Kiedy polskojęzyczne media obsmiewały Antoniego Macierewicza za dmoaganie się zwrotu wraku, te same media, oraz ich własciciele w Holandii czy Niemczech nie śmieją się ze śledczych, ktrórzy chcą dostać się na teren gdzie spadł samolot i badać szczątki. Treaz Zachód widzi, że nie jest to tak jak sobie wyobrażali.
Ale dziwi fakt, że śmiarć prezytenta kraju zrzeszonego w Unii, w NATO, nie wywarła tam, w porównaniu z zestrzeleniem malezyskiego samolotu, właściwie żadnego wrażenia.
Daje nam to kolejny raz przekonanie, że Zachód NA PEWNO, kiedy przyjdzie taka potrzeba o Polskę nie zadba, o ile my tego sami nie zrobimy.
Oto podsumowanie dotychczasowych działań Polski w sprawie badania przyczyn i skutków katastrofy smoleńskiej, oraz w pierwszj czesci błędów związanych z przygotowaniem wizyty Prezydenta w Rosji.
1. Liczne błędy w przygotowaniu i zabezpieczeniu wizyty głowy państwa, udającej się na obchody 70. rocznicy mordu katyńskiego:
— brak polskiego nadzoru nad remontem i modyfikacjami samolotu TU 154M nr boczny 101 przeprowadzonymi w Samarze przez Rosjan,
— rozdzielenie – bądź z inspiracji, bądź co najmniej za zgodą Donalda Tuska – wizyt polskiego premiera i śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Decyzja ta skutkowała obniżeniem poziomu zabezpieczenia wizyty 10 kwietnia 2010 roku ze strony rosyjskiej i była co najmniej przyzwoleniem polskiego premiera na tę okoliczność,
— brak uzyskania formalnej decyzji Rosjan o otwarciu lotniska Siewiernyj – podmiotem odpowiedzialnym za niedopełnienie formalności w tym zakresie jestKPRM, wówczas pod wodzą Tomasza Arabskiego,
— brak kontroli pracowników MSZ nad przestrzeganiem umowy z 14 grudnia 1993, roku na podstawie której organizowany był przelot delegacji śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
— całkowity brak zabezpieczenia wizyty polskiego prezydenta przez Biuro Ochrony Rządu – tylko tak można podsumować stwierdzone przez biegłych Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga 20 uchybień tej służby przy realizacji jednego zadania ochronnego,
— brak wykonania zabezpieczenia pirotechnicznego lotniska Siewiernyj przez stronę polską,
— brak kontaktu BOR z obecnymi na pokładzie samolotu funkcjonariuszami.BOR nie znał numeru telefonu satelitarnego będącego na wyposażeniu TU-154M.
2. Liczne błędy rządu Donalda Tuska przy wyborze porządku prawnego decydującego o sposobie badania katastrofy i postępowanie polskich urzędników w kwietniu 2010 roku:
— zawarcie przez premiera Donalda Tuska z premierem Federacji Rosyjskiej międzynarodowej umowy regulującej zasady badania katastrofy z dnia 10 kwietnia 2010 roku, w niespotykanej w tego typu ustaleniach formie ustnej – bez jakiegokolwiek śladu w postaci dokumentu,
— niezgodne z polskim prawem i wysoce niekorzystne dla polskiego interesu odstąpienie od stosowania międzynarodowej umowy z Rosją z dnia 14 grudnia 1993 roku,
— niezgodne z polskim prawem powołanie w dniach 15 i 16 kwietnia przez Ministra Obrony Narodowej KBWLLP. W obowiązującym wówczas stanie prawnym brak było przesłanek do powołania KBWLLP do badania katastrofy smoleńskiej,
— rezygnacja z pomocy struktur NATO w badaniu przyczyn katastrofy. Lot TU-154M był wojskowym lotem samolotu polskich sił zbrojnych, należących do struktur paktu północnoatlantyckiego. W katastrofie zginął zwierzchnik polskich sił zbrojnych, oficerowie wojska polskiego i NATO. Katastrofa miała miejsce na terenie państwa nienależącego do paktu, państwa tworzącego własne wojskowe pakty antagonistyczne wobec NATO,
— odsunięcie państw Unii Europejskiej od pomocy w badaniu przyczyn katastrofy za przyzwoleniem polskiej delegacji rządowej podczas spotkania z Władimirem Putinem w Moskwie,
— ogłoszona rodzinom ofiar katastrofy w Moskwie decyzja o zakazie otwierania trumien w Polsce,
— narażenie rodzin ofiar katastrofy na traumę identyfikacji ciał bliskich w miejsce przeprowadzenia, badań genetycznych,
3. Liczne błędy w prowadzeniu polskich postępowań zmierzających do ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej:
— brak nieskrępowanego dostępu do najważniejszych dowodów rzeczowych (wraku Tu-154M i rejestratorów lotu, oblotu lotniska). Mimo to zamknięto pracę komisji Millera i ogłoszono możliwość zamknięcia śledztwa przez prokuraturę,
— nieprzeprowadzenie przez PKBWLLP rekonstrukcji wraku, wydanie raportu bez zbadania co najmniej jednej czwartej szczątków samolotu,
— brak udziału obecnych w Rosji polskich prokuratorów w oględzinach miejsca katastrofy w kwietniu 2010 roku,
— brak udziału polskich prokuratorów i medyków sądowych w oględzinach i sekcjach zwłok ofiar katastrofy w Rosji w kwietniu 2010 roku,
— brak decyzji o przeprowadzeniu w Polsce oględzin, sekcji, identyfikacji zwłok oraz pobraniu prób do badań niezbędnych w śledztwie po sprowadzeniu ciał ofiar katastrofy. Powierzenie, przy braku jakichkolwiek dowodów wykluczających sprawstwo Rosji, jej funkcjonariuszom i obywatelom najistotniejszych dowodów w sprawie dotyczącej śmierci Prezydenta, elity politycznej i generalicji do przeprowadzenia państwu obcemu w ramach międzynarodowej pomocy prawnej.,
— błędy w zakresie komunikacji delegacji polskich prokuratorów do Rosji z prokuratorami prowadzącymi śledztwo w Polsce - ci ostatni w kwietniu 2010 roku nie wiedzieli nawet o tym, że delegowani do Moskwy koledzy nie wykonywali oględzin i nie uczestniczyli w wykonywanych tam sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.
Przytoczone wyżej wybrane fakty wynikające z obchodzenia lub niewłaściwego stosowania prawa zostały w większości ocenione i zaklasyfikowane przez polskie prokuratury i sądy jako niezasługujące na żadną sankcję błędy. Skandaliczna sytuacja prawna badania przyczyn katastrofy smoleńskiej wynikająca ze „strategicznych decyzji” urzędników stawia Polskę w grupie państw gwałcących demokrację i jej wartości, lekceważących własnych obywateli.
Po ponad 4 latachnie tylko nikt nie odpowiedział za żaden z przytoczonych wyżej ,,błędów”, ale wielu urzędników odpowiedzialnych za owe ,,błędy” otrzymało awanse, intratne stanowiska i nagrody. Surową karę i winę za upominanie się o prawdę i dowody bezpośrednie poniosły i ponoszą nadal jedynie rodziny ofiar katastrofy. W XXI wieku w dobie testów DNA, zażądano, aby dotknięci głęboką traumą bliscy ofiar dokonywali rozpoznania zmasakrowanych zwłok. W Holandii po zestrzeleniu malezyjskiego boeinga otoczone opieką rodziny czekają, aż prokuratorzy i biegli – w liczbie kilkuset – ustalą tożsamość ofiar. Nikt tam nie wpadł na pomysł psychicznego maltretowania wdów, osieroconych dzieci i krewnych zamordowanych. Mogą być spokojni, że nikt ich w przyszłości nie obwini o pomyłkę przy identyfikacji zwłok.
"Zestawienie działań przedstawicieli Federacji Rosyjskiej podejmowanych po katastrofie samolotu Tu-154M oraz malezyjskiego boeinga było jednym z tematów wczorajszego posiedzenia Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku.
"Zestawienie działań przedstawicieli Federacji Rosyjskiej podejmowanych po katastrofie samolotu Tu-154M oraz malezyjskiego boeinga było jednym z tematów wczorajszego posiedzenia Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku.
W ocenie zespołu, podobieństw było wiele. Począwszy od faktu kierowania losami lotów przez Moskwę. Tak jak w 2010 r., gdy decydowała tzw. logika, tak przy zestrzeleniu malezyjskiego samolotu decyzja zapadła wyżej. Po katastrofach obu samolotów zachowanie Moskwy było zbieżne. To zaprzeczanie faktom, dezinformacja i próba zrzucenia odpowiedzialności za tragedię na innych. W 2010 r. byli to polscy piloci, obecnie Ukraina, która miałaby odpowiadać za katastrofę tylko dlatego, że wydarzyła się nad jej terytorium. Znamiennym było też, że po obu katastrofach dochodziło do kradzieży rzeczy należących do ofiar, niszczono dowody rzeczowe, a ciała profanowano. Rosja w obu przypadkach chciała też, by sprawą zajął się Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK). Udało się to cztery lata temu.
Sprawę boeinga umiędzynarodowiono, choć nie obyło się bez kampanii przeciwko takiemu rozwiązaniu. Pojawiły się też trudności w dostępie ekspertów OBWE do miejsca wypadku, które nie zostało odpowiednio zabezpieczone, a rzeczy ofiar przetrzymywane są przez separatystów. Co więcej, czarne skrzynki boeinga chciano – jak cztery lata temu – przekazać do Moskwy, jednak udało się je wysłać do Wielkiej Brytanii. W ocenie zespołu, można dopatrywać się też podobieństw na miejscach katastrof, choć w Smoleńsku maszyna spadła ze stosunkowo niewielkiej wysokości, a malezyjski liniowiec został zestrzelony na wysokości ok. 10 kilometrów.
W posiedzeniu zespołu wziął udział Redbad Klynstra, polski aktor pochodzenia holenderskiego, który wskazywał, że władze jego kraju, wypełniając wolę swojego pracodawcy – narodu, dążą do wyjaśnienia okoliczności katastrofy i ukarania winnych. Tu pierwszym działaniem jest uzyskanie dostępu do miejsca katastrofy i zabezpieczenie dowodów. Jak zaznaczył, Holandia nie działa z zamiarem prowadzenia konfrontacji, ale w sytuacji, gdy postępowanie jest utrudniane, władze uczynią wszystko, co trzeba, by zrealizować swój plan. Jak wskazał, Holendrzy wszelkie przejawy braku chęci współpracy odczytują jasno, jako próbę ukrycia własnej odpowiedzialności. – Zobaczyliśmy w tym wykładzie, jak władza w Holandii traktuje swoich obywateli. Przede wszystkim wsłuchuje się w ich głos i realizuje słuszne postulaty tych, którzy, jak Pan określił, są pracodawcami premiera i rządu – zauważył Stanisław Piotrowicz, poseł PiS. Jak wskazał, holenderski przykład pokazuje jednak, jak daleko nam do standardów państw demokratycznych.
W sprawie sposobu badania katastrofy samolotu Tu-154M głos zabrali też parlamentarzyści PiS, którzy złożyli w Senacie oświadczenie dotyczące podstaw działania tzw. komisji Jerzego Millera. Senatorowie chcą, by na pojawiające się wątpliwości odpowiedział Maciej Lasek, szef rządowego zespołu do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem. Parlamentarzyści chcą wiedzieć, jaka była podstawa prawna badania katastrofy smoleńskiej przez komisję Millera, skoro badanie to zostało przekazane komisji rosyjskiej, i jak możliwe było zastosowanie „cywilnej” konwencji chicagowskiej do badania katastrofy samolotu wojskowego.
Pytają też, czy w sytuacji przyjęcia zasad badania opisanych w załączniku 13 do konwencji – wyznaczeni zostali obserwatorzy, którzy byliby obecni przy dochodzeniu, oraz jakie dowody pozostały nietknięte do czasu zbadania przez pełnomocnego przedstawiciela Polski, co gwarantuje przyjęte rozwiązanie. Czy Polska zwróciła się, jeśli nie, to dlaczego, a jeśli tak, to kiedy, przez kogo i w jakiej formie o przekazanie badania katastrofy smoleńskiej w całości lub w części Polsce lub innej organizacji badającej wypadki na zasadzie wzajemnego porozumienia i zgody, w trybie pkt 5.1 załącznika 13? – pytają senatorowie.
Parlamentarzyści wskazują też, że Polska miała prawo, by zwrócić się do władz USA o przekazanie będących w posiadaniu tego państwa istotnych informacji o katastrofie smoleńskiej. „Każde Państwo, na wniosek Państwa prowadzącego badanie wypadku lub incydentu, dostarcza temu Państwu wszystkie istotne informacje będące w jego posiadaniu” – zaznaczyli senatorowie, powołując się na treść załącznika."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz