Czy jest możliwe aby Niemcy nie miały planu? Czy jest możliwe aby fala uchodźców, zwanych również imigrantami ekonomicznymi lub socjalnymi, albo po prostu najeźdźcami nie była w zaden sposób sterowana przez niemiecka politykę?
Czy żurnaliści iszący o "zupełnym oderwaniu" Angeli Merkel i niemcieckiego rządu od społeczeństwa, od realiów mieli rację? Albo piszący, że Niemcy popadaja od skrajności do skajności, najpierw narodowi socjaliści z opętańczą ideo czystości rasy nirdyckiej, albo nie-narodowi sojaliści opętani ideą multi-kulti i wymieszania ras na terenie Niemiec ale i Europy zarządzaniej przez kanclerz kolorowej Rzeszy.
Wydaje się to być niemożliwe, to oderwanie i bujanie w chmurach rządu, który doprowadził do hegemonii Niemiec w Europie. Oczywiste jest, że jedno mówią a drugie robią. Dopiero historia pokaże, ale przecież nie najnowsza, jakie układy zawarto, jakie dokumenty podpisano i jakie tajne aneksy dopisano do i tak, tajnych, porozumień.
Na czym się można oprzeć dociekając planu dzisiejszych Niemiec? Na dwóch żródłach: historii najnowszej Niemiec, histori nowoczesnej, czyli dwudziestego wieku a także wyraźnie zaznaczonym dążeniu Niemiec do zdecydowanego kierowania Unią Europejską. Nie jakiegoś tam z tylnego fotela, ale jawnego.
Oto wiadomości z 21 lisptopada:
"Niemiecki "Handelsblatt" pisze o "histerii w Polsce wobec zamachów terrorystycznych i kryzysu migracyjnego". Po zamachach w Paryżu w "tym wschodnioeuropejskim państwie narasta histeria przed zamachami". Za tę "znaczną zmianę nastrojów" w Polsce "część odpowiedzialności ponosi też nowy narodowo-konserwatywny rząd premier Beaty Szydło".
Gazeta przytacza przedstawiony w exposé polskiej premier wątek dotyczący bezpieczeństwa - "najważniejsze jest bezpieczeństwo Polek i Polaków" oraz jej docinek Berlinowi. - Nie wskazując konkretnie na Niemcy, szefowa rządu powiedziała, że w kwestii uchodźców nawoływanie do solidarności jest niestosowne. Tym Szydło i jej partia już w kampanii wyborczej odnosiła sukces", twierdzi "Handelsblatt".
Dziennik cytuje potwierdzającą to opinię Christiana Schmitza ze zbliżonej do chadecji Fundacji im. Konrada Adenauera. - Kryzys uchodźczy w Europie stał się w końcu dla tej partii okazją, aby wzmocnić narodową retorykę i zaprezentować się jako obrońca polskiej suwerenności - mówił Schmitz.
Gazeta stwierdza, że zmianą stanowiska wobec sprawiedliwej relokacji uchodźców - najpierw odmowa, a potem cofnięcie jej - Polska upodabnia się do linii Węgier rządzonych przez prawicowego populistę premiera Viktora Orbana.
Niemiecki dziennikarz przypomina też, że polska premier robiąc aluzję do polityki uchodźczej kanclerz Angeli Merkel, powiedziała, że polski rząd "nie będzie tolerował eksportu problemów". Polityczni obserwatorzy interpretują to jako zapowiedź, że "nowy polski rząd nie będzie szukał zbliżenia z Niemcami w sprawach uchodźców", zauważa "Handelsblatt" wskazując, że konserwatywna prawica w Warszawie "całkowicie stawia na USA, przede wszystkim w sprawach bezpieczeństwa i dlatego kontynuować będzie antyrosyjską politykę zagraniczną"."
Doniesienia mediów z 29 lutego 2016 mówią, że Angela Merkel idzie w zaparte:
"– Moim psim obowiązkiem jest doprowadzenie do tego, że Europa znajdzie wspólną drogę – powiedziała Merkel w godzinnej rozmowie z dziennikarką ARD Anne Will. Za swoje zadanie uznała „utrzymanie jedności Europy i humanitarne traktowanie imigrantów”. Godność każdego człowieka, także każdego uchodźcy, jest nienaruszalna – przypomniała pierwszy artykuł niemieckiej konstytucji. Moja polityka jest „dobrze przemyślana i logiczna” – przekonywała szefowa niemieckiego rządu. Jak dodała, nawet jej krytycy „nie kwestionują tej logiki, nie wierzą jedynie w jej skuteczność”. – Chciałabym, żeby jak najwięcej osób w to uwierzyło, gdyż wtedy można będzie przenosić góry – zauważyła. Merkel powiedziała, że nic nie jest w stanie skłonić jej do zmiany kursu. – Nie mam planu B – zapewniła. Zdaniem Merkel, podstawą planu, którego celem jest zmniejszenie liczby imigrantów przyjeżdżających do Europy, jest porozumienie z Turcją, a także działania zmierzające do zakończenia wojny w Syrii. Niemiecka kanclerz skrytykowała niedawną decyzję Austrii o ograniczeniu do 80 dziennie liczby wniosków o azyl, a także pomysł zamknięcia granicy macedońsko-greckiej, co oznaczałoby izolację Grecji. Skrytykowała też węgierską inicjatywę referendum w sprawie przyjęcia uchodźców. Merkel wypowiedziała się przeciwko ustaleniu górnego pułapu liczby imigrantów, których mogą przyjąć Niemcy. Takiego limitu domaga się m.in. współrządząca bawarska CSU. Kanclerz wyjaśniła, że „nie może obiecywać czegoś, co po trzech tygodniach może stać się nieaktualne”. Jak wyjaśniła, nie może przewidzieć, ilu uchodźców przyjedzie w tym roku. W ubiegłym roku do Niemiec przyjechało – zdaniem władz w Berlinie – 1,1 mln imigrantów. Merkel powiedziała, że ta liczba jest zawyżona, gdyż część przybyłych była zarejestrowana podwójnie. Merkel odrzuciła zarzut, że na początku września otworzyła granicę dla Syryjczyków koczujących w Budapeszcie. Jak zaznaczyła, „granice były wówczas otwarte, a ona jedynie ich nie zamknęła”. To był gest wynikający z „imperatiwu humanitarnego” – podkreśliła szefowa niemieckiego rządu. Merkel przyznała, że niemieckie społeczeństwo jest w sprawie uchodźców podzielone. Mianem „odrażających” określiła ataki na ośrodki dla azylantów. Nie zgodziła się z opinią, że rząd pomaga uchodźcom kosztem własnych obywateli, co prowadzi do protestów i do wzrostu poparcia dla skrajnej prawicy. Poproszona o ustosunkowanie się do wyników sondażu z początku lutego, w którym 81 proc. Niemców wyraziło opinię, że rząd nie panuje nad kryzysem uchodźczym, Merkel zwróciła uwagę, że w tym samym sondażu ponad 90 proc. ankietowanych opowiedziało się za udzieleniem schronienia uciekinierom z Syrii."
23/10/2016
Angela Merkel jednak chce dbać o wartości chrześciańskie, czyli jednak może sprowadzanie islamistów i zwykłych zuzułmanów do Niemiec mialo jakiś cel inny niż to podawane było w mediach?
Może właśnie jest dokładnie odwrotnie i Merkal chciała obudzić Niemców? Jednak z punktu widzenie Polski, zdaje się, że muzułmanie są znacznie mniej groźni niż nacjonalizm niemiecki.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel zaapelowała w sobotę podczas zjazdu swojej partii CDU w Wittenburgu w Meklemburgii Pomorzu Przednim do swoich rodaków o aktywniejsze pielęgnowanie tradycji chrześcijańskich jako panaceum na obawy przed islamem.Wiem, że istnieją obawy przed islamem
— powiedziała Merkel. Jej zdaniem obywatele Niemiec powinni zwalczać te obawy pielęgnując chrześcijańskie wartości.Jesteśmy partią, która ma w nazwie C (CDU - Christlich-Demokratische Union, Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna)
— dodała Merkel.Ilu z was śpiewa jeszcze chrześcijańskie pieśni podczas bożonarodzeniowych uroczystości?
— pytała Merkel zwracając się do uczestników kongresu.Czy może też śpiewacie tra la la albo coś w tym stylu?
— kontynuowała wśród wybuchów głośnego śmiechu delegatów.Czego uczymy nasze dzieci i wnuki?
—pytała szefowa CDU proponując, by w okresie świątecznym kopiować kartki z tekstami kolęd i zaprosić kogoś, kto potrafi grać na flecie.Mówię jak najbardziej poważnie. W przeciwnym razie stracimy część tradycji
— ostrzegła niemiecka kanclerz.
Ojciec Merkel był ewangelickim pastorem. Do rozpoczęcia studiów w Lipsku przyszła szefowa niemieckiego rządu mieszkała przy seminarium kierowanym przez jej ojca w Waldhof pod Templinem. Merkel podkreśla przy licznych okazjach, że wartości chrześcijańskie są ważne w jej działalności politycznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz