sobota, 16 listopada 2013

Polonia



 Polacy na obczyźnie. Diaspora polska. Repatrianci

Pochód na Sybir - grafika Artura Grottgera, fot. AEL
Polonia jest bardzo zróżnicowana, ale zasadniczo dzieli się  (czy też rozróżniamy) na tych Polaków, którzy wyjechali z Polski na stałe bo tego chcieli, oraz tych którzy musieli wyjechać albo uciec, lub wręcz zostali wywiezieni siłą. 
Sposób opuszcznia ojczyzny wpływa zatem na to gdzie nasi Polonusi mieszkają ale też jak mieszkają, czyli jakie nowy kraj daje im możliwości życia.
Są zatem Polonie zagraniczne, które bardziej moga Polsce pomagać, niż oczekuja od niej pomocy, ale sa tez takie, które tej pomocy bardzo potrzebują a pomagać na bieżąco najzwyczajniej w świecie nie mają jak, moga jedynie świadczyć o Polce i polskości, pod warunkiem,  że przetrwają tam gdzie rzucił ich los, jako Polacy, choć z obcym pasztortem czy bez niego.
Sa wreszcie Polacy, którzy nie chcą tworzyć Poloni, chcą wrócić, repatrianci - tym Polska musi pomóc, a nie mówić o tym,  że wiele robi, że się stara, ale to, ale tamto i owamto. Potrzbny jest zatem nacisk opini publicznej aby państwo finansowało powroty poromków tych polaków, którzy w kibitkach wywożeni byli na kraj świata.

http://orka.sejm.gov.pl/WydBAS.nsf/0/1E3E0E94F0DFA038C1257B7A002C7CDB?OpenDocument

Dodane 16/11/2013
Co osoba, to tragiczna historia. Wywożeni – oni, bądź ich przodkowie, często w nieludzkich warunkach, tysiące kilometrów od Ojczyzny. Pozostawieni sami sobie, na stepach, bez dachu na głową, bez przyjaznej twarzy – mogli liczyć tylko na siebie. I nadal mogą liczyć tylko o siebie, gdyż Polska nie ułatwia im – a wręcz utrudnia, powrotu do kraju.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, za Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, na repatriację czeka 2628 osób. Czeka...od 6 do 8 lat. Ustawa o repatriacji obowiązuje od 2000 r. - w tym czasie do Polski wróciło zaledwie 4,8 tys. osób. A przewidywano napływ ponad 50 tys. rodaków. Na powroty wydaliśmy minimalną kwotę – między 6, a 9 mln zł.
20 tys. Polaków chce wrócić, ale nawet nie składają dokumentów, bo ambasady ich nie przyjmują. Mówią im: załatwcie sobie zaproszenie i pracę, wtedy możecie jechać
- mówi Aleksandra Ślusarek, Prezes Związku Repatriantów RP.
Walentyna Kamińska, która wraz z rodziną wróciła do Polski w 1995 r., relacjonuje, że rodacy pozostający na kazańskich stepach są tam dyskryminowani. Nie chcą tam pozostać, ale Ojczyzna nie umożliwia im powrotu, więc decydują się na wyjazd do Rosji – opowiada.
Ze skali problemu zdaje sobie sprawę resort. W Sejmie czeka obywatelski projekt, który zakłada m.in. przyjęcie do kraju osoby, która uzyskała promesę wizy, w ciągu 24 miesięcy. Kontynuując dzieło ojca, o poprawę sytuacji repatriantów walczy Jakub Płażyński, syn Macieja. Projekt ustawy ma wspomóc także resort:
Budżet ma wspierać gminy zapraszające repatriantów. Chcemy też objąć ich pomocą w okresie adaptacyjnym
– mówi Mateusz Sora, dyrektor Departamentu Obywatelstwa i Repatriacji MSW.
Okazuje się, że jesteśmy jedynym krajem, który tak nieudolnie prowadzi politykę repatriacji. Jak mówi „Rzeczpospolitej” Robert Wyszyński, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, inne kraje bez problemu sobie z tym radzą:
Najlepiej idzie Niemcom, którzy są najbogatsi, ale świetnie sobie radzą też w biedniejszym Kazachstanie. Tam już co dziesiąty mieszkaniec narodowości kazachskiej jest repatriantem. Ambitne plany realizuje także Rosja, która cierpi na gigantyczny deficyt ludności, więc ściąga praktycznie wszystkich rosyjskojęzycznych białych z republik azjatyckich byłego ZSRR. (…) Litwini ciągnęli ich [rodaków – przyp.red.] już w 1992 roku, czyli od razu, jak odzyskali niepodległość. Przeprowadzili szeroko zakrojoną akcję repatriacyjną i przyjęli wszystkich, którzy tylko chcieli przyjechać.
Co więcej, kulejemy także jeśli chodzi o politykę w stosunku do repatriantów, po sprowadzeniu ich do kraju. Rosjanie dają emerytury, przyznają obywatelstwo małżonkom, jeżeli są z innego kraju. Natomiast my pozostawiamy ich samych sobie.
Zdaniem Wyszyńskiego, to zachowanie polskich władz w stosunku do repatriantów wynika z myślenia.
Inni nie traktują repatriacji jako części polityki migracyjnej czy demograficznej, tylko przeprowadzają je w ramach polityki zadośćuczynienia. Takie myślenie w ogóle u nas nie występuje. Inni próbują wynagrodzić swoim rodakom krzywdy, a my nie przejmujemy się tym, że Polacy byli za granicą represjonowani za samo bycie Polakami
- podsumowuje socjolog.



"Według danych Departamentu Obywatelstwa i Repatriacji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zajmującego się repatriantami, od 2000 r. do Polski przybyło ok. 7 tysięcy repatriantów. O repatriację do naszego kraju mogą występować osoby polskiego pochodzenia zamieszkujące azjatycką część Federacji Rosyjskiej, republiki Środkowoazjatyckie — Kazachstan, Turkmenistan, Tadżykistan, Uzbekistan i Kirgistan, oraz Armenię, Azerbejdżan i Gruzję, których najbliższa rodzina została deportowana przez władze carskie lub sowieckie na tereny b. ZSRR.
Aby przyjechać do Polski każda osoba powinna otrzymać promesę wizy repatriacyjnej, czyli potwierdzenie od polskiej placówki dyplomatycznej, iż spełnia przesłanki dotyczące polskiego pochodzenia, a także zaproszenie od urzędu miasta/gminy zapewniające przyznanie lokalu mieszkalnego. Na możliwość repatriacji do Polski czeka obecnie ok. 2,6 tys. osób zarejestrowanych w tzw. bazie Rodak, prowadzonej przez MSW. Z ogólnie dostępnych informacji wynika, iż najwięcej osób oczekuje na powrót do Ojczyzny swych przodków w Kazachstanie. W trzech największych falach deportacji, które dotknęły naród polski, ludzie zsyłani byli przede wszystkim w stepy Kazachstanu. Obecnie w tym kraju żyje ok. 100 tys. osób polskiego pochodzenia. Na kolejnych miejscach plasują się Uzbekistan i azjatycka część Federacji Rosyjskiej, czyli tereny położone za Uralem.

Po przyjeździe do Polski rodziny repatrianckie otrzymują mieszkanie od urzędu miasta/gminy, zasiłek na zagospodarowanie się i udział w programie integracyjnym przygotowującym ich do samodzielnego życia w Polsce. Do największych skupisk repatriantów w naszym kraju należą: Warszawa, Górny Śląsk — Katowice, Bytom, Będzin, Chorzów, Racibórz; Województwo Zachodniopomorskie — Szczecin, powiat białogardzki, okolice Bornego Sulinowa; Kraków, Zduńska Wola, Lubelszczyzna, Dolny Śląsk — Wrocław, Jelenia Góra i okolice. Po zakończeniu programu integracyjnego większość osób ma problemy ze znalezieniem pracy, a przez to nie może samodzielnie opłacać przyznanego mieszkania komunalnego i utrzymać się chociażby na najniższym poziomie socjalnym. Wielu repatriantów to osoby starsze, w wieku emerytalnym, które w naszym kraju otrzymują — na mocy zapisów Ustawy o repatriacji — najniższe świadczenia emerytalne. Jeżeli małżonek repatrianta nie ma polskiego pochodzenia, to nie przysługuje mu emerytura — taki zapis znalazł się w ustawie. Wielu repatriantów to osoby schorowane ze względu na trudne warunki życia (srogi klimat, pracę od najmłodszych lat w ciężkich zawodach) i wymagające wsparcia emocjonalnego. Osoby najbardziej sfrustrowane decydują się na powrót do Kazachstanu lub wyjeżdżają do krewnych do Niemiec (rząd niemiecki przeprowadził na bardzo szeroką skalę akcję repatriacyjną osób pochodzenia niemieckiego z Kazachstanu i Federacji Rosyjskiej). Znanych jest też wiele przypadków rozpadu rodzin repatrianckich, gdy jeden z małżonków (nieposiadający polskiego pochodzenia), ze względu na trudną sytuację, zdecydował się na powrót do kraju swego pochodzenia.
Rodziny repatrianckie to środowisko osób głęboko wierzących i praktykujących. Przyjechały do Polski z wiarą w Boga przekazaną przez przodków, dla których religijność była siłą umożliwiającą przetrwanie trudów deportacji i życia po zsyłce. Dla Polonii na Wschodzie Kościół katolicki i księża z Polski to najwyższy autorytet. Parafie katolickie to nie tylko centra życia duchowego i społecznego, ale też często prężne ośrodki polonijne.
Z przeprowadzonych rozmów z rodzinami repatrianckimi w Polsce wynika, iż osoby te uczęszczają na niedzielną liturgię, obchodzą wszystkie święta kościelne. Przynależność do Kościoła katolickiego jest dla nich podstawowym elementem samoidentyfikacji. Wskazane byłoby zwrócenie większej uwagi ze strony Caritas Polska i Caritas diecezjalnych na sytuację rodzin repatrianckich mieszkających w różnych regionach Polski.

Drugą grupą osób potrzebujących uwagi są studenci polskiego pochodzenia ze Wschodu, którzy otrzymali stypendium rządu polskiego lub innych podmiotów na studiowanie w Polsce. Przed rozpoczęciem studiów właściwych studenci polonijni uczą się intensywnie języka polskiego, historii i geografii Polski na tzw. „roku zerowym”, organizowanym przez uczelnie w Łodzi, Lublinie, Wrocławiu i Rzeszowie. Studia właściwe młodzi Polacy ze Wschodu kontynuują na uczelniach wyższych w Warszawie, Poznaniu, Łodzi, Lublinie, Wrocławiu i Krakowie. Studenci polonijni otrzymują 950 zł stypendium, z którego muszą opłacić akademik — w zależności od miasta jest to wydatek ok. 420 — 500 zł. Pozostała kwota musi wystarczyć na utrzymanie, bilety komunikacji miejskiej, podręczniki i pomocy naukowe. Studenci polonijni rzadko mogą liczyć na pomoc rodziny, ponieważ środowiska polonijne na Wschodzie znajdują się w trudnej sytuacji materialnej. W Polsce studenci polonijni próbują podjąć pracę zarobkową, jednak często zaniedbują przez to studia. Dużym problemem tej grupy jest też młody wiek, w jakim rozpoczynają samodzielne życie w Polsce. Ze względu na inny system oświatowy na Wschodzie młodzież polonijna rozpoczyna studia w naszym kraju w wieku 17 lat. Wiele osób jest nieprzygotowanych do samodzielności i potrzebuje wsparcia psychicznego oraz opieki duchowej. W badaniach dotyczących poziomu integracji studentów polonijnych ze Wschodu z polskim społeczeństwem wynika, że środowisko to otrzymuje wsparcie od Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” — wycieczki autokarowe, wyjścia kulturalne; Stowarzyszenia Międzyuczelniana Organizacja Kresowiaków i kilku organizacji pozarządowych. Studenci polonijni rzadko wskazują Kościół katolicki i organizacje kościelne jako podmioty, od których otrzymują wsparcie. Bardzo duży procent studentów polonijnych ze Wschodu to osoby wierzące i praktykujące. Rodziny ich były i często są do tej pory szykanowane za wyznawanie wiary katolickiej. Kościół katolicki, księża i siostry zakonne z Polski pozostają nadal ogromnym autorytetem dla większości Polaków na Wschodzie.
Studenci polonijni i repatrianci nazywani są przez polskie społeczeństwo „ruskimi”, „obcymi”. Jest to bardzo dla nich krzywdzące, gdyż na Wschodzie osoby polskiego pochodzenia nazywane były pogardliwie „Poliaczkami”. Przyjazd do Polski miał pomóc im w samoidentyfikacji i odnalezieniu własnej tożsamości. Odrzucenie ze strony polskiego społeczeństwa potęguje jeszcze w młodzieży polonijnej ze Wschodu poczucie wyobcowania i brak tożsamości narodowej.
Wskazane byłoby objęcie wsparciem duchowym środowiska repatriantów i studentów polonijnych ze Wschodu mieszkających w Polsce. W tym celu należy zaktywizować duszpasterstwo akademickie, wolontariuszy oraz parafie przy akademikach i osiedlach, w których mieszkają nasi rodacy ze Wschodu, a także zaprosić Caritas diecezjalne do wspólnego opracowania programu wsparcia tych grup. Należy również rozważyć możliwość przeprowadzenia ogólnopolskiej kampanii społecznej ukazującej, kim jest repatriant."

Dodane 17/11/13
Protesty Polonii w USA przed BBC przeciwko transmisji "Naszych Matek, Naszych Ojców" i zakłamywaniu polskiej historii.
fot. Kadr z filmu

Amerykańscy Polacy demonstrowali w sobotę wieczorem w Nowym Jorku przeciw fałszowaniu przez brytyjską BBC wizerunku Polaków w czasie II wojny światowej. Był to wyraz solidarności z podobnym protestem, który miał miejsce w tym samym dniu w Londynie.
Oni wciąż nazywają niemieckie obozy koncentracyjne, "polskimi", lub "nazistowskimi w Polsce" insynuując, że utworzyli je Polacy.Bezpośrednią przyczyną dzisiejszej demonstracji są plany pokazania w Wielkiej Brytanii serialu "Nasze matki, nasi ojcowie", gdzie Polacy przedstawiani są jako mordercy i złoczyńcy. Musimy wobec tego się mocno sprzeciwiać
- powiedział PAP jeden zorganizatorów manifestacji Stefan Komar.
Jak dodał, koordynowane z Londynem niedzielne zgromadzenie było drugim z kolei, a to dopiero początek. Polonia nowojorska podejmuje starania, aby akcje rozszerzyć także na inne miasta.
Rozmawialiśmy z kierownictwem tutejszego kierownictwa BBC i wygląda na to, że z nami sympatyzują. Byli bardzo zaniepokojeni tym co robimy. Przedstawiliśmy im nasz punkt widzenia i zapewniali, że przekażą to głównej dyrekcji
- powiedział Komar.
W sąsiedztwie nowojorskiej siedziby BBC, przy jednej z głównych arterii Manhattanu Avenue of the Americas, zgromadzili się zarówno  niezależni uczestnicy spontanicznej manifestacji jak i przedstawiciele organizacji "Solidarni 2010". Przynieśli ze sobą transparenty i plansze z napisami po angielsku głoszącymi m.in.:
Niemcy zabijali 3000 obywateli polskich dziennie,
Żołnierze polskiego podziemia, nasze matki i ojcowie byli sojusznikami Brytyjczyków,
BBC - Bigoted Brodcasting Corporation.
Zastąpiono tu słowo "British" (brytyjska) słowem "Bigoted"(bigoteryjna).
Uczestnicy zakończonego wieczorem lokalnego czasu protestu skandowali hasła domagające się od BBC mówienia prawdy i położenia kresu stronniczości. Wręczali przechodniom, w tym także zaskoczonym brytyjskim turystom, ulotki wyjaśniające powody zorganizowania demonstracji. Nawiązywali w nich m.in. do planów emisji przez BBC znanego także w Polsce serialu "Nasze matki, nasi ojcowie".
Akcja kontrowersyjnego serialu niemieckiej telewizji publicznej ZDF toczy się w okresie drugiej wojny światowej - od ataku Hitlera na ZSRR w czerwcu 1941 roku, aż po kapitulację hitlerowskich Niemiec. W jednym z epizodów żołnierze AK sportretowani są jako zagorzali antysemici.
Uczestnicy demonstracji zwracali uwagę, że ponieważ BBC transmituje swoje programy na cały świat, tym bardziej istotne jest aby przeciw zniekształcaniu historii Polaków protestować w różnych miejscach naszego globu. Przypominali zarazem wcześniejsze manifestacje Polonii przed siedzibami dzienników "Wall Street Journal" oraz "New York Timesa". Jak akcentowali, zakończyły się one sukcesem ponieważ obydwie gazety w swych instrukcjach dla dziennikarzy zakazały używania określenia "polskie obozy koncentracyjne".
W tym samym czasie kiedy polska historia, polscy patrioci, w tym bohaterowie z AK, przedstawianisą w sposób fałszywy, nie brak prób wybielania zbrodni niemieckich nazistów
- ocenił w rozmowie z PAP biorący udział a manifestacji polonijny działacz społeczny i kulturalny, dr Henryk Cioczek.
Zdaniem dr Cioczka Niemcy próbują obciążyć swoją winą inne narody, czego przykładem jest serial "Nasze matki, nasi ojcowie". Wezwał on by Polacy na całym świecie przeciw temu solidarnie protestowali, ponieważ nikt inny tego za nas nie zrobi."


Prof. Kazimierz Nowaczyk. Kadr z filmu Marii Dłużewskiej "Polacy"
18/11/2013
"Czterysta osób wypełniło po brzegi salę parafialną na nowojorskim Greenpoincie, aby spotkać się z posłem Antonim Macierewiczem. Była prezentacja i pytania związane z pracą zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej oraz kwesta na pomoc prawną dla zwalnianego z pracy dr. Kazimierza Nowaczyka.
Parlamentarzysta mówił o pracach zespołu parlamentarnego i odpowiedział na kilkadziesiąt pytań z sali. Podkreślał, że tragedia w Smoleńsku to efekt „demoralizacji aparatu władzy” w ostatnim dwudziestoleciu, a także, że to „dramat, który za wszelką cenę starano się ukryć przed światem”, poprzez systematyczne odrzucanie przez rząd Donalda Tuska pomocy czy to NATO czy USA.
Nikomu z Zachodu nie wolno spojrzeć za tę kurtynę
– powiedział poseł PiS, mówiąc o motywach działań obecnego rządu. Zaprezentował jednocześnie materiał agencji RIA Novosti, który pojawił się w rosyjskiej telewizji tylko raz, w dniu tragedii. Na symulacji widać wyraźną eksplozję, co zdaniem posła wskazuje, że także „po stronie rosyjskiej są tacy, którzy chcieliby rzetelnie zbadać” tragedię smoleńską.
Musimy zgromadzić maksymalnie dużo materiałów, żeby kiedy przyjdzie prokuratura, która poprowadzi rzetelne dochodzenie, trwało ono jak najkrócej
– mówił Macierewicz o sensie działania zespołu parlamentarnego. Wyraził przy tym przekonanie, że wrak tupolewa powróci do Polski, „gdy premierem zostanie Jarosław Kaczyński”, co wywołało aplauz zgromadzonych. Po wystąpieniu posła Macierewicza, multimedialną prezentację nt. analizy ostatnich sekund lotu TU 154M przedstawił dr Kazimierz Nowaczyk.
Aby dostać się na spotkanie, chętni stali w 15-20 minutowej kolejce po bilety. Cały dochód został przeznaczony na pomoc prawną dla doktora Nowaczyka, któremu grozi usunięcie z University of Maryland po donosach z Polski o zaangażowaniu w rozwikłanie zagadki smoleńskiej. Jak powiedział poseł Macierewicz, „do wtorku pieniądze na adwokata muszą się znaleźć”, bo w przeciwnym razie naukowiec zostanie usunięty z uczelni. Organizatorzy spotkania – Klub „Gazety Polskiej” z Nowego Jorku – zebrał na ten cel 6 tys. dolarów.
– Jestem zakłopotany… - mówił dr Nowaczyk.
Nigdy nie przypuszczałem, że ta Polska, która mnie razem z panem Antonim wsadzała do aresztu (naukowiec i poseł Macierewicz poznali się w czasie wspólnego internowania w stanie wojennym – przyp. red.), znów po mnie sięgnie w tym kraju.Ale trzymam się dzięki modlitwie i wsparciu. Chcę zadeklarować jedno: nigdy nie spocznę, jeśli chodzi o sprawę smoleńską
– zadeklarował Nowaczyk. Przybyli na spotkanie rozpoczęli spontaniczną zbiórkę pieniędzy. Większość wrzucała do wędrujących pudełek banknoty dwudziestodolarowe, ale były także 50- i 100-dolarówki. Wieczór, grubo po dwudziestej drugiej zakończyło odśpiewanie „Mazurka Dąbrowskiego” i pozowanie do zdjęć z gośćmi.
Spotkanie w Nowym Jorku zostało „wciśnięte” w sobotę pomiędzy wcześniejszą wizytę w Chicago (tam na jedno ze spotkań przybyło 800 osób) a kolejne w Pensylwanii. Wcześniej Macierewicz złożył wieniec pod pomnikiem katyńskim w Jersey City."
To wstrząsający pomnik, dla każdego bez względu na narodowość. Dotychczas znałem go tylko z opowiadań
– powiedział poseł u stóp kilkunastometrowego monumentu, przedstawiającego polskiego żołnierza w rogatywce, ze związanymi z tyłu rękami i wbitym w plecy bagnetem nasadzonym na karabin. Dzieło rzeźbiarza Andrzeja Pitynskiego stanęło w 1991 r. w bardzo eksponowanym miejscu: tuż nad rzeką Hudson a w tle widać miejsce, gdzie do 11 września 2001 r. stały dwie wieże Word Trade Center, a teraz stoi Freedom Tower.
Jestem tutaj, bo naszym obowiązkiem jest wyjaśnienie do końca zarówno dramatu katyńskiego, jak i smoleńskiego. Tylko prawda pozwoli przerwać ten straszliwy ciąg dramatów i różnic, które rozdzielają narody polski i rosyjski
– powiedział poseł PiS, który spotkał się też na roboczym lunchu z przedstawicielami organizacji polonijnych."


http://wspolnota-polska.org.pl/


Liczebność polskiej diaspory - dane orientacyjne

 1. POLSKA DIASPORA  Według szacunków organizacji polonijnych, ambasad Polski, publikacji o tematyce emigracyjnej oraz narodowych spisów powszechnych obejmujących państwa, w których jest minimum 10 Polaków, w 2007 roku poza terytorium Polski żyło około 20 milionów Polaków i osób polskiego pochodzenia (tak: stowarzyszenie Wspólnota Polska,http://www.wspolnota-polska.org.pl).Biorąc pod uwagę liczbę Polaków w Polsce (w 2009 roku: 37.212.983 osób) i liczbę naszych Rodaków żyjących poza jej granicami, procentowo (tj. w relacji do ludności państwa pierwotnego pochodzenia - w naszym przypadku Polski) mamy szóstą, co do wielkości diasporę na świecie. Mniej liczną niż diaspory Irlandczyków, Żydów, Ormian, Albańczyków i Portugalczyków, ale większą niż diaspory grecka, węgierska, włoska, rosyjska, ukraińska, czy chińska.
Polską diasporę cechuje łatwość migracji i duże rozproszenie na poszczególne kontynenty i państwa.
 2. KWESTIA ZACHOWANIA POLSKIEJ TOŻSAMOŚCI  Liczebność polskich społeczności podlega fluktuacji. W jednych krajach Polacy asymilują się i stopniowo roztapiają w miejscowym żywiole. W innych krajach polskie społeczności rozrastają się wraz z przybywaniem nowych polskich emigrantów (tak jest w Wielkiej Brytanii, Holandii, Australii czy Nowej Zelandii), ale stale utrzymują kontakt z rodzinami w Polsce. Jeszcze inne społeczności od wieków kultywują swoją polską tożsamość zachowując status quo. Tak funkcjonuje prężna polska mniejszość na Litwie (ma swojego posła w Europarlamencie, miała własnego kandydata na prezydenta Litwy) oraz na Białorusi.
 3. LICZBY  Państwa, w których funkcjonują największe polskie społeczności (szacunkowe dane z 2007 roku podawane za Stowarzyszeniem Wspólnota Polska).
 AFRYKARepublika Południowej Afryki – 35.000 (głównie w Kapsztadzie i Johannesburgu)
 AMERYKA POŁUDNIOWAArgentyna – 450.000 Polaków (w tym: Buenos Aires - 140.000, Cordoba, Rosario, Santa Fe)- Brazylia – 1.800.000 (w stanie Parana, gdzie żyje 700.000 Polaków, istnieje polskie miasto Kurytyba; duże skupiska są w stanie Rio Grande do Sul - 300.000, Santa Catarina - 280.000, Sao Paulo, Rio de Janeiro)- Chile – 10.000- Paragwaj – 10.000 AMERYKA PÓŁNOCNAKanada – 900.000 (Toronto - 220.000, Winnipeg - 55.000, Montreal - 40.000, Vancouver - 60.000, Edmonton - 55.000, Calgary - 40.000)- Stany Zjednoczone – 10.600.000 (przede wszystkim w stanach Illinois, Michigan, Wisconsin, Nowy Jork, New Jersey; w Chicago 1.5-1,8 mln, w Detroit - 500.000; w New York City Metropolitan Area 700.000)
 AUSTRALIA I OCEANIAAustralia – 200.000 (Sydney - 50.000, Melbourne - 50.000, Adelaide)
 AZJAGruzja/Abchazja – 6.000, - Kazachstan – 100.000 (Kokczetaw, Astana, Alma-Ata, Karaganda) EUROPAAustria – 55.000 (Wiedeń - 30.000, Graz, Linz, Löben)- Belgia – 70.000 (Antwerpia, okręgi Liege i Limburgia; w Brukseli i Charleroi po około 20.000 Polaków)- Białoruś – 900.000 (około 40% mieszkańców Grodna to Polacy; pozostali żyją w obwodach brzeskim, mińskim i witebskim)- Czechy – 100.000 (w tym na Śląsku Cieszynskim - 70.000)- Dania – 20.000 (głównie w Kopenhadze i Nykobing)- Francja – 1.050.000 (w tym Paryżu -300.000)- Grecja – 50.000 (Ateny - 30.000)- Hiszpania – 45.000- Holandia – 60.000 (Rotterdam, Amsterdam, Haga, Utrecht oraz regiony Limburgia i Brabancja)- Irlandia – 80.000 (Dublin, Cork)- Litwa – 300.000 (miasto Wilno - 104 446; rejony - Wilno, Soleczniki, Troki, Święciany, Szyrwinty, Orany, Kowno, Ignalino, Malaty)- Łotwa – 75.000 (Dyneburg, Lipawa, Ryga, Krasław, Rzeżyca, Jełgawa)- Niemcy – 2.000.000 (około 700.000 w Zagłębiu Ruhry - Dortmund, Krefeld, Recklinghausen, Düsseldorf; 180.000 w Berlinie, 110.000 w Hamburgu i okolicach, 30.000 w Bremie)- Norwegia – 18.000 (Oslo, Moss, Halden, Spitsbergen)- Rosja – 300.000 (w tym w Moskwie, Petersburgu i na Syberii gdzie Polacy znaleźli się w wyniku carskich zsyłek w XIX wieku)- Szwajcaria – 20.000 (Zurych, Winterthur, St. Gallen, Genewa, Lozanna)- Szwecja – 100.000 (Sztokholm - 30.000, Malmö, Göteborg)- Ukraina – 900.000 (najwięcej Polaków mieszka na obszarach, które kiedyś były częścią państwa Polskiego, czyli we Lwowie, Kijowie, obwodzie żytomierskim i chmielnickim),- Węgry – 20.000 (Budapeszt, Tatabanya, Komarom, Derenk)- Wielka Brytania – od 500.000 do 800.000  (Londyn, Ealing, Manchester, Birmingham)- Włochy – 100.000 (Rzym, Katania i Palermo, Bolonia, Wenecja, Padwa, Mediolan, Marche)

Brak komentarzy: