Czy podwójne obywatelstwo polsko - niemieckie, mimo trudnej polsko niemieckiej historii, może wydawać się czymś niewłaściwym czy też wręcz przeciwnie, powinno się korzystać z takiej możliwości skoro ona istnieje.
Niemiecki serwis internetowy Deutsche Welle zachwala możliwość posiadania podwójnego, polsko-niemieckiego obywatelstwa, a do młodych ludzi z Europy Środkowo-Wschodniej kieruje komunikat: praca i przyszłość są u nas.
"Dziś niemiecka gospodarka, w dobie kryzysu (co to właściwie jest ten kryzys?) i wielkiego bezrobocia w UE, też oferuje mieszkańcom Europy Środkowej i Bałkanów lepszą przyszłość. Dwa dni temu na stronie internetowej niemieckiej telewizji Deutsche Welle Katarzyna Domagała-Pereira zachwalała możliwość uzyskania niemieckiego obywatelstwa bez zrzekania się polskiego. Treść serwisu internetowego dostępna jest w 30 językach świata, m.in. po polsku.
Dlaczego niemiecka gospodarka jest w stanie rozwijać się w dobie ogólnoświatowego kryzysu? Zdaniem ekonomistów, dominację Niemiec, polityczną i gospodarczą, gwarantuje wspólna waluta – euro.
– Dopóty nie będzie dobrze w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i krajach południa strefy euro, nie będzie gorzej w Niemczech. Im lepiej będzie z niemiecką gospodarką, tym gorzej będzie z tymi krajami, które na dziesięciolecia faktycznie staną się półkoloniami, rynkami zbytu i miejscami lokalizacji montowni zachodnich fabryk – ocenia Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK.
„Nie wszyscy Polacy mieszkający w Niemczech wiedzą, że mogą przyjąć niemieckie obywatelstwo, nie zrzekając się polskiego. Niemieckie prawo przewiduje bowiem, że przyjęcie obywatelstwa niemieckiego przez obywatela państwa członkowskiego Unii Europejskiej lub Szwajcarii nie powoduje utraty pierwotnej przynależności państwowej” – informuje serwis.
A Jan Sobczak z polskiego konsulatu w Kolonii uspokaja, że w tym przypadku możliwe jest nawet posiadanie więcej niż dwóch paszportów. Autorzy kampanii zachwalają korzyści wynikające z posiadania dwóch paszportów. „Polak, posiadający równocześnie obywatelstwo niemieckie, może uczestniczyć w wyborach do Bundestagu i parlamentów regionalnych, a w przypadku wyjazdu turystycznego do USA nie potrzebuje wizy” – tłumaczy autorka serwisu.
Okazuje się też, że Polacy ubiegający się w RFN o pracę obserwują, iż wpis o posiadaniu niemieckiego obywatelstwa robi na potencjalnym pracodawcy lepsze wrażenie. To ważna informacja, bo jak przypomina portal Deutsche Welle w innym z tekstów, w UE co czwarty młody człowiek nie ma pracy, a w krajach na południu Europy, na przykład w Hiszpanii, bezrobocie w tej grupie osiągnęło pułap 50 procent.
– W dzienniku Hansa Franka, namiestnika Hitlera na Generalną Gubernię i Polskę, jest takie zdanie: „Chodzi o to, by Polacy byli tak biedni, by dobrowolnie chcieli jechać na roboty do Niemiec”. Mam wrażenie, że ten scenariusz jest realizowany w Polsce – komentuje Szewczak.
W jego ocenie, tego rodzaju kampanie mają na celu budowę nowego ładu politycznego w Europie – Pax Germanica. – Nie trzeba do tego celu wysyłać żadnej dywizji pancernej, wystarczą dobre warunki socjalne i finansowe, wykup długów danego państwa – dodaje ekonomista.
Polska jest „wypłukiwana” z rąk do pracy. A to grozi kolejnym wydłużeniem wieku emerytalnego w przyszłości. – Przedstawia się Niemcy jako ośrodek cywilizacji, innowacji, bogactwa, a wschód Europy jako rezerwuar gospodarczych wpływów Berlina. Na tym nie ma polegać polsko-niemieckie partnerstwo, że młodzi Polacy mają szukać tam lepszej przyszłości po zmianie obywatelstwa. To forma ekonomicznego imperializmu – komentuje poseł Krzysztof Szczerski (PiS), były wiceminister spraw zagranicznych.
Deutsche Welle opisuje przypadki młodych Polaków, Chorwatów, Serbów, Rumunów, Macedończyków, Bośniaków, Bułgarów czy Greków, dla których Niemcy mają być docelowym miejscem pracy, osiedlenia się oraz bezpiecznego i zasobnego życia. Portal przypomina, że do RFN wyjeżdża np. większość młodych Serbów. „Niemiecka gospodarka oferuje aż 33 tysiące nieobsadzonych miejsc nauki zawodu. Szczególnie mile widziani są imigranci z dobrym wykształceniem i wysokimi kwalifikacjami. Dla tych wszystkie drzwi stoją otworem”.
„Przypuszczam, że wielu młodych Serbów myśli podobnie. Wyjeżdżają za granicę, bo nie mają wystarczających możliwości rozwoju we własnym kraju” – cytuje młodego Serba, który uskarża się, że młodzi, zawodowo aktywni jego rodacy nie mogą się usamodzielnić finansowo w ojczyźnie. „Poza tym nie mają wystarczających możliwości dalszego kształcenia się” – dorzuca portal.
Greckie organizacje w Niemczech dostają codziennie tysiące telefonów od zainteresowanych pracą w Niemczech rodaków. „Wielu szuka rozpaczliwie pracy. Jak wynika z obserwacji, są to osoby zazwyczaj dobrze wykształcone, co z pewnością ułatwi im integrację na niemieckim rynku pracy” – mówi Kostas Dimitriou, przewodniczący Związku Gmin Greckich w Niemczech.
Krassimira Maryanska, Bułgarka, zapewnia, że jeśli już wróci do Bułgarii, to będzie pracowała tylko w niemieckiej firmie. „Tylko w takiej będę się czuła dobrze” – wyjaśnia. Jej kuzyn po studiach ekonomicznych w Kolonii wrócił do Bułgarii i znalazł dobrze płatną pracę w dużym niemieckim przedsiębiorstwie handlowym. „Bez względu na to, co przyniesie przyszłość, jedno jest pewne: z niemieckim dyplomem w kieszeni i doświadczeniem zdobytym za granicą, Krassimira ma lepsze szanse niż młodzi, którzy nigdy nie wyjeżdżali ze swojego kraju".
Polacy są drugą, po Turkach, najliczniejszą grupą imigrantów w Niemczech. Ale w przeciwieństwie do emigracji przedwojennej, która tworzyła Związek Polaków w Niemczech, emigracji z czasów komunizmu, „nowi emigranci z Polski nie myślą w kategoriach narodowych, lecz bardziej uniwersalnych”. Cytowana przez niemiecki portal Magdalena Szaniawska-Schwabe, współautorka badań na temat nowej generacji, mieszkańców Niemiec o polskim pochodzeniu nazywa „nowymi pośrednikami”.
– Mówią o sobie: jestem Europejczykiem. Dla nich przeżyciem jest wolna Europa bez granic, „co pozwala im realizować ideał mobilności i wolności” – tłumaczy. O korzyściach z emigracji do Niemiec mogą się też dowiedzieć Rumuni.
„To przede wszystkim Romowie, zepchnięci na margines społeczeństwa, uciekają przed brakiem perspektyw i rasizmem. Włochy, Hiszpania, Francja, Wielka Brytania czy Irlandia przez lata były celem ich emigracji. Ostatnio jako cel emigracji coraz częściej obierają Niemcy” – pisze Deutsche Welle. Charakterystyczny dla współczesnych Niemiec lewicowy bełkot dziwnie kontrastuje w tym wypadku z wielką i rozdmuchaną w ostatnich miesiącach aferą, którą żyją Niemcy, a która dotyczy ujęcia przez służby grupy neonazistowskiej, która terroryzowała imigrantów przez podpalenia i zamachy.
Być może ratunkiem dla imigrantów z Europy Środkowej ma być asymilacja? Portal zachwala mieszane małżeństwa i porzucanie własnej tożsamości. Robert Buljat, Chorwat, po zamknięciu własnej restauracji o chorwackim kolorycie otworzył restaurację hiszpańską w Bonn.
„Restauracja cieszy się wielką popularnością i bez rezerwacji trudno w niej znaleźć wolne miejsce. Buljatowi wcale nie przeszkadza, że jako pół Chorwat, pół Niemiec prowadzi hiszpański lokal. Ma absolutną świadomość podwójnej tożsamości, a reszta jest niczym innym, jak biznesową koncepcją i przejawem nowoczesności” – pisze serwis DW.
W ocenie prof. Szczerskiego, Niemcy obawiają się jednak wzrostu liczby cudzoziemców, zwłaszcza roszczeń mniejszości. Stąd nawoływania do porzucenia i rozmycia narodowej tożsamości."
Polskie państwo (i nikt inny) nie może pozbawić obywatelstwa Polskiego - jedyny dopuszczalny przypadek pozbawienia obywatelstwa może obyć się na wniosek zainteresowanego.
Są kraje w których posiadanie jednego obywatelstwa wyklucza inne (Ukraina) w Polsce takich konstrukcji prawnej nie ma.
Jednocześnie należy nadmienić że niektóre obostrzenia obywatelstwa Polskiego rozciągają się również na życie w innych krajach (chociażby zakaz służenia w innych armiach i formacjach zbrojnych).
Zagadnienia Podwójnego Obywatelstwa:
Obywatel polski może posiadać obywatelstwo innych państw, jeżeli od władz tych państw to obywatelstwo otrzymał.
Dopóki jednak obywatel polski nie utracił obywatelstwa polskiego, w Polsce nie może być traktowany jako cudzoziemiec, czyli np. nie może korzystać na terenie Polski z opieki konsularnej Konsulatu kraju obcego, którego obywatelstwo również posiada. Osoba taka powinna przekraczać granicę RP okazując polski dokument podróży, czyli polski paszport lub dowód osobisty i posługiwać się nim w kraju.
Obywatelstwo polskie nie może być domniemane. Samo oświadczenie osoby, że posiada obywatelstwo polskie nie jest wystarczające do jego stwierdzenia. Do załatwiania wszelkich spraw administracyjnych czy cywilnoprawnych, wymagających potwierdzenia obywatelstwa polskiego, konieczny jest polski paszport lub dowód osobisty.
W przypadku wątpliwości i braku dokumentu poświadczającego obywatelstwo polskie, należy przeprowadzić poświadczenie posiadania lub utraty obywatelstwa polskiego.
W zglobalizowanym świecie, gdzie rasy i narodowości się mieszają, wieloraka tożsamość jest czymś całkiem naturalnym. Dlatego właśnie państwa powinny ułatwiać dostęp do obywatelstwa i prawa wyborczego, pisze The Economist.
Z punktu widzenia państwa wielokrotne obywatelstwo to w najlepszym razie bałagan, a w najgorszym zmora. Urzędnicy chcieliby, żeby każdy rodził się, mieszkał, pracował, płacił podatki, korzystał ze świadczeń i umierał w tym samym kraju, posługiwał się tylko jednym paszportem i przekazywał swemu potomstwu jedną tylko narodowość. W czasie wojny państwo ma prawo upomnieć się o twoją lojalność – a nawet życie. Obywatelstwo to czynnik, który spaja państwo i obywatela. Gdy zaczynamy przy nim majstrować, ta relacja się rozluźnia.
Życie jest jednak o wiele bardziej skomplikowane. Lojalność wobec bytu politycznego nie musi być wyłączna, często rozmaite polityczne byty zachodzą na siebie. Tak więc wielu Żydów oprócz paszportu kraju ojczystego ma też paszport izraelski, przez co wyraża solidarność z państwem żydowskim (i traktuje taki paszport jako swego rodzaju polisę ubezpieczeniową).
Teutoni mają prawo czuć się dumni z bycia jednocześnie Bawarczykami, Niemcami i Europejczykami. Obywatele Irlandii mogą głosować w wyborach w Wielkiej Brytanii. Dawna zasada „jeden człowiek – jedno państwo” wygląda dzisiaj cokolwiek przestarzale, skoro ponad dwieście milionów ludzi mieszka i pracuje dzisiaj poza krajem urodzenia – ale nadal chce móc tam przyjeżdżać, wziąć ślub czy inwestować.
Koniec z fetyszyzacją paszportu
Błędną reakcją na to zjawisko jest polityczny protekcjonizm, gdzie państwa zmuszają obywateli do zdecydowania się na jedno tylko obywatelstwo albo ograniczają ich prawo do posiadania więcej niż jednego paszportu. Podejście takie wydaje się dziwne, gdy weźmiemy pod uwagę łatwość, z jaką obywatelstwo się zdobywa. W niektórych krajach jest ono praktycznie na sprzedaż. W innych, jak w Stanach Zjednoczonych, może być efektem po prostu urodzenia się i mowy nie ma o świadomym wyborze.
Zamiast robić z paszportu fetysz, państwa postąpiłyby sensowniej, gdyby jako główne kryterium praw i obowiązków obywatela uznały jego miejsce zamieszkania (a zwłaszcza tzw. domicyl podatkowy, czyli miejsce, gdzie płacimy podatki). To wspierałoby spoistość społeczną i lojalność wobec państwa, wynikałoby bowiem ze świadomej decyzji, by mieszkać w tym, a nie innym kraju i przestrzegać jego praw.
Świat stopniowo zdąża w tym kierunku. Jednak wiele państw (w większości ubogich i kiepsko zarządzanych) opiera się takiemu trendowi, a niektóre bogate demokracje, jak Holandia lub Niemcy, próbują mu przeciwdziałać (patrz ramka), podając mnóstwo wymówek, które miałyby to tłumaczyć. Odwieczny argument – bezpieczeństwo państwa – wydaje się nie mieć racji bytu w dzisiejszym świecie. Obywatelstwo miało tu znaczenie w czasach, gdy potencjał obronny opierał się na powszechnym poborze. Dzisiejsza technika wojskowa nie potrzebuje armii źle wyszkolonych rekrutów. Niewiele krajów na świecie utrzymuje powszechny pobór, a i one powoli od tego odchodzą.
Obywatelstwo nie jest gwarancją lojalności – największymi zdrajcami w historii byli pełnoprawni obywatele. Wielu zaś z tych gotowych entuzjastycznie walczyć pod flagą danego państwa musi przejść przez piekło, by się tam dostać.
Płać tam, gdzie mieszkasz
Zostaje szereg kwestii politycznych i finansowych, które rządy kojarzą zwykle z tymi, którzy obywatelami nie są, to oni unikają płacenia podatków, korzystając zarazem ze świadczeń albo zachowując zwyczaje z kraju pochodzenia. Czasami istotnie tak jest. Jednak kraje pragnące walczyć z uchylaniem się od obowiązku podatkowego, chronić język narodowy czy eliminować zwyczaje – takie jak zmuszanie do małżeństwa – powinny robić to za pomocą odpowiednich przepisów prawa, a nie odwołując się do symbolicznej mocy obywatelstwa.
Amerykańska polityka opodatkowywania obywateli bez względu na to, gdzie mieszkają, wydaje się szczególnie perwersyjna; jest to prawo pisane przez buchalterów. Co do świadczeń, miejsce zamieszkania jest oczywistym kryterium. Płać podatki tam, gdzie mieszkasz – a wtedy powinieneś był być traktowany jak każdy inny obywatel i lepiej niż ten, który osiadł za granicą i tam płaci podatki.
Najtrudniejszą kwestią do rozwiązania w systemie opartym na miejscu zamieszkania jest głosowanie – prawo od dawna powiązane z obywatelstwem. Istnieje tu jednak pole do kompromisu. We Francji i Włoszech na przykład obywatele przebywający stale za granicą (często posiadający podwójne obywatelstwo) mają prawo głosu. To ma sens.
Z drugiej strony państwa powinny nadać prawa wyborcze, przynajmniej na poziomie wyborów lokalnych, długoletnim rezydentom nieposiadającym obywatelstwa. Kraje Unii Europejskiej już to swoim obywatelom umożliwiają.
Jednak postrzeganie kwestii obywatelstwa więcej niż jednego kraju wyłącznie poprzez koszty i problemy, które z tego wynikają, to błędne podejście. Takie obywatelstwo wzmacnia więzi między diasporą (często zamożną i posiadającą rozległe koneksje) i (często biednym) krajem pochodzenia – z korzyścią dla obu stron. Jest nieuniknione i w swej istocie raczej liberalne. Cieszmy się nim.
Europa pod prąd trendom
Podczas gdy w skali globalnej restrykcje dotyczące podwójnego obywatelstwa są w coraz większym stopniu łagodzone, szereg europejskich krajów zmierza w kierunku dokładnie przeciwnym, zauważa The Economist:
… w listopadzie politycy niemieccy, czyli kraju, ogólnie rzecz biorąc, oferującego podwójne obywatelstwo tylko wnioskodawcom z Europy, odrzucili propozycję umożliwiającą Niemcom urodzonym w małżeństwach mieszanych zachowanie obywatelstwa obu rodziców po osiągnięciu pełnoletniości. Od pierwszego stycznia nowi obywatele Francji zobowiązani są do podpisywania kart, zgodnie z którą akceptują, że ‘nie będą już mogli spełniać obowiązków obywateli innego kraju w czasie zamieszkiwania na terytorium Francji’, nawet pomimo tego, iż podwójne obywatelstwo jest nadal tolerowane […]. Nowa ustawa zaproponowana przez rząd holenderski ma na celu nie tylko ograniczenie podwójnego obywatelstwa wśród imigrantów (w 2011 r. około 20 000 osób uzyskało holenderskie obywatelstwo poprzez procedurę naturalizacji), ale ma też ułatwić władzy pozbawienie społeczności holenderskiej diaspory, liczącej ponad 850 000 osób, obywatelstwa kraju ojczystego, jeśli zapewnią sobie możliwość korzystania z innych paszportów. […]
W 2008 r. Instytut Polityki Migracyjnej, pełniący funkcję zespołu doradców, ustalił, że prawie połowa krajów świata toleruje jakieś formy podwójnego obywatelstwa.[…] Jednym z powodów większej liberalizacji są względy praktyczne – podwójne obywatelstwo jest trudniej kontrolować. Zwiększona migracja i wzrastające liczby małżeństw mieszanych oznacza, że coraz więcej dzieci rodzi się w wielonarodowych rodzinach. […] Rządy, które przyjmują wielu imigrantów […], widzą korzyści z zezwalania im na to, aby zachowywali swoje stare paszporty. Badania sugerują, że imigranci, którzy nie obawiają się utraty swojego aktualnego obywatelstwa są bardziej skorzy do podejmowania starań o obywatelstwo kraju, gdzie się osiedlili – i w efekcie są bardziej skłonni do integracji od tych pozostających przed długi czas w swoich miejscach zamieszkania obcokrajowcami. (Co nie znaczy, że z tego powodu będą lepszymi czy też gorszymi obywatelami).
How not to treat people with more than one passport
THE case of a woman from Hanau, in Hesse, shows why Kenan Kolat, leader of Germany’s Turks, calls the German citizenship law “absurdity cubed.” Born in Germany to Turkish parents, she was a dual citizen. According to the law, she had to relinquish one passport between her 18th and 23rd birthday. She chose to forgo the Turkish one. But the Turkish bureaucracy was slow, her birthday came—and her German citizenship went instead.
International law has never fully embraced multiple citizenship. Many countries frown on it, though others take a more relaxed attitude. Germany, however, manages to make it especially complicated for citizens of foreign origin. Its traditional approach goes back to a law passed before the first world war. Based on jus sanguinis (“right of blood”), it gave citizenship to anybody of German descent, but not to foreigners born in Germany, as countries such as America and France that practise jus soli (“right of soil”) do. Then, in 1999, a centre-left government added the two notions together. This would have let a woman born in Germany to Turkish parents be simultaneously German and Turkish. But that law coincided with a regional election in Hesse, where the centre-right Christian Democratic Union (CDU) seized on the issue to mobilise its conservative base in opposition. The CDU won the state and took control of the upper house, where it blocked the new law.
Yet not all young dual citizens must choose. A child born to a German parent in America, say, retains both passports for life. So does a child born to a Greek or Spanish parent in Germany, because dual citizenship is allowed for members of the European Union and Switzerland. This seems unfair to the Turks. This week Recep Tayyip Erdogan, the Turkish prime minister, said as much to Angela Merkel, Germany’s chancellor, during her visit to Turkey. (Mrs Merkel also explained that, though happy for Turkey’s EU accession talks to continue, she retained her “scepticism” about its ever becoming a member.)A compromise was reached in 2000. Children born in Germany to foreign parents after 1990 can get two passports but have to choose one citizenship before they are 23. This year, the first cohort of such children, about 3,300, reach that age. From 2018 the number will reach 40,000 a year or more. There are about half a million such cases all told, more than two-thirds of them of Turkish descent.
Besides being unjust and creating two classes of citizens, the law is a nightmare to administer, says Ulrich Kober at Bertelsmann Stiftung, a think-tank. Because countries like Iran do not let citizens renounce their citizenship and others make it costly or difficult, German law in theory grants exceptions. But the rules are not clear, reckons Kay Hailbronner, a lawyer. To make the decisions even more arbitrary, the 16 German states process the paperwork, and each uses different forms.
Paszport - Marek Nowakowski
28/01/2014
Mój słownik PRL-u
"Zjawisko zaciera się w mrokach niedalekiej przeszłości. Dwudziestolatki w ogóle o tym nie mają pojęcia. A rzecz miała swój ciężar gatunkowy, klimat, atmosferę podobną do hazardu.
– Dadzą, czy będzie odmowa? – takie pytanie wisiało nad petentem.
Te urzędy, które odwiedzaliśmy i serce od razu nabierało przyspieszenia, dłonie potniały. Urzędy jak urzędy, standardowe wnętrza, malunek ścian w kolorze stali lub musztardy, spluwaczki w kątach, drzwi oznaczone numerami i gęstwa ludzi zalegająca poczekalnię. Niektórzy jeszcze kończyli wypełniać kwestionariusze, nalepiali znaczki skarbowe, przypinali wykonane według ścisłych reguł fotografie, które należało na odwrocie opatrzyć swoim podpisem.
Ile potu, wysiłku kosztowały petentów pisemne odpowiedzi na pytania wydrukowane w kwestionariuszu. Szczególnie te dotyczące rodziny mieszkającej za granicą! Wpisać wujka czy nie wpisać? Gryźli w zębach długopisy, marszczyli czoła, ważąc właściwą odpowiedź, dobierając właściwe słowa.
Należało unikać przesadnej szczerości, ale również nieszczerość musiała być umiejętnie podana. I tak tkwiliśmy przed drzwiami biurowych pomieszczeń, oczekując na swą kolejkę. W ogonku konsultowaliśmy się wzajemnie, udzielając sobie wskazówek – jeszcze był czas na poprawki; bywali wśród nas ludzie obyci, doświadczeni, którzy już nieraz przekraczali progi urzędu.
Zależnie od pory roku czekało się dłużej lub krócej. Latem najdłużej. Aż następował ten moment i wchodziłeś do pokoju biurowego: biurko z jasnym fornirowym blatem, metalowa szafa, jedną ze ścian ozdabiał kalendarz którejś z central handlu zagranicznego, godło państwowe w postaci orła bez korony wisiało na ścianie za siedzącą przy biurku osobą, urzędniczką lub urzędnikiem.
Wchodziłeś więc i podawałeś swoje nazwisko. Przypomnijmy dla porządku, że już w odpowiednim terminie złożyłeś kwestionariusz i teraz przychodziłeś po decyzję urzędu. Wstrzymywałeś oddech i obserwowałeś palce urzędowej osoby. Palce przerzucały paszporty, które były poukładane według alfabetu w drewnianej skrzyneczce lub w szufladzie wysuwanej z biurka. Przegląda, przegląda i nic!
Wtedy urzędowa osoba otwierała odpowiednią teczkę i przerzucała urzędowe druki. Bywało tak: w skrzyneczce nic, natomiast z teczki wyciągała blankiet z pieczęcią. Była to decyzja odmowna i krótka jej motywacja według paragrafów i punktów.
Wielu było takich, którzy zamiast paszportu otrzymywali decyzję odmowną, pisali więc odwołania i zanosili je do urzędu wyższej instancji. Taka była procedura.
Jerzy S. po maturze próbował zbiec za granicę. Złapany przez WOP na kajaku u brzegów Bałtyku, przesiedział trzy lata w więzieniu i kamieniołomach, po czym wypuszczono go na wolność, ale nie zapomniano o nieudanej ucieczce. Zapewne jego teczka personalna z tamtych lat zawierała szczególnie groźne kwalifikacje i nie dawała mu żadnych szans wyjazdu za granicę. Nawet do Bułgarii. Odmowa za odmową.
Posiwiał i wyłysiał, trochę mu popuścili, jeździł już nad Morze Czarne, ale te prawdziwe wrota szerokiego świata wciąż były dla niego zamknięte. Jako inżynier, specjalista od wierceń naftowych, marzył o pracy na platformie wiertniczej, gdzieś na ropodajnych wodach delty Nigru, piaskach Sahary czy na Morzu Północnym. Mógł jedynie dłubać otwory wiertnicze w kraju.
Ostatecznie już udręczony napisał gniewne i wariackie pismo do Rady Państwa, domagając się łaski pozbawienia go obywatelstwa polskiego i i wyrzucenia za granicę. Poskutkowało to w paradoksalny sposób. W tym samym, trwającym wiele lat okresie, gdy starał się bezskutecznie o paszport, był przez długi czas pierwszy na liście w lokatorskiej spółdzielni mieszkaniowej i ciągle nie otrzymywał mieszkania. Teraz dostał z tej spółdzielni pismo powiadamiające o przyznaniu mu kawalerki. A paszportu i tak nie dostał.
Drugim równie ekscentrycznym exemplum był pewien zasłużony żołnierz Polski Podziemnej; walczył w leśnym oddziale AK, broni nie złożył i po wojnie należał do WiN-u. Nie wierząc komunistom, nigdy się nie ujawnił. Przez lata całe nie było mowy o paszporcie. On jednak bawił się (sztuka dla sztuki) w pisanie podań i odwołań w sprawie otrzymania paszportu. Jego pisma do urzędu były rodzajem merytorycznych rozpraw, w których prowadził polemikę z władzą ludową, stylizując tekst w kierunku wyraźnie satyrycznym.
Trzeci przykład jest najmniej efektowny. Paweł K., warszawiak, handlarz uliczny, dwoje dzieci wyprawił w świat, syn w Szwecji, córka w USA, i sam wreszcie postanowił rzucić się na głęboką wodę. Ale to był cwaniak, znał tutejsze reguły. Będąc handlarzem, miał rozległe stosunki w kręgach milicyjnych i zaprosił na kolację oficera dzielnicowej komendy. Był stan wojenny, czasy wzmożonej czujności i dużych ograniczeń. Doszli do porozumienia. Oficer przyjął kopertę. W kopercie były dwie kwoty. Jedna w wysokości 200 dolarów dla oficera, druga w wysokości 400 dolarów dla urzędnika z właściwego organu paszportowego. Paweł K. wyjechał bez przeszkód i odwiedził stary kraj dopiero po „transformacji”.
Tak to wyglądało. Paszport był na wagę złota i niełatwo mogłeś zasłużyć na uśmiech wolności."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz