” miał wgląd w wyniki badań krwi czworga osób, które zginęły 10 kwietnia. Przeprowadzili je sami Rosjanie w pierwszych dniach po katastrofie na zlecenie polskich me­dyków sądowych. Chodzi o stężenie hemoglobiny tlenkowęglowej (COHb). Jej poziom je: badany m.in. u osób zmarłych w wyniku zaczadzenia niesprawnym piecykiem gazowym czy pożaru. Pozwala zweryfikować np., czy ofiar żyła w momencie wybuchu ognia (zdarzają si przypadki podpalenia w celu zatarcia śladów np. zabójstwa). Może też odgrywać ważną roli w dochodzeniu przyczyn zagadkowych kata strof lotniczych. Jak w Smoleńsku.
Karboksyhemoglobina występuje natural­nie w organizmie człowieka. Jej stężenie jest niewielkie, wynosi 1-2 proc. Powyżej 4 proc. pojawiają się objawy zatrucia. Najpierw lek­kie – niższa koncentracja, a dalej bóle głowy i rozszerzanie naczyń skórnych, aż do zabu­rzeń rytmu serca, drgawek i zgonu. Wyjątek stanowią palacze, u których poziom COHb może sięgnąć nawet 12 proc. (w zależności od liczby wypalanych papierosów). U osób niepalących stężenie nie powinno przekra­czać 3 proc.
Wśród czterech znanych nam wyników ba­dań toksykologicznych po sekcjach zwłok prze­prowadzonych w Moskwie są upublicznione niegdyś przez MAK dokumenty dotyczące gen. Andrzeja Błasika. Dowódca Sił Powietrznych palił i wiadomo, że przed wejściem na pokład wyszedł z budynku portu lotniczego, by sięgnąć po papierosa. Stężenie COHb w jego przypadku wyniosło 7,7 proc., nie musi więc niepokoić. Dziwi co innego – w konkluzji z badań nie ma ani słowa o hemoglobinie tlenkowęglowej we krwi generała. Przeoczenie? Rosyjski protokół zawiera jedynie metodologię i dane cząstkowe próbek, co pozwala obliczyć poziom karboksyhemoglobiny.
Jednak pozostałe trzy osoby były niepalące (z uwagi na dobro rodzin nie podajemy na­zwisk). Na podstawie danych zawartych w ma­teriałach rosyjskich chemików można obliczyć, że poziom COHb wyniósł u nich odpowiednio: 6 proc., 12 proc. oraz 16 proc. Co mogło być po­wodem tak wysokiego stężenia? Możliwości jest kilka. Wykluczywszy te nieprawdopodobne
np. przebywanie w kabinie pełnej palących osób bądź wypełnionej dymem powodowanym jakąś usterką samolotu (nieodnotowaną przez jakiekolwiek rejestratory) – pozostają dwie.
Problem z pożarami
Dr n. med. Grażyna Przybylska-Wendt, specja­listka z zakresu medycyny sądowej, zapytana o obecność karboksyhemoglobiny tłumaczy, iż tlenek węgla (bardzo łatwo łączący się z he­moglobiną) do organizmu dostaje się drogami oddechowymi w sytuacji, gdy dana osoba po­zostaje nawet bardzo krótko w otoczeniu za­wierającym CO.
Wyniki badań na obecność tlenkowęglowej hemoglobiny (12 i 16 proc.) świadczą o tym, że osoby, u których ją wykryto, znalazły się w atmosferze zawierającej tlenek węgla oraz że dostał się on do ich organizmu przyżyciowo- mówi nam medyk sądowa. Dodaje, że w tym przypadku jedynym pewnym źródłem wydzie­lenia się CO może być ogień, na co wskazuje spalenie czy nadpalenie niektórych ciał.
Teoretycznie jest możliwe, że tlenek węgla zwiąże się z hemoglobiną poprzez skórę. Ale nie w takiej ilości. – U osób zmarłych, np. z po­wodu śmiertelnych obrażeń ciała, które jedno- cześnie znalazły się w pożarze, a ich ciała uległy rozległym oparzeniom, tlenek węgla może co prawda przeniknąć do organizmu, lecz jedynie do powierzchownych naczyń skórnych i pod­skórnych. Stężenie CO jest w takim razie mini­malne, śladowe – mówi dr Przybylska-Wendt.
Jej opinię potwierdzają analizy przeprowa­dzone przez medyków sądowych z Uniwersy­tetu Medycznego w Lublinie: Grzegorza Teresińskiego, Grzegorza Buszewicza i Romana Mądrę. W opublikowanym w 2004 r. artykule na łamach fachowego periodyku „Medycyna Sądowa i Kryminalistyka” piszą: „Wyniki na­szych doświadczeń potwierdzają bardzo słabą przenikalność CO przez ludzkie tkanki, gdyż pośmiertna dyfuzja CO do głębiej leżących tkanek jest zbliżona do błędu analitycznego zastosowanej w niniejszej pracy najbardziej czułej chromatograficznej metody oznaczania COHb i COMb”.
Cztery lata później w tym samym piśmie inna grupa naukowców – Joanna Nowicka, Teresa Grabowska i Joanna Kulikowska ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego – przedstawiła wyniki badań ofiar wybuchów w kopalniach. „Ekstremalne warunki katastrofy górniczej, zwłaszcza wysoka temperatura, w jakiej prze­bywały zwłoki, nie wpłynęły na poziom endo­gennego cyjanowodoru i karboksyhemoglo­biny” – stwierdziły w opracowaniu.
WYSOKIE STĘŻENIE HEMOGLOBINY TLENKOWĘGLOWEJ U KILKU OFIAR DOŁĄCZA DO DOTYCHCZAS ZNANYCH POSZLAK UPRAWDOPODABNIAJĄCYCH HIPOTEZĘ WYBUCHU NA POKŁADZIE TUPOLEWA
Trudno zatem dopuszczać, by w wyniku przebywania ciał w strefie smoleńskiego ognia stężenie COHb sięgnęło 12 czy 16 proc.
Rozważmy więc inną hipotetyczną sytu­ację. Pasażer w momencie katastrofy doznaje poważnych obrażeń, znajduje się poza samo­lotem, upada na ziemię, w sam środek ognia. Zakładając, że bez jakiejkolwiek świadomości, w finalnej fazie agonii organizm zaczerpnie jeszcze powietrza, można dopuszczać, że krew takiej osoby będzie zawierać podwyż­szoną karboksyhemoglobinę. Problem w tym, że wspomniane trzy ofiary katastrofy smoleń­skiej miały zbyt liczne i ciężkie obrażenia, by uprawdopodobnić taką wersję zdarzenia. Czy jest bowiem możliwe, by oddychały osoby z ro­zerwanym osierdziem i sercem, połamanymi żebrami, zapadniętymi i stłuczonymi płucami?
Tę ostatnią ewentualność wyklucza coś jesz­cze. Ofiara, u której wykryto 16-procentowe stężenie karboksyhemoglobiny, została zna­leziona… poza dwiema strefami pożarów, oznaczonymi przez komisję Jerzego Millera(nazwanymi „prawdopodobnymi miejscami wybuchów” – w oryginale ekspertyzy wyko­nane przez firmę SmallGIS). Na załączonym na str. 18 zdjęciu miejsca te zaznaczyliśmy żół­tymi kołami. Jak widać, ciało nr 3 nie powinno być poddane działaniu ognia. I rzeczywiście nie było – na fotografiach z miejsca katastrofy, które widzieliśmy, na ziemi nie ma żadnych śladów pożaru, a mimo to na ok. 20 proc. powierzchni ciało nosiło ślady poparzeń II i III stopnia.
Równie ciekawe, że nie ma ich także na ciele nr 2, które – według raportu komisji Millera -miało znaleźć się w samym środku pożaru. Takich zagadek jest więcej.
Eksplozja?
Ciało kolejnego pasażera feralnego lotu miało mocno spalone plecy. Jak to wytłumaczyć, skoro znaleziono je w pozycji leżącej plecami do ziemi i to poza bezpośrednią strefą ognia?
I jeszcze jedno trudne do wyjaśnienia za­gadnienie. Różową kropką zaznaczyliśmy miejsce ułożenia ciała, natomiast trójkątem- opalone rzeczy należące do tej osoby. M.in. nadpalony fragment ubrania, w którym znaj­dował się portfel z kartami kredytowymi nie­możliwymi do rozdzielenia – tak bardzo były zniekształcone pod wpływem temperatury.
Jak te rzeczy mogły się znaleźć w strefie ósmej – kilkadziesiąt metrów przed miejscem domniemanych pożarów?
Tego typu niejasności każą na serio rozpatry­wać hipotezę o wybuchu na pokładzie tupolewa. Trudno przesądzać o jego źródle czy udziale osób trzecich w doprowadzeniu do tragedii. To nie ten etap. Ale nie wolno lekceważyć kolejnych argumentów, które aż się proszą o sprawdzenie. Wysokie stężenie hemoglobiny tlenkowęglowej u kilku ofiar (wciąż nie wiemy, co przyniosły badania u większości) dołącza do dotychczas znanych poszlak uprawdopodabniających wy­buch. Zwłaszcza znalezionych na wrakowisku śladów materiałów wybuchowych. A także prze­prowadzonych w USA badań laboratoryjnych fragmentu pasa bezpieczeństwa i odzieży Ewy Bąkowskiej. Wykazały one obecność TNT oraz 2,4 DNT. Stanisław Zagrodzki, kuzyn działaczki Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich, w rozmowie z „Sieci” mówi o kwestii COHb, na którą sam zwrócił uwagę w rosyjskiej dokumentacji. – Dla mnie to kolejny element wskazujący co najmniej na wybuch paliwa, a ułożenie ofiar ze śladami nadpalenia i rozrzucenie stopionych przedmio­tów w strefach, gdzie nie było pożaru, świadczy o tym, że zanim nastąpiło zderzenie z gruntem, ciała musiały mieć kontakt z ogniem. Dlaczego dotychczas nikt nie zajął się rzetelnie tymi kwe­stiami? Nawet nie przeprowadzono kwerendy materiałów z Moskwy – dziwi się.
Również dr Przybylska-Wendt podkreśla ko­nieczność uszczegółowienia badań: – W oparciu o powszechnie dostępne dane nie można wy­kluczyć tego, że tlenek węgla mógł się wydzielić w wyniku wybuchu jakiejś substancji zawierają­cej duże ilości węgla, a także, że ewentualny wy­buch był przyczyną pożaru tworzącego tlenek.
Ruch śledczych
Ciężko usprawiedliwiać dotychczasową opiesza­łość polskich służb i lekceważenie alarmujących dowodów. Komisja Jerzego Millera w ogóle nie była nimi zainteresowana. W odpowiedzi na py­tania Grzegorza Januszki, ojca Natalii, śp. ste­wardesy z TU-154M, obecny tzw. zespół Macieja Laska stwierdził: „Pytanie o wyniki sekcji zwłok należy zadać właściwej Prokuraturze Wojskowej. Komisje prowadzące badania zdarzeń lotniczych w celach profilaktycznych nie przeprowadzają samodzielnie takich badań, a jedynie korzystają z wyników ekspertyz sporządzonych przez kompetentne ośrodki. Udostępnione materiały z takich ekspertyz nie dawały podstaw do posta­wienia tezy o zaistnieniu eksplozji materiałów wybuchowych”. Może takowe podstawy by się znalazły, gdyby rządowi eksperci zechcieli ich poszukać. Nie kwapili się jednak do tego.
Prokuratura popełniła niewybaczalny błąd na samym początku, gdy stwierdziła, że wy­starczy, jeśli sekcje zwłok wykonają Rosjanie.
Pokłosiem tego był brak dostępu do ma­teriałów, wielomiesięczne na nie oczeki­wanie, a także skazanie się na manipulacje w dokumentach.
W protokole dotyczącym jednej z opisywanych wyżej ofiar, strona rosyjska wyniki cząstkowe badania na stężenie COHb i szczegółową metodę przeprowadzania analizy, ale we wnioskach zapisała zdanie ignorujące te dane: „We krwi badanej metodą Fretwurst-Meinecke nie stwierdzono obecności karboksyhemoglobiny”.
Analogiczny wpis dotyczy kolejnej W przypadku trzeciej nawet nie zająknięto się o COHb. U czwartej z ofiar stwierdzono 11-procentowy poziom hemoglobiny węglowej (de facto 12-procentowy – bez zaokrąglania wartości wynikowych rosyjski chemik napisał, że taka ilość „nie ma znaczenia toksykologicznego”. Część rodzin w ogóle nie znalazła udostępnionych im materiałach charakterystycznej tabelki, na podstawie której da się wpoziom COHb w badanej próbce. Przypadek? Trudno w to uwierzyć.
Wobec nikłej wiarygodności i wybiórczości rosyjskich dokumentów prokuratura wystąpiła z wnioskiem do krakowskiego Instytutu im Jana Sehna o zbadanie krwi ofiar, m.in. pod kątem karboksyhemoglobiny. Decyzja zapadła w lutym tego roku. Czy po trzech latach jeszcze sens? Nawet jeśli nie można liczyć na wiele, warto próbować.
Spór o przyczyny katastrofy smoleńskiej rozgrywa się obecnie przede wszystkim między zespołem parlamentarnym a zespołem M. Laska. W niewielkim stopniu dotyczy materiału dowodowego w postaci rozłożenia w poszczególnych sektorach ciał, ich obrażeń. Rządowi eksperci ostentacyjnie wręcz to ignorują, jak wykazaliśmy, mają powody, by unikać kłopotliwego materiału. Ale musi on być podda szczegółowej analizie.
Bo, jak lubią powtarzać kryminalisty, zwłoki „mówią”. Także, jak widzimy, w przypadku tragedii smoleńskiej.

 
Rys. Andrzej Krauze, tekst Andrzeja Żaryna
 
Od trzech lat rosyjscy i rządowi eksperci przekonują Polaków, że o tragedii smoleńskiej wiadomo już wszystko. Jeszcze 10 kwietnia 2010 roku ruszyła machina dezinformacji i manipulacji opinią publiczną m.in. w Polsce. Efekt jest taki, że wiele osób wycofało się ze sprawy smoleńskiej. Uznali, że weryfikacja szumu medialnego na ten temat jest dla nich zbyt kosztowna.

Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że jedną z podstawowych bitew, jaką obóz niepodległościowy musi stoczyć ws. smoleńskiej, jest przekonanie większości Polaków, że tragedią Smoleńską należy się zająć. Należy się zająć w sposób rzetelny. Sprawa właściwie powinna być oczywista, ale dzięki sprawnym działaniom PRowców Kremla, agenturze wpływu oraz współpracy polsko-rosyjskiej, nie jest.

Dla rozjaśnienia potoku dezinformacji warto jednak poświęcić chwilę na rozłożenie sprawy smoleńskiej na "czynniki pierwsze". Poniżej propozycja kilku eksperymentów myślowych, które można przytoczyć w rozmowach z przedstawicielami tych, którzy sądzą, że Smoleńskiem zajmować się nie należy, a wszystko, co do tej pory robiono, jest uczciwe.


1. Na początku każdego roku Polacy masowo kontaktują się z urzędami skarbowymi. Szczególnie intensywne kontakty widać pod koniec kwietnia, gdy czas podatników na składanie deklaracji podatkowych dobiega końca. Sprawa wydaje się dla wielu naturalna i oczywista - składamy deklarację, urzędnicy sprawdzają i weryfikują. Jednak warto zadać sobie kilka pytań w tej sprawie - co ma być podstawą działań urzędników, sprawdzających nasze zeznania podatkowe? Chcemy, by kierowali się oni przepisami, czy własnym uznaniem? Chcemy, by trzymali się litery prawa czy stosowali je wedle swojego uznania, bo ten czy inny podatnik im się nie spodoba?
Wreszcie, chcemy, by urzędnicy brali odpowiedzialność za swoje decyzje, czy byli zupełnie nieodpowiedzialni? Czy urzędnicy powinni odpowiadać za błędne decyzje o ukaraniu podatnika?
Można się jedynie domyślać, ale zapewne sondaż przeprowadzony wśród Polaków pokazałby, że zdecydowana większość z nas jest za tym, by urzędnicy działania swoje prowadzili w oparciu o prawo oraz byli odpowiedzialni za swoje błędy. Tego mamy prawo od nich oczekiwać. I zdaje się to być zupełnie oczywiste.


2. Polskie media bardzo często - niestety - donoszą o takich wiadomościach. Kolejna tragedia na torach, kolejne ofiary. Jadący samochodem wjechał na tory wprost pod pociąg. Szlaban był otwarty, więc kierowca nie spojrzał. I jest kolejny dramat i śmierć. Takich wiadomości jest zdecydowanie zbyt wiele. A nad każdym przekazem medialnym w tej sprawie zawisa apel: pamiętajcie kierowcy, nie ufajcie "na słowo", tylko sprawdzajcie przed wjechaniem na tory, czy pociąg nie jedzie.
Ile osób podpisze się pod takim apelem: "nie ufaj dróżnikowi bezkrytycznie, sam sprawdź, czy przejazd przez tory jest bezpieczny"? Zapewne i w tym zakresie sonda wśród Polaków dałaby jednoznaczne wyniki. Zasada ograniczonego zaufania jest czymś powszechnie stosowanym i akceptowanym.


3. Sądzę, że równie oczywiste byłyby wyniki kolejnego eksperymentu myślowego. Czego powinien oczekiwać pacjent, który po badaniach lekarskich i wykonanej na ich podstawie diagnozie idzie na konsultacje do innego specjalisty? Czy powinien zadowolić się bluzgiem i atakiem personalnym na poprzedniego medyka? Czy konsultujący lekarz, który nie zagląda nawet do badań, a jedynie mówi, że nic złego się nie dzieje, bo przecież poprzedni lekarz to partacz i w ogóle nie należy go słuchać, może być wiarygodny? Dla ilu pacjentów byłby?
Czy po usłyszeniu diagnozy "zapalenie płuc", wykonanej na podstawie zdjęcia rentgenowskiego, pacjent powinien przyjąć za dobrą monetę pustą opinię bez jakiejkolwiek próby weryfikacji badania?
Kto byłby spokojny w takiej sytuacji? Ile procent Polaków uznałoby, że nie warto się leczyć? Zapewne mało, bowiem na mocny argument, jakim jest wynik badania, należy oczekiwać tak samo mocnego kontrargumentu, czyli badania, a nie pustych słów i ataków na tego czy innego specjalistę.


4. Było już o wypadkach, ale jeszcze raz. W Polsce wiele jest kolizji i wypadków na drogach - od tych drobnych, do najbardziej tragicznych. Każdy, kto spotkał się z taką nieprzyjemną sytuacją, zapewne liczył na to, że uda się policji ustalić rzeczywisty przebieg zdarzenia. Że nie uzna ona, że ważniejsze od faktów są interesy jednego z uczestników stłuczki, czy też, że ważniejsze jest to, by błędy przy oznakowaniu skrzyżowania zostały zatuszowane. Każdy, kto miał wypadek - a w szczególności osoba poszkodowana - liczy na to, że służby państwowe, w tym wypadku głównie policja, odtworzą rzeczywisty przebieg wypadku i powiedzą jasno, kto zawinił.

Ciekawe ile osób, które dotknęło nieprzyjemne przeżycie w postaci wypadku, miałoby jeszcze ochotę walczyć z policją, by ta ustalała prawdę, a nie naginała ją do potrzeb jednego z uczestników wypadku czy zarządcy drogi? Zapewne nikt.


5. W światowych mediach co jakiś czas pojawiają się informacje o wyczekiwanych nowatorskich lekach i szczepionkach. Od lat na całym świecie prowadzi się wiele ważnych prac naukowych. Robi się to, by m.in. lepiej móc opisać i zrozumieć zjawiska zachodzące na świecie, a także, by lepiej tym światem zarządzać. Jak powinna zachowywać się opinia publiczna i świat naukowy wobec nowych obszarów badawczych? Czy powinien prowadzić jego eksplorację naukową, czy też udawać, że nic się nie dzieje i niczego badać nie należy? Czy świat nauki może się godzić na niezajmowanie się tym, co może pozwolić ludziom lepiej rozumieć i funkcjonować?
Zgoda na to byłaby zaprzeczeniem idei nauki oraz aberracją umysłową. Nauka musi zgłębiać wiedzę i poszerzać wiadomości o świecie. To jeden z ważnych jej celów. Nikt nie ośmieliłby się zaprzeczyć tej tezie, szczególnie w odniesieniu do takich obszarów badawczych, jak szczepionki na raka czy HIV.

Wydaje się, że przedstawione powyżej eksperymenty myślowe nie powinny budzić większych emocji czy kontrowersji. Można założyć, że zdecydowana większość ludzi nie miałaby problemów z oceną, jak się zachować i czego w tych sytuacjach należy oczekiwać. Zdrowy rozsądek nakazuje i podpowiada odpowiedzi i sposób działania.
Te same mechanizmy i pytania można postawić przy okazji tragedii smoleńskiej. Jednak w tej sprawie odpowiedzi są zgoła inne niż podpowiada rozsądek, logika i przyzwoitość.
W sprawie smoleńskiej mamy zgodę na działanie urzędników państwowych nie w oparciu o przepisy, ale własne uprzedzenia i plany polityczne.

Mamy zgodę na bezkarność urzędników i polityków, którzy podjęli bezprawne decyzje i działania.
Mamy dowód na skrajną łatwowierność ludzi rządzących Polską, którzy wierzyli na słowo zamiast sprawdzać.
Mamy stałe dyskredytowanie ekspertów i ich badań przez stronę rządową, która swoich badań nie ma.

Mamy dowody na to, że strona wyjaśniająca była sędzią we własnej sprawie, a swoje działania prowadziła w oparciu o analizę interesów politycznych, a nie dążąc do prawdy.
Mamy wreszcie niemal oficjalny zakaz zajmowania się tragedią przez polskich naukowców, choć ich praca pozwoliłaby nauce rozwijać się, a nam lepiej rozumieć to, co działo się 10 kwietnia.
Prosty wysiłek umysłowy pokazuje, że w sprawie smoleńskiej doszło do pogwałcenia ogólnie akceptowanych oczekiwań i zasad rozumowania. To, co w innych okolicznościach nie budzi wątpliwości, w kontekście 10/04 uchodzi za niegodziwość.

Fakt, że w sprawie katastrofy smoleńskiej zaprzeczono zdrowemu rozsądkowi to najlepsza sugestia, jak silne interesy polityczne rządzących kryją się za tą tragedią.
Przy nich nawet oczywistości stały się aberracją...

Al Jazeera:

Russian rescuers inspect the wreckage of the Tupolev Tu-154 aircraft that crashed on April 10, 2010 [AFP]
"Warsaw, Poland - Three years ago, a plane carrying Poland's president and a delegation of high-level officials crashed in Russia, killing 96 people. The political fallout from the disaster continues to reverberate through Polish society.
President Lech Kaczynski, his wife, and many of the country's political and military elite perished in the crash in Russia's western city of Smolensk on April 10, 2010. The delegation was on its way to commemorate the 1940 massacre of thousands of Poles by Josef Stalin's secret police in Katyn forest, near Smolensk.
Two official investigations have been carried out - one by Russia and one by Poland - that said the Russian-made Tupolev Tu-154 aircraft's demise was an accident caused by pilot error in heavy fog.
But a growing number of Poles - about 33 percent according to a recent poll - say they "take into consideration" the possibility that the president was assassinated. Conspiracy theories suggesting an explosion brought the plane down have gained momentum in recent months, mostly among President Kacynski's supporters, and continue to polarise the Polish electorate.
"Among the most important unresolved issues which burden the Russian-Polish relations are issues concerning the Smolensk aircraft crash."
- Katarzyna Pelczynska-Nalecz, deputy foreign minister of Poland

Fuelling the theories is the fact that Russia has not turned over the wreckage of the downed airliner. Moscow says it has not yet completed its investigation, and will return the debris to Poland when it does.
"Among the most important unresolved issues which burden Russian-Polish relations are issues concerning the Smolensk aircraft crash, particularly the return of the plane's remains to Poland," Deputy Foreign Minister Katarzyna Pelczynska-Nalecz saidearlier this month.
"The foreign ministry believes the delay of almost three years is ungrounded."
The disaster remains on the minds of many Poles, as researchers continue to probe the incident. In March, a Warsaw court reopened an investigation into the civil responsibility for the disaster, after a June 2012 decision to suspend proceedings. Another military investigation is also underway.
Underscoring the political chasm over the issue, separate ceremonies were held on Wednesday with Prime Minister Donald Tusk leading official commemorations at a military cemetery in Warsaw, and the main opposition, led by Jaroslaw Kaczynski - the fallen president's twin brother - at the presidential palace with hundreds of supporters.
Tusk said he hoped "the day would come when this sad, tragic anniversary of the Smolensk tragedy would not divide Poles".
Fuelling conspiracy theories
According to the March public opinion poll, 51 percent of Poles agree with the two official investigations carried out so far - that pilot error was to blame for the 2010 crash.
Twin brothers Lech Kaczynski, right, and Jaroslaw Kaczynski, in August 2005 [EPA]
However, more than one-third of respondents said foul play involving Kaczynski's political rivals, Russian intelligence agents, or both working together, may have been responsible. That's up from 25 percent when the same question was asked in June 2012.
Distrust of Russia among Poles runs deep because of historical wrongs committed, including occupations of the country both after World War II and in the 19th century. Kaczynski was a vocal opponent of Russian President Vladimir Putin, and had denounced Russia's 2008 war with Georgia.  
About 200 demonstrators surrounded the Russian Embassy in Warsaw on Tuesday, vociferously accusing Putin of involvement in the plane crash.
"They murdered our president, they murdered the Polish elite," said Jerzy Szarwark, who was selling pin badges outside the embassy - one with a photo of the wreckage and the words, "Putin knows - but we don't."
Putin, meanwhile, said a Russian investigation committee still looking into the disaster would put to rest all questions surrounding the crash.
"We must offer objective answers to any questions that will be posed by our and Polish public. It's a task for the investigation committee and I'm going to talk to them about it," Putin was quoted as saying on Wednesday.
Polarisation
Politics is also contributing to the rise of conspiracy theories about the plane crash, observers say.
Kaczynski's brother Jaroslaw, now chairman of the main opposition Law and Justice party, has publiclyclaimed sabotage brought down aircraft.
Macierewicz told Al Jazeera the probe had uncovered evidence that two explosions brought down the aircraft. "The catastrophe took place earlier in the air, caused most likely by two explosions. The basic information presented by the Russian and Polish investigators is not true," he said. 
Jaroslaw Kaczynski denounced both the Russian and Polish investigations, and helped set up a parliamentary committee of scientists and investigators led by chairman Antoni Macierewicz, a long-time legislator and Kaczynski ally.
Macierewicz, however, failed to provide the evidence when asked for it.
"The parliamentary committee has not taken any steps to identify the potential perpetrator. At this stage of the investigation we do not want to indict anybody," said Macierewicz.
However, a new report published on Wednesday by the committee seemed to suggest Russian involvement.
"It turns out that ... Russian intelligence services decided which firms and when Poland's most important planes would be overhauled," Macierewicz said in the report.
Other researchers told Al Jazeera there was no evidence that an explosion downed the aircraft.
"The Polish committee did not find any evidence to confirm the explosion theory," said Eng Maciej Lasek, chairman of the State Commission Investigating Aircraft Accidents.
Another independent researcher - Professor Pawel Artymowicz from the University of Toronto - agreed. "My work confirmed the conclusions of the Polish committee [that no explosion occurred]," he said.
'Strategic' political move
Political scientist Olgierd Annusewicz said political division between the ruling Civic Platform party, led by Prime Minister Tusk, and the Law and Justice party heightened in 2006, and then "grew after the Smolensk plane crash".
"It has to be taken into consideration that in case of such tragedies, there will be always people trying to prove that the truth was different than the official version."
- Tomasz Lenz, Civic Platform party

"Polish society is divided on a few levels," Annusewicz told Al Jazeera. "Small conflicts that divided Polish society until 2010 gained a new dimension after the tragedy. In this sense we live in a polarised society."
Initially, the crash united Poles - with hundreds of thousands taking to the streets to mourn the fallen president and top officials.
However, that unity collapsed after presidential elections in the summer of 2010, when Jaroslaw Kaczynski lost to the Civil Platform's Bronislaw Komorowski, Poland's current president. 
"Kaczynski announced that not involving the issue of the Smolensk crash plane in his political campaign was a mistake, and has begun to use it in his political rhetoric. This started the political polarisation," said Annusewicz.
The Civic Platform's Tomasz Lenz accused the Law and Justice party of using the plane crash to score political points.  
"The Law and Justice party reinforces the Smolensk tragedy to fuel Poles' distrust regarding their own country," Lenz told Al Jazeera. "Top officials from all political parties have died in this tragedy … This party is using that tragedy for its political aims."
He also denounced the assassination theorists.
"It has to be taken into consideration that in case of such tragedies, there will be always people trying to prove that the truth was different than the official version," said Lenz. "The same situation applies to the Smolensk catastrophe."
Professor Annusewicz also said raising the assassination issue was a "politically strategic move", but addedit wasn't just the Law and Justice party to blame for the political discord bubbling in the country.
"Both parties do not communicate with each other,” Annusewicz said. “The opposition considers the government a traitor in every sense of the word, while the ruling party considers the opposition as people who lost their minds. There is a risk that if the politicians will not change their behaviour, the average people will stop communicating with each other as well."
And, he said, the strategy by the opposition appears to be working.
"More and more Poles are increasingly suspicious about the causes of the plane crash," said Annusewicz. "Assassination theories repeated multiple times will ingrain on people's minds and become probable."

Brak komentarzy: