J. Kaczyński chce otworzyć pole walki o odszkodowania za II Wojnę Światową, czyli za wszystkie straty jakie Polaka i Polacy ponieśli...chyba to to Berlna nie dociera, bo pohukują jakby to miało dotyczyć jakiegoś mostu, albo kilku domów. A sama zrujnowana Warszawa to takie koszty, że i w 30 lat bogate Niemcy nie dadzą rady /a nie idzi tylko o ruiny, ale i o 70 000 ciężarówek zrabowanych ruchomości/. J. Kaczyński mówi dość /np. kreowanemu przez Niemcy obrazowi Polaka - złodzieja, nieroba - wszystko wbrew oczywistym faktom/ chodzi teraz tylko o to, aby poparli go Polacy, solidarnie i bez głupkowatych dyskusyjek, w stylku, było minęło, to tyle tal, itp. albo powielaniu narracji, że Polska się zrzekła, kiedy niczego się nie zrzekłała.
Od zakończenia wojny minęły już 72 lata, ale prawo publiczne międzynarodowe nie zna właściwie przedawnienia w znaczeniu prawa cywilnego. Ponadto te kwestie ustala się w traktacie pokojowym, a takiego Niemcy nie zawarli. Czy można zatem teraz skutecznie żądać odszkodowań za wojnę?
We włoskich sądach przybywa ostatnio indywidualnych pozwów z żądaniami odszkodowawczymi pod adresem Niemiec za zbrodnie niemieckich sił w czasie drugiej wojny światowej na terenie Włoch. To konsekwencja orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego tego kraju sprzed trzech lat. Uznał on, że osoby prywatne poszkodowane przez Trzecią Rzeszę mogą się ubiegać o odszkodowania od państwa niemieckiego.
Podobną drogą kroczy w Polsce mecenas Roman Nowosielski. W imieniu Benedykta Wietrzykowskiego z Gdyni domaga się przed polskimi sądami odszkodowania od Niemiec za bezprawne wysiedlenie w 1939 r.
Do tej pory uważano, że roszczenia wojenne przynależą tylko państwu, a Polska się ich zrzekła w 1953 r., w deklaracji Rady Państwa PRL z 23 sierpnia 1953 r. o zrzeczeniu się reparacji od Niemiec.
Według Cimoszewicza, byłego premiera i "specjalisty" od prawa międzynarodowego, Polska zrzekła się odszkodowań za straty wojenne, choć stało się to w czasie, kiedy nie była w pełni (hic!) niezależna. Cimoszewicz przyznał, że Związek Radziecki na to naciskał. Jego zdaniem jednak ani PRL, ani III RP nie podnosiły tego tematu, w związku z czym sytuacja prawnomiędzynarodowa jest taka, że żadne odszkodowania nam nie przysługują. Jego zdaniem więc Jarosław Kaczyński ignoruje fakty historyczne.
Wielu polskich prawników wskazuje jednak, że użyte w deklaracji z 1953 r. pojęcie „Niemcy" należy odnosić do Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Zrzeczenie się praw dotyczyło więc tylko NRD, wobec czego kwestia reparacji należnych Polsce pozostała otwarta. Tego stanowiska nie zmieniły ani układ z 1970 r. o normalizacji stosunków między PRL a RFN, w wyniku którego wyjechało na stałe do RFN ponad 150 tys. osób, ani powstanie w 1991 r. Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie – przekazano jej 500 mln marek dla ofiar nazistów. Napięcie w stosunkach polsko-niemieckich złagodził dopiero układ między RFN a RP o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 r., potwierdzający polskie prawo do Ziem Odzyskanych. Niemcy stały wówczas na stanowisku, że tzw. traktat 2+4 przyjęty w 1990 r. przez szczyt Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Paryżu w formie deklaracji zamknął generalnie sprawę reparacji. A nie zamknął.
Z dyskusji w Sejmie w latach 2004–2005 i powstałego wówczas poselskiego projektu uznania deklaracji z 23 sierpnia 1953 r. za nieważną, z wystąpień Jarosława Kaczyńskiego także w 2015 r. wynika, że polskie państwo wcale z reparacji nie zrezygnowało.
Zdaniem Stefana Hambury, polsko-niemieckiego adwokata, Niemcy nie zawarły traktatu pokojowego, aby uniknąć właśnie niewygodnego i kosztownego dla nich obowiązku odszkodowań wojennych. A chodzi o ogromne sumy. Tylko szkody wojenne w Warszawie wyniosły 54 mld USD. Warto też pamiętać, że Niemcy wypłaciły ogromne odszkodowania Izraelowi i zaczęły to czynić już w latach 50.
– Uważam, że żądania reparacji od Niemiec po ćwierć wieku od odzyskania wolności może mieć nikłe szanse – mówi mec. Nowosielski. – Państwo polskie nie ma natomiast prawa rezygnować z roszczeń indywidualnych poszkodowanych na ciele czy zdrowiu bądź ich bliskich, jeśli z tego powodu z rąk Niemiec ucierpieli.
Jeżeli popatrzeć na sprawę historycznie, nie można pominąć konferencji jałtańskiej z 1943 r., podczas której ustalano nowy podział świata, a przede wszystkim konferencji poczdamskiej. To tu w 1945 r. uzgodniono, że Niemcy zapłacą 20 mld dolarów reparacji wojennych. Połowa tej kwoty miała przypaść Związkowi Radzieckiemu, a ten 15 proc. z niej, czyli 1,5 mld USD, miał wypłacić Polsce. Wkrótce okazało się, że nie jest to gotówka, zredukowana zresztą do 7,5 proc. i do niekorzystnej dla naszego kraju wymiany towarowej, w ramach której Polska miała dostarczać do ZSRR od 8 do 13 mln ton węgla rocznie po 10 proc. cen światowych. Węglowy haracz stał się istotnym elementem późniejszego oświadczenia polskiego rządu o zrzeczeniu się przez Polskę reperacji wojennych. W lutym 1953 r. mocarstwa zachodnie, władające trzema z czterech stref okupacyjnych Niemiec, zrzekły się reparacji. Tak samo postanowił ZSRR w umowie międzypaństwowej ZSRR–NRD, a Polska poświadczyła ją deklaracją z 23 sierpnia 1953 r. o zrzeczeniu się reparacji. Ceną za to miała być rezygnacja z kontyngentów węglowych – piszą polscy prawnicy w opublikowanych w 2005 r. „Tezach do stanowiska doktryny polskiej w sprawie uznania deklaracji z 23 sierpnia 1953 r. za nieobowiązującą". Ich zdaniem użyte w deklaracji pojęcie „Niemcy" należy odnosić tylko do NRD.
Ta długa historia potwierdza, że sprawy odszkodowań wojennych są prawnie skomplikowane, a odkąd jesteśmy w UE, mogą wywołać też reperkusje nie tylko w stosunkach z Niemcami, ale i wewnątrz UE.
Z punktu widzenia prawnego bezdyskusyjnie Niemcy winne są Polsce reparacje – powiedział we wtorek minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. W ocenie szefa MON, państwo polskie nigdy nie zrzekło się praw do odszkodowania za straty wojenne. Macierewicz podkreślił w TVP Info, że nie jest prawdą, iż Polska zrzekła się reparacji wojennych ze strony Niemiec. – Ta kwestia była także przeze mnie osobiście, jeszcze na początku lat 2000, stawiana w Sejmie. Przedstawialiśmy dokumenty wtedy jeszcze, gdy kierowałem Ruchem Katolicko-Narodowym i takie koło istniało w Sejmie, wraz z moimi współpracownikami przedstawialiśmy dokumentację – przypomniał szef MON. – Nie jest prawdą, że państwo polskie zrzekło się reparacji należnych nam ze strony Niemiec. To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD. W tym zakresie miało miejsce zrzeczenie, zresztą nigdy formalno-prawnie nieprzeprowadzone, tylko mające charakter pewnego aktu publicystyczno-politycznego – dodał Macierewicz. Minister przypomniał w tym kontekście ofiary Powstania Warszawskiego. Podkreślał, że on sam jest warszawiakiem, jego rodzina od 200 lat żyje i mieszka w Warszawie. Jak mówił, wskutek zbrodni niemieckich w stolicy, dokonywanych rzezi i ludobójstwa, w mieście „nie został ani jeden człowiek”, a po wojnie wróciło do Warszawy 5 do 10 proc. dawnej ludności. – A nie ma wątpliwości, że pierwsze miesiące (Powstania), rzeź Woli, miały charakter ludobójstwa. To nie był element walki z powstańcami, tam po prostu mordowano klatka po klatce, dom po domu, mieszkanie po mieszkaniu – powiedział Macierewicz. – Niemcy w tej sprawie jedyne, co mogą zrobić, to próbować zadośćuczynić i spłacać straszliwy dług, jaki zaciągnęli wobec Narodu Polskiego i wobec ludzkości swoim zachowaniem, i to jest jedyne, co mogą zrobić – podkreślił szef MON. We wtorek, 1 sierpnia, obchodziliśmy 73. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. 5 sierpnia 1944 r. wojska niemieckie rozpoczęły wprowadzanie w życie rozkazu Hitlera w odwecie za wybuch Powstania: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”. Na warszawskiej Woli Brygada SS Oskara Dirlewangera wymordowała ok. 20 tys. ludzi. W następnych dniach liczba zamordowanych wzrosła do 40-60 tysięcy.
FAZ:
Z ekspertyzy wynika, że ewentualne roszczenia wynikające z niemieckich zbrodni popełnionych podczas drugiej wojny światowej utraciły moc najpóźniej w momencie zawarcia traktatu 2+4 w 1990 roku, ponieważ "Polska w ramach negocjacji traktatowych co najmniej milcząco zrezygnowała z ich dochodzenia" - czytamy w piątkowym wydaniu "FAZ", dostępnym dla prenumeratorów od czwartku wieczorem w internecie.
Panowała wówczas zgodność co do tego, że traktat (o ostatecznej regulacji w odniesieniu do Niemiec z 12 września 1990 r. - przyp. red.) "blokuje do dziś wszelkie roszczenia reparacyjne przeciwko Niemcom". W dodatku potencjalne roszczenia byłyby przedawnione - pisze "FAZ".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz