Obyczaje w Polsce zmieniają się jak w każdym innym kraju, ale przecież nie zawsze zmiany podyktowane są warunkami zewnętrznymi czy też zasobnością społeczeństwa, czyli czynnikami nijako zewnętrznymi - bowiem na przykład okupacja kraju wymuszająca zejście do podziemia niekoniecznie musi wymuszać zmianę obyczajów, oprócz tego, że praktykowane będą w ukryciu, albo spadek zasobności danego roku, niekoniecznie musi spowodować to, aby nie obchodzona wydarzeń rodzinnych tak samo pieczołowicie jak wówczas kiedy przelewało się. Wydaje się, że zmiany bardziej są wynikiem trendu niż tymi dwoma, wymienionymi w poprzednim zdaniu czynnikami.
I dotyczy to zarówno obchodzenia świąt kościelnych, świąt państwowych i wydarzeń rodzinnych takich jak chrzty, śluby czy pogrzeby.
Obyczaj jak wiemy, to forma zachowania powszechnie przyjęta w danej zbiorowości społecznej i poparta uznawaną w niej tradycją.
Obyczaj jest elementem kontroli społecznej, stąd jego naruszenie powoduje zazwyczaj negatywną reakcję ze strony grupy. Obyczaje są przekazywane z pokolenia na pokolenie i ulegają zmianom bardzo powoli. Ogół obyczajów w danej zbiorowości tworzy jej obyczajowość.
Zatem czy obyczaje to przede wszystkim Marzanna w pierwszy dziń wiosny, wielkanocne pisanki, śmingus dyngus, choinka w okresie Bożego Narodzenia, lub świece na grobach w propagowane usilnie w socjalizmie i po nim "święto zmarłych"? To raczej tylko folklor. Folkrolizacja kultury trwa w mediach od kiedy pamiętam, była zawsze, zawsze tak samo mierżąca, taka byle jaka, taka sama, z usmieszkiem na ustach, informacja o Bożym Narodzeniu, taka sama na Wielkanoc, i to nieszczęsne robienie z Wszystkich Świętych, dnia zmarłych.
Kościół się obudził w ostanich latach, mówi się, że przeciwstawie tradycji świeckiej sakralność, czy jakoś tak, ale gdzie tu jest jakakolwiek trdycja swiecka, kto to kultywował kiedykolwiek w Polsce?
Były pisank, była zabawa, były te czy inne zabawy, ale to przeciez nie jest tradycja tylko folklor, czyli zabawa ludowa.
Prawdziwe obyczaje polskie to szacunek a nawet dla zmrłych, również cześć lub uwielbienie dla bohaterów, znowuż szacunek ale tym razem dla starszych, dla rodziców, dla starszego rodzeństwa. To sa te własnie elementy naszej obyczajowości.
Folklor obyczajowy, to nie jest to za czym tęsknimy na obczyźnie, ale esencja polskości wyrażana w zewnętrzych zachowaniach, pełnych szacunku, godności, dumy. Obyczajowość polska wywodzi się bowiem z ukochania wolności, z wilczego spojrzenia na każdego kto te wolnośc odbiera lub ogranicza.
A co z Mrożka?
https://www.youtube.com/watch?v=SB1oysZZcWo
Właściwie to esencję naszej obyczajowości, to do czego tęsknili Polacy na uchodźctwie, do czego tęsknią wciaż na emigracji oddaje ten wiersz:
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...
*
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojéj...
Tęskno mi, Panie...
"Minister spraw zagranicznych Sikorski vel Bufon zaprzeczył, jakoby jego resort był przeżarty korupcją. Jego zdaniem, media przeinaczyły jego oświadczenie, bo ono brzmieć powinno, że jego resort jest dotknięty przez korupcję.
I zareagował w sejmie na oczach całej Polski, jak należy: „Komórka nowotworowa usunięta, mój skalpel jest ostry”. A tą komórką nowotworową była pewna urzędniczka, zbliżona do funkcjonariusza BOR, z którym kręciła korupcyjne lody. A co z resztą komórek rakowych gnębiących polską politykę zagraniczną? Z nominacjami na ambasadorów i szefów innych placówek? Rak toczy MSZ i wszystkie pozostałe resorty w naszym nierządzie. Wciąż nie mamy wyjaśnienia, co robi w Kancelarii Premiera Tuska pewna panienka lekkich obyczajów. A może lekkie obyczaje są trendy w polityce, wzorem rozpowszechniających się i wspieranych przez europejskie lewactwo lekkich obyczajów w kulturze, sztuce i rozrywce?
Lekkość, z jaką władza trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej podchodzi do coraz gorszej kondycji kraju, do kryzysu w gospodarce, służbie zdrowia i na rynku pracy budzi obawę, że pogarda dla obywateli osiągnęła swoje apogeum i że gorzej już być nie może. Ci Polacy, którzy jeszcze wierzą, że lekkość polityki rządu Tuska jest najlepszą metodą na ciężką sytuację kraju, są albo naiwni, albo głupi. Albo po prostu zagubili się w informacyjnym chaosie słusznych mediów, które traktują swoją misję jak zadanie lekkie, łatwe i przyjemne, służące poprawie nastrojów władzy, której wiernie służą.
A świat zewnętrzny obserwuje rozwój wypadków w Polsce. Ten poprawny politycznie będzie przez jakiś czas udawał, że dzieje się u nas dobrze i mamy perspektywę wzrostu gospodarczego. Ale do czasu. Nawet najprzychylniejsze elity zagraniczne będą musiały skonstatować, że dały się nabrać i że inwestują w wielce podejrzany lokal, czyli ansztalt."
"Najpierw przytoczę obszerne fragmenty tekstu, potem je skomentuję. Czytamy (interpunkcja oryginału):
„Przed świętami Wielkiej Nocy miałem okazję na dłużej odwiedzić tereny Polski wschodniej. Kilka miast i zupełnie małe miejscowości. A jako że mam tam rodzinę i znajomych, oprócz fasady, mogłem dowiedzieć się, co dzieje się na co dzień i niewidoczne jest dla przejeżdżającego turysty.
W małych miasteczkach życie obywatelskie kwitnie głównie w organizacjach przyparafialnych. OSP czy zespół ludowy to też ostoja konserwatyzmu. O szkole już nie mówiąc. Kiedy parafię wizytuje biskup w szkole na tydzień przed panuje takie poruszenie jakby sam prezydent miał zawitać. Spotkania z wszystkimi pracownikami Urzędu Gminy i wszystkich podległych instytucji. Dzieci przygotowują teatrzyki, nauczyciele jak jeden mąż robią składki i pieką ciasta. Czegoś takiego jeszcze kilka lat temu nie było.
To samo dzieje się w większych miastach. Na nieszczęście wszedłem też na stronę swojej szkoły. W galerii zdjęć mogłem oglądać procesje z wielkim krzyżem, obchody dnia żołnierzy wyklętych, obchody 13 grudnia, kiedy to przebrani za ZOMO uczniowie odgrywają sceny pałowania opozycji. Niczego takiego nie pamiętam z lat 90. (…)
Co liberałowie i lewica mają do zaoferowania prowincji? Raz na jakiś czas tuskobus czy palikotobus? Nikt tam nie słyszał o żadnym klubie Krytyki Politycznej czy czymś w tym rodzaju.
Lewica i liberałowie opuścili prowincję oddając ją w ręce konserwatystów. Krytyka Polityczna może i wydała dziesiątki ciekawych książek, ale to Zybertowicz, który wydał dwie (publicystyczne), zagląda tu często i »utwardza« swój przekaz."
Obyczaj jest elementem kontroli społecznej, stąd jego naruszenie powoduje zazwyczaj negatywną reakcję ze strony grupy. Obyczaje są przekazywane z pokolenia na pokolenie i ulegają zmianom bardzo powoli. Ogół obyczajów w danej zbiorowości tworzy jej obyczajowość.
Zatem czy obyczaje to przede wszystkim Marzanna w pierwszy dziń wiosny, wielkanocne pisanki, śmingus dyngus, choinka w okresie Bożego Narodzenia, lub świece na grobach w propagowane usilnie w socjalizmie i po nim "święto zmarłych"? To raczej tylko folklor. Folkrolizacja kultury trwa w mediach od kiedy pamiętam, była zawsze, zawsze tak samo mierżąca, taka byle jaka, taka sama, z usmieszkiem na ustach, informacja o Bożym Narodzeniu, taka sama na Wielkanoc, i to nieszczęsne robienie z Wszystkich Świętych, dnia zmarłych.
Kościół się obudził w ostanich latach, mówi się, że przeciwstawie tradycji świeckiej sakralność, czy jakoś tak, ale gdzie tu jest jakakolwiek trdycja swiecka, kto to kultywował kiedykolwiek w Polsce?
Były pisank, była zabawa, były te czy inne zabawy, ale to przeciez nie jest tradycja tylko folklor, czyli zabawa ludowa.
Prawdziwe obyczaje polskie to szacunek a nawet dla zmrłych, również cześć lub uwielbienie dla bohaterów, znowuż szacunek ale tym razem dla starszych, dla rodziców, dla starszego rodzeństwa. To sa te własnie elementy naszej obyczajowości.
Folklor obyczajowy, to nie jest to za czym tęsknimy na obczyźnie, ale esencja polskości wyrażana w zewnętrzych zachowaniach, pełnych szacunku, godności, dumy. Obyczajowość polska wywodzi się bowiem z ukochania wolności, z wilczego spojrzenia na każdego kto te wolnośc odbiera lub ogranicza.
A co z Mrożka?
https://www.youtube.com/watch?v=SB1oysZZcWo
Właściwie to esencję naszej obyczajowości, to do czego tęsknili Polacy na uchodźctwie, do czego tęsknią wciaż na emigracji oddaje ten wiersz:
Tęskno mi Panie....
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...
*
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojéj...
Tęskno mi, Panie...
C.K. Norwid
"W związku z karnawalizacją kultury, autorka dostrzegła zjawisko karnawalizacji obyczajowości, które przejawia się m. in. w tym, że praca przestaje być postrzegana jako wysiłek, obowiązek czy forma zapewnienia bytu, lecz upatruje się w niej raczej pasji lub przyjemności.
Beata Łaciak, Obyczajowość polska czasu transformacji. Czyli wojna postu z karnawałem, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2007, ss. 371
„Obyczajowość polska czasu transformacji. Czyli wojna postu z karnawałem” to znakomita próba rekonstrukcji określonych, współczesnych obyczajów właściwych społeczeństwu polskiemu oraz nowych tendencji w tym zakresie, które pojawiły się w Polsce po 1989 r. Uzmysławia także w jaki sposób nieustannie dokonujące się zmiany polityczne i gospodarcze oddziałują na sferę obyczajowości w różnych dziedzinach życia, mianowicie np. daje pogląd na nową tendencję obyczajową związaną z gospodarką rynkową, to znaczy z profesjonalizacją, której przejawy są dostrzegalne w kolejnych aspektach rzeczywistości – nie tylko takich jak opieka nad dziećmi czy osobami starszymi, ale i chociażby usług erotycznych, wróżbiarskich bądź wymuszania haraczu.
Warto zauważyć, że socjolog, Beata Łaciak skoncentrowała się w swojej książce na analizie przemian obyczajowych, a jej postępowanie badawcze odznacza się obiektywizmem, to znaczy nie oceniła zjawisk obyczajowych, lecz rzetelnie je przedstawiła. Uwzględniła zróżnicowanie społeczne, dając pogląd na specyfikę obyczajową poszczególnych grup oraz kategorii społecznych. Szczególnie ciekawe poznawczo jest wykorzystanie pojęcia karnawalizacji zaczerpniętego z językoznawczej koncepcji Michaiła Bachtina do opisu współczesnych zjawisk kulturowych. Wynika to z dostrzeżenia podobieństw pomiędzy zasadami, którymi rządził się średniowieczny karnawał a współczesną kulturą, dla której za charakterystyczne uważa się konsumpcję, hedonizm, rozrywkę, rozmycie granicy pomiędzy twórczością elitarną a popularną. Istotne jest także dostrzegalne w kulturze zachodniej – a znamienne dla karnawału – zanegowanie hierarchii społecznej, odwrócenie porządku świata, w którym wszystko jest dopuszczalne, gdzie za nadrzędną wartość uznaje się indywidualną wolność i pluralizm kulturowy[1], co ma związek ze zniesieniem granic pomiędzy rzeczywistą sferą poważną a sferą zabawy, czyli światem fikcji. Odbywa się to za przyzwoleniem ludzi na zachowania niezgodne z przyjętymi normami i wartościami, a właściwym okresowi karnawału, przejawiającym się w wyzwoleniu ze społecznych reguł, łamaniu tabu. Analogicznie – zabawa, rozrywka i cielesne przyjemności stają się podstawową formą ludzkiej aktywności, innymi słowy, kultura sprowadza się do rozrywki.
W związku z karnawalizacją kultury, autorka dostrzegła zjawisko karnawalizacji obyczajowości, które przejawia się m. in. w tym, że praca przestaje być postrzegana jako wysiłek, obowiązek czy forma zapewnienia bytu, lecz upatruje się w niej raczej pasji lub przyjemności. Przymus troski o ciało – upiększanie, podkreślanie walorów i ukrywanie mankamentów to wszakże nic innego jak karnawałowe maski pozwalające ukryć prawdziwą tożsamość. Karnawałowe rozpusty znajdują odzwierciedlenie w swobodzie obyczajowej (np. zbyt wczesnej inicjacji seksualnej, zdradach czy rozwodach), którą z należytą starannością przeanalizowała na łamach recenzowanej publikacji B. Łaciak.
Niemniej, zamieszczone w książce wyniki badań dowodzą, że w Polsce ma miejsce metaforyczna wojna postu z karnawałem. Dostrzegłszy karnawalizację współczesnych polskich obyczajów, trudno nie zauważyć także tendencji jej przeciwstawnych. To znaczy, np. z jednej strony częścią miejskiego krajobrazu są sex shopy, agencje towarzyskie i lokale z tańcem erotycznym, z kolei z drugiej – różnorodne organizacje społeczne czy księża inicjują akcje celujące w doprowadzeniu do zamknięcia placówek handlowych i usługowych związanych z seks biznesem. Autorka omówiła i zobrazowała licznymi przykładami zaczerpniętymi z tekstów kultury popularnej wszystkie tezy dotyczące niniejszej wojny. Pozwala to czytelnikowi zrozumieć, co stanowi o istocie polskiej obyczajowości.
Recenzowana książka składa się z czterech obszernych rozdziałów. Każdy z nich został poświęcony innemu typowi obyczajowości: małżeńsko-rodzinnej, pracy, dotyczącej ciała oraz świątecznej. Podzielono je na podrozdziały w ramach których omówiono poszczególne aspekty danych dziedzin życia, nie stroniąc od refleksji nad trudnymi problemami dotykającymi współczesnego społeczeństwa. Scharakteryzowano bowiem m. in. kwestie dotyczące nowych form rodziny – rodzin rekonstruowanych, mobbingu, anoreksji, bulimii, „pusztości”, komercjalizacji religijności, sekt, duchownych jako bohaterów medialnych, ciągłej potrzeby bycia młodym itd. Warto nadmienić, że B. Łaciak, we wprowadzeniu, poświęciła wiele miejsca konceptualizacji i dystynkcji pojęć często mylonych oraz nieprecyzyjnie, intuicyjnie wykorzystywanych, zwłaszcza zwyczaju i obyczaju. Zaprezentowała katalog definicji oddających ich istotę, co jawi się jako pomocne dla czytelnika dążącego do pełnego zrozumienia treści prezentowanych na łamach książki. Niezwykle interesujące wnioski zawarła także w podsumowaniu, dając pogląd na stałość i zmienność pewnych tendencji obecnych w polskiej obyczajowości.
Docenić należy także wybór materiału empirycznego. Autorka uznała bowiem za podstawowy materiał badawczy teksty kultury popularnej – prasę, np. „Życie na gorąco”, „Przyjaciółka”, „Gazeta Wyborcza”, filmy fabularne, np. „Miss mokrego podkoszulka”, „Dług”, „Nie ma zmiłuj” i seriale telewizyjne, np. „M jak miłość”, „Klan”, „Na dobre i na złe”. Analizę jakościową przekazów medialnych uzupełniła wynikami własnych badań – wywiadów przeprowadzonych w dwóch miastach, wynikami badań ankietowych m. in. CBOS-u, OBOP-u. Podczas pisania posiłkowała się także licznymi wynikami badań innych naukowców oraz opracowaniami, które dobrze uzupełniają zaproponowane przez B. Łaciak eksplikacje i egzemplifikacje obyczajów.
„Obyczajowość polska czasu transformacji. Czyli wojna postu z karnawałem” to książka godna polecenia. Stanowi nie tylko pogłębione studium polskiej obyczajowości, lecz interesujący opis nieustającej walki pomiędzy tendencjami postnymi a karnawalizacją. Zebrane, interesujące przykłady dowodzą, że ta metaforyczna wojna jest przesądzającą o jej wyjątkowości częścią."
„Obyczajowość polska czasu transformacji. Czyli wojna postu z karnawałem” to znakomita próba rekonstrukcji określonych, współczesnych obyczajów właściwych społeczeństwu polskiemu oraz nowych tendencji w tym zakresie, które pojawiły się w Polsce po 1989 r. Uzmysławia także w jaki sposób nieustannie dokonujące się zmiany polityczne i gospodarcze oddziałują na sferę obyczajowości w różnych dziedzinach życia, mianowicie np. daje pogląd na nową tendencję obyczajową związaną z gospodarką rynkową, to znaczy z profesjonalizacją, której przejawy są dostrzegalne w kolejnych aspektach rzeczywistości – nie tylko takich jak opieka nad dziećmi czy osobami starszymi, ale i chociażby usług erotycznych, wróżbiarskich bądź wymuszania haraczu.
Warto zauważyć, że socjolog, Beata Łaciak skoncentrowała się w swojej książce na analizie przemian obyczajowych, a jej postępowanie badawcze odznacza się obiektywizmem, to znaczy nie oceniła zjawisk obyczajowych, lecz rzetelnie je przedstawiła. Uwzględniła zróżnicowanie społeczne, dając pogląd na specyfikę obyczajową poszczególnych grup oraz kategorii społecznych. Szczególnie ciekawe poznawczo jest wykorzystanie pojęcia karnawalizacji zaczerpniętego z językoznawczej koncepcji Michaiła Bachtina do opisu współczesnych zjawisk kulturowych. Wynika to z dostrzeżenia podobieństw pomiędzy zasadami, którymi rządził się średniowieczny karnawał a współczesną kulturą, dla której za charakterystyczne uważa się konsumpcję, hedonizm, rozrywkę, rozmycie granicy pomiędzy twórczością elitarną a popularną. Istotne jest także dostrzegalne w kulturze zachodniej – a znamienne dla karnawału – zanegowanie hierarchii społecznej, odwrócenie porządku świata, w którym wszystko jest dopuszczalne, gdzie za nadrzędną wartość uznaje się indywidualną wolność i pluralizm kulturowy[1], co ma związek ze zniesieniem granic pomiędzy rzeczywistą sferą poważną a sferą zabawy, czyli światem fikcji. Odbywa się to za przyzwoleniem ludzi na zachowania niezgodne z przyjętymi normami i wartościami, a właściwym okresowi karnawału, przejawiającym się w wyzwoleniu ze społecznych reguł, łamaniu tabu. Analogicznie – zabawa, rozrywka i cielesne przyjemności stają się podstawową formą ludzkiej aktywności, innymi słowy, kultura sprowadza się do rozrywki.
W związku z karnawalizacją kultury, autorka dostrzegła zjawisko karnawalizacji obyczajowości, które przejawia się m. in. w tym, że praca przestaje być postrzegana jako wysiłek, obowiązek czy forma zapewnienia bytu, lecz upatruje się w niej raczej pasji lub przyjemności. Przymus troski o ciało – upiększanie, podkreślanie walorów i ukrywanie mankamentów to wszakże nic innego jak karnawałowe maski pozwalające ukryć prawdziwą tożsamość. Karnawałowe rozpusty znajdują odzwierciedlenie w swobodzie obyczajowej (np. zbyt wczesnej inicjacji seksualnej, zdradach czy rozwodach), którą z należytą starannością przeanalizowała na łamach recenzowanej publikacji B. Łaciak.
Niemniej, zamieszczone w książce wyniki badań dowodzą, że w Polsce ma miejsce metaforyczna wojna postu z karnawałem. Dostrzegłszy karnawalizację współczesnych polskich obyczajów, trudno nie zauważyć także tendencji jej przeciwstawnych. To znaczy, np. z jednej strony częścią miejskiego krajobrazu są sex shopy, agencje towarzyskie i lokale z tańcem erotycznym, z kolei z drugiej – różnorodne organizacje społeczne czy księża inicjują akcje celujące w doprowadzeniu do zamknięcia placówek handlowych i usługowych związanych z seks biznesem. Autorka omówiła i zobrazowała licznymi przykładami zaczerpniętymi z tekstów kultury popularnej wszystkie tezy dotyczące niniejszej wojny. Pozwala to czytelnikowi zrozumieć, co stanowi o istocie polskiej obyczajowości.
Recenzowana książka składa się z czterech obszernych rozdziałów. Każdy z nich został poświęcony innemu typowi obyczajowości: małżeńsko-rodzinnej, pracy, dotyczącej ciała oraz świątecznej. Podzielono je na podrozdziały w ramach których omówiono poszczególne aspekty danych dziedzin życia, nie stroniąc od refleksji nad trudnymi problemami dotykającymi współczesnego społeczeństwa. Scharakteryzowano bowiem m. in. kwestie dotyczące nowych form rodziny – rodzin rekonstruowanych, mobbingu, anoreksji, bulimii, „pusztości”, komercjalizacji religijności, sekt, duchownych jako bohaterów medialnych, ciągłej potrzeby bycia młodym itd. Warto nadmienić, że B. Łaciak, we wprowadzeniu, poświęciła wiele miejsca konceptualizacji i dystynkcji pojęć często mylonych oraz nieprecyzyjnie, intuicyjnie wykorzystywanych, zwłaszcza zwyczaju i obyczaju. Zaprezentowała katalog definicji oddających ich istotę, co jawi się jako pomocne dla czytelnika dążącego do pełnego zrozumienia treści prezentowanych na łamach książki. Niezwykle interesujące wnioski zawarła także w podsumowaniu, dając pogląd na stałość i zmienność pewnych tendencji obecnych w polskiej obyczajowości.
Docenić należy także wybór materiału empirycznego. Autorka uznała bowiem za podstawowy materiał badawczy teksty kultury popularnej – prasę, np. „Życie na gorąco”, „Przyjaciółka”, „Gazeta Wyborcza”, filmy fabularne, np. „Miss mokrego podkoszulka”, „Dług”, „Nie ma zmiłuj” i seriale telewizyjne, np. „M jak miłość”, „Klan”, „Na dobre i na złe”. Analizę jakościową przekazów medialnych uzupełniła wynikami własnych badań – wywiadów przeprowadzonych w dwóch miastach, wynikami badań ankietowych m. in. CBOS-u, OBOP-u. Podczas pisania posiłkowała się także licznymi wynikami badań innych naukowców oraz opracowaniami, które dobrze uzupełniają zaproponowane przez B. Łaciak eksplikacje i egzemplifikacje obyczajów.
„Obyczajowość polska czasu transformacji. Czyli wojna postu z karnawałem” to książka godna polecenia. Stanowi nie tylko pogłębione studium polskiej obyczajowości, lecz interesujący opis nieustającej walki pomiędzy tendencjami postnymi a karnawalizacją. Zebrane, interesujące przykłady dowodzą, że ta metaforyczna wojna jest przesądzającą o jej wyjątkowości częścią."
Joanna Rak
"Minister spraw zagranicznych Sikorski vel Bufon zaprzeczył, jakoby jego resort był przeżarty korupcją. Jego zdaniem, media przeinaczyły jego oświadczenie, bo ono brzmieć powinno, że jego resort jest dotknięty przez korupcję.
I zareagował w sejmie na oczach całej Polski, jak należy: „Komórka nowotworowa usunięta, mój skalpel jest ostry”. A tą komórką nowotworową była pewna urzędniczka, zbliżona do funkcjonariusza BOR, z którym kręciła korupcyjne lody. A co z resztą komórek rakowych gnębiących polską politykę zagraniczną? Z nominacjami na ambasadorów i szefów innych placówek? Rak toczy MSZ i wszystkie pozostałe resorty w naszym nierządzie. Wciąż nie mamy wyjaśnienia, co robi w Kancelarii Premiera Tuska pewna panienka lekkich obyczajów. A może lekkie obyczaje są trendy w polityce, wzorem rozpowszechniających się i wspieranych przez europejskie lewactwo lekkich obyczajów w kulturze, sztuce i rozrywce?
Lekkość, z jaką władza trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej podchodzi do coraz gorszej kondycji kraju, do kryzysu w gospodarce, służbie zdrowia i na rynku pracy budzi obawę, że pogarda dla obywateli osiągnęła swoje apogeum i że gorzej już być nie może. Ci Polacy, którzy jeszcze wierzą, że lekkość polityki rządu Tuska jest najlepszą metodą na ciężką sytuację kraju, są albo naiwni, albo głupi. Albo po prostu zagubili się w informacyjnym chaosie słusznych mediów, które traktują swoją misję jak zadanie lekkie, łatwe i przyjemne, służące poprawie nastrojów władzy, której wiernie służą.
A świat zewnętrzny obserwuje rozwój wypadków w Polsce. Ten poprawny politycznie będzie przez jakiś czas udawał, że dzieje się u nas dobrze i mamy perspektywę wzrostu gospodarczego. Ale do czasu. Nawet najprzychylniejsze elity zagraniczne będą musiały skonstatować, że dały się nabrać i że inwestują w wielce podejrzany lokal, czyli ansztalt."
6/05/2014
„Lewica opuściła polską prowincję” – to tytuł wpisu blogera podpisanego jako „mathias_faber”, który 22 kwietnia 2014 r. promowano na stronie głównej portalu Tokfm.pl. Warto się nad tym wpisem pochylić
"Najpierw przytoczę obszerne fragmenty tekstu, potem je skomentuję. Czytamy (interpunkcja oryginału):
„Przed świętami Wielkiej Nocy miałem okazję na dłużej odwiedzić tereny Polski wschodniej. Kilka miast i zupełnie małe miejscowości. A jako że mam tam rodzinę i znajomych, oprócz fasady, mogłem dowiedzieć się, co dzieje się na co dzień i niewidoczne jest dla przejeżdżającego turysty.
W małych miasteczkach życie obywatelskie kwitnie głównie w organizacjach przyparafialnych. OSP czy zespół ludowy to też ostoja konserwatyzmu. O szkole już nie mówiąc. Kiedy parafię wizytuje biskup w szkole na tydzień przed panuje takie poruszenie jakby sam prezydent miał zawitać. Spotkania z wszystkimi pracownikami Urzędu Gminy i wszystkich podległych instytucji. Dzieci przygotowują teatrzyki, nauczyciele jak jeden mąż robią składki i pieką ciasta. Czegoś takiego jeszcze kilka lat temu nie było.
To samo dzieje się w większych miastach. Na nieszczęście wszedłem też na stronę swojej szkoły. W galerii zdjęć mogłem oglądać procesje z wielkim krzyżem, obchody dnia żołnierzy wyklętych, obchody 13 grudnia, kiedy to przebrani za ZOMO uczniowie odgrywają sceny pałowania opozycji. Niczego takiego nie pamiętam z lat 90. (…)
Co liberałowie i lewica mają do zaoferowania prowincji? Raz na jakiś czas tuskobus czy palikotobus? Nikt tam nie słyszał o żadnym klubie Krytyki Politycznej czy czymś w tym rodzaju.
Lewica i liberałowie opuścili prowincję oddając ją w ręce konserwatystów. Krytyka Polityczna może i wydała dziesiątki ciekawych książek, ale to Zybertowicz, który wydał dwie (publicystyczne), zagląda tu często i »utwardza« swój przekaz."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz