wtorek, 1 grudnia 2015

Imigracja - Europa wobec najazdu z Afryki i Azji


Europa wobec najazdu ludzi z Afryki jest podzielona, a podział ten czyni ją bezradną. Trudno przypuszczać aby sami uchodźcy, czy emigranci mili jakikolwiek inny plan wobec tej swoj wędrówki na Północ, niż zabezpieczenie swojgo bytu - licząc na hojność państw, takich jak Niemcy czy Szwecja, ale będacy wśród nich terroryści, już jakiś plan mają - zasłużyć się swoim mcodawcom, allahowi i zdobyć bramy seraju. A sami mocodawcy mają plan bardzo konkretny: prowadzić dżihad. A dla tego dżihadu potrzebni są im i bojownicy i uchodźcy. Bojownicy będą budzić strach, zaś uchodźcy nienawiść, złość, obrzydzenie, oburzenie.
W tej kolejności a nie w innej. Owszem bojownicy nienawiść też budzą, ale w intenreie, w innych mediach, bowiem łatwo się odgrażać na formu i w komentarzach na youtube, zaśzwykli uchodźcy, czy to chrześcijanie czy muzułmani czy inni, zaznają problemów w życiu codziennym, bo przecież będąc w takiej masie, muszą jeść, muszą mieszkać, muszą coś z sobą robić, a nie wtopią się w społeczeństwa, bo te społeczeństwa mówić o integracji, tez jej nie chcą, co nie dziwi, a po wtóre sami uchodźcy, w swej masie, tego nie chcą, bo społećzeństwa Zachodu są im obce.
Wrony w czsie dnia żerują wśród kawek i gawronów, ale na nc lecą, każdy gatunek, do swoich gniazd.
Profesor filozofii Wolniewicz, każe zatapiać łodzie z uchodźcami - pewnie do tego z czasem dojdzie - ale za politykę "otwartości" Zachodu, i głupotę swoich polityków, znowu zapłacą zwykli mieszkańcy Trzeciego Świata, czym świat zachodni zbytnio się przecież nie zmartwi, mówąc: nie my doprowadziliśmy do nędzy i wojny w Syrii, czy Nigerii albo tez do powstania państwa islamskiego.

sobota, 28 listopada 2015

Nowy układ sił w Plsce

Zmany w układzie sil w polskim parlamancie są diametralne. Nie ma zmain, jak na razie, w mediach i sądownictwie. Są również obawy, że Jarosław Kaczyński ne będziie chciał iść tak daleko w reformach jak poszedł Orban na Węgrzech.

czwartek, 19 listopada 2015

Jaki jest plan Niemiec

Czy jest możliwe aby Niemcy nie miały planu? Czy jest możliwe aby fala uchodźców, zwanych również imigrantami ekonomicznymi lub socjalnymi, albo po prostu najeźdźcami nie była w zaden sposób sterowana przez niemiecka politykę?
Czy żurnaliści iszący o "zupełnym oderwaniu" Angeli Merkel i niemcieckiego rządu od społeczeństwa, od realiów mieli rację? Albo piszący, że Niemcy popadaja od skrajności do skajności, najpierw narodowi socjaliści z opętańczą ideo czystości rasy nirdyckiej, albo nie-narodowi sojaliści opętani ideą multi-kulti i wymieszania ras na terenie Niemiec ale i Europy zarządzaniej przez kanclerz kolorowej Rzeszy.
Wydaje się to być niemożliwe, to oderwanie i bujanie w chmurach rządu, który doprowadził do hegemonii Niemiec w Europie. Oczywiste jest, że jedno mówią a drugie robią. Dopiero historia pokaże, ale przecież nie najnowsza, jakie układy zawarto, jakie dokumenty podpisano i jakie tajne aneksy dopisano do i tak, tajnych, porozumień.
Na czym się można oprzeć dociekając planu dzisiejszych Niemiec? Na dwóch żródłach: historii najnowszej Niemiec, histori nowoczesnej, czyli dwudziestego wieku a także wyraźnie zaznaczonym dążeniu Niemiec do zdecydowanego kierowania Unią Europejską. Nie jakiegoś tam z tylnego fotela, ale jawnego.






Oto wiadomości z 21 lisptopada:

"Niemiecki "Handelsblatt" pisze o "histerii w Polsce wobec zamachów terrorystycznych i kryzysu migracyjnego". Po zamachach w Paryżu w "tym wschodnioeuropejskim państwie narasta histeria przed zamachami". Za tę "znaczną zmianę nastrojów" w Polsce "część odpowiedzialności ponosi też nowy narodowo-konserwatywny rząd premier Beaty Szydło".
Gazeta przytacza przedstawiony w exposé polskiej premier wątek dotyczący bezpieczeństwa - "najważniejsze jest bezpieczeństwo Polek i Polaków" oraz jej docinek Berlinowi. - Nie wskazując konkretnie na Niemcy, szefowa rządu powiedziała, że w kwestii uchodźców nawoływanie do solidarności jest niestosowne. Tym Szydło i jej partia już w kampanii wyborczej odnosiła sukces", twierdzi "Handelsblatt".
Dziennik cytuje potwierdzającą to opinię Christiana Schmitza ze zbliżonej do chadecji Fundacji im. Konrada Adenauera. - Kryzys uchodźczy w Europie stał się w końcu dla tej partii okazją, aby wzmocnić narodową retorykę i zaprezentować się jako obrońca polskiej suwerenności - mówił Schmitz.
Gazeta stwierdza, że zmianą stanowiska wobec sprawiedliwej relokacji uchodźców - najpierw odmowa, a potem cofnięcie jej - Polska upodabnia się do linii Węgier rządzonych przez prawicowego populistę premiera Viktora Orbana.
Niemiecki dziennikarz przypomina też, że polska premier robiąc aluzję do polityki uchodźczej kanclerz Angeli Merkel, powiedziała, że polski rząd "nie będzie tolerował eksportu problemów". Polityczni obserwatorzy interpretują to jako zapowiedź, że "nowy polski rząd nie będzie szukał zbliżenia z Niemcami w sprawach uchodźców", zauważa "Handelsblatt" wskazując, że konserwatywna prawica w Warszawie "całkowicie stawia na USA, przede wszystkim w sprawach bezpieczeństwa i dlatego kontynuować będzie antyrosyjską politykę zagraniczną"."




Plan Niemiec jest taki aby doprowadzić do chaosu w Europie, wniecić nastroje antyemigranckie. Owszem, również, a własciwie przede wszytkim u siebie, ale aby rozmyć odpowiedzialność, chcą upchać emigrntów też w krajach, gdzie łatwo podburzyć, bardzo naiwną, opinię publiczną, np. w Polsce. Kiedy zatem będą wybuchac zamieszki w Niemczech, takie same zamieszki, w Polsce, Rumunii, Bułgarii, itp. ułaatwią Niemcom "dialog" z mediami, wzkazując, że tendencja przyszła z Polski. Dlatego też nie można przyjmowac dużych grup islamskich w Polsce.

Doniesienia mediów z 29 lutego 2016 mówią, że Angela Merkel idzie w zaparte:
"– Moim psim obowiązkiem jest doprowadzenie do tego, że Europa znajdzie wspólną drogę – powiedziała Merkel w godzinnej rozmowie z dziennikarką ARD Anne Will. Za swoje zadanie uznała „utrzymanie jedności Europy i humanitarne traktowanie imigrantów”. Godność każdego człowieka, także każdego uchodźcy, jest nienaruszalna – przypomniała pierwszy artykuł niemieckiej konstytucji. Moja polityka jest „dobrze przemyślana i logiczna” – przekonywała szefowa niemieckiego rządu. Jak dodała, nawet jej krytycy „nie kwestionują tej logiki, nie wierzą jedynie w jej skuteczność”. – Chciałabym, żeby jak najwięcej osób w to uwierzyło, gdyż wtedy można będzie przenosić góry – zauważyła. Merkel powiedziała, że nic nie jest w stanie skłonić jej do zmiany kursu. – Nie mam planu B – zapewniła. Zdaniem Merkel, podstawą planu, którego celem jest zmniejszenie liczby imigrantów przyjeżdżających do Europy, jest porozumienie z Turcją, a także działania zmierzające do zakończenia wojny w Syrii. Niemiecka kanclerz skrytykowała niedawną decyzję Austrii o ograniczeniu do 80 dziennie liczby wniosków o azyl, a także pomysł zamknięcia granicy macedońsko-greckiej, co oznaczałoby izolację Grecji. Skrytykowała też węgierską inicjatywę referendum w sprawie przyjęcia uchodźców. Merkel wypowiedziała się przeciwko ustaleniu górnego pułapu liczby imigrantów, których mogą przyjąć Niemcy. Takiego limitu domaga się m.in. współrządząca bawarska CSU. Kanclerz wyjaśniła, że „nie może obiecywać czegoś, co po trzech tygodniach może stać się nieaktualne”. Jak wyjaśniła, nie może przewidzieć, ilu uchodźców przyjedzie w tym roku. W ubiegłym roku do Niemiec przyjechało – zdaniem władz w Berlinie – 1,1 mln imigrantów. Merkel powiedziała, że ta liczba jest zawyżona, gdyż część przybyłych była zarejestrowana podwójnie. Merkel odrzuciła zarzut, że na początku września otworzyła granicę dla Syryjczyków koczujących w Budapeszcie. Jak zaznaczyła, „granice były wówczas otwarte, a ona jedynie ich nie zamknęła”. To był gest wynikający z „imperatiwu humanitarnego” – podkreśliła szefowa niemieckiego rządu. Merkel przyznała, że niemieckie społeczeństwo jest w sprawie uchodźców podzielone. Mianem „odrażających” określiła ataki na ośrodki dla azylantów. Nie zgodziła się z opinią, że rząd pomaga uchodźcom kosztem własnych obywateli, co prowadzi do protestów i do wzrostu poparcia dla skrajnej prawicy. Poproszona o ustosunkowanie się do wyników sondażu z początku lutego, w którym 81 proc. Niemców wyraziło opinię, że rząd nie panuje nad kryzysem uchodźczym, Merkel zwróciła uwagę, że w tym samym sondażu ponad 90 proc. ankietowanych opowiedziało się za udzieleniem schronienia uciekinierom z Syrii."

23/10/2016

Angela Merkel jednak chce dbać o wartości chrześciańskie, czyli jednak może sprowadzanie islamistów i zwykłych zuzułmanów do Niemiec mialo jakiś cel inny niż to podawane było w mediach?
Może właśnie jest dokładnie odwrotnie i Merkal chciała obudzić Niemców? Jednak z punktu widzenie Polski, zdaje się, że muzułmanie są znacznie mniej groźni niż nacjonalizm niemiecki.

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA


piątek, 16 października 2015

Gwardia Narodowa


Rzeczpospolita podaje informację o koncepcji tworzenia Gwardii Narodowej.
Gazeta poznała szczegóły budowy Gwardii Krajowej. O potrzebie stworzenia paramilitarnej organizacji, która w razie wojny ma walczyć razem z żołnierzami, a w czasie pokoju pomagać m.in. w likwidacji skutków klęsk żywiołowych, mówiło się w Polsce od dawna. W Ministerstwie Obrony powstała właśnie koncepcja takiej formacji. W przyszłym tygodniu ma ona trafić do akceptacji wicepremiera i szefa resortu obrony Tomasza Siemoniaka.

– Mam nadzieję, że w to przedsięwzięcie włączą się też resort spraw wewnętrznych i samorządy – mówi autor opracowania gen. Bogusław Pacek, prezes Federacji Organizacji Proobronnych i doradca ministra.
Wzorem dla Gwardii Krajowej (GK) ma być działająca w Szwecji formacja Hemvarnet, ale takich brygad jest na świecie więcej (patrz mapa). Docelowo Gwardia może liczyć nawet 300 tys. osób. To sporo, zważywszy na fakt, że mamy tylko 120 tys. żołnierzy zawodowych.
W ciągu trzech lat oddziały GK mają zostać utworzone w dużych miastach oraz powiatach. Dopiero później w każdej gminie. Funkcję sztabu, który będzie odpowiadał za działanie formacji, ma pełnić Biuro do spraw Proobronnych MON.
Gwardia miałaby się składać z ochotników – m.in. z rezerwistów, członków organizacji paramilitarnych, strażaków, celników, członków związków strzeleckich, a także myśliwych. Do formacji będzie mógł wstąpić każdy. Niewykluczone, że ochotnicy będą otrzymywali wynagrodzenie.
– W pierwszym roku chcielibyśmy przygotować instruktorów dla organizacji proobronnych, którzy później szkoliliby członków Gwardii. Szkolenie ruszy w tym roku – mówi gen. Pacek.
W czasie pokoju GK na wzór Ochotniczych Straży Pożarnych ma wspierać samorządy np. w usuwaniu skutków klęsk żywiołowych i katastrof. W czasie wojny ma się zajmować m.in. ochroną ludności cywilnej czy pomagać w strzeżeniu granic. Gwardziści zostaną wyposażeni w broń.
Zdaniem Grzegorza Matyasika, szefa Stowarzyszenia Obrona Narodowa, które zabiega o powstanie formacji wspierającej wojsko, sprawa obrony terytorialnej stała się tematem kampanii wyborczej. – A najważniejsze jest, by wreszcie ją tworzyć – mówi.
Z kolei dr Grzegorz Kwaśniak, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, uważa, że decyzja o tworzeniu GK wynika z sytuacji geopolitycznej Polski, m.in. działań podejmowanych przez Rosję na Ukrainie oraz w rejonie Morza Bałtyckiego. – Już dawno powinna zostać podjęta – podkreśla.

środa, 30 września 2015

Polityka zagraniczna, grupa wyszehradzka

Generalnie dla Polski polityka zagraniczna jest ważniejsza od polityki wewnętrznej, bowiem jest w stosunku do niej nadrzędna. Dzieje się tak ze względu na geoplityczne położenie Polski i jej uwarunkowania historyczne. Polityka zewnętrzna w znacznie większym stopniu wpływa na nasz naród, niż wewnętrzna.
Wszytkie opcje politycze, które mówią ludziom: nie róbmy polityki, zajmijmy się czymś ważniejszym, jak chociażby dobrobytem, są z gruntu fałszywe i stanowią zagrożenie. Naturalnie, że nie polikiterstwem można cokolwiek budować, jednak świadomość polityczna i rządu, i parlamantu i mediów i narodu jako całości - w okresie wyborczym szczeglnie, ale przede wszystkim opiniotwórczej i aktywnej jego części jest bardzo istotna.
Gospodarka bez właściwej polityki zewnętrznej jest zajęciem bez przyszłości dla narodu jako całości, co najwyżej dla jego części.
Ostatnie  sprzeniewierzenie się grupie wyszehradzkiej było głupim posunięciem, ale niestety opcja polityczna wybrana przez większość w 2007 roku, dba tylko o swój wąsko pojęty interes ekonomiczny. Oczywiście nie jest to wielkie nieszczęście, bowiem kwestia uchodźców, choć nagląca, nie jest jeszcze katastrofą dla Europy, a jedynie postępującym zagrożeniem, co zaś się tyczy ustaleń odnośnie przyjmowania z terenu Niemiec grup emigranckich, to zawsze można je renegocjować.


czwartek, 17 września 2015

17 września



Kolumny piechoty sowieckiej wkraczające do Polski
foto: Domena publiczna
17 września 1939 r. Armia Czerwona napadła na Polskę, realizując pakt Ribbentrop-Mołotow. Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 250 tys. żołnierzy, w tym ok. 10 tys. oficerów. Konsekwencją sowieckiej agresji i nędznej postawy polskiego rządu stała się Zbrodnia Katyńska i masowe deportacje setek tysięcy obywateli polskich w głąb ZSRS.
Niemcy od trzeciego dnia wojny ponaglali Moskwę, ażeby zajęła obszary uznane w pakcie Ribbentrop-Mołotow za jej strefę interesów. Stalin zwlekał z podjęciem decyzji, czekając na to, jak zachowają się wobec niemieckiej agresji na Polskę Wielka Brytania i Francja. Przyglądał się również jak silny opór Niemcom stawia polskie wojsko. Jednocześnie jednak w ZSRS trwały ukryte przygotowania do wojny. 24 sierpnia 1939 r. rozpoczęto stopniową koncentrację wojsk.
17 września 1939 r. o godz. 3 w nocy (według obowiązującego w Polsce czasu środkowoeuropejskiego była godzina pierwsza) do Komisariatu Spraw Zagranicznych w Moskwie wezwany został ambasador RP Wacław Grzybowski, któremu Władimir Potiomkin - zastępca Mołotowa - odczytał treść uzgodnionej wcześniej z Berlinem noty. Władze sowieckie oświadczały w niej m.in.: "Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni działań wojennych Polska utraciła wszystkie swoje ośrodki przemysłowe i centra kulturalne. Warszawa, jako stolica Polski, już nie istnieje. Rząd polski uległ rozkładowi i nie przejawia oznak życia. Oznacza to, że państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Tym samym utraciły ważność umowy zawarte pomiędzy ZSRS a Polską".
Ambasador Grzybowski zdecydowanie odmówił przyjęcia sowieckiej noty. W tym samym czasie Armia Czerwona rozpoczęła napaść na Polskę. Od godz. 3 do godz. 6 rano jej wojska przekroczyły na całej długości wschodnią granicę z Polską. Łącznie siły Armii Czerwonej skierowane w trzech rzutach przeciwko Rzeczypospolitej wynosiły ok. 1,5 miliona żołnierzy, ponad 6 tys. czołgów i ok. 1800 samolotów.
Wieczorem 17 września Naczelny Wódz wydał następujący rozkaz (dyrektywę): "Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami - bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii".
Władze polskie wzywając do unikania walki z Armią Czerwoną nie uznały jej wkroczenia za powód do wypowiedzenia wojny i nie zerwały stosunków dyplomatycznych z Moskwą. Zaistniała sytuacja zadecydowała o tym, iż w nocy z 17 na 18 września prezydent Ignacy Mościcki wraz z rządem polskim i korpusem dyplomatycznym przekroczył granicę rumuńską, planując przedostanie się do Francji. Razem z nimi terytorium polskie opuścił Naczelny Wódz marszałek Edward Śmigły-Rydz.
Rozkaz ten nie dotarł jednak do wielu oddziałów, a przez część dowódców uznany został za prowokację. Do starć z Armią Czerwoną dochodziło w wielu miejscach. Na Polesiu i Wołyniu improwizowana grupa KOP dowodzona przez gen. Wilhelma Orlika-Rueckemanna stoczyła z Sowietami kilkanaście potyczek i dwie bitwy: pod Szackiem 28-29 września i Wytycznem w pow. włodawskim 1 października. Na Polesiu z Armią Czerwoną walczyły także: dowodzony przez ppłk Nikodema Sulika-Sarneckiego pułk KOP "Sarny", brygada KOP "Polesie" oraz jednostki KOP "Kleck" i "Baranowicze". Z kolei w Kodziowcach, niedaleko Grodna, w nocy z 21 na 22 września doszło do bitwy, w której 101 pułk ułanów przez kilka godzin zatrzymywał przeważające siły sowieckie, niszcząc m.in. 22 czołgi. Na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie z Sowietami walczyły oddziały KOP "Iwieniec", "Głębokie" i "Krasne".
Wkraczającym oddziałom Armii Czerwonej opór stawiały również miasta, wśród których najbardziej zacięty i tragiczny bój stoczyło Grodno. Walki z Wehrmachtem i Armią Czerwoną toczyła dowodzona przez gen. Franciszka Kleeberga Samodzielna Grupa Operacyjna "Polesie", w skład której weszli m.in. marynarze Pińskiej Flotylli Wojennej.
W sumie w starciach z Armią Czerwoną zginęło ok. 2,5 tys. polskich żołnierzy, a ok. 20 tys. było rannych i zaginionych. Straty sowieckie wynosiły ok. 3 tys. zabitych i 6-7 tys. rannych.
Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 250 tys. żołnierzy, w tym ponad 10 tys. oficerów, którzy na mocy decyzji podjętej 5 marca 1940 r. przez Biuro Polityczne WKP(b) zostali rozstrzelani.
Decyzja o wymordowaniu polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz Polaków przetrzymywanych w więzieniach NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej została podjęta na podstawie pisma, które ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria skierował do Stalina. Szef NKWD, oceniając w nim, że wszyscy wymienieni Polacy "są zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej", wnioskował o rozpatrzenie ich spraw w trybie specjalnym, "z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary - rozstrzelanie".
Po trwających miesiąc przygotowaniach, 3 kwietnia 1940 r. rozpoczęto likwidację obozu w Kozielsku, a dwa dni później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Przez następnych sześć tygodni Polacy wywożeni byli z obozów grupami do miejsc kaźni.
Z Kozielska 4 404 osoby przewieziono do Katynia i zamordowano strzałami w tył głowy. 3 896 jeńców ze Starobielska zabito w pomieszczeniach NKWD w Charkowie, a ich ciała pogrzebano na przedmieściach miasta w Piatichatkach. 6 287 osób z Ostaszkowa rozstrzelano w gmachu NKWD w Kalininie, obecnie Twer, a pochowano w miejscowości Miednoje. Łącznie zamordowano 14 587 osób.
Na mocy decyzji z 5 marca 1940 r. wymordowano również około 7 300 Polaków przebywających w różnych więzieniach na terenach włączonych do Związku Sowieckiego: na Ukrainie rozstrzelano 3 435 osób (ich groby prawdopodobnie znajdują się w Bykowni pod Kijowem), a na Białorusi około 3,8 tys. (pochowanych prawdopodobnie w Kuropatach pod Mińskiem). Większość z nich stanowili aresztowani działacze konspiracyjnych organizacji, oficerowie nie zmobilizowani we wrześniu 1939 r., urzędnicy państwowi i samorządowi oraz "element społecznie niebezpieczny" z punktu widzenia władz sowieckich.
Wkraczająca na ziemie Rzeczypospolitej Armia Czerwona zachowywała się równie bestialsko jak wojska niemieckie. Przykładów zbrodni popełnianych na polskich wojskowych, policjantach i cywilach jest wiele, m.in. w Grodnie po zajęciu miasta Sowieci wymordowali ponad 300 jego obrońców, na Polesiu 150 oficerów, a w okolicach Augustowa 30 policjantów.
Zgodnie z propozycją Stalina przeprowadzona została korekta podziału terytorialnego ziem polskich. Granica pomiędzy ZSRS a III Rzeszą przebiegać miała odtąd wzdłuż linii rzek San-Bug-Narew-Pisa.
Przedstawiciele dwóch totalitarnych mocarstw ustalili również, iż "nie będą na swoich terenach tolerować żadnej polskiej agitacji, która przenikałaby na terytorium drugiej strony. Wszelkie próby takiej agitacji na ich terenach będą likwidowane, a obie strony będą się informowały wzajemnie o podejmowanych w tych celach środkach".
W wyniku dokonanego rozbioru Polski Związek Sowiecki zagarnął obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln. Okrojona Wileńszczyzna została przez władze sowieckie w październiku 1939 r. uroczyście przekazana Litwie. Nie na długo jednak, bowiem już w czerwcu 1940 r. Litwa razem z Łotwą i Estonią weszła w skład ZSRS.
Liczba wszystkich ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana. Prof. Andrzej Paczkowski odnosząc się do tej kwestii pisał: "Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach - od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę wpół przymusową - ponad 1 milion osób, a więc co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Nie mniej niż 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób.

Fakty powyższe są znane lepiej ub gorzej, już mało kto dziwi się na stwierdzenie, że ZSRR był w stanie wojny z Polską, że był agresorem. Ale, że rząd polski ówczesny położył swoją politykę na całej linii, już nie dociera do świadomości narodowej. Wręcz przeciwnie, powszechne są pretensje do Sowietów, że napadły a właściwie żadnych rozliczeń naszej polityki, Józef Beck to zdolny minister SZ, a Śmigły - Rydz to zdolny wódz, a było dokładnie odwrotnie.

środa, 16 września 2015

Uchodźcy

Sprawa uchodźców elektryzuje opinię publiczną w całej Europie, oczywiście w Polsce czy na Węgrzech też, ale w różny sposób.
Europa Zachodnia współczuje uchodźcom, zwanym też w Polsce przez niektóre kręgi opiniotwórcze: uchodźcami, chce ich przyjmować, płacić im, generalnie opiekować się czule, a Polska, Węgry, Słowacja i Czechy patrzą inaczej na tę sprawę. Generalnie Grupa Wyszechradzka nie chce nielegalnych emigrantów, a Europa Zachodnia chce. Oczywiście co tam sobie myślą zwykli ludzie , tego nie wiemy, ale do mediów przenikają wypowiedzi, ze oni chcą, u siebie w domu, w szkole, w klubie piłkarskim, itp. Z kolei u nas, Gazeta Wyborcza na przykład, dwoi się i troi aby wykazać się humanizmem, naklaniać czytelników aby pomagali, aby wpłacali, aby popierali.

Ale oto:

Jako syryjski imigrant mógłby być przykładem sukcesu, jednak Ghaze Abdulloh nie chce, aby Polska przyjmowała i pomagała tysiącom przybyszów.
Jako syryjski imigrant mógłby być przykładem sukcesu, jednak Ghaze Abdulloh nie chce, aby Polska przyjmowała i pomagała tysiącom przybyszów. arch. Ghaze Abdulloh, YouTube
Nawet niektórzy Syryjczycy są przeciwni pomaganiu migrantom. – Prawdziwi uchodźcy to może jedna piąta tego tłumu. Większość chce łatwego życia na zasiłku, który obiecała Angela Merkel – mówi Ghaze Abdulloh, właściciel znanych w Warszawie restauracji Amrit Kebab.

Co pan czuje widząc relacje telewizyjne o uchodźciach i emigrantach (nielegalnych - czyli bez wiz)?
Ghaze Abdulloh: Jestem zakłopotany. Zapewniam, że większość z nich nie musiała uciekać z własnych domów z powodu wojny. Rozpoznaję tam Erytrejczyków, Marokańczyków. Owszem, są też Syryjczycy. Cały czas dostaję SMS-y i wiadomości na Facebooku. W rodzaju: "Jedziemy do Niemiec, pomieszkać u Angeli"

Zatrudniłby Pan kogoś z imigrantów czy uchodźców u siebie w restauracji?

W mojej restauracji ludzie ciężko pracują, bo kanapkę kebab trzeba umieć zrobić w 9 sekund. Karmimy 5 tys. ludzi dziennie. A ci imigranci nie chcą ciężkiej pracy. Dostaję więc mnóstwo pytań w rodzaju, jak przedostać się z Polski do Niemiec. Jak urządzić się w Niemczech. Zapewniam was wszystkich, że Polska nie jest celem tej migracji.

Słyszał pan o Syryjczykach, którzy w Polsce otrzymali pomoc, ale woleli uciec do Niemiec?

Polacy są oburzeni dlatego to wytłumaczę. Akurat znam jedną z tych rodzin. To moja znajoma, która napisała na Facebooku, że nareszcie jest w Niemczech. Ona nie będzie mieszkać w polskiej parafii, bo jej ojciec jest znanym biznesmenem w Damaszku, a mieszkają w najdroższej dzielnicy Baktuma. Tacy ludzie korzystają z pomocy - by jako syryjscy uchodźcy uzyskać prawo stałego pobytu w UE i swobodnie podróżować. Mówię to po to, aby przekonać Polaków, że pomoc udzielana pod wpływem emocji, bez zastanowienia i każdemu, trafi do niewłaściwych osób.

Jest jakiś sposób, aby w fali imigrantów wyłowić tych naprawdę poszkodowanych przez wojnę?

Raczej nie. Z tego co słyszałem, ci ludzie nie chcą już poddawać się kontroli i rejestracji na granicy, niszczą swoje paszporty. Ja na przykład poznałbym Marokańczyka po akcencie, a taki pogranicznik już nie. Z kolei jak byłem w Turcji, to facet na ulicy proponował mi kupno syryjskiego paszportu za 1000 euro. Z drugiej strony, nikt nie będzie oficjalnie rozmawiał ze służbami Asada, które powiedzmy sobie, dość dobrze orientują się kto ucieka przez granicę. I znowu pokażę wam coś z Facebooka. Jest taki chłopak, który niedawno jako żołnierz twierdził, że służy Bogu, a teraz się ironicznie pisze, że służy Niemcom podając hot-dogi.
 Premier Orban, to nie gumka od kaleson, nie daje sobie wciskać ciemnoty i pokazuje Europie, że Węgry są suwerennym krajem, że rządzą u siebie.
Dlaczego imigranci muzułmańscy nie uciekają do bogatych krajów arabskich?
Wśród najbogatszych krajów świata na czele listy znajduje się wiele krajów arabskich bliskich kulturowo imigrantom zalewającym Europę.  Gdzie nam równać się z tak bogatymi krajami jak  Katar, Brunei, Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman, Bahrajn, czy choćby Arabia Saudyjska. A jednak to nas, a nie tamte kraje, różni idioci pokroju Tuska , Schulza i im podobnych, szantażują "moralnym obowiązkiem".
Tym, co szczególnie drażni w opisach obecnej sytuacji, jest unikanie jasnej, rzetelnej i prawdziwej odpowiedzi na pytanie – kto odpowiada za ten dramat?  Kto doprowadził do całkowitej destrukcji i destabilizacji w państwach, z których uciekają ludzie? Co się wydarzyło w Iraku, co w Afganistanie, jaki był plan opanowania Syrii, kto za nim stoi, kto spowodował destabilizację w Libii. I przede wszystkim, co powstało w zamian?
I dlaczego muzułmańscy uchodźcy nie uciekają do bogatych państw islamskich, nie szturmują ambasad USA, nie ciągnie ich do Chin, tylko wybierają niebezpieczną drogę do Unii, bo nawet nie do całej Europy?
Przemytnicy i handlarze biednymi ludźmi zarobili w zeszłym roku na przemycie ludzi do Europy podobno... 140 milionów euro,w tym roku zapewne już dużo więcej.  Oni mają same zyski pozostali dramatyczny problem. Wraz z uchodźcami "którym na głowy spadają bomby, lub którym głowy te są obcinane", do Europy ciągną ci, którzy po prostu szukają sobie lepszego miejsca do życia, a którzy nigdy by nie uzyskali wizy do UE. Dzięki masowej migracji udaje im się jednak dostać do Europy. Masowy napływ uchodźców do Europy destabilizuje ją, będzie destabilizować i w efekcie wymuszać krok po kroku redukcję naszego porządku.
Destabilizacja Europy jednak komuś musi służyć, ktoś na tej sytuacji zamieszania będzie na świecie korzystał. Europa pogrążona w uchodźczym dramacie nie będzie już za bardzo skupiona na innych własnych problemach.
Problem imigrantów będą musieli rozwiązywać Europejczycy, bowiem wszyscy ci imigranci "muszą gdzieś mieszkać, z czegoś żyć, dzieci muszą chodzić do szkoły". A ponieważ są to ludzie biedni i nie będzie ich stać na mieszkania z wolnej ręki, trzeba będzie budować dla nich mieszkania. A co z własnymi biednymi? A później i prędzej, niż nam się wydaje, trzeba będzie wybudować im nowe meczety. To ogromny wysiłek finansowy dla każdej gospodarki, nawet tej najprężniejszej. Dokona się przy takim najeździe muzułmańskich  imigrantów, ponieważ są to prawie bez wyjątku muzułmanie, również ogromna przemiana kulturowa w samej Europie.
W Niemczech żyje teraz blisko 4,5 miliona muzułmanów. Dla osiągnięcia tego poziomu musiało upłynąć pięćdziesiąt lat. W tym roku Niemcy spodziewają się 800 tysięcy uchodźców, z bardzo, bardzo odległych kulturowo obszarów islamu. Warto uświadomić sobie tę skalę, więc rzeczywiście, Niemcy podlegają islamizacji, a wraz z nimi i Europa. Imigranci z krajów afrykańskich, którzy osiedli w Niemczech, mają duże wymagania dotyczące standardów życia. W internecie wielką popularnością cieszy się nagranie, na którym widać uchodźcę z pogardą wyrzucającego część paczki żywnościowej. Zawarte w niej produkty nie spełniały jego wygórowanych oczekiwań.
Mówi się, że dzięki uchodźcom złagodzimy problem starzenia się własnych społeczeństw. To złudzenie. To nie będą w przyszłości już "nasze" społeczeństwa. 

Premier Orban buduje ogrodzenie na granicy z Chorwacją i nie ma co się dziwić Orbanowi, bowiem te pół miliona "uchodźców" (a dlatego w códzysłowie, że może 10% spośród nich to uchodźcy, reszta to najeźdźcy) to dopiero początek fali, już koljny milion czeka w miastach portowych, a 10 mln w głebi lądu. To co przeszło to awangarda. 
Mówicie zaginieni, zmarli, zatopieni....a kiedy armia sułtana szła na Polskę nie było strat? Te obecnie są śmiesznie małe dla ILS. 
Najlepsze dla nich jest to, że Europa chce, i robi to, płacić za utrzymanie najeżdców. 
Myślę, że za jakiś czas możemy poznać co od kulis twierdzą przywódcy państw islamskich o głupocie eurpejskich liderów. A niektorzy z nich, ci obecnie wszechpotężni, mogą skończyć swoje rządy w niesławie, albo nawet i gorzej.
Ale czy z polskiego punktu widzenie muzułmanie zalewający Niemcy to coś niekorzystnego?
Muzułmanie to jednak nie Żydzi, nie opanują handlu i przemysłu, zatem nie wywołają nazizmu na skalę lat trzydziestych, raczej jakieś popłuczyny po tym co było.

Z innej beczki:
Ta historia zbulwersowała mieszkańców Śremu, 30-tysięcznego miasta w Wielkopolsce. Od lipca pod opieką parafii Najświętszego Serca Jezusa przebywała pięcioosobowa rodzina uchodźców z Syrii. Dzięki staraniom proboszcza, hojności parafian i wysiłkom samorządu Syryjczycy dostali wszystko, czego ludzie uciekający przed śmiercią mogliby potrzebować. A nawet o wiele więcej: mieszkanie w nowym bloku, żywność, pracę dla rodziców, szkolną edukację dla dzieci, telewizję z kanałem po arabsku, internet, a nawet rowery – oczywiście za darmo.
Ale gdy tylko Niemcy ogłosili, że przyjmą tysiące uchodźców, imigranci z Syrii błyskawicznie opuścili Śrem, choć przecież mogli żyć wygodniej niż niejeden Polak, a żadna wojna im już nie groziła. „W poniedziałek 7 września w nocy, bez słowa pożegnania i podziękowania, uciekli do Niemiec – szukając tam (jeszcze) lepszego życia” – informował Portalsremski.pl.
Podobnie postąpiło w pierwszych dniach września kilkanaście innych syryjskich rodzin, którymi opiekowali się Polacy. 
Obywatelom naszego kraju należy się więc odpowiedź na pytanie: czy uchodźcom, których mamy przyjąć, chodzi o ucieczkę przed nędzą i śmiercią, czy o jak najwygodniejsze życie na koszt europejskiego podatnika?

środa, 20 maja 2015

Nawiedzenie NMP

Prymas Polski kardynał Wyszyński postanowił aby kopia cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej odwiedzała wszystkie diecezje i wszytkie parafie Polski. Od ponad pięćdziesięciu zatem lat kopia obrazu z Jasnej Góry peregrynuje po kraju, obecnei jest w diecezji warszawskiej.

http://archidiecezja.warszawa.pl/ksieza/dokumenty/peregrynacja-obrazu-matki-bozej-jasnogorskiej/

Obraz w każdym kościele jest jedynie jedna dobę a zatem program nawiedzenie czy po prostu odwiedzin (jak wolą nazywać wizytę Paulini) jest bardzo intensywny i jest okazją do odnowy ślubów jasnogórskich, a także do prywatnych postanowień.

sobota, 11 kwietnia 2015

Śmierć prezydenta po 5 latach



Po pięciu latach od katastrofy pod Smoleńskiem wiemy już bardzo dużo na temat jej przebiegu i przyczyn mimo, że dowody rzeczowe nadal znajdują się na terenie Rosji. Zresztą wartośc tych dowodów, które niechybnie będą Polsce zwrócone, maleje z każdym tygodniem, zwłaszcza wraku, któy jak był traktowany każdy mówgł widziec w telewizji a teraz na YouTube - zwrot zapewne nastapi kiedy ich wartość dowodowa będzie bliska zeru.

Co wiemy? Wiemy, że prawdopodobieństwo, iż to był wypadek spowodowany nieroztropnością Prezydenta jest bliskie zeru, zaś że to był zamach polegający na umieszczeniu i zdetonowaniu ładunnków wybuchowych to prawdopodobieństo bliskie 100%, zaś margines niepewności, który oscyluje znacznie poniżej jednego procenta nie wynika z braku dowodów naukowych, a raczej tego, że nie można było umiescić wraku w porządnym hangarze i pracować na nim.
Nie ma co powtarzać tych wszystkich zamierzonych "błędów" śledztwa rosyjskiego czy polskiego, bo tam błędów żadnych nie było, a jedynie zamierzone działania, polegające nie tylko na wykazaniu, że Prezydent sam sie zabił z głupoty własnej, ale też ośmieszeniu pańśtwa polskiego, wraz z jego prowadyrami - którzy musieli poczuć, że to, iż zostali postawieni na stanowiskach nie znaczy, że zostali przytwierdzeni do nich na stał, możę nie tylko być zdjęci, ale też zrzuceni.
Przed dwoma dniami widziałem program w polskiej TV o tym jakim to przestępcą jest Putin, właściwie trudno nie zgodzić się, że jest nim w istocie (choć opowiadanie o nim w ten sposób to nie tylko jakaś niepojęta naiwnośc ale też propaganda) ale co istotne w tym programie nawet się nie zająknięto o Smoleńsku, ajkby to się nigdy nie wydarzyło.

W tej chwili to nie teza o zamachu musi być udowadniana, ale teoria wypadku, bowiem w wrrsji rządowej czy anodinowej właściwie nic nie trzyma się kupy - zresztą może się mylę, bo przeciez patrząc na przebieg tzw. śledztwa, teza o wypadku została ogłoszona a potem udowadniano ja z zaciekłoscią, zatem własciwie od początku "oni" to robili. Zamiast rzetelnego podejścia - propaganda w stylu sowieckim, nie niemieckim, czyli bez zmartiwienia czy ogłaszane tezy wyglądają sensownie i wiarygodnie czy też nie.



Kiedy nastąpiąła ta katastrofa akurat byłem w Kenii, w Nairobi gdzie unikałem oglądania telewizji ze wględu, że jest jeszcze głupsza niż w Polsce, ale tego dnia przez przypadek włączyłem telewizor w pokoju hotelowym i zobaczyłem las smoleński, mundurowych kręcących sie tu i tam i komantarz, że samolot prezydencki się rozbił.
Właściwie to nie dotarło to do mnie, że zginłął Prezydent, prezydentowa i genaralicja. Dopiero potem.
Również przyłączyłem się (nie wiedząc jeszcze o nim) do chóru propagandowego, że sam sobie winien. Ale ja obwiniałm Go o tę śmierć, nie dlatego, że kazał lądować i te wszytkie bzdury wtłaczane Polakom do głów (jeszcze nie wiedziałem o tzw. oficjalnej wersji, bo nie wchodziłem na polskie media w tym okesie), ale o to, że poleciał na terytorium wrogiego państwa, skoro po pierwsze zalazł władzy rosyjskiej za skkórę walką o Gruzję i, przede wszystkim, wzbudził w niej lęk, budowanymi przez siebie sojuszami, które mogły zagrozić nie tylko mocarstwowej pozycji Rsji ale i jej istnieniu nawet.
Politycy tacy jak Putin, nawet jeśli powtarza się dyrdymały o tym, że to zwykły mafiozo wywodzący się z KGB, patrzą bardzo szeroko na politykę, w kontekście historycznym i geograficznym, gospodarczym i religijnym. Wszystko jest analizowane niezykle dokładnie. On wie co to sojusze.

Niestety wraz z Prezydentem Kaczyńskim Polska straciła nie tylko wizjonera ale i polityka, który umiał działać powoli ale skutecznie, potrafił iść nawet na bolesny kompromis - sprawa Ukrainy i Rzezi Wołyńskiej, Był co prawda znawcą prawa pracy, ale też historia nie była mu obca, zapewne brat Jarosław duży miał w tym względzie wpływ na niego.
Wreszcie to czlowiek, który w 2009 powtórzył słowa ministra J. Becka z 1939 o honorze i o tym co to dla Polaka znaczy, ale Beck wepchnąwszy Polskę w wojne, po 17 dniach nawiał za granicę, a Lech Kaczyński nie bał się ryzykować włąsnym życiem, co zakończyło się tragicznie dla niego i arcyboleśnie dla jego kraju.




niedziela, 22 lutego 2015

Zwrot zagrabionego mienia i odszkodowania



Dwadzieścia pięć lat po zmianie ustroju w 1989 roku Polska nadal się nie rozliczyła wobec swoich obywateli za zagrabione mienie.
Wiadomo, że zabierano niemalże wszystko i wszędzie, majątki ziemskie, fabryki, mieszkania w miastach, sklepy, młyny, duże gospodarstwa rolne, itp.
Artykuł z "Rz" poniżej pokazuje jak obecnie trwa ta zabawa w kotka i myszkę.
Przez ostatnie 25 lat byliśmy świadkami tego w jaki sposób w mediach przedstawiano sprawę zwrotu majątków, czy odszkodowań. W formie nagonki, jeśli dotyczyło to Kościoła, jakiegoś zakonu a zwłaszcza zakonnic. 
Pamiętamy słynną Białołękę i to jak to siostry niby zbiły majątek na transakcji i całą tę medialną ogłupiającą odbiorców paplaninę.
A nawet pomijając kwestie sprawiedliwości i prawa własności, zatem coś co nie podlega żadnej dyskusji, to zwrot majątków właścicielem to dla państwa jest sprawa ze wszech miar korzystna, zatem co stoi cały czas na przeszkodzie?
W wielu przypadkach oprócz zwykłej urzędniczej głupoty i złośliwości zapewne złodziejstwo i korupcja.
Ale same zwroty mienia i odszkodowania (kiedy mienia nie da się zwrócić, bo uległo zniszczeniu) to za mało, jest jeszcze sprawa odszkodowań dla tych, którzy ponieśli uszczerbek w walkach podczas II wojny światowej - czy to śmierć (wówczas dla rodzin),  czy to inwalidztwo - a już zmarli 0 znowuż dla rodzin, a jeśli żyją dla nich samych. Kolejną kwestią to wynagrodzenie dla tych którzy walczyli, nie zostali ranni, a po wojnie cierpieli niedostatek lub represje.
Dawanie medali z metali nieszlachetnych i zapraszanie na uroczystości to miłe postępowanie, ale byłoby milsze gdyby w ślad za miłymi słowami i kwiatami od młodzieży szły pieniądze.

Polska jest wyjątkiem wśród krajów postkomunistycznych należących do Unii Europejskiej. Jako jedyna nie ma ustawy reprywatyzacyjnej.
Najgorzej jest w Warszawie. Według szacunków ratusza roszczeń opiewających w sumie na kilka miliardów złotych jest tu blisko 17 tys. Wynikają one z tzw. dekretu Bieruta. Miasto oddaje z oporami.
– Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz oddaje, nie powiem, ale tylko rudery. Niedawno członkini naszego stowarzyszenia odzyskała willę na Powiślu. To ruina nienadająca się do zamieszkania. Prezes naszego stowarzyszenia miał roszczenia do parkingu przed hotelem Metropol i do połowy działki pod nim. Tego już władze miasta nie chciały mu oddać – mówi Ryszard Grzesiuła, wiceprezes stowarzyszenia Dekretowiec. – Musiał sądownie wyegzekwować zwrot. Później jednak żaden z pracowników urzędu nie chciał przystąpić do aktu notarialnego ustanawiającego na jego rzecz użytkowanie wieczyste.
Sądy przyznały już 1,4 
mld zł odszkodowań, a Warszawa i Skarb Państwa wypłaciły dopiero 860 mln zł. Najwięcej, 255 mln zł, w ubiegłym roku, bo dostała pieniądze z budżetu państwa.
Nie łatwiej dochodzi się roszczeń związanych z dekretami o reformie rolnej i o nacjonalizacji lasów. Na podstawie dekretu o reformie rolnej państwo przejęło 9707 majątków ziemskich i znacjonalizowało ok. 10 tys. dworów. Do września 2014 r. rozliczono się z ok. 1 tys. byłych właścicieli i wypłacono im 1,6 mld zł z Funduszu Reprywatyzacji. – W praktyce komuniści usuwali właścicieli ziemskich siłą. Nie tylko arystokratów, ale i bogatych chłopów – mówi Stanisław Ziemecki z Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego.
Przejęcia odbywały się bez decyzji administracyjnych. 
A ich brak komplikuje dochodzenie roszczeń. Byłym właścicielom trudno udowodnić, że mają prawo do znacjonalizowanych majątków, a nawet że w ogóle zostały przejęte przez Skarb Państwa. Postępowania w takich sprawach trwają nawet kilkanaście lat.
Część pałaców i innych nieruchomości nieodwracalnie zbył Skarb Państwa. W takim przypadku byłym właścicielom przysługuje odszkodowanie.
– Procesy cywilne w takich sprawach są bardzo skomplikowane. Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa stara się wykazać przedawnienie – wyjaśnia adwokat Piotr Boroń.
Wciąż brak ustawy, która przyznawałaby rekompensaty za rezygnację z roszczeń. Tak rozwiązano problem mienia zabużańskiego. Byli właściciele otrzymali 20 proc. ich wartości. Rozliczono się też z Kościołami i obywatelami państw bloku zachodniego.
Rzesza ludzi wciąż jest skazana na długie postępowania w urzędach i sądach. Zdaniem Grzesiuły problem będzie istniał jeszcze 20 lat. Nie byłoby go, gdyby w 2001 r. prezydent Kwaśniewski nie zawetował ustawy przewidującej 50 proc. rekompensaty za utraconą własność. Wszystkie kolejne propozycje są krytykowane.

sobota, 31 stycznia 2015

Media prawicowe w Polsce


Media prawicowe to takie, które nie tyle utożsamiają się z prawa stroną sali sejmowej, ale prawość mają wpisane w swoją misję informowania i edukowania społeczeństwa, nie zapominają też, ze mają służyć temu społeczeństwu, które pragną widzieć narodem.

Jednak z mediami prawicowymi w Polsce mamy ten problem, że są one zepchnięte na boczny tor i zaszufladkowane jako niszowe, nawet jeśli mają całkiem pokaźne nakłady i sporą siłę oddziaływania.
Zrzucanie winy za ten stan rzeczy na media głównego nurtu lub partie rządzące oraz lewicę to błąd, ponieważ prowadzi to do okopywania się na pozycjach i zamykania na rozwojowe poglądy.
Oczywiście niektórzy prawicowi politycy, jak chociażby Jarosław Kaczyński, potrafią zawierać sojusze ponad różnicami ideowymi, ale przecież tak wytrawnych polityków (choć akurat jego wytrawność nie polega na małej ilości błędów w działaniu, bo z  perspektywy czasu, zwłaszcza w doborze ludzi, widać, że potrzebny byłby dla niego przydomek typu "Blądziciel". raczej jego wytrawność polega na wielkim uporze w dążeniu do jasno określonego celu). Tym niemniej jednak, mimo wywierania pewnego wpływu swoimi działaniami i sojuszami, politycy nie kierują ani mediami ani ich rozwojem, ponieważ media te są w znacznie większym stopniu niż, tzw. głównego nurtu - w większości lewicowe, niezależne. 
Z niezależnością, niestety, związana jest tez ich znaczna nieprzewidywalność, zapalczywość lub nieuzasadniona niczym konsekwencja, niby to w utrzymaniu linii pisma ponad wszystko, ponad ewidentne interesy społeczne.
Weźmy choćby słynną sprawę arcybiskupa Wielgusa. Czy w konsekwencji zamiana erudyty Wielgusa na polityka Nycza była dobra. Mógł Nycz pozostać tam gdzie był, a Wielgus zarządzać archidiecezją Warszawy, ale upór Gazety Polskiej doprowadził do zmiany decyzji Papieża Benedykta XVI.
Sprawa arcybiskupa Wilgusa zbudowała mur pomiędzy GP a Naszym Dziennikiem, i szerzej, grupą medialna Ojców Redemptorystów z Torunia.


piątek, 23 stycznia 2015

Spuścizna Lecha Kaczyńskiego




Dokonania Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta Polski były bardzo konkretne, próby ich pomniejszania przez przeciwników jego prezydentury, z byłym ministrem spraw zagranicznych na cele, są wyjątkowo głupie i bezsensowne. Zresztą ataki na zmarłego tragicznie prezydenta są i były zwykle bardzo niewybredne - oczywiście komentatorzy internetowi powtarzają za dziennikarzami, zaś dziennikarze za swoimi mocodawcami, a mocodawcy naradzają się z doradcami PR-owymi, którzy wiedza, że klasyczność, niestety popłaca, zwłaszcza na którą metę. Natyranie, politycy atakujący, nawet po jego śmierci, prezydenta, są tak zepsuci i bezczelni, że nawet kradzieże środków finansowych z publicznej, kasy, nie pozbawiają ich, w ich mniemaniu, prawa do krytyki. Są, tacy, którzy śmiejąc się z "murzyńskości" sami postępują jak Murzyni - politycy murzyńscy: myślą, że jak nakradną, a potem przeproszą, lub zamotają, to społeczeństwo im wybaczy, i, oczywiście mają rację - społeczeństwo wybacza. Wówczas tacy ludzie , z jeszcze większa pogardą i bezczelnością żerują na tym społeczeństwie. Ale przecież w końcu przyjdzie czas zapłaty.
Odnośnie dokonań prezydenta Lecha Kaczyńskiego, technika pijarowska tych cwaniaczków jest prosta - wpuszczanie do krwiobiegu informacyjnego: prasa, radio, telewizja i, oczywiście, Internet haseł typu: dokonaniem zmarłego prezydenta było to, że zginął w katastrofie. Koniec, kropka. Potem, gadające łby, będą się rozwodzić, rozmydlać temat, rzucą na lawę temat, Muzeum Powstania Warszawskiego, że i owszem, że okay, że popularne, ale, ze to przecież za prezydentury Warszawy, a nie Polski.
W twiterowym przekazie nie ma miejsca na analizę, jest hasłowość, powtarzanie tysiące razy haseł, niech spauperyzowany intelektualnie "społeczeństwo" łyka te hasełka i mieląc ozorami, powtarza je milion-krotnie, niech wejdzie do języka, niech brzmi "kaczyzacja", "kaczystowski", itp. Niech brzmi, kloaczny dowcip jowialnego marszałka sejmu, dziś następcę w Pałacu "jaki prezydent, taki zamach", a posłuszne media niech powtarzają, ale zamachu z jajkiem, niech nie porównują do tego, jakże dowcipnego, bon-motu.
Ale przecież historia oceni właściwie te prezydenturę. To co uczynił prezydent Kaczyński dla Europy Środkowej i Wschodniej jest nie do przecenienia. Oczywiście odważna próba zjednoczenia tej części świata pod przywództwem Polski nie powiodła się - Rosja rzuciła na te próbę cały swój przemysł medialny i całe siły agenturalne w jakie ma w Polsce, na Litwie, na Ukrainie, itp., ale zarzewie tej jedynej, dla naszej części świata idei, pozostało. 
Prezydent rozumiał doskonale, że wobec naporu Rosji, anie Polska ani Ukraina nie ma innej opcji jak być razem.