sobota, 2 maja 2020

Msza Trydencka


Tradycyjny Ryt Mszy Świętej powoli wraca do łask i wierni oraz zaangażowane duchowieństwo starają się przywracać ją w kościołach. Nie jest najprostsza, ani najłatwiejsza do “wprowadzenia”, ale zdecydowanie warta tego, by o nią zabiegać. Wbrew kłamliwej opinii zwolenników postępu, nigdy żaden papież, czy Sobór nie nakazali odejścia od tej formy sprawowania Mszy, natomiast została uznana za formę niemożliwą do usunięcia i dozwoloną do odprawiania po wsze czasy w 1570 r. przez papieża św. Pius V bullą „Quo Primum”. W tym tekście przedstawię 7 powodów, by zainteresować się “Mszą wszechczasów” oraz wskażę, jak i gdzie można to zrobić.

Czym jest Msza Trydencka?

To forma Mszy Świętej obecna w Kościele katolickim od Soboru Trydenckiego, jednak nie wtedy utworzona – wiele jej elementów było obecnych w liturgii aż od VI wieku! W debacie nad Tradycyjną Mszą bynajmniej nie chodzi też o to, że nowa Msza, zwana Novus Ordo Missae jest Mszą nieważną, czy heretycką. Faktem natomiast jest, że wprowadza zmiany bardzo rewolucyjne, przez wielu teologów krytycznie oceniane jako zbliżone do obrzędów protestanckich.
Dokładniejszy opis Mszy Trydenckiej możemy spotkać na stronie jej poświęconej, czyli MszaTrydencka.pl (1). Brzmi on następująco:
(…) określenie, pochodzące od nazwy włoskiego miasta Trydentu, odnosi do soboru z lat 1545–1563, za którego ustaleniami podążając, papież św. Pius V ujednolicił istniejący wtedy obrządek i zezwolił każdemu kapłanowi po wsze czasy na odprawianie tej Mszy Świętej wedle ustalonego Mszału. Z tego też powodu inna spotykana jej nazwa to Msza Święta wszech czasów. Czasy Soboru Trydenckiego, czyli kontrreformacji i umacniania wiary katolickiej wobec herezji protestanckiej, symbolizują niezmienność, stałość, ponadczasowość — w rzeczywistości bowiem pewne elementy Mszy były niemal niezmienione i trwały w tej samej formie w Kościele już od VI wieku. Aż do reformy Pawła VI.
Bardzo znamienny jest tutaj fakt, który wspominałem także we wstępie – jest to ryt ważny na zawsze i niemożliwy do “usunięcia” na mocy nieomylnego autorytetu Soboru i ówczesnego papieża.

Dlaczego warto uczestniczyć
w takiej Mszy?

Powód 1
Niemal 1400 lat historii, czyli Msza, której wysłuchiwali najwięksi święci Kościoła

Dziwne określenie? Być może. Mszy Trydenckiej się wysłuchuje, bowiem jedną z największych różnic pomiędzy nią a obecnie popularną formą sprawowania liturgii jest cisza i kontemplacja. O wiele mniej jest także kwestii wymawianych przez samych wiernych. Co tyczy się jednak samej wielowiekowej tradycji liturgicznej, faktem jest iż jej “baza” została ustalona już za czasów papieża Grzegorza VII około 600 roku(2). Daje to około 1400 lat historii, w której możemy brać udział w każdą (niestety nie wszędzie) niedzielę! 

Powód 2
Jedność, stałość i niewrażliwość na zniekształcenia

Mimo całej miłości do Kościoła i świadomości prowadzenia go mocą Ducha Świętego nie da się zaprzeczyć oczywistym faktom – Msza Święta we współczesnym wydaniu bardzo często zostaje przekształcona, zniekształcona, a niektórzy kapłani dopuszczają się nawet świętokradztwa. Na szczęście to ostatnie to ewenement.
Msza Trydencka nie dopuszcza jednak specjalnych możliwości interpretacji. Dla wielu katolików właśnie to sprawia, że wybierają tradycję – z góry wiedzą, że dziwactwa nie będą ich udziałem, gdy przypadkiem trafią na zbyt postępowego księdza, który np. rozbija przed wiernymi telewizor i udaje odprawianie egzorcyzmu lub “rozgrzesza” wszystkich obecnych twierdząc, że przyznanie się do swoich win we własnym sumieniu na Mszy jest wystarczające (oba przypadki wydarzyły się we Francji, a temu ostatniemu na szczęście srogo sprzeciwił się Jan Paweł II).

Powód 3
Brak wątpliwości teologicznych i naleciałości niekatolickich

Niepokój związany z Nową Mszą nie jest bynajmniej wymysłem moim, czy tak zwanych lefebrystów. Pomijając, że abp Lefebvre był… no cóż, arcybiskupem i miał pełne prawo do takiego głosu sprzeciwu w obronie wiary, także inni teolodzy krytykowali nową formę odprawiania Mszy Świętej. Okazuje się bowiem, że gdy w 1969 roku papież Paweł VI wprowadził nowy obrzęd Mszy (wspomniany Novus Ordo Missae, w skrócie NOM), już tego samego roku dwaj kardynałowie (Ottaviani i Bacci) razem z grupą wybitnych rzymskich teologów skierowali list do samego Ojca Św. z dołączoną do niego krytyczną analizą NOM (kliknij tutaj by przejść do treści tego dokumentu). 
Wśród elementów uznawanych przez nich za wady nowej formy liturgicznej znalazło się “zaciemnianie ofiarnego charakteru Mszy św. i podkreślanie aspektu uczty i uświęcenia, co zbliża Novus Ordo Missae do nabożeństw protestanckich” (3) Trudno więc zaprzeczyć, że wątpliwości są uzasadnione wiedzą i opinią największych autorytetów Kościoła. Msza Trydencka nie wzbudza takich podejrzeń dając nam stuprocentową pewność, że robimy wszystko prawdziwie po katolicku. Myślę, że to pewność dosyć ważna.

Powód 4
Pełny i konieczny akcent położony na ofiarny charakter Mszy Świętej

Protestanci bardzo często argumentują swoje podejście do upamiętniania Wieczerzy Pańskiej tym, że przecież Jezus wyraźnie mówi o pamiątce, wspominaniu. Całe Pismo Święte pokazuje jednak, że owa pamiątka w tradycji żydowskiej oznacza ofiarę (np. na spalenie, co można sprawdzić czytając Kpł 2,2), a nie tylko “wspomnienie”. Zwróćmy też uwagę na to, że ofiara Chrystusa za nasze grzechy jest po prostu esencją Dobrej Nowiny!
Nie inaczej jest w przypadku Mszy Trydenckiej, która skupia się właśnie na ofierze. Nowa msza natomiast podkreśla liturgię słowa i Komunię, oraz wprowadza nowe tzw. modlitwy eucharystyczne, choć Kościół rzymski miał zawsze tylko jeden Kanon. Tzw. druga modlitwa eucharystyczna („Zaprawdę święty jesteś, Boże, źródło wszelkiej świętości…”), która dla swej krótkości praktycznie wyparła Kanon rzymski, nie wspomina ani razu ofiarnego charakteru Mszy świętej.

Powód 5
Kontemplacja, refleksja i tajemnica

Nowa Msza niemal w całości odprawiana jest na głos. Nieporównywalnie mniej w niej miejsca na kontemplację, refleksję, faktyczne odczucie powagi tego, co dzieje się na naszych oczach. Ciągle słuchamy lub mówimy, jest ciągły ruch, ale czy za każdym razem jesteśmy świadomi tego, co naprawdę dzieje się przed nami? Wiele osób, w tym tradycyjni katoliccy kapłani, mówi iż dopiero podczas Tradycyjnej Mszy św “czuje się” Boga, a raczej doświadcza tego, czego jest się świadkiem.
Na pewno nie jest to wydarzenie wesołe, jak śpiewy przy gitarze, ale na to z pewnością jest cała masa czasu także poza tą jedną, wyjątkową godziną tygodniowo.

Powód 6
Wolność od błędnej interpretacji dokumentów Soboru Watykańskiego II

Mimo, iż ostatni Sobór oczywiście żadnej herezji czy wypaczenia nie zatwierdził i nie wprowadził, niektóre interpretacje jego zapisów do takich problemów prowadzą. Wspomniane przeze mnie wyżej “show” organizowane we Francji (choć zapewne rzadko) były właśnie wynikiem takiego “lewoskrętnego” tłumaczenia dokumentów Kościoła. Przykładowo, dokument promulgowany przez Pawła VI w 1963 roku o nazwie Sacrosanctum Concilium (4) postanawia, że NIKT poza Stolicą Apostolską i biskupami mającymi pozwolenie Rzymu, nie może na własną rękę dodawać, ani odejmować, czy też po prostu zmieniać nic w liturgii (punkt 22 Sacrosanctum Concilium). Wyżej już napisałem, co niestety nieraz z tego wychodzi.
Innym powszechnie znanym nieporozumieniem w sprawie zbyt luźnej interpretacji dokumentów Soboru oraz późniejszych jest fakt, iż języki narodowe zostały dopuszczone do użytku podczas Mszy w wyjątkowych przypadkach po wyraźnej zgodzie okolicznego biskupa (punkt 36 Sacrosanctum Concilium). Jak zostało to zastosowane, wszyscy możemy się przekonać w dowolnym kościele – wyjątkowym przypadkiem jest niestety, choć obowiązująca wg dokumentów, łacina. Wyparta przez języki narodowe, które są po prostu łatwe do wdrożenia i zapewne “przyciągają wiernych”. W poprzednim punkcie zwróciłem uwagę na to, co zamiast łatwości i przyciągania stanowi istotę Mszy.

Powód 7
Wielokrotnie i nieomylnie potwierdzona wieczna prawidłowość

Tak zwany Kanon Rzymski stanowiący centrum Mszy św., w formie zachowanej w Mszale św. Piusa V, według świadectwa Soboru Trydenckiego pochodzi z Tradycji Apostolskiej i był już zasadniczo ustalony za czasów św. papieża Grzegorza Wielkiego (wspomniany wcześniej VII wiek), a Kościół rzymski nigdy innych kanonów nie posiadał. Co więcej, taka formuła Konsekracji, obecna w Mszale Trydenckim została poświadczona przez papieża Innocentego III(1198-1216).
Z kolei św. Tomasz z Akwinu, jeden z najgenialniejszych teologów w historii, uzasadniał ją w swoim artykule o tej tematyce, natomiast Sobór Florencki z 1437 roku także ją potwierdził (5). Ta właśnie formuła, której dosłowne i dokładne wypowiedzenie decydowało o ważności Konsekracji, została w nowej liturgii zmieniona.
Widzimy więc, że nie jest to bynajmniej wymysł “tradsów”, czy “lefebrystów”, ale niemożliwy do obalenia Kanon i ideał Mszy katolickiej. Ocenę zjawiska zmiany wspominanej formuły pozostawię teologom i nie będę ciągnął tego tematu.


Brak komentarzy: