Odpowiedzialność osobista dotyczy coraz mniejszej ilości grup społecznych czy zawodowych. Jeszcze osobiscie odpowiadają za wychowanie swoich dzieci rodzice - choć nie we wszystkich krajach i epokach, jeszcze ucznowie odpowiadają osobiście za wyniki w nauce, trenerzy za osiągnęcia lub ich brak swoich zawodników, własciciele prywtnych firm za ich sukces rynkowy lub rynkową klęskę, ale już wszystkie grupy zawodowe związane z polityką, czyli menadżerowie spółek z udziałem skrarbu państwa, policjanci, ochroniarze w UOP, urzędznicy wszelkiej maści urzedów i, oczywiście, sami politycy żadnej odpowiedzialnosci osobistej za decyzje błędne lub bezczelne kłamstwa nie ponoszą. Jedyne ryzyko ich diałalności wiąże się wylącznei z brakiem ewentualnej lojalności obec pryncypała, złamanie zasady "mierny, biery ale wierny" to jedyne przewinienie, które moze kosztować awans.
Były premier Tusk został przyłapany na kłamstwie tak często, że gdyby był Pinokiem, to nos miałby większy od swojego ego, ale jedyna kara za kłamstwo to posada w Brukseli, obecna premierka kłamała bezczelnie w Sejmie jako jeszcze marszałkini, bredząc coś o przekopani ziemi smoleńskiej na metr w głąb i dokładnym jej przesianiu, i znowu kara to awans.
Podobnych przykladów można by podać bardzo dużo, niestety.
Ryba psuje się od głowy, dlatego pomniejsi funkcjonaiusze naślaują swoich mocodawców z entuzjazmm, na każym odcinku frontu utrzymywania bardziej lub mniej ciepłych posad.
Jest to zgodne ze społecznym dowodem na wiarę ludzi w autorytet - autorytet daje przykład i wydaje polecenia - nic zatem nie da się zrobić, trzeba słuchać. Zgodn jest to również ze społecznym dowodem słuszności - skoro wszyscy tak robią to nie ma wyjścia, trzeba tak robić, nie wolno się wyłamywać.
Co prawda młodzież w szkołach nie tego jest nauczana, ale po opuszczeniu szkoły zderzy się z rzeczywiśtością, i albo się do niej ostosuje, albo nie, niestety niedostosowanie będzie się wiązało z życiem na marginesie - zatem inna droga to rozdwojeni jaźni.
Były premier Tusk został przyłapany na kłamstwie tak często, że gdyby był Pinokiem, to nos miałby większy od swojego ego, ale jedyna kara za kłamstwo to posada w Brukseli, obecna premierka kłamała bezczelnie w Sejmie jako jeszcze marszałkini, bredząc coś o przekopani ziemi smoleńskiej na metr w głąb i dokładnym jej przesianiu, i znowu kara to awans.
Podobnych przykladów można by podać bardzo dużo, niestety.
Ryba psuje się od głowy, dlatego pomniejsi funkcjonaiusze naślaują swoich mocodawców z entuzjazmm, na każym odcinku frontu utrzymywania bardziej lub mniej ciepłych posad.
Jest to zgodne ze społecznym dowodem na wiarę ludzi w autorytet - autorytet daje przykład i wydaje polecenia - nic zatem nie da się zrobić, trzeba słuchać. Zgodn jest to również ze społecznym dowodem słuszności - skoro wszyscy tak robią to nie ma wyjścia, trzeba tak robić, nie wolno się wyłamywać.
Co prawda młodzież w szkołach nie tego jest nauczana, ale po opuszczeniu szkoły zderzy się z rzeczywiśtością, i albo się do niej ostosuje, albo nie, niestety niedostosowanie będzie się wiązało z życiem na marginesie - zatem inna droga to rozdwojeni jaźni.
"- My i tak wynajmujemy prawników z majątku spółki. Karę też zapłacimy przecież z jej kasy – stwierdził członek zarządu giełdowej firmy na korytarzu sądowym. Znalazł się tam z uwagi na pozew złożony przez akcjonariusza.
- Sankcje przewidziane są po to, by służyć ochronie interesów inwestorów. Jeśli np. członek zarządu nie dopełnił swoich obowiązków w jakimś zakresie, to odpowiedzialność finansowa za to powinna zostać przypisana personalnie. Inaczej mamy do czynienia z sytuacją, w której przekłada się pieniądze z jednej kieszeni do drugiej tego samego właściciela – stwierdza Jarosław Dominiak, prezes SII.
To samo dotyczy nałożonej przez Komisję Nadzoru Finansowego kary 20 tys. zł na Skarb Państwa. W ten sposób większościowego właściciela znaczącego portfela spółek giełdowych „upomniano" za nieterminowe zgłoszenie Polskiej Grupie Energetycznej i samemu nadzorowi zmian udziału w akcjonariacie największego wytwórcy energii w kraju.
Sprawa dotyczyła przekształceń w sierpniu 2010 r. kiedy PGE wchłonęło PGE Górnictwo i Energetykę Konwencjonalną z siedzibą w Łodzi i PGE Energię w Lublinie i dokonała na potrzeby tegoż przejęcia emisji akcji. W jej wyniku udział MSP w PGE spadł z 85 proc. do 79,29 proc., o czym resort poinformował z 19-dniowym opóźnieniem.
Chwalebne jest to, że KNF dostrzega niedopatrzenia nawet ze strony Skarbu Państwa. W wielu przypadkach można byłoby bowiem odnieść wrażenie, że w spółkach kontrolowanych przez MSP liczy się głos przedstawiciela tylko największego akcjonariusza. Interesy tych drobnych wydają się schodzić na dalszy plan w takich przypadkach jak np. wysokość dywidendy czy plany inwestycyjne spółki.
Jednak samo nałożenie kary, choć w tym przypadku zasadne i bezdyskusyjne obnaża słabość całego systemu. Dlaczego za niedopatrzenie obowiązków w jakimkolwiek zakresie mamy płacić wszyscy. Skarb Państwa pokrywa przecież swoje wydatki z budżetu naszego kraju, na który wszyscy się składamy. Co więcej owe 20 tys. zł zostanie ponownie przekazane do państwowej kasy. Pieniądze wędrują więc z konta na konto, a w końcu i tak trafiają do worka, z którego wypłynęły.
Być może generuje to dodatkowe koszty w postaci opłat za przelewy, czy też uzasadnia pracę kilku osób. Ale nie to martwi w tej całej sytuacji.
Chodzi o to, że taki system uczy (albo przyzwyczaja) do pewnej bezkarności. Bo dlaczego osoby odpowiedzialne za wykonanie pewnej czynności mają się stresować czy wykonają coś na czas, czy parę dni po terminie. I tak nie odczują tego na własnej kieszeni.
A może by tak zmienić system, jak postuluje SII? Wtedy żaden prezes nie powie nawet najdrobniejszemu akcjonariuszowi: I co mi zrobisz? I tak, jeśli będę zmuszony zapłacić, to zrobię to z twoich pieniędzy..." GGP