To nie słowa polskiej biegaczki są kontrowersyjne, ale fakt, że w kobiecym sporcie, mimo, że era enerdowskich sportsmenek odeszła w historyczną dal, dzieją się takie świństwa jak udział afrykańskich dragerek w zawodach lekkoatletycznych albo afroamerykańskich w tenisie. Oczywiście, że szkodzi to sportowi a winny jest łatwy do wskazania: lewactwo z jego ofensywą kłamstwa pod szyldem walki z rasizmem.
"„Najlepsza Europejka” i „druga najszybsza biała” - kontrowersyjne słowa polskiej biegaczki /według Newsweeka/.
Czuję się wicemistrzynią olimpijską” i cieszę się, że przybiegłam jako „druga najszybsza biała” – słowa Joanny Jóźwik, polskiej lekkoatletki, która w finałowym biegu na 800 metrów podczas Igrzysk w Rio zajęła piąte miejsce, nie pozostały bez echa także zagranicą. O sprawie pisze brytyjski „Independent”.
„Trzy zawodniczki, które były na podium, wzbudzają bardzo dużo kontrowersji. Nie ukrywam, że dla mnie to też jest trochę dziwne, że władze nic z tym nie robią. Koleżanki mają po prostu bardzo wysoki poziom testosteronu, podobny do męskiego, dlatego wyglądają, jak wyglądają i biegają tak, jak biegają” – skomentowała na gorąco na antenie Eurosportu rezultaty biegu na 800 metrów Joanna Jóźwik. Pochodząca z Wałbrzycha biegaczka nawiązała do kwestii hiperandrogenizmu, o który oskarżana jest złota medalistka w tej dyscyplinie – Caster Semenya.
Jak pisze brytyjski „Independent”, Polka, podobnie jak startująca na tym samym dystansie Brytyjka Lynsey Sharpe, podważyła sens rywalizacji z biegaczkami o tak wysokim poziomie testosteronu. Biegaczka stwierdziła również, że żal jej Kanadyjki Melissy Bishop, która pomimo pobicia swojego rekordu życiowego, zajęła dopiero czwarte miejsce. Sama Jóźwik stwierdziła, że z osiągniętego wyniku jest zadowolona: „W tym sezonie zmagałam się z problemami ze zdrowiem i wieloma kontuzjami, dlatego cieszę się z tego rezultatu. Czuję się jak srebrna medalistka” – powiedziała. Polka dodała także, że bieg ukończyła jako „najlepsza Europejka” i „druga najszybsza biała”.
Oskarżenia o hiperandrogenizm towarzyszą karierze Caster Semenyi od 2009 roku, kiedy po raz pierwszy sięgnęła po tytuł mistrzyni świata. Poddano ją wtedy testom płci i stwierdzono, że biegaczka zmaga się z bardzo podwyższonym poziomem testosteronu, dlatego zaaplikowano jej kurację hormonalną. Leczenie przerwano po interwencji Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu, który poprosił, aby lekarze udowodnili, że to faktycznie biologiczne uwarunkowania dają południowoafrykańskiej zawodniczce przewagę nad rywalkami. „Staram się być dobrą biegaczką. Dostaję wsparcie od bliskich mi ludzi i to się liczy” – powiedziała Semenya. Dodała także, że jej triumf to dobra okazja, aby „świat sportu się wreszcie zjednoczył”. Następnie przeprosiła obecnych dziennikarzy i mówiąc, że musi zadzwonić do swojej żony – poślubionej w zeszłym roku Violet Raseboy."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz