Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est.
[Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja]. Tytus Liwiusz, Ab Urbe condita, IX;1.
Marcin Zaleski, Cykl Listopadowy, Wzięcie Arsenału, 1830
O szansach zwycięstwa Powstania Listopadowego, napisał świetna pracę Jerzy Łojek, do niej odsyłam zatem wszystkich zainteresowanych,, bowiem jest to najlepsza z istniejących w naszej hisoriograii analiza możliwości zwycięstwa powstańsców, pokazująca, że nie siły zewnetrzne decydują o nas, ale my sami.
Jerzy Łojek (1932–1986) – polski historyk, działacz opozycji w PRL.
- (...) decyzja Konstantego podjęcia natychmiastowej walki przeciwko powstaniu przecinałaby sprawę nie tylko militarnie, ale i politycznie. Niezdecydowani stanęliby przed koniecznością natychmiastowej decyzji: przeciwko powstaniu, przeciwko ludowi, u boku Konstantego i Mikołaja, ze świadomością wszystkich skutków tej postawy – albo też politycznie i ideowo razem z ludem, przy uznaniu społecznych konsekwencji tego kroku, w gotowości do jak najradykalniejszego militarnego działania przeciwko Mikołajowi. Zdrajcy ujawniliby od razu swoje prawdziwe oblicze. Społeczeństwo polskie rozdzieliłoby się na dwie przeciwstawne siły, powstanie zmieniłoby się w rewolucję. Czartoryski nigdy nie zostałby prezesem powstańczego Rządu Narodowego, Chłopicki nie byłby nigdy dyktatorem, Skrzynecki naczelnym wodzem.
- Dla zrozumienia dziejów powstania 1830 i 1831 roku, dla wyjaśnienia genezy jego klęski i powodów zmarnowania tak olbrzymich szans i możliwości, konieczne jest podkreślenie faktu zasadniczego: wszyscy, a przynajmniej prawie wszyscy, późniejsi członkowie władz narodowych w czasie powstania listopadowego (z wyjątkiem chyba tylko Joachima Lelewela), kierownicy polityki wewnętrznej i zagranicznej powstania, wszyscy generałowie i większość wyższych oficerów armii polskiej w roku 1831 – ludzie, których takim zaufaniem obdarzyli organizatorzy spisku – w noc 29 listopada 1830 roku byli przerażeni i wstrząśnięci wybuchem walki, byli gotowi do najbardziej drastycznych posunięć, by ruch ten natychmiast i w zarodku stłumić, byli zdecydowani na podjęcie zaciętych walk ulicznych z patriotycznym tłumem pospólstwa, ze „zbuntowanymi” oddziałami wojskowymi, na kartaczowanie i szarże kawaleryjskie przeciwko ludności cywilnej, na artyleryjskie bombardowanie Warszawy – byle tylko o świcie 30 listopada przywrócić w stolicy sytuację z rana dnia 29 listopada.
- Gdy Władysław Zamoyski przekazał Konstantemu słowa generała Potockiego, wielki książę odpowiedział: „Żaden Rosjanin nie wmiesza się w tę sprawę. Polacy ją zaczęli, niech się sami między sobą rozprawią...” Ten motyw: sami załatwcie tę sprawę – dominował później we wszystkich wypowiedziach Konstantego w czasie pertraktacji z przedstawicielami strony polskiej.
- Gdyby wielki książę zginął tej nocy pod powstańczymi bagnetami, nie byłoby mowy o jakimkolwiek łudzeniu opinii publicznej możliwościami porozumienia z Mikołajem I i o prowadzeniu pod tą osłoną akcji kapitulacyjnej. Stałoby się jasne, że walka już się rozpoczęła, że będzie prowadzona na śmierć i życie, że trzeba czynić wszystko, by pierwszemu zadać cios podcinający siły wroga. Rzekoma jedność narodowa pękłaby od razu; lojaliści i ugodowcy musieliby wystąpić czynnie przeciwko powstaniu i paść w walce z masami ludowymi albo też schronić się do Petersburga, w każdym przypadku oczyszczając teren polityczny Królestwa, gdzie siłą rzeczy musiałby uformować się nowy, rewolucyjny i gotowy do radykalnego działania rząd narodowy.
- Jest faktem charakterystycznym, że najważniejszy rangą oficer biorący udział w sprzysiężeniu 29 listopada był w stopniu majora. Przywództwa ruchu odmówił nawet znany ze swych postępowych poglądów i uznany za radykała Lelewel, z którym organizatorzy spisku: Wysocki, Zaliwski i Bronikowski, pertraktowali na kilka dni przed rozpoczęciem powstania.
- Konstanty uchylił się od walki, nie wyobrażając sobie możliwości zwrócenia wojsk rosyjskich przeciwko „swojej” polskiej armii. Być może przeważyły wówczas w duszy wielkiego księcia motywy szlachetniejsze, być może zawahał się przed wydaniem rozkazu, wskutek którego Polacy i Rosjanie znowu stanęliby naprzeciw siebie do śmiertelnej walki. (...) z powodu tego (...) odruchu Konstanty w noc 29 listopada zaważył na losach Polski ciężej i tragiczniej niż przez cały okres swej piętnastoletniej tyranii w Królestwie Polskim.
- Mit solidarności narodowej oślepiał i prowadził na manowce; trzeba było wszystkich gorzkich doświadczeń 1831 roku, by dopiero w chwili upadku Warszawy stało się jasne, że zmarnowano realną szansę przekształcenia powstania w prawdziwą polityczną i społeczną rewolucję, zdecydowanie rozcinającą społeczeństwo na ugodową, zdradziecką mniejszość i walczącą o cele narodowe wszystkimi dostępnymi metodami patriotyczną i postępową większość.
- Nie pomyśleli o jakimś programie czy manifeście, o jakiejś deklaracji celów ruchu, o stworzeniu własnego rządu, a chociażby własnego tymczasowego komitetu rewolucyjnego. Wszystko to pozostawiono ludziom znanym i popularnym, cieszącym się społecznym autorytetem, desygnowanym – mimo i wbrew ich woli – na przywódców ruchu, ruchu w założeniach swych zupełnie sprzecznego z intencjami i poglądami tych właśnie ludzi.
- Niektórzy z desygnowanych do władzy „przywódców narodu” przed powstaniem otwarcie deklarowali się jako zdecydowani wrogowie jakichkolwiek wyłamań się z obowiązku lojalności wobec cesarza i króla Mikołaja I; rzecz zdumiewająca, że nie otworzyło to nikomu oczu.
- Opinia publiczna w roku 1830/1831 uległa złudzeniu, że w łonie powstania istnieją oczywiście różnice poglądów co do metod, ale nigdy co do celów walki narodowej; dopatrywano się nieudolności, ale z reguły nie złej woli; nie rozumiano, że za wątpliwościami co do możliwości osiągnięcia celów powstania kryć się może umyślne działanie w kierunku zwichnięcia realnych szans urzeczywistnienia tych celów.
- Organizatorzy wybuchu (...) byli nie tylko zupełnie zdezorientowani co do istoty podziałów i rozwarstwień ideowo-politycznych w społeczeństwie polskim w 1830 roku, ale nawet nie zdawali sobie właściwie sprawy z samego faktu istnienia jakichkolwiek podziałów tego rodzaju.
- Padło tej nocy z rąk powstańców sześciu generałów polskich (Stanisław Potocki, Józef Nowicki, Ignacy Blumer, Maurycy Hauke, Stanisław Trębicki i Tomasz Siemiątkowski) oraz pułkownik Filip Meciszewski. Tylko Nowickiego można uznać za ofiarę przypadku, gdyż zginął wskutek fonetycznego podobieństwa nazwiska do znienawidzonego generała Lewickiego. Hauke i Blumer zapłacili życiem za całą swoją piętnastoletnią konduitę przedpowstaniową. Siemiątkowski na równi z Potockim organizował tłumienie powstania i świadomie wybrał śmierć zamiast przejścia na stronę narodową. Utalentowany generał Trębicki nie chciał „złamać przysięgi” złożonej Mikołajowi I; powinność wobec „najjaśniejszego pana” z całą świadomością przełożył ponad obowiązek wobec Ojczyzny. Meciszewski strzelał do podchorążych z pistoletu.
- Pomnik z nazwiskami generałów poległych za cara w noc listopadową rozebrano w Warszawie dopiero w roku 1917. Wielka szkoda! Pomnik ten powinien pozostać w Warszawie na zawsze... na wieczną rzeczy pamiątkę, aby przyszłe pokolenia odpowiednio kojarzyły te nazwiska z zasługami ich nosicieli. Generałowie (...) uczciwie i rzetelnie zasłużyli na tytuł wiernych sług „najjaśniejszego pana” Mikołaja I. Krzywdą byłoby pozbawienie ich w pamięci potomnych tego – ofiarą życia okupionego – tytułu.
- Powstanie listopadowe zastało w służbie czynnej w wojsku polskim pięciu generałów broni, siedmiu generałów dywizji i dwudziestu trzech generałów brygady. Otóż z tej liczby dwóch generałów broni poległo wskutek swej wiernopoddańczej postawy w noc listopadową (Hauke, Potocki), dwóch stawiło się natychmiast w Petersburgu i zadeklarowało swą lojalność wobec cara (Rożniecki, Wincenty Krasiński), jeden (Izydor Krasiński) pozostał w Warszawie, nie brał jednak udziału w żadnych poważniejszych pracach czy działaniach powstańczych, a po kapitulacji Warszawy poddał się dobrowolnie Paskiewiczowi. Spośród generałów dywizji jeden (Kossecki) stawił się również natychmiast w Petersburgu, czterech pozostało zupełnie bezczynnych z powodu zgłoszonej dymisji lub swoich specjalnych starań, a tylko dwóch wzięło udział w powstaniu (Kicki, Krukowiecki). Czterech generałów brygady poległo w noc listopadową z rąk podchorążych, jeden walczył czynnie po stronie rosyjskiej (książę Wirtemberski), zdymisjonowanych było dziewięciu, bezczynnych przez cały czas wojny dwóch, a tylko siedmiu wzięło jakikolwiek udział w powstaniu. Wśród pułkowników, podpułkowników i majorów sentymenty polityczne z natury rzeczy były podobne do dominujących w środowisku generałów.
- Powstanie roku 1830/1831 w ogóle mogło przetrwać kryzys nocy listopadowej, a potem mimo wszelkich klęsk istnieć przez dziesięć miesięcy tylko dzięki naciskowi mas ludowych, opinii publicznej, całej aktywnej politycznie części dołów społecznych.
- Powstanie rozpoczęło się (...) w warunkach fatalnego politycznego nieporozumienia. Oparte było w swym założeniu o najzupełniej mylną, opaczną i zgoła nonsensowną interpretację postawy moralno-politycznej wyższych sfer społeczeństwa Królestwa – generalicji, arystokracji, popularnych osobistości spośród członków rządu, sejmu, senatu – interpretację przyjętą dowolnie, a priori i bez wystarczających podstaw przez organizatorów i przywódców spisku powstańczego.
- Skoro książę Konstanty ocalał w chwili zamachu na Belweder, sprawa powstania była tym bardziej przegrana – tak rozumowali wszyscy ugodowcy i lojaliści w Warszawie w nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku. Uniknięcie przez nich gniewu Mikołaja zależało od jak najszybszego zdławienia ruchu, od bezwzględnego zdruzgotania spisku, od udowodnienia lojalności rządu Królestwa wobec cesarza przez nie liczące się z żadnymi stratami zmasakrowanie zbuntowanych tłumów.
- Stłumienie powstania okazało się niemożliwe, wielki książę Konstanty odmówił interwencji, ruch stał się ruchem ogólnonarodowym – i wtedy zaufanie spiskowców, zaufanie krajowej opinii publicznej, uprzednia milcząca desygnacja do władzy w powstaniu stały się skarbem nieocenionym: w oparciu o to stanowisko opinii publicznej można było utworzyć tymczasową władzę, by prowadzić powstanie w stronę zupełnie przeciwną, niż opinia publiczna oczekiwała, łudząc ją, oszukując i w ostateczności połowicznie jej ulegając.
- Trzykrotnie sprawa powstania została pchnięta naprzód: w noc 29 listopada, gdy pospólstwo Warszawy żywiołowym wystąpieniem wsparło akcję podchorążych i nielicznych sprzysiężonych oddziałów wojska, zamieniając pucz wojskowy w ruch powstańczy o znaczeniu ogólnonarodowym; potem w grudniu 1830 roku, gdy pod naciskiem całej krajowej opinii publicznej sejm uznał powstanie za sprawę ogólnonarodową; wreszcie w styczniu 1831 roku, gdy groza wystąpienia mas ludowych Warszawy zmusiła sejm do pozbawienia Mikołaja I i dynastii Romanowów tronu polskiego. W tych sytuacjach trzeba było ustąpić wobec opinii krajowej, ugiąć się przed zdecydowaną postawą większości społeczeństwa. Ale gdzie tylko było można, oficjalne władze powstania starały się cofać i osłaniały kapitulanckie koncepcje naczelnego wodza; cofano się więc skutecznie, aż do ostatecznej klęski.
- Ważnym elementem historycznego myślenia jest (...) umiejętność dostrzeżenia alternatywy, zauważenia w każdej przełomowej sytuacji nie ziszczonej ówcześnie, ale w pewnym momencie realnej możliwości innego obrotu wypadków.
- Wątpić należy, czy wielki książę był w stanie – nawet używając wszystkich oddziałów wojskowych, które gotowe były walczyć przeciwko powstaniu, i nie wahając się przed wydaniem rozkazów najdrastyczniejszych – stłumić rozruchy w Warszawie w momencie, gdy na ulice wyległ kilkunastotysięczny tłum, zbrojnie wspierając akcję sprzysiężonych polskich oddziałów wojskowych. Nie ulega wątpliwości, że w chwili rozpoczęcia powszechnej, otwartej walki między siłami polskimi i rosyjskimi wszystkie oddziały polskie wyłamałyby się z posłuszeństwa wobec stojących u boku Konstantego swoich dowódców i przyłączyły do powstania – co do tego nie miał wątpliwości nawet generał „Staś” Potocki. Plebs miejski zdecydowany był na walkę uliczną, czuł swoją siłę i nie lękał się bynajmniej starcia z regularnymi oddziałami.
- Wycofując się bez próby zbrojnego stłumienia polskiego ruchu, Konstanty wszczepił mu śmiertelną truciznę, ale sam podpisywał na siebie wyrok politycznej śmierci.
- Wycofując się z Królestwa, unikając walki, nie kompromitując tych sił politycznych w Warszawie, na które carat mógł jak najpewniej liczyć, nie burząc mitu postawy patriotycznej „duchowych przywódców narodu”, pozwalając objąć im kierownictwo powstania i ogłupić do szczętu krajową opinię publiczną – wielki książę kładł fundamenty pod Ostrołękę i warszawską wrześniową kapitulację 1831 roku.
- Wydaje się dzisiaj rzeczą oczywistą, że Konstanty w noc listopadową nie dysponował już szansą stłumienia ruchu. Walka uliczna musiałaby się skończyć, bez względu na polskie straty, rozgromieniem rosyjskiego garnizonu. I niezależnie od tego, w czym dopatrywać się będziemy źródeł wahania wielkiego księcia, przyznać trzeba, że z punktu widzenia rosyjskich cesarskich interesów państwowych postąpił słusznie, rezygnując z walki i wycofując się ze stolicy na czele garnizonu rosyjskiego. Postąpił nie tylko słusznie: doświadczenie następnych dziesięciu miesięcy jasno wykazało, że posunięcie, pozornie małoduszne, było – właśnie z punktu widzenia cesarskiej racji stanu – po prostu genialne, było decydującym ciosem zadanym powstaniu.
- Wydaje się (...) rzeczą niewątpliwą, że wielki książę uchylił się od walki z przyczyn znacznie pospolitszych: zabrakło mu po prostu siły woli i odwagi stawienia czoła niebezpieczeństwu, którego nigdy przedtem nie doświadczył.
- Z fatalną lekkomyślnością i krótkowzrocznością, z naiwną wiarą w „patriotyzm” generałów i senatorów Królestwa przywódcy powstańczego spisku kładli nacisk na jedność powstania, dopatrując się w tym szansy działań najskuteczniejszych, nie rozumiejąc, że w ten sposób wprowadzają truciznę kapitulacji do samego centrum ruchu narodowego.
- Zasadnicze nieporozumienie co do intencji oficjalnego kierownictwa powstania przetrwało wszystkie klęski roku 1831 i dopiero w publicystyce Wielkiej Emigracji po trosze zaczęło się wyjaśniać.
- Źródło: Jerzy Łojek, Szanse powstania listopadowego. Rozważania historyczne, Instytut Wydawniczy PAX,
Bitwa pod Grochowem, (Olszynką Grochowską) 25 lutego 1831; obraz Bogdana Pawłowicza Willewalde.
„Kto powiedział, że Moskale/ są to bracia dla Lechitów,/ Temu pierwszy w łeb wypalę/ przed kościołem Karmelitów”. Rajnold Suchodolski
Śpiew Rewolucyjny z 1830 roku.
Dalej bracia do bułata
Wszak nam tylko dzisiaj żyć;
Pokażemy, że Sarmata,
Jeszcze wolnym umie być.
5
Matkę straciwszy,
Żal nam właściwszy,
Ale my śpiewamy,
Bo nadzieję mamy.
10
Długo Orzeł biały spał;
Lecz się zbudził i pamięta,
Że on niegdyś wolność miał.
Matkę straciwszy… itd.
Śmiałym skrzydłem on poleci,
15
Przez szczęk mieczów i kul grad;
Za nim! za nim! Polskie dzieci,
Tylko w zgodzie, zа nim w ślad.
Matkę straciwszy… itd.
20
Jak nam miły Bóg i kraj;
Dalej bracia, а nie zwlekać,
Z naszej Polski zrobim raj!
Matkę straciwszy… itd.
25
Na piekielny poszli brzeg,
I Moskalom zaprzedany,
Ziemię gryzie zdrajca szpieg.
Matkę straciwszy… itd.
30
Staropolska płynie krew.
Ufność, bracia, w naszej sile,
A wolności wzrośnie krzew.
Matkę straciwszy… itd.
Wiwat gwardia narodowa,
35
Wojsko polskie tobie cześć.
Bądź gotowe, bądź gotowa,
Za Ojczyznę życie nieść.
Matkę straciwszy…itd
W dniu 29 lipca 1830 roku wybucha w Paryżu rewolucja (lipcowa) która obaliła we Francji starszą linię Burbonów, a 25 sierpnia wybucha w Brukseli rewolucja, która doprowadziła do oderwania się Belgii od Holandii. W rewolucjach tych rolę przewodnią odegrała masoneria.
Powodzeniem tych rewolucji była zainteresowana również polityka pruska. Bismark w swoich pamiętnikach pisał, cytuję: „Przyjazne Polsce (polenfreundlich), rosyjsko-francuskie przymierze, jakie wisiało w powietrzu przed rewolucją lipcową, byłoby ówczesne Prusy postawiło w trudne położenie”. Chodzi tutaj o to że Prusom z zachodu militarnie zagrażała by Francja, a ze wschodu Rosja. Układ ten byłby bardzo sprzyjający dla Polski.
Rewolucji lipcowej we Francji zagrażał jednak cesarz rosyjski Mikołaj I, który zamierzał we Francji zbrojnie interweniować, aby rewolucję tą obalić. Do stłumienia rewolucji francuskiej zamierzał Mikołaj użyć wojska polskiego z Królestwa Kongresowego, co dawało mu sposobność do mocniejszego ujęcia władzy w Królestwie Polskim. Temu należało się przeciwstawić.
Trzeba zaznaczyć, że Królestwo Kongresowe było faktycznym państwem polskim. Było to silne państwo. Miało ono doskonałe wojsko, dobrze wyposażone i wyćwiczone, ożywione duchem polskim. Państwo to miało skarb, systematycznie powiększany. Miało własny rząd, skupiający w swoim ręku niemal pełnię władzy. Miało rozumną politykę wewnętrzną, która doprowadziła do tego, że Królestwo znajdowało się w stanie kwitnącym, itd. Prawdą jest też, że Królestwo Kongresowe było związane politycznie i prawnie z Rosją, że w Warszawie rezydował namiestnik, carewicz Konstanty, który mocno dał się we znaki Polakom, oraz że wreszcie, stacjonowało w Polsce kilka pułków rosyjskich. [Królestwo Polskie było o całe niebo bardziej polskie i niezależne, niż współczesny pseudopaństwowy twór, zwany dla żartu III RP - admin]
W tym czasie w Polsce wybucha powstanie. Rdzeniem powstania była młodzież ze Szkoły Podchorążych a sprawcą i organizatorem – podporucznik Wysoki. Organizatorzy powstania – z Wysokim na czele – myśleli tylko o tym, by powstanie zacząć. Nad tym, co będzie dalej, w ogóle się nie zastanawiali.
Podburzony tłum mordował więźniów wyciąganych z cel więziennych, rozbijał szynki. Zaznaczyć należy, że rozruchy te miały za początek wiec podburzający, któremu przewodniczył neofita Czyński. Mickiewicz pisał o nim: Pół jest żydem, pół Polakiem, pół cywilem, pół żołdakiem, pół jakobinem, pół żakiem, ale za to całym łajdakiem.
Nikt z generałów nie chciał stanąć na czele awantury, bezmyślnej burdy nazwanej powstaniem listopadowym. Generał Chłopicki stanął na czele powstania, gdy wojna z Rosją była już faktem nie dającym się odwrócić.
Organizatorzy powstania, chcąc służyć interesom Polski, powinni sobie byli przed wybuchem powstania zadać pytanie: co chcą tym powstaniem dla dobra Polski osiągnąć, czy nie są manipulowani przez masonerię w interesie wrogich Prus?
Na usprawiedliwienie ówczesnego obozu umiarkowanego powiedzieć należy, że prawdopodobnie organizowana była wówczas przez masonerię wielka zbiorowa sugestia, wielki nacisk psychiczny w duchu powstańczym – a takiemu zbiorowemu naciskowi nie jest łatwo się przeciwstawić. Prawdopodobnie, masoneria organizowała również umiejętną dywersję w samym obozie umiarkowanym przy pomocy masonów lub ludzi wpływom masońskim uległych, a tkwiących w tym obozie. Powstanie listopadowe uratowało rewolucję francuską przed interwencją cara Mikołaja – oraz doprowadziło do likwidacji państwowości polskiej czyli Królestwa Kongresowego a więc było bardzo korzystne dla masonerii i Prus. Powstanie listopadowe było wojną wypowiedzianą Rosji przez niewielkie terytorialnie państwo polskie. Wojna ta nie mogła – absolutnie nie mogła – skończyć się inaczej, jak klęską.
Należy wreszcie wziąć pod uwagę to, że nasze organizacje spiskowe w sposób ciągły były pod wpływem masonerii. Powstania kończyły się klęskami, ale spiski powstańcze trwały nieprzerwanie. Jeżeli w jednym okresie wiemy, że nasze organizacje spiskowe były pod wpływem masonerii albo powiązane z takimi ruchami jak francuski jakobinizm itp., to możemy być pewni, że i w innych okresach było dokładnie tak samo. Spiski w latach 1815 – 1863 z pewnością miały ścisły związek ze spiskami epoki Sejmu Czteroletniego, powstania Kościuszki, powstania listopadowego czy powstania styczniowego. W spiskach tych działali ci sami ludzie i w tym samym celu.
Powstanie listopadowe zniszczyło ciągłość bytu państwowego ponieważ zniszczone zostało Królestwo Kongresowe. Po roku 1831 państwo polskie zostało wymazane z mapy Europy na blisko 90 lat. Na kresach wschodnich Polska utraciła jakiekolwiek znaczenie i wpływy. Na tych terenach zakazane zostało posługiwanie się językiem polskim. Szkoły polskie zamknięto, prawosławni Polacy stali się Rosjanami i polszczyzna ograniczyła się tylko do szlachty. Uwłaszczenie zniszczyło później szlachtę czynszową. Car Mikołaj wydał rozkaz aby wydalić z guberni litewsko-ruskich 45 tys. rodzin szlachty polskiej w stepy czarnomorskie, itd.
Co należało robić, jaką prowadzić politykę aby uniknąć tego nieszczęścia?
1. Można było utrudnić Mikołajowi doprowadzenie wyprawy francuskiej do skutku. Mikołaj także miał swoje trudności i swoje kłopoty i wcale nie było pewnym że zamiar swój wprowadzi w czyn.
2. Można było też wywołać, rzekomo samorzutnie i przez Warszawę nie sprowokowane, powstanie w Wielkopolsce, a następnie za pomocą zręcznej gry, zaangażować Królestwo, a tym samym Mikołaja, w wojnę z Prusami. Udaremniło by to wyprawę przeciwko Francji, a w razie powodzenia mogło nam dać Poznań, Gdańsk i ewentualnie Królewiec.
3. Gdyby i ten sposób zawiódł, należało wybrać mniejsze zło – i zamiast wszczynać bezmyślne powstanie przeciwrosyjskie, podporządkować się lojalnie woli Mikołaja i pogodziwszy się z myślą nieuniknionej wyprawy na Francję, wywalczyć złagodzenie ujemnych dla Polski skutków i planów cara Mikołaja.
Autor tego artykułu korzystał z książki prof. Michała Bobrzyńskiego pt. “Dzieje Narodu Polskiego”.
Wojciech Kossak Ułan w walce z Kozakiem epizod z Powstania Listopadowego
Polski Prometeusz, obraz Horace Verneta jako alegoria upadku powstania listopadowego
foto: Stowarzyszenie W.A.R.K.A.
Piotr Wysocki był jednym z inicjatorów powstania listopadowego. Pochodził z Warki i to właśnie tam wydano o nim komiks.
Stowarzyszenie W.A.R.K.A. w 181. rocznicę powstania listopadowego opracowało komiks ukazujący losy XIX-wiecznego pułkownika. "Piotr Wysocki. Bohater w cieniu historii" to historia jego walki w powstaniu i zesłania na Syberię. Publikacja pokazuje też jego prywatną historię, która ściśle związana jest z Warką.
Promocja książkowego wydania komiksuodbędzie się we wtorek w Warce (Mazowieckie), w ramach obchodów 181. rocznicy wybuchu powstania listopadowego. W grudniu komiks dostępny będzie w wersji multimedialnej na specjalnej stronie internetowej.
Koordynatorka projektów stowarzyszenia W.A.R.K.A. Dorota Lenarczyk, w połowie grudnia na specjalnej stronie internetowej zamieszczony zostanie także komiks w wersji multimedialnej. Zostanie on wzbogacony o efekty dźwiękowe i dialogi, w których nagrywaniu wzięła udział lokalna młodzież.
Autorami scenariusza i tekstu komiksu są historycy z Warki, Anna i Leszek Owczarczykowie. Rysunki wykonał Jacek Przybylski.
Piotr Wysocki (ur. 10 września 1797 r. w Warce lub według innych źródeł - w Winiarach koło Warki) - pułkownik Wojska Polskiego, działacz niepodległościowy, inicjator powstania listopadowego, przywódca sprzysiężenia podchorążych, które doprowadziło do wybuchu powstania listopadowego 29 listopada 1830 r. Wziął udział w wielu bitwach powstania listopadowego. We wrześniu 1831 roku, broniąc warszawskiej Woli, został ranny i dostał się w ręce Rosjan. Został skazany na karę śmierci, którą zamieniono na 20 lat ciężkich robót na Syberii. W 1857 r. wrócił z zesłania do kraju. Zamieszkał w Warce, gdzie zmarł w styczniu 1875 r. Został pochowany na miejscowym cmentarzu.
"Powinniśmy być zdolni do tego, aby dyktować światu warunki, nie zaś być niewolniczymi, uprzedmiotowionymi odbiorcami reguł dyktowanych nam przez innych" - mówi prof. Jan Żaryn.
„Umierać musi, co ma żyć” – pisał Stanisław Wyspiański w „Nocy Listopadowej”. Powstanie listopadowe miało szanse powodzenia, czy też od początku było skazane na porażkę?
Prof. Jan Żaryn, redaktor naczelny "wSieci Historii": Analiza genezy, przebiegu i skutków powstania listopadowego to bardzo dobra lekcja historii. Mieliśmy wówczas, jako Polacy, wielką szansę. Decydowało o tym co najmniej kilka czynników. Po pierwsze – mieliśmy własną armię i związane z tym prawo do mobilizowania ludzi do wojska. Dysponowaliśmy także kadrą dowódczą wykształconą w najkorzystniejszym dla kształcenia żołnierza czasie, to znaczy w okresie wojen napoleońskich. Także zewnętrzna atmosfera polityczna była wówczas korzystna dla Polski. Wiele narodów w różnych miejscach Europy już od lat dwudziestych walczyło o swoją suwerenność i tożsamość państwową. Stworzyło to w Europie klimat narodowo-wyzwoleńczy, który dawał także Polakom prawo do uznania, że oto nadszedł właściwy moment do wykorzystania swojej szansy na wywalczenie niepodległości.
To się jednak wtedy nie udało. Z jakiego powodu?
Na wszystkie korzystne okoliczności zewnętrzne i wewnętrzne nałożyły się niestety czynniki, które uniemożliwiły właściwe wykorzystanie tej sprzyjającej Polsce sytuacji. Pierwszym z nich było bardzo złe przygotowanie powstania. Ludzie, którzy się za to zabrali – mimo ich wielkiej miłości do Ojczyzny – nie posiadali jednak umiejętności militarnych i nie mieli zdolności przywódczych.
Wybrali zły moment na rozpoczęcie powstania?
Moment wybuchu powstania był zupełnie nietrafiony. Drugim istotnym czynnikiem osłabiającym szanse powodzenia Polaków, była niewiara dowódców w możliwość wygrania z Rosją. Ta prawda o dowódcach powstania nie jest z mojej strony jakimś zarzutem czy próbą odmówienia tym ludziom miłości do Ojczyzny. Wręcz odwrotnie, wszyscy oni byli patriotami, natomiast czynnik niewiary w szanse powstania, połączony ze strachem przed Rosją, okazał się destrukcyjny. To nie było tchórzostwo, nie bali się oni o swoje życie, ale o szanse przedsięwzięcia.
Powstanie listopadowe jest już na tyle odległym wydarzeniem, że powinniśmy je wspominać jedynie poprzez oddanie hołdu poległym, czy też może ono stanowić dziedzictwo żywe także i dzisiaj?
Analiza przebiegu powstania listopadowego stanowi bardzo dobrą lekcję na dzisiaj. Zasadniczą kwestią jest tutaj odpowiedź na pytanie, czy tak zwani „zwykli ludzie” są w stanie zmieniać bieg historii. Nie chodzi o to, czy mają do tego prawo, ale czy są w stanie. Kluczową kwestią jest odpowiedź na pytanie, czy jako ludzie żyjący w konkretnych strukturach i w konkretnym porządku gwarantowanym przez mocniejszych od nas, możemy wpływać jednak na bieg dziejów, a nie być jedynie „podwykonawcami” silniejszych od nas. To pytanie o możliwość tworzenia realnego środowiska dającego możliwości działania. Jest to lekcja, którą odrabiamy jako Polacy co pokolenie. Także i dzisiaj znajdujemy się w tej samej rzeczywistości. Nie w rzeczywistości powstańczej, ale w rzeczywistości pytania, czy jako Polacy jesteśmy skazani na bierny odbiór struktur i wydarzeń, „meblujących” nasz świat, czy też sami możemy realnie wpływać na bieg wydarzeń. Odpowiedź jest oczywiście jednoznaczna. Przy całym szacunku dla przywódców powstania listopadowego - generałów Skrzyneckiego, Chłopickiego i Dembińskiego, trzeba sobie zapisać w sercu i umyśle taki stan mobilizacji i siły wewnętrznej, żeby umieć sobie na pytanie o naszą zdolność do kształtowania rzeczywistości odpowiedzieć pozytywnie. Jako jednostki i jako naród powinniśmy być zdolni do tego, aby dyktować światu warunki, nie zaś być niewolniczymi, uprzedmiotowionymi odbiorcami warunków dyktowanych nam przez innych."