środa, 30 września 2015

Polityka zagraniczna, grupa wyszehradzka

Generalnie dla Polski polityka zagraniczna jest ważniejsza od polityki wewnętrznej, bowiem jest w stosunku do niej nadrzędna. Dzieje się tak ze względu na geoplityczne położenie Polski i jej uwarunkowania historyczne. Polityka zewnętrzna w znacznie większym stopniu wpływa na nasz naród, niż wewnętrzna.
Wszytkie opcje politycze, które mówią ludziom: nie róbmy polityki, zajmijmy się czymś ważniejszym, jak chociażby dobrobytem, są z gruntu fałszywe i stanowią zagrożenie. Naturalnie, że nie polikiterstwem można cokolwiek budować, jednak świadomość polityczna i rządu, i parlamantu i mediów i narodu jako całości - w okresie wyborczym szczeglnie, ale przede wszystkim opiniotwórczej i aktywnej jego części jest bardzo istotna.
Gospodarka bez właściwej polityki zewnętrznej jest zajęciem bez przyszłości dla narodu jako całości, co najwyżej dla jego części.
Ostatnie  sprzeniewierzenie się grupie wyszehradzkiej było głupim posunięciem, ale niestety opcja polityczna wybrana przez większość w 2007 roku, dba tylko o swój wąsko pojęty interes ekonomiczny. Oczywiście nie jest to wielkie nieszczęście, bowiem kwestia uchodźców, choć nagląca, nie jest jeszcze katastrofą dla Europy, a jedynie postępującym zagrożeniem, co zaś się tyczy ustaleń odnośnie przyjmowania z terenu Niemiec grup emigranckich, to zawsze można je renegocjować.


czwartek, 17 września 2015

17 września



Kolumny piechoty sowieckiej wkraczające do Polski
foto: Domena publiczna
17 września 1939 r. Armia Czerwona napadła na Polskę, realizując pakt Ribbentrop-Mołotow. Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 250 tys. żołnierzy, w tym ok. 10 tys. oficerów. Konsekwencją sowieckiej agresji i nędznej postawy polskiego rządu stała się Zbrodnia Katyńska i masowe deportacje setek tysięcy obywateli polskich w głąb ZSRS.
Niemcy od trzeciego dnia wojny ponaglali Moskwę, ażeby zajęła obszary uznane w pakcie Ribbentrop-Mołotow za jej strefę interesów. Stalin zwlekał z podjęciem decyzji, czekając na to, jak zachowają się wobec niemieckiej agresji na Polskę Wielka Brytania i Francja. Przyglądał się również jak silny opór Niemcom stawia polskie wojsko. Jednocześnie jednak w ZSRS trwały ukryte przygotowania do wojny. 24 sierpnia 1939 r. rozpoczęto stopniową koncentrację wojsk.
17 września 1939 r. o godz. 3 w nocy (według obowiązującego w Polsce czasu środkowoeuropejskiego była godzina pierwsza) do Komisariatu Spraw Zagranicznych w Moskwie wezwany został ambasador RP Wacław Grzybowski, któremu Władimir Potiomkin - zastępca Mołotowa - odczytał treść uzgodnionej wcześniej z Berlinem noty. Władze sowieckie oświadczały w niej m.in.: "Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni działań wojennych Polska utraciła wszystkie swoje ośrodki przemysłowe i centra kulturalne. Warszawa, jako stolica Polski, już nie istnieje. Rząd polski uległ rozkładowi i nie przejawia oznak życia. Oznacza to, że państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Tym samym utraciły ważność umowy zawarte pomiędzy ZSRS a Polską".
Ambasador Grzybowski zdecydowanie odmówił przyjęcia sowieckiej noty. W tym samym czasie Armia Czerwona rozpoczęła napaść na Polskę. Od godz. 3 do godz. 6 rano jej wojska przekroczyły na całej długości wschodnią granicę z Polską. Łącznie siły Armii Czerwonej skierowane w trzech rzutach przeciwko Rzeczypospolitej wynosiły ok. 1,5 miliona żołnierzy, ponad 6 tys. czołgów i ok. 1800 samolotów.
Wieczorem 17 września Naczelny Wódz wydał następujący rozkaz (dyrektywę): "Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami - bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii".
Władze polskie wzywając do unikania walki z Armią Czerwoną nie uznały jej wkroczenia za powód do wypowiedzenia wojny i nie zerwały stosunków dyplomatycznych z Moskwą. Zaistniała sytuacja zadecydowała o tym, iż w nocy z 17 na 18 września prezydent Ignacy Mościcki wraz z rządem polskim i korpusem dyplomatycznym przekroczył granicę rumuńską, planując przedostanie się do Francji. Razem z nimi terytorium polskie opuścił Naczelny Wódz marszałek Edward Śmigły-Rydz.
Rozkaz ten nie dotarł jednak do wielu oddziałów, a przez część dowódców uznany został za prowokację. Do starć z Armią Czerwoną dochodziło w wielu miejscach. Na Polesiu i Wołyniu improwizowana grupa KOP dowodzona przez gen. Wilhelma Orlika-Rueckemanna stoczyła z Sowietami kilkanaście potyczek i dwie bitwy: pod Szackiem 28-29 września i Wytycznem w pow. włodawskim 1 października. Na Polesiu z Armią Czerwoną walczyły także: dowodzony przez ppłk Nikodema Sulika-Sarneckiego pułk KOP "Sarny", brygada KOP "Polesie" oraz jednostki KOP "Kleck" i "Baranowicze". Z kolei w Kodziowcach, niedaleko Grodna, w nocy z 21 na 22 września doszło do bitwy, w której 101 pułk ułanów przez kilka godzin zatrzymywał przeważające siły sowieckie, niszcząc m.in. 22 czołgi. Na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie z Sowietami walczyły oddziały KOP "Iwieniec", "Głębokie" i "Krasne".
Wkraczającym oddziałom Armii Czerwonej opór stawiały również miasta, wśród których najbardziej zacięty i tragiczny bój stoczyło Grodno. Walki z Wehrmachtem i Armią Czerwoną toczyła dowodzona przez gen. Franciszka Kleeberga Samodzielna Grupa Operacyjna "Polesie", w skład której weszli m.in. marynarze Pińskiej Flotylli Wojennej.
W sumie w starciach z Armią Czerwoną zginęło ok. 2,5 tys. polskich żołnierzy, a ok. 20 tys. było rannych i zaginionych. Straty sowieckie wynosiły ok. 3 tys. zabitych i 6-7 tys. rannych.
Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 250 tys. żołnierzy, w tym ponad 10 tys. oficerów, którzy na mocy decyzji podjętej 5 marca 1940 r. przez Biuro Polityczne WKP(b) zostali rozstrzelani.
Decyzja o wymordowaniu polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz Polaków przetrzymywanych w więzieniach NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej została podjęta na podstawie pisma, które ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria skierował do Stalina. Szef NKWD, oceniając w nim, że wszyscy wymienieni Polacy "są zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej", wnioskował o rozpatrzenie ich spraw w trybie specjalnym, "z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary - rozstrzelanie".
Po trwających miesiąc przygotowaniach, 3 kwietnia 1940 r. rozpoczęto likwidację obozu w Kozielsku, a dwa dni później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Przez następnych sześć tygodni Polacy wywożeni byli z obozów grupami do miejsc kaźni.
Z Kozielska 4 404 osoby przewieziono do Katynia i zamordowano strzałami w tył głowy. 3 896 jeńców ze Starobielska zabito w pomieszczeniach NKWD w Charkowie, a ich ciała pogrzebano na przedmieściach miasta w Piatichatkach. 6 287 osób z Ostaszkowa rozstrzelano w gmachu NKWD w Kalininie, obecnie Twer, a pochowano w miejscowości Miednoje. Łącznie zamordowano 14 587 osób.
Na mocy decyzji z 5 marca 1940 r. wymordowano również około 7 300 Polaków przebywających w różnych więzieniach na terenach włączonych do Związku Sowieckiego: na Ukrainie rozstrzelano 3 435 osób (ich groby prawdopodobnie znajdują się w Bykowni pod Kijowem), a na Białorusi około 3,8 tys. (pochowanych prawdopodobnie w Kuropatach pod Mińskiem). Większość z nich stanowili aresztowani działacze konspiracyjnych organizacji, oficerowie nie zmobilizowani we wrześniu 1939 r., urzędnicy państwowi i samorządowi oraz "element społecznie niebezpieczny" z punktu widzenia władz sowieckich.
Wkraczająca na ziemie Rzeczypospolitej Armia Czerwona zachowywała się równie bestialsko jak wojska niemieckie. Przykładów zbrodni popełnianych na polskich wojskowych, policjantach i cywilach jest wiele, m.in. w Grodnie po zajęciu miasta Sowieci wymordowali ponad 300 jego obrońców, na Polesiu 150 oficerów, a w okolicach Augustowa 30 policjantów.
Zgodnie z propozycją Stalina przeprowadzona została korekta podziału terytorialnego ziem polskich. Granica pomiędzy ZSRS a III Rzeszą przebiegać miała odtąd wzdłuż linii rzek San-Bug-Narew-Pisa.
Przedstawiciele dwóch totalitarnych mocarstw ustalili również, iż "nie będą na swoich terenach tolerować żadnej polskiej agitacji, która przenikałaby na terytorium drugiej strony. Wszelkie próby takiej agitacji na ich terenach będą likwidowane, a obie strony będą się informowały wzajemnie o podejmowanych w tych celach środkach".
W wyniku dokonanego rozbioru Polski Związek Sowiecki zagarnął obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln. Okrojona Wileńszczyzna została przez władze sowieckie w październiku 1939 r. uroczyście przekazana Litwie. Nie na długo jednak, bowiem już w czerwcu 1940 r. Litwa razem z Łotwą i Estonią weszła w skład ZSRS.
Liczba wszystkich ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana. Prof. Andrzej Paczkowski odnosząc się do tej kwestii pisał: "Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach - od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę wpół przymusową - ponad 1 milion osób, a więc co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Nie mniej niż 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób.

Fakty powyższe są znane lepiej ub gorzej, już mało kto dziwi się na stwierdzenie, że ZSRR był w stanie wojny z Polską, że był agresorem. Ale, że rząd polski ówczesny położył swoją politykę na całej linii, już nie dociera do świadomości narodowej. Wręcz przeciwnie, powszechne są pretensje do Sowietów, że napadły a właściwie żadnych rozliczeń naszej polityki, Józef Beck to zdolny minister SZ, a Śmigły - Rydz to zdolny wódz, a było dokładnie odwrotnie.

środa, 16 września 2015

Uchodźcy

Sprawa uchodźców elektryzuje opinię publiczną w całej Europie, oczywiście w Polsce czy na Węgrzech też, ale w różny sposób.
Europa Zachodnia współczuje uchodźcom, zwanym też w Polsce przez niektóre kręgi opiniotwórcze: uchodźcami, chce ich przyjmować, płacić im, generalnie opiekować się czule, a Polska, Węgry, Słowacja i Czechy patrzą inaczej na tę sprawę. Generalnie Grupa Wyszechradzka nie chce nielegalnych emigrantów, a Europa Zachodnia chce. Oczywiście co tam sobie myślą zwykli ludzie , tego nie wiemy, ale do mediów przenikają wypowiedzi, ze oni chcą, u siebie w domu, w szkole, w klubie piłkarskim, itp. Z kolei u nas, Gazeta Wyborcza na przykład, dwoi się i troi aby wykazać się humanizmem, naklaniać czytelników aby pomagali, aby wpłacali, aby popierali.

Ale oto:

Jako syryjski imigrant mógłby być przykładem sukcesu, jednak Ghaze Abdulloh nie chce, aby Polska przyjmowała i pomagała tysiącom przybyszów.
Jako syryjski imigrant mógłby być przykładem sukcesu, jednak Ghaze Abdulloh nie chce, aby Polska przyjmowała i pomagała tysiącom przybyszów. arch. Ghaze Abdulloh, YouTube
Nawet niektórzy Syryjczycy są przeciwni pomaganiu migrantom. – Prawdziwi uchodźcy to może jedna piąta tego tłumu. Większość chce łatwego życia na zasiłku, który obiecała Angela Merkel – mówi Ghaze Abdulloh, właściciel znanych w Warszawie restauracji Amrit Kebab.

Co pan czuje widząc relacje telewizyjne o uchodźciach i emigrantach (nielegalnych - czyli bez wiz)?
Ghaze Abdulloh: Jestem zakłopotany. Zapewniam, że większość z nich nie musiała uciekać z własnych domów z powodu wojny. Rozpoznaję tam Erytrejczyków, Marokańczyków. Owszem, są też Syryjczycy. Cały czas dostaję SMS-y i wiadomości na Facebooku. W rodzaju: "Jedziemy do Niemiec, pomieszkać u Angeli"

Zatrudniłby Pan kogoś z imigrantów czy uchodźców u siebie w restauracji?

W mojej restauracji ludzie ciężko pracują, bo kanapkę kebab trzeba umieć zrobić w 9 sekund. Karmimy 5 tys. ludzi dziennie. A ci imigranci nie chcą ciężkiej pracy. Dostaję więc mnóstwo pytań w rodzaju, jak przedostać się z Polski do Niemiec. Jak urządzić się w Niemczech. Zapewniam was wszystkich, że Polska nie jest celem tej migracji.

Słyszał pan o Syryjczykach, którzy w Polsce otrzymali pomoc, ale woleli uciec do Niemiec?

Polacy są oburzeni dlatego to wytłumaczę. Akurat znam jedną z tych rodzin. To moja znajoma, która napisała na Facebooku, że nareszcie jest w Niemczech. Ona nie będzie mieszkać w polskiej parafii, bo jej ojciec jest znanym biznesmenem w Damaszku, a mieszkają w najdroższej dzielnicy Baktuma. Tacy ludzie korzystają z pomocy - by jako syryjscy uchodźcy uzyskać prawo stałego pobytu w UE i swobodnie podróżować. Mówię to po to, aby przekonać Polaków, że pomoc udzielana pod wpływem emocji, bez zastanowienia i każdemu, trafi do niewłaściwych osób.

Jest jakiś sposób, aby w fali imigrantów wyłowić tych naprawdę poszkodowanych przez wojnę?

Raczej nie. Z tego co słyszałem, ci ludzie nie chcą już poddawać się kontroli i rejestracji na granicy, niszczą swoje paszporty. Ja na przykład poznałbym Marokańczyka po akcencie, a taki pogranicznik już nie. Z kolei jak byłem w Turcji, to facet na ulicy proponował mi kupno syryjskiego paszportu za 1000 euro. Z drugiej strony, nikt nie będzie oficjalnie rozmawiał ze służbami Asada, które powiedzmy sobie, dość dobrze orientują się kto ucieka przez granicę. I znowu pokażę wam coś z Facebooka. Jest taki chłopak, który niedawno jako żołnierz twierdził, że służy Bogu, a teraz się ironicznie pisze, że służy Niemcom podając hot-dogi.
 Premier Orban, to nie gumka od kaleson, nie daje sobie wciskać ciemnoty i pokazuje Europie, że Węgry są suwerennym krajem, że rządzą u siebie.
Dlaczego imigranci muzułmańscy nie uciekają do bogatych krajów arabskich?
Wśród najbogatszych krajów świata na czele listy znajduje się wiele krajów arabskich bliskich kulturowo imigrantom zalewającym Europę.  Gdzie nam równać się z tak bogatymi krajami jak  Katar, Brunei, Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman, Bahrajn, czy choćby Arabia Saudyjska. A jednak to nas, a nie tamte kraje, różni idioci pokroju Tuska , Schulza i im podobnych, szantażują "moralnym obowiązkiem".
Tym, co szczególnie drażni w opisach obecnej sytuacji, jest unikanie jasnej, rzetelnej i prawdziwej odpowiedzi na pytanie – kto odpowiada za ten dramat?  Kto doprowadził do całkowitej destrukcji i destabilizacji w państwach, z których uciekają ludzie? Co się wydarzyło w Iraku, co w Afganistanie, jaki był plan opanowania Syrii, kto za nim stoi, kto spowodował destabilizację w Libii. I przede wszystkim, co powstało w zamian?
I dlaczego muzułmańscy uchodźcy nie uciekają do bogatych państw islamskich, nie szturmują ambasad USA, nie ciągnie ich do Chin, tylko wybierają niebezpieczną drogę do Unii, bo nawet nie do całej Europy?
Przemytnicy i handlarze biednymi ludźmi zarobili w zeszłym roku na przemycie ludzi do Europy podobno... 140 milionów euro,w tym roku zapewne już dużo więcej.  Oni mają same zyski pozostali dramatyczny problem. Wraz z uchodźcami "którym na głowy spadają bomby, lub którym głowy te są obcinane", do Europy ciągną ci, którzy po prostu szukają sobie lepszego miejsca do życia, a którzy nigdy by nie uzyskali wizy do UE. Dzięki masowej migracji udaje im się jednak dostać do Europy. Masowy napływ uchodźców do Europy destabilizuje ją, będzie destabilizować i w efekcie wymuszać krok po kroku redukcję naszego porządku.
Destabilizacja Europy jednak komuś musi służyć, ktoś na tej sytuacji zamieszania będzie na świecie korzystał. Europa pogrążona w uchodźczym dramacie nie będzie już za bardzo skupiona na innych własnych problemach.
Problem imigrantów będą musieli rozwiązywać Europejczycy, bowiem wszyscy ci imigranci "muszą gdzieś mieszkać, z czegoś żyć, dzieci muszą chodzić do szkoły". A ponieważ są to ludzie biedni i nie będzie ich stać na mieszkania z wolnej ręki, trzeba będzie budować dla nich mieszkania. A co z własnymi biednymi? A później i prędzej, niż nam się wydaje, trzeba będzie wybudować im nowe meczety. To ogromny wysiłek finansowy dla każdej gospodarki, nawet tej najprężniejszej. Dokona się przy takim najeździe muzułmańskich  imigrantów, ponieważ są to prawie bez wyjątku muzułmanie, również ogromna przemiana kulturowa w samej Europie.
W Niemczech żyje teraz blisko 4,5 miliona muzułmanów. Dla osiągnięcia tego poziomu musiało upłynąć pięćdziesiąt lat. W tym roku Niemcy spodziewają się 800 tysięcy uchodźców, z bardzo, bardzo odległych kulturowo obszarów islamu. Warto uświadomić sobie tę skalę, więc rzeczywiście, Niemcy podlegają islamizacji, a wraz z nimi i Europa. Imigranci z krajów afrykańskich, którzy osiedli w Niemczech, mają duże wymagania dotyczące standardów życia. W internecie wielką popularnością cieszy się nagranie, na którym widać uchodźcę z pogardą wyrzucającego część paczki żywnościowej. Zawarte w niej produkty nie spełniały jego wygórowanych oczekiwań.
Mówi się, że dzięki uchodźcom złagodzimy problem starzenia się własnych społeczeństw. To złudzenie. To nie będą w przyszłości już "nasze" społeczeństwa. 

Premier Orban buduje ogrodzenie na granicy z Chorwacją i nie ma co się dziwić Orbanowi, bowiem te pół miliona "uchodźców" (a dlatego w códzysłowie, że może 10% spośród nich to uchodźcy, reszta to najeźdźcy) to dopiero początek fali, już koljny milion czeka w miastach portowych, a 10 mln w głebi lądu. To co przeszło to awangarda. 
Mówicie zaginieni, zmarli, zatopieni....a kiedy armia sułtana szła na Polskę nie było strat? Te obecnie są śmiesznie małe dla ILS. 
Najlepsze dla nich jest to, że Europa chce, i robi to, płacić za utrzymanie najeżdców. 
Myślę, że za jakiś czas możemy poznać co od kulis twierdzą przywódcy państw islamskich o głupocie eurpejskich liderów. A niektorzy z nich, ci obecnie wszechpotężni, mogą skończyć swoje rządy w niesławie, albo nawet i gorzej.
Ale czy z polskiego punktu widzenie muzułmanie zalewający Niemcy to coś niekorzystnego?
Muzułmanie to jednak nie Żydzi, nie opanują handlu i przemysłu, zatem nie wywołają nazizmu na skalę lat trzydziestych, raczej jakieś popłuczyny po tym co było.

Z innej beczki:
Ta historia zbulwersowała mieszkańców Śremu, 30-tysięcznego miasta w Wielkopolsce. Od lipca pod opieką parafii Najświętszego Serca Jezusa przebywała pięcioosobowa rodzina uchodźców z Syrii. Dzięki staraniom proboszcza, hojności parafian i wysiłkom samorządu Syryjczycy dostali wszystko, czego ludzie uciekający przed śmiercią mogliby potrzebować. A nawet o wiele więcej: mieszkanie w nowym bloku, żywność, pracę dla rodziców, szkolną edukację dla dzieci, telewizję z kanałem po arabsku, internet, a nawet rowery – oczywiście za darmo.
Ale gdy tylko Niemcy ogłosili, że przyjmą tysiące uchodźców, imigranci z Syrii błyskawicznie opuścili Śrem, choć przecież mogli żyć wygodniej niż niejeden Polak, a żadna wojna im już nie groziła. „W poniedziałek 7 września w nocy, bez słowa pożegnania i podziękowania, uciekli do Niemiec – szukając tam (jeszcze) lepszego życia” – informował Portalsremski.pl.
Podobnie postąpiło w pierwszych dniach września kilkanaście innych syryjskich rodzin, którymi opiekowali się Polacy. 
Obywatelom naszego kraju należy się więc odpowiedź na pytanie: czy uchodźcom, których mamy przyjąć, chodzi o ucieczkę przed nędzą i śmiercią, czy o jak najwygodniejsze życie na koszt europejskiego podatnika?