Wkrótce będę obserwował wybory w Kenii. Tam w 2008 roku doszło po wyborach do zamieszek, zginęło wielu ludzi. Teraz daje się odczuwać również duże napięcie pomiędzy partiami, jak to będzie na początku marca, zobaczymy.
Podczas ostatnich wizyt w Kenii widziałem, ze Kenijczycy bardzo poważnie podchodzą do demokracji i w nią wierzą.
W Polsce niewiara w politykę jest nieporównywalna z wiarą w polityków w Kenii.
Wygrał syn pierwszego prezydenta Kenii, Kenyatta. Pierwszym przywódcą, któy pogrtulował mu zwycięstwa był Władimir Putin, zrobił to jeszcze przed zatwierdzeniem własciwego przebiegu głosowania przez sad. Było dużo odwołań, spektakl z przesłuchań w TV, ale konec końców wynik musiał byc zatwierdzony, w przeciwnym razie prezstiż Putina byłby zagrożony...
Ciekawe było to, że przed głosowniem przeszkolono mnóstwo ludzi do pracy w komisiach wyborczych, z nastawieniem na liczenie głosów z użyciem elktorniki, każy głosujący, aby nie oddawać głosu w innych obwodach, miał barwiony paznokieć małgo palca na iloetowo, ludzie stali w kolejkach aby zagłosować, był spokój, wszystko przebiegło, przy ciągłych apelach i publicznych modłach, w atmosferze pokojowej. Ale okazało się, że liczenie elektroniczne, cokolwiek to znaczy, nie wypaliło, trzeba było raz jeszcze glosy przeliczyć ręcznie, co tez zrobiono a trwło to ładnych pre dni.
Potem te protesty wyborcze, przesłuchania w Parlamencie, Luo chcą Railę, Kikuyu chcą Kenyatę.
Dosyć proste, choć nie stu procentowo etniczne podziały, wynikające z prostej kalkulacji: prezytent Kikuyu będzi eobsadzał swoimi ludzmi instytucje i wszelkie firmy państwowe, a Luo swoimi. Kandydaci z innych plemon odpadli w pierwszej turze, zatem też patrzono koniunkturalnie na sympatie międzyplemienne.
Generalnie będąc obserwatorem z zewnąrze, trudo orzc, że wybory nie były wolne, ale maniplacje widoczne byłygołym okiem.
Poza podziałami premiennymi, które u nas w zasadzie, nie występują, podobieństwa do wyborów u nas są uderzejące.
Nie wiem czy do Komorowskiego pierwszy dzwonił Putin, ale pewnie tak.
Dodane 05/12/2013
piątek, 22 lutego 2013
środa, 20 lutego 2013
Prawa obywatelskie
Sprawa się działa w Bolesławiecu, w Polsce. Afera z uchwałą rady miejskiej, która miała miejsce w 2005 roku zaś w 2012 została ratyfikowana. Dowiedziały się o niej media ogólnokrajowe, zaatakowały radnych miast, którzy zakazali trzymania w domach wielorodzinnych więcej niż dwa dorosłe psy i dwa dorosłe koty, po to aby nie było sytuacji, że w mieszkaniu znajduje się schronisko dla zwierząt a inni sąsiedzi muszą to znosić.
W TVN pokazywali również jak to niby myśliwy postrzelił psa i wynikła afera ogólnopolska.
Sam nie jestem myśliwym, mam psa i miałem psy (też się bałem, że jakiś myśliwy odstrzeli mi go jeśli będzie się wałęsał po polach i lasach) ale to co chcę zaakcentować, to społeczności lokalne nie mogą dać zastraszyć mediom typu TVN, Polsat czy TVP.
W wyemitowanych reportażach aż nadto widoczna była manipulacja, a to, że rzecznik koła nie dał po mordzie napastliwemu reporterowi to albo wymaga gratulacji za opanowanie, albo wyrażenia żalu do czego to doszło, że trzeba aż tak uważać na słowa i czyny w rozmowie z przedstawicielem władzy.
Lokalne społeczności nie mogą ulegać presji dużych mediów i tańczyć jak te graja czy nadają. W sprawie zwierząt sprawa jest jasna: psy i koty (reszta w mniejszym stopniu) podlegają tak silnej ochronie i promocji wzrostu bezużytecznej hodowli z powodu lobby producentów karm i produktów dla zwierząt. Producenci ci wydają miliony (rynek tej karmy - wyłącznie puszkowanej i tzw. suchej sprzedawanej w plastikowych opakowaniach) w Polsce wynosi już ponad 1 mld USD rocznie - więcej niż rynek kawy) na reklamy w mediach elektronicznych, sponsorują periodyki i fundacje - to jest wyłączną przyczyna "miłości" mediów do zwierząt.
Prawa i obowiązki obywatela w konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej
Jednym z głównych zadań państwa jest zapewnienie wolności i praw człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwa obywateli, wyraźnie sformułowanych w obowiązującej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 roku (art. 5). Wzorowane na rozwiązaniach istniejących w innych demokratycznych państwach
Wolnościom, prawą i obowiązkom człowieka i obywatela został poświęcony rozdział II konstytucji, tj 57 artykułów. Poza zasadami ogólnymi( zgrupowanymi w 8 artykułach Konstytucja zawiera 39 dalszych artykułów formułujących katalog praw i wolności.
Prawa i wolności objęte rozdziałem II ujęte są w trzech grupach: wolności i prawa osobiste, wolności i prawa polityczne, wolności i prawa ekonomiczne, socjalne i kulturalne.
I tak wśród swobód osobistych Konstytucja wymienia następujące prawa i wolności:
1) prawo każdego człowieka do ochrony życia (bez odniesienia do drażliwej kwestii „życia poczętego” oraz kary śmierci);
2) zakaz stosowania tortur, okrutnemu i poniżającego traktowania lub karania, zakaz poddawania eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez zgody zainteresowanej osoby;
3) prawo do nietykalności osobistej i gwarancja bezpieczeństwa osobistego: a) zakaz bezprawnego pozbawienia wolności, zasada sądowej kontroli pozbawienia wolności, uprawnienia osoby pozbawionej wolności, b) zasada nullum crimen sine lege i domniemania niewinności;
4) prawo do obrony i obrońcy z wyboru lub z urzędu;
5) prawo do rzetelnego sądu- niezależnego, bezstronnego i nie zawisłego, działającego bez nieuzasadnionej zwłoki, jawnie; zasada, że orzekanie w I instancji każda ze stron może zaskarżyć;
6)prawo do ochrony prywatności, w tym: tajemnica korespondencji, nienaruszalność mieszkania, których ograniczenia mogą nastąpić tylko z przyczyn i na warunkach określonych ustawą: prawo każdego do zachowania w tajemnicy informacji dotyczących jego osoby, wskazanie granic zbierania przez władze publiczne informacji o obywatelach oraz zasada ustawowego określenia zasad i trybu gromadzenia informacji;
7) wolność wyboru miejsca pobytu i zamieszkania oraz wjazdu i powrotu do kraju;
8) wolność sumienia i religii;
9) wolność komunikowania się tzn. wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji oraz wyrażania swoich poglądów, zakaz koncesjonowania wydawnictw i zakaz cenzury prewencyjnej;
10) wolność twórczości artystycznej i badań naukowych, wolność nauczania;
11) zakaz ekstradycji obywateli polskich oraz osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa politycznego bez użycia siły;
12) prawo azylu.
Jako wolności i prawa polityczne Konstytucja uznaje:
1) wolność zgromadzeń;
2) wolność zrzeszania się
3) prawo do uczestnictwa w życiu publicznym: a) prawo wyborcze, b) prawo obywateli do dostępu do służby publicznej na zasadach równości; c) prawo do informacji o działalności władz i instytucji publicznych, d) prawo inicjatywy ustawodawczej;
4) prawo składania petycji, wniosków oraz skarg zbiorowych i indywidualnych do organów publicznych.
Wolności i prawa ekonomiczne, socjalne i kulturalne to:
1) prawo do ochrony własności i prawo dziedziczenia;
2) swoboda działalności gospodarczej;
3) wolność wyboru zawodu i miejsca pracy, zakaz pracy przymusowej, obowiązek prowadzenia przez państwo polityki zmierzającej do pełnego, produktywnego zatrudnienia, zasada ochrony pracy przez państwo i jego nadzoru nad warunkami jej wykonywania, ustawowe określenie minimalnego wynagrodzenia;
4) prawo do ochrony warunków pracy oraz ustawowego określenia dni wolnych od pracy, płatnego urlopu, maksymalnych norm czasu pracy;
5) prawo do nauki: bezpłatne nauczanie w szkołach publicznych z możliwością ustawowego wprowadzenia opłat za naukę w publicznych szkołach wyższych, wolność nauczania i tworzenia szkół niepublicznych, autonomia wyższych uczelni;
6) prawo do zabezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy- w zakresie i formach określonych przez ustawy;
7) prawo do opieki zdrowotnej świadczonej przez publiczną służbę zdrowia- na zasadach określonych ustawą: obowiązek władz publicznych zapewnienie opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom w podeszłym wieku i niepełnosprawnych;
8) obowiązek państwa zapewnienia prawnej ochrony rodziny i praw dziecka;
9) obowiązek państwa tworzenie warunków bezpieczeństwa ekologicznego i obowiązek ochrony środowiska przez władze publiczne;
10) obowiązek władz publicznych prowadzenia polityki sprzyjającej zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych obywateli;
11) obowiązek władz publicznych ochrony, w zakresie określonym ustawami, konsumentów, użytkowników i najemców przez praktyki zagrażającymi ich zdrowiu i bezpieczeństwu oraz przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi.
W polskiej ustawie zasadniczej obowiązki jednostki znajdują się w jednym rozdziale z prawami i wolnościami. Konstytucyjny katalog obejmuje 6 obowiązków, zaliczamy do nich wierność Rzeczypospolitej Polskiej i troski o dobro wspólne oraz dbałość o stan środowiska, przestrzeganie prawa RP (art. 83), ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych tj. podatków (art. 84), obrona RP (art. 85).
W Konstytucji wskazano ponadto jakie środki ochrony praw i wolności przysługują obywatelom. Gwarancje ochrony praw i wolności człowieka w Polsce zapewniają powołane między innymi w tym celu instytucje państwowe, takie jak: sądy powszechne, Naczelny Sąd Administracyjny, Trybunał Konstytucyjny, Rzecznik Praw Obywatelskich oraz organizacje pozarządowe.
Sądy powszechne rozpatrują sprawy z zakresu prawa karnego, cywilnego, gospodarczego i prawa pracy. Każdy obywatel ma prawo wnieść wniosek o wszczęcie postępowania sądowego w razie naruszenia jego praw.
Naczelny Sąd Administracyjny rozpatruje skargi na decyzje administracyjne. Jest jedną z najważniejszych instytucji gwarantujących przestrzeganie praw człowieka. Zapewnia obywatelom ochronę przed potencjalną samowolą urzędów państwowych i organów samorządu terytorialnego.
Podstawowym zadaniem Trybunału jest między innymi badanie zgodności z konstytucją ustaw i umów międzynarodowych oraz przepisów prawa wydawanych przez organy państwowe. Prawo do złożenia skargi konstytucyjnej ma, każdy obywatel RP.
Przestrzeganie praw człowieka gwarantują ratyfikowane przez Polskę dokumenty międzynarodowe oraz działające zgodnie z ich literą instytucje: Komitet Praw Człowieka w Genewie, Europejska Komisja Praw Człowieka i Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.
Warto w tym miejscu pokreślić, że właśnie Rzecznik Praw Obywatelskich jest organem, którego zadaniem jest stanie na straży wolności i praw człowieka i obywatela określonych w Konstytucji. Każdy obywatel ma prawo skierować skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich.
Rzecznik Praw Obywatelskich odmówiła udziału w procesie przeciwko oszczercom z "die Welt" za zwrot "polskie obozy koncentracyjne"
opublikowano: 16/08/2013 dodane 07/11/2013
Fot. RPO.gov.pl
Rzecznik Praw Obywatelskich odmówiła przystąpienia do procesu przeciwko dziennikowi „die Welt“ wytoczonego przez polskiego obywatela za kłamliwe sformułowania „polskie obozy koncentracyjne“. W uzasadnieniu odmowy RPO uznał, że urząd przystąpi do walki z niemieckimi kłamcami, jeśli ci... proces z Polakiem wygrają.
W maju z wnioskiem o przystąpienie RPO do procesu przeciwko „Die Welt“ wystąpiła posłanka Platformy Obywatelskiej – Lidia Staroń. Jak tłumaczyła w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl:
Sprawa jest bardzo ważna: z jednej strony stoi polski obywatel, a z drugiej - potężny niemiecki koncern medialny. Mam nadzieję, że Rzecznik spełni moją prośbę i przystąpi do postępowania.
Już wiadomo, że rzecznik Irena Lipowicz – dawna działaczka Unii Wolności, która została wybrana na urząd głosami koalicji PO-PSL po tragicznej śmierci w Smoleńsku jej poprzednika – śp. Janusza Kochanowskiego, odmówiła udziału w procesie przeciwko niemieckiej gazecie za antypolskie oszczerstwa.
Kuriozalne jest uzasadnienie pani rzecznik – urząd wesprze walkę z kłamliwą gazetą, jeśli… „die Welt wygra proces“. Nie wiadomo jednak, na jakim etapie będzie to wsparcie: czy w drugiej instancji, czy na etapie skargi kasacyjnej w Sądzie Najwyższym.
Zaskoczenia odmową przystąpienia do walki o dobre imię Polski i jej historię nie kryje mecenas Lech Obara, który w imieniu stowarzyszenia Patria Nostra, które reprezentuje obywatela Polski, który pozwał „die Welt” napisał do Rzecznika Praw Obywatelskich pismo wspierające wniosek posłanki Staroń.
Zachowanie organów państwa polskiego jest bardzo rozczarowujące
– mówi mec. Obara. Jego zdaniem odmowa RPO jeszcze raz pokazuje, że obecne władze Polski, a szerzej – cały establishment – zachowuje się niezrozumiale.
Rację chyba mają ci, którzy mówią, że to jest taka postawa niezrozumiałej poprawności politycznej obecnego establishmentu, w której brak miejsca na bycie patriotą polskim
– tłumaczy prawnik, który przypomina, że wniosek do RPO nie miał na celu prośby o pomoc prawną, bo stowarzyszenie Patria Nostra jego nie potrzebuje, ale przystąpienie RPO miało pokazać, że za sprawą obrony dobrego imienia Polski stoi oficjalny organ państwa polskiego.
Wciąż nie wiadomo jaką decyzję podejmie Prokuratura Generalna, do której wniosek o przystąpienie do procesu przeciwko „die Welt” skierował poseł Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Michał Ujazdowski. Według naszych nieoficjalnych informacji prokuratorzy wciąż głowią się nad wnioskiem."
Sejm odrzucił wniosek ws. referendum dotyczącego reformy oświaty, m. in. obniżenia wieku szkolnego. Karolina Elbanowska, inicjatorka akcji i rzecznik stowarzyszenia "Ratuj Maluchy", opowiadała na antenie TVP INFO o tym, jak brutalnie rodzice z dziećmi zostali potraktowani przez Straż Marszałkowską.
Skandaliczne działania Straży Marszałkowskiej? Elbanowska: "Dzieci przeszukiwano czy nie mają bomby. Brutalnie nas przegoniono: rodziców z wózkami, dzieci, kobiety w ciąży..."
opublikowano: 08/11/13 Dodano 08/11/13
Sejm odrzucił wniosek ws. referendum dotyczącego reformy oświaty, m. in. obniżenia wieku szkolnego. Karolina Elbanowska, inicjatorka akcji i rzecznik stowarzyszenia "Ratuj Maluchy", opowiadała na antenie TVP INFO o tym, jak brutalnie rodzice z dziećmi zostali potraktowani przez Straż Marszałkowską.
Matki z ruchu „Ratuj maluchy” chciały rozłożyć transparent, który mówi o tym, że politycy nas ignorują. Od razu przyszli panowie ze Straży Marszałkowskiej i nas brutalnie przegonili. To była przepychanka - kobiety z wózkami, dzieci, ja w ciąży. To było brutalne. Większość osób, które chciały wejść na galerię sejmową została zatrzymana w przedsionku. Dzieci przeszukiwano, za pomocą detektorów metalu, czy nie mają bomby. To było żenujące
– mówiła Karolina Elbanowska o kulisach sejmowego głosowania ws. referendum.
Inicjatorka referendum dodała, że milion obywateli usłyszało od polityków „mamy was w nosie” – powiedziała w TVP Info Elbanowska.
Przez ostatnie lata słyszymy tylko o likwidacji szkół, stołówek szkolnych, w szkołach nie ma lekarza, pielęgniarki. Szkoła zmieniła się tylko w „przechowalnię dzieci”
– opisywała sytuację polskiej szkoły oburzona Karolina Elbanowska.
Rzecznik Stowarzyszenia "Ratuj Maluchy", zareagowała też na wypowiedź premiera Tuska, który powiedział, że jeżeli szkoły nie są przygotowane na przyjęcie dzieci 6-letnich, to nie są także przygotowane na przyjęcie 7-latków.
Tak, jeśli dzisiaj, w XXI wieku, w Polsce, w szkole, papier toaletowy jest skarbem, to rzeczywiście coś jest nie tak w tym systemie. Trzeba najpierw go naprawić, a potem wprowadzać do niego młodsze dzieci. To nie jest żaden argument
- podsumowała.
Nadgorliwą działalność strażników skomentował również prezes PiS Jarosław Kaczyński:
To decyzja marszałek Sejmu, zapewne skonsultowana z premierem. To jest przyczynkiem do obrazu dzisiejszej Polski, gdzie przestrzeganie praw obywatelskich i demokracji jest w poważnym kryzysie
- ocenił."
poniedziałek, 18 lutego 2013
Aborcja
Aborcja i związane z nią problemy etyczne, moralne i społeczne
Kwestie moralne, kwestie prawne, kwestie społeczne. Wszystkie są ważne ale jedne ważniejsze od drugich. Z punktu widzenie etyki chrześcijańskiej najważniejsze jest moralne odniesienie grzechu aborcji i to jakie spustoszenie ona powoduje w człowieku, z punktu widzenia Konstytucji oczywiście najważniejsze czy karać za popełnienie aborcji, kogo karać i jak karać, zaś społeczne oddziaływanie aborcji to nie tylko kwestie dzietności, bo przecież aborcja może mieć miejsce a równocześnie może mieć miejsce większa od przeciętnej dzietność kobiet, ale przede wszystkim to jakie miejsce zajmie dziecko w tym społeczeństwie, jaką role będzie pełnić, czy podmiotu czy przedmiotu.
12/06/2014
Na ważnego bojownika o zycie wyrasta ostatnimi czasy profesor Chazan, dyrektor szpitala specjalistycznego im. Świętej Rodziny w Warszawie.
Odmówił wykonania aborcji, nie skierował do inego lekarza ciężarnej kobiety, chwała mu za to.
Warto przy okazji wspomnieć, że prof Chazan, w początkach swojej kariery lekarza ginekologa, dokonał około 500 aborcji, być może teraz tak bardzo walczy o życie, aby zadośćuczynić dokonanym zbrodniom.
13/08/2014
Murzynka z plemienia Zulu, Mlambo Ngucka, która dopcjała się na wysokie stanowisko w ONZ, proponuje wprowadzenie aborcji, jako pomocy dla krajów, gdzie toczą sie konflikty wjenne, tego rodzaju pomoc miałaby ulżyć kobietom w strefach konfliktów zbrojnych.... Najbardziej oburzona jest Afryka, tym niemniej Afryka zapomina, że gdyby w ONZ nie było tylu Murzynów, to ustawodawstwo odnośnie Afryki było by dla tejże Afryki znacznie lepsze. Murzyn Murzynowi wilkiem, podobnie jak Polak w PE (na szczeście nie każdy).
Kwestie moralne, kwestie prawne, kwestie społeczne. Wszystkie są ważne ale jedne ważniejsze od drugich. Z punktu widzenie etyki chrześcijańskiej najważniejsze jest moralne odniesienie grzechu aborcji i to jakie spustoszenie ona powoduje w człowieku, z punktu widzenia Konstytucji oczywiście najważniejsze czy karać za popełnienie aborcji, kogo karać i jak karać, zaś społeczne oddziaływanie aborcji to nie tylko kwestie dzietności, bo przecież aborcja może mieć miejsce a równocześnie może mieć miejsce większa od przeciętnej dzietność kobiet, ale przede wszystkim to jakie miejsce zajmie dziecko w tym społeczeństwie, jaką role będzie pełnić, czy podmiotu czy przedmiotu.
12/06/2014
Na ważnego bojownika o zycie wyrasta ostatnimi czasy profesor Chazan, dyrektor szpitala specjalistycznego im. Świętej Rodziny w Warszawie.
Odmówił wykonania aborcji, nie skierował do inego lekarza ciężarnej kobiety, chwała mu za to.
Warto przy okazji wspomnieć, że prof Chazan, w początkach swojej kariery lekarza ginekologa, dokonał około 500 aborcji, być może teraz tak bardzo walczy o życie, aby zadośćuczynić dokonanym zbrodniom.
13/08/2014
Murzynka z plemienia Zulu, Mlambo Ngucka, która dopcjała się na wysokie stanowisko w ONZ, proponuje wprowadzenie aborcji, jako pomocy dla krajów, gdzie toczą sie konflikty wjenne, tego rodzaju pomoc miałaby ulżyć kobietom w strefach konfliktów zbrojnych.... Najbardziej oburzona jest Afryka, tym niemniej Afryka zapomina, że gdyby w ONZ nie było tylu Murzynów, to ustawodawstwo odnośnie Afryki było by dla tejże Afryki znacznie lepsze. Murzyn Murzynowi wilkiem, podobnie jak Polak w PE (na szczeście nie każdy).
Piątek, 13 września 2013 (02:08)
"Apel o uwolnienie z więzienia Mary Wagner,
katoliczki skazanej za namawianie matek do rezygnacji z aborcji,
skierowali wczoraj do premiera Kanady posłowie PiS: Arkadiusz
Czartoryski, Jan Dziedziczak i Artur Górski.
38-letnia Kanadyjka została skazana ponad rok temu za to, że chodziła do centrów aborcyjnych w Toronto i napotkanym tam kobietom mówiła o skutkach zabijania poczętych dzieci, próbując nakłonić je do zmiany decyzji.
W uzasadnieniu wyroku sędzia S. Ford Clements podkreślił, że Mary Wagner nie respektuje prawa obowiązującego w Kanadzie i kieruje się „jakimś wyższym prawem”.
„Zarówno Pani, jak i Pani Bóg mylicie się. Nie możecie swoim postępowaniem dokładać dodatkowych cierpień innym ludziom” – usłyszała w sądzie. Wagner mogła wyjść na wolność za kaucją, jednak postanowiła, że teraz więzienie będzie miejscem, w którym chce głosić swoją wiarę i mówić o wartości życia. Odsiaduje wyrok w Vanier Center for Women w Milton (Ontario).
Taka sytuacja jest nie do zaakceptowania, toteż z całego świata do Kanady płyną protesty przeciwko uwięzieniu za obronę dzieci. Z inicjatywą w tej sprawie wystąpiło wczoraj trzech posłów PiS.
W liście do premiera Stephena Harpera zaznaczają, że jedyne „przestępstwo” skazanej miało polegać na tym, że zgodnie ze swoim sumieniem i wiarą pikietowała w sposób pokojowy przed prywatnym centrum aborcyjnym, broniąc w ten sposób życia niewinnych dzieci. Nie robiła nic więcej ponad to, że modliła się i rozmawiała z wchodzącymi tam kobietami. Według polskich posłów, przekonywanie matek, aby odstąpiły od zamiaru uśmiercenia poczętych dzieci, nie kwalifikuje się jako łamanie prawa. Przeciwnie, jest postawą wspaniałą, godną naśladowania. Pod apelem, przekazanym do wiadomości ambasadora Kanady w RP pani Alexandry Bugailiskis, podpisali się: Arkadiusz Czartoryski, Jan Dziedziczak i Artur Górski.
„Sędzia, który skazał Panią Wagner na więzienie, nie uznał jej racji moralnych, odrzucił argumenty sumienia, nie wziął pod uwagę dogmatów religii katolickiej, które ukształtowały jej poglądy. Stwierdził, że narażała ’pacjentki’ kliniki na dodatkowy stres. Tymczasem ta niezłomna kobieta, broniąc życia dzieci nienarodzonych, broniła zarazem fundamentów cywilizacji łacińskiej, tej cywilizacji, która ukształtowała także Kanadę” – przypominają w swoim liście parlamentarzyści.
„Jest dla nas – polskich posłów – niezrozumiałe, że w Kanadzie, kraju, dla którego ważna jest wolność, demokracja i pluralizm, są więźniowie sumienia. Wiemy, że zgodnie z obowiązującym w Kanadzie prawem można zabijać poczęte dzieci, ale nie możemy zrozumieć, dlaczego w wolnym kraju odmienny pogląd i jego publiczne wyrażanie są uważane za przestępstwo karane więzieniem. Jest to bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące, szczególnie dla Pani Wagner, która daje świadectwo, że piękny kraj – Kanada nie musi podążać drogą cywilizacji śmierci” – czytamy dalej.
Na koniec przedstawiciele PiS zwracają się do premiera Harpera jako lidera Partii Konserwatywnej, aby podjął starania o uwolnienie Mary Wagner. „Mamy nadzieję, że wstawi się Pan za tą dzielną kobietą i podejmie działania, które przywrócą jej nie tylko wolność, ale także godność” – apelują polscy posłowie.
Ten list to nie jedyny wyraz wsparcia dla Kanadyjki. W ostatnim czasie w więzieniu odwiedził ją m.in. ks. kard. Oswald Gracias. Ten indyjski kardynał, który należy do grona ośmiu najbliższych współpracowników Papieża, powiedział po spotkaniu z Wagner, że jest pod wrażeniem jej ogromnej wiary, a zarazem prostoty i bijącego od niej pokoju.
Kardynał podziwia i popiera bezkompromisową obronę prawa do życia niewinnych dzieci, które same nie mają głosu. Przy okazji wizyty ks. kard. Graciasa, kapelan kanadyjskiego więzienia poinformował, że kilka kobiet postanowiło zrezygnować z planowanej aborcji. Zmieniły decyzję po tym, gdy dowiedziały się, że Mary Wagner za swoje wystąpienia na rzecz ochrony życia została skazana na więzienie."
Rozmowa z Tadeuszem Woźniakiem, posłem Solidarnej Polski.
Sobota, 28 września 2013
233 posłów opowiedziało się wczoraj przeciwko obywatelskiemu projektowi ustawy zakazującemu tzw. aborcji eugenicznej. Wynik głosowania zaskoczył Pana?
– Był to smutny dzień, a nawet dramatyczny, szczególnie dla dzieci chorych i niepełnosprawnych, a także dla ich rodziców. Wczorajsze głosownie nad obywatelskim projektem „Stop aborcji” pokazało, jaka siła rządzi w polskim Sejmie. Myślę, że tysiące Polaków miało nadzieję, iż reprezentujący ich w Sejmie posłowie przynajmniej pozwolą zająć się projektem sejmowym komisjom. Tych 233 posłów w żadnym stopniu nie odpowiedziało na apel ponad 450 tys. osób podpisujących się pod projektem ustawy. Nasuwa się pytanie: jaka jest cena sumienia, szczególnie posłów PO, którzy obnoszą się ze swoim katolicyzmem, a pozwalają sobie łamać sumienie za lepsze miejsce wyborcze czy silniejszą pozycję w partii?
Jako przewodniczący Parlamentarnego Zespołu na rzecz Katolickiej Nauki Społecznej zaapelowałem do wszystkich chrześcijan, a w szczególności do katolików obecnych na sali, aby zagłosowali zgodnie z nauką Kościoła. Podejmowaliśmy niezwykle istotną kwestię, ale niestety tempo pracy było ekspresowe.
Jestem przekonany, że wszyscy ludzie dobrej woli, a szczególnie katolicy będący na tyle świadomi i wrażliwi, nie dopuszczą, aby temat aborcji został wyparty z polskiego społeczeństwa i Sejmu. Pozostaje nadzieja, że po zmianie układu sił w polskim parlamencie uda się objąć ochroną wszystkie poczęte dzieci.
Debata poprzedzająca głosowanie nad obywatelskim projektem zakazującym aborcji była burzliwa...
– Skandaliczne było zachowanie marszałek Sejmu, która napominała pełnomocnika inicjatywy „Stop aborcji”. Ewa Kopacz zaapelowała, aby pani Godek nie używała słów, które mogą wywołać emocje. Chodziło o sformułowanie, że aborcja jest zabiciem dziecka.
W związku z tym podczas dyskusji mieliśmy się dostosować do języka lewaków i libertynów, którzy panicznie boją się prawdy o aborcji. My mamy za zadanie mówić otwarcie prawdę o niej. Ponadto dramatyczny jad, pozbawiony merytorycznych argumentów, sączył się ze strony posłów Ruchu Palikota i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Nieprzyzwoite i wręcz wulgarne było wystąpienie wicemarszałek Wandy Nowickiej, która dopuściła się obrażania pani Godek, a nawet odmówiła kobiecości posłance opowiadającej się za obroną życia (Jadwidze Wiśniewskiej z PiS – przyp. red.).
Dyskurs sięgnął bruku, a zachowanie posłów lewicy było skandaliczne i rynsztokowe. Wierzę, że sejmowa Komisja Etyki będzie wyciągała konsekwencje za słowa, jakie wypowiadali dziś posłowie. Dzisiejsza dyskusja pokazała poziom, jaki reprezentują sobą niektórzy posłowie, a także ich stosunek do wyraźnego głosu społeczeństwa, które opowiada się za prawem do życia wszystkich poczętych dzieci. Przyznawany jest Order Uśmiechu na czele kapituły, którego stoi Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. Moim zdaniem, ci, którzy głosowali przeciwko ustawie, powinni być „nagrodzeni” orderem „Niemego krzyku”.
Pragnę też wyrazić oburzenie, że zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia dyskusji nieobecny był na sali posiedzeń rzecznik praw dziecka. Kiedy mowa jest o dzieciach nienarodzonych, które również podlegać powinny jego opiece (Art. 2 ustawy o Rzeczniku Praw Dziecka stwierdza się, że dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności – przyp. red.) to on nie bierze udziału w debacie. Nie mówiliśmy o żadnych „embrionach”, ale o dzieciach, bo tak stanowi polskie prawo. Powinien on brać udział w debacie, by móc włączyć się w dyskusję, stanąć w obronie tych najbardziej bezbronnych.
Przez kilka miesięcy wolontariusze zbierali podpisy pod projektem. Dobrowolnie poświęcali swój czas, aby dotrzeć z prawdą o aborcji do coraz szerszego grona Polaków. Teraz okazuje się, że ich praca i głos tysięcy rodaków nie interesuje większości polskich posłów...
– Jestem pełen podziwu dla inicjatorów akcji „Stop aborcji” za to, że tak szybko udało im się zebrać ponad 450 tys. podpisów pod tym obywatelskim projektem. Nie znajduję słów uznania i wdzięczności dla pani Kai Urszuli Godek, która występowała na mównicy sejmowej w imieniu Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop aborcji”.
Ze stoickim spokojem znosiła szyderstwo, obelgi, jakie w jej stronę były kierowane przez niektórych posłów. Podziwiam ją za ten spokój, za rzeczową i merytoryczną argumentację. Ta młoda kobieta stanęła przed Sejmem Rzeczpospolitej, aby przekonać posłów do tego, by odstąpiono od zabijania nienarodzonych dzieci.
Ona była głosem tysięcy obywateli żądających obrony życia ludzkiego i prawa do życia tych najsłabszych, których jedyną winą jest to, że stwierdzono u nich podejrzenie wady genetycznej. Pragnę zwrócić uwagę, że w naszym państwie zlikwidowana została kara śmierci. Tym samym darowano życie najbardziej niebezpiecznym przestępcom – oni mają prawo żyć. Z kolei nienarodzone dziecko, które jest chore – pozwalamy legalnie zabić w łonie matki.
Podczas wczorajszej dyskusji pani Kaja Godek wyjaśniła, że nie ma żadnego katalogu wad genetycznych, według których lekarze podejmowaliby decyzję o potrzebie dokonania aborcji...
– Nie ma katalogu schorzeń, nie ma katalogu wad genetycznych, które wyznaczałyby granicę dla pracy lekarzy. Teraz w każdym przypadku lekarz decyduje samodzielnie. Ministerstwo Zdrowia nie chce ujawnić, z jakimi wadami, czy chorobami dzieci poddawane są aborcji. Dane te dla resortu zdrowia są ściśle tajne. Wielokrotnie padały informacje o tym, że inicjatorzy projektu ustawy próbowali dowiedzieć się od Ministerstwa Zdrowia o skali zjawiska zabijania dzieci, u których podejrzewane są choroby genetyczne. Podkreślam, jest to jedynie podejrzenie choroby lub wady płodu.
Doskonałą definicję aborcji podała właśnie pani Godek, która zwróciła uwagę, iż jest to nic innego jak zabicie. Skoro rodzi się żyjący człowiek i przestaje żyć w wyniku ingerencji osób trzecich, to inaczej tego nazwać nie można. Zwolennicy aborcji nie mają prawa obrażać się w chwili, kiedy używane jest oczywiste stwierdzenie, że aborcja jest zabijaniem człowieka. To sformułowanie wynika także z polskiego prawa i logiki.
Nowy Jork już dziś nazwany jest haniebną stolicą aborcji USA. Pod rządami nowego burmistrza, jeszcze radykalniejszego niż jego poprzednicy, sprzymierzeńca przemysłu aborcyjnego, sytuacja może się pogorszyć jeszcze bardziej. Bill de Blasio z Partii Demokratycznej, który wygrał wybory z miażdżącą przewagą 73 proc., zapowiada walką z centrami pomocy dla kobiet w ciąży i ekspansję nowych klinik aborcyjnych.
38-letnia Kanadyjka została skazana ponad rok temu za to, że chodziła do centrów aborcyjnych w Toronto i napotkanym tam kobietom mówiła o skutkach zabijania poczętych dzieci, próbując nakłonić je do zmiany decyzji.
W uzasadnieniu wyroku sędzia S. Ford Clements podkreślił, że Mary Wagner nie respektuje prawa obowiązującego w Kanadzie i kieruje się „jakimś wyższym prawem”.
„Zarówno Pani, jak i Pani Bóg mylicie się. Nie możecie swoim postępowaniem dokładać dodatkowych cierpień innym ludziom” – usłyszała w sądzie. Wagner mogła wyjść na wolność za kaucją, jednak postanowiła, że teraz więzienie będzie miejscem, w którym chce głosić swoją wiarę i mówić o wartości życia. Odsiaduje wyrok w Vanier Center for Women w Milton (Ontario).
Taka sytuacja jest nie do zaakceptowania, toteż z całego świata do Kanady płyną protesty przeciwko uwięzieniu za obronę dzieci. Z inicjatywą w tej sprawie wystąpiło wczoraj trzech posłów PiS.
W liście do premiera Stephena Harpera zaznaczają, że jedyne „przestępstwo” skazanej miało polegać na tym, że zgodnie ze swoim sumieniem i wiarą pikietowała w sposób pokojowy przed prywatnym centrum aborcyjnym, broniąc w ten sposób życia niewinnych dzieci. Nie robiła nic więcej ponad to, że modliła się i rozmawiała z wchodzącymi tam kobietami. Według polskich posłów, przekonywanie matek, aby odstąpiły od zamiaru uśmiercenia poczętych dzieci, nie kwalifikuje się jako łamanie prawa. Przeciwnie, jest postawą wspaniałą, godną naśladowania. Pod apelem, przekazanym do wiadomości ambasadora Kanady w RP pani Alexandry Bugailiskis, podpisali się: Arkadiusz Czartoryski, Jan Dziedziczak i Artur Górski.
„Sędzia, który skazał Panią Wagner na więzienie, nie uznał jej racji moralnych, odrzucił argumenty sumienia, nie wziął pod uwagę dogmatów religii katolickiej, które ukształtowały jej poglądy. Stwierdził, że narażała ’pacjentki’ kliniki na dodatkowy stres. Tymczasem ta niezłomna kobieta, broniąc życia dzieci nienarodzonych, broniła zarazem fundamentów cywilizacji łacińskiej, tej cywilizacji, która ukształtowała także Kanadę” – przypominają w swoim liście parlamentarzyści.
„Jest dla nas – polskich posłów – niezrozumiałe, że w Kanadzie, kraju, dla którego ważna jest wolność, demokracja i pluralizm, są więźniowie sumienia. Wiemy, że zgodnie z obowiązującym w Kanadzie prawem można zabijać poczęte dzieci, ale nie możemy zrozumieć, dlaczego w wolnym kraju odmienny pogląd i jego publiczne wyrażanie są uważane za przestępstwo karane więzieniem. Jest to bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące, szczególnie dla Pani Wagner, która daje świadectwo, że piękny kraj – Kanada nie musi podążać drogą cywilizacji śmierci” – czytamy dalej.
Na koniec przedstawiciele PiS zwracają się do premiera Harpera jako lidera Partii Konserwatywnej, aby podjął starania o uwolnienie Mary Wagner. „Mamy nadzieję, że wstawi się Pan za tą dzielną kobietą i podejmie działania, które przywrócą jej nie tylko wolność, ale także godność” – apelują polscy posłowie.
Ten list to nie jedyny wyraz wsparcia dla Kanadyjki. W ostatnim czasie w więzieniu odwiedził ją m.in. ks. kard. Oswald Gracias. Ten indyjski kardynał, który należy do grona ośmiu najbliższych współpracowników Papieża, powiedział po spotkaniu z Wagner, że jest pod wrażeniem jej ogromnej wiary, a zarazem prostoty i bijącego od niej pokoju.
Kardynał podziwia i popiera bezkompromisową obronę prawa do życia niewinnych dzieci, które same nie mają głosu. Przy okazji wizyty ks. kard. Graciasa, kapelan kanadyjskiego więzienia poinformował, że kilka kobiet postanowiło zrezygnować z planowanej aborcji. Zmieniły decyzję po tym, gdy dowiedziały się, że Mary Wagner za swoje wystąpienia na rzecz ochrony życia została skazana na więzienie."
Rozmowa z Tadeuszem Woźniakiem, posłem Solidarnej Polski.
Sobota, 28 września 2013
233 posłów opowiedziało się wczoraj przeciwko obywatelskiemu projektowi ustawy zakazującemu tzw. aborcji eugenicznej. Wynik głosowania zaskoczył Pana?
– Był to smutny dzień, a nawet dramatyczny, szczególnie dla dzieci chorych i niepełnosprawnych, a także dla ich rodziców. Wczorajsze głosownie nad obywatelskim projektem „Stop aborcji” pokazało, jaka siła rządzi w polskim Sejmie. Myślę, że tysiące Polaków miało nadzieję, iż reprezentujący ich w Sejmie posłowie przynajmniej pozwolą zająć się projektem sejmowym komisjom. Tych 233 posłów w żadnym stopniu nie odpowiedziało na apel ponad 450 tys. osób podpisujących się pod projektem ustawy. Nasuwa się pytanie: jaka jest cena sumienia, szczególnie posłów PO, którzy obnoszą się ze swoim katolicyzmem, a pozwalają sobie łamać sumienie za lepsze miejsce wyborcze czy silniejszą pozycję w partii?
Jako przewodniczący Parlamentarnego Zespołu na rzecz Katolickiej Nauki Społecznej zaapelowałem do wszystkich chrześcijan, a w szczególności do katolików obecnych na sali, aby zagłosowali zgodnie z nauką Kościoła. Podejmowaliśmy niezwykle istotną kwestię, ale niestety tempo pracy było ekspresowe.
Jestem przekonany, że wszyscy ludzie dobrej woli, a szczególnie katolicy będący na tyle świadomi i wrażliwi, nie dopuszczą, aby temat aborcji został wyparty z polskiego społeczeństwa i Sejmu. Pozostaje nadzieja, że po zmianie układu sił w polskim parlamencie uda się objąć ochroną wszystkie poczęte dzieci.
Debata poprzedzająca głosowanie nad obywatelskim projektem zakazującym aborcji była burzliwa...
– Skandaliczne było zachowanie marszałek Sejmu, która napominała pełnomocnika inicjatywy „Stop aborcji”. Ewa Kopacz zaapelowała, aby pani Godek nie używała słów, które mogą wywołać emocje. Chodziło o sformułowanie, że aborcja jest zabiciem dziecka.
W związku z tym podczas dyskusji mieliśmy się dostosować do języka lewaków i libertynów, którzy panicznie boją się prawdy o aborcji. My mamy za zadanie mówić otwarcie prawdę o niej. Ponadto dramatyczny jad, pozbawiony merytorycznych argumentów, sączył się ze strony posłów Ruchu Palikota i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Nieprzyzwoite i wręcz wulgarne było wystąpienie wicemarszałek Wandy Nowickiej, która dopuściła się obrażania pani Godek, a nawet odmówiła kobiecości posłance opowiadającej się za obroną życia (Jadwidze Wiśniewskiej z PiS – przyp. red.).
Dyskurs sięgnął bruku, a zachowanie posłów lewicy było skandaliczne i rynsztokowe. Wierzę, że sejmowa Komisja Etyki będzie wyciągała konsekwencje za słowa, jakie wypowiadali dziś posłowie. Dzisiejsza dyskusja pokazała poziom, jaki reprezentują sobą niektórzy posłowie, a także ich stosunek do wyraźnego głosu społeczeństwa, które opowiada się za prawem do życia wszystkich poczętych dzieci. Przyznawany jest Order Uśmiechu na czele kapituły, którego stoi Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. Moim zdaniem, ci, którzy głosowali przeciwko ustawie, powinni być „nagrodzeni” orderem „Niemego krzyku”.
Pragnę też wyrazić oburzenie, że zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia dyskusji nieobecny był na sali posiedzeń rzecznik praw dziecka. Kiedy mowa jest o dzieciach nienarodzonych, które również podlegać powinny jego opiece (Art. 2 ustawy o Rzeczniku Praw Dziecka stwierdza się, że dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności – przyp. red.) to on nie bierze udziału w debacie. Nie mówiliśmy o żadnych „embrionach”, ale o dzieciach, bo tak stanowi polskie prawo. Powinien on brać udział w debacie, by móc włączyć się w dyskusję, stanąć w obronie tych najbardziej bezbronnych.
Przez kilka miesięcy wolontariusze zbierali podpisy pod projektem. Dobrowolnie poświęcali swój czas, aby dotrzeć z prawdą o aborcji do coraz szerszego grona Polaków. Teraz okazuje się, że ich praca i głos tysięcy rodaków nie interesuje większości polskich posłów...
– Jestem pełen podziwu dla inicjatorów akcji „Stop aborcji” za to, że tak szybko udało im się zebrać ponad 450 tys. podpisów pod tym obywatelskim projektem. Nie znajduję słów uznania i wdzięczności dla pani Kai Urszuli Godek, która występowała na mównicy sejmowej w imieniu Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop aborcji”.
Ze stoickim spokojem znosiła szyderstwo, obelgi, jakie w jej stronę były kierowane przez niektórych posłów. Podziwiam ją za ten spokój, za rzeczową i merytoryczną argumentację. Ta młoda kobieta stanęła przed Sejmem Rzeczpospolitej, aby przekonać posłów do tego, by odstąpiono od zabijania nienarodzonych dzieci.
Ona była głosem tysięcy obywateli żądających obrony życia ludzkiego i prawa do życia tych najsłabszych, których jedyną winą jest to, że stwierdzono u nich podejrzenie wady genetycznej. Pragnę zwrócić uwagę, że w naszym państwie zlikwidowana została kara śmierci. Tym samym darowano życie najbardziej niebezpiecznym przestępcom – oni mają prawo żyć. Z kolei nienarodzone dziecko, które jest chore – pozwalamy legalnie zabić w łonie matki.
Podczas wczorajszej dyskusji pani Kaja Godek wyjaśniła, że nie ma żadnego katalogu wad genetycznych, według których lekarze podejmowaliby decyzję o potrzebie dokonania aborcji...
– Nie ma katalogu schorzeń, nie ma katalogu wad genetycznych, które wyznaczałyby granicę dla pracy lekarzy. Teraz w każdym przypadku lekarz decyduje samodzielnie. Ministerstwo Zdrowia nie chce ujawnić, z jakimi wadami, czy chorobami dzieci poddawane są aborcji. Dane te dla resortu zdrowia są ściśle tajne. Wielokrotnie padały informacje o tym, że inicjatorzy projektu ustawy próbowali dowiedzieć się od Ministerstwa Zdrowia o skali zjawiska zabijania dzieci, u których podejrzewane są choroby genetyczne. Podkreślam, jest to jedynie podejrzenie choroby lub wady płodu.
Doskonałą definicję aborcji podała właśnie pani Godek, która zwróciła uwagę, iż jest to nic innego jak zabicie. Skoro rodzi się żyjący człowiek i przestaje żyć w wyniku ingerencji osób trzecich, to inaczej tego nazwać nie można. Zwolennicy aborcji nie mają prawa obrażać się w chwili, kiedy używane jest oczywiste stwierdzenie, że aborcja jest zabijaniem człowieka. To sformułowanie wynika także z polskiego prawa i logiki.
De Blasio współczesny Herod - Nowy burmistrz Nowego Jorku zapowiada zdecydowaną walkę z dziećmi nienarodzonymi.
opublikowano:07/11/13
Nowy Jork już dziś nazwany jest haniebną stolicą aborcji USA. Pod rządami nowego burmistrza, jeszcze radykalniejszego niż jego poprzednicy, sprzymierzeńca przemysłu aborcyjnego, sytuacja może się pogorszyć jeszcze bardziej. Bill de Blasio z Partii Demokratycznej, który wygrał wybory z miażdżącą przewagą 73 proc., zapowiada walką z centrami pomocy dla kobiet w ciąży i ekspansję nowych klinik aborcyjnych.
Miasto Nowy Jork ma jedne z najbardziej liberalnych praw aborcyjnych w Stanach Zjednoczonych. W efekcie 41 proc. wszystkich ciąż w mieście kończy się ich przerwaniem. Według pisma "New York Magazine" 10 proc. wszystkich aborcji w Stanach Zjednoczonych dokonuje się w Nowym Jorku, tu także dochodzi do 70 proc. aborcji w skali całego stanu Nowy Jork.
De Blasio tymczasem zapowiada intensyfikację wysiłków, na rzecz ułatwienia i rozwijania działalności placówkom aborcyjnym. Obiecuje wyszukać dla nich dzielnice, w których w wciąż nie ma centrów aborcyjnych, i na korzystnych warunkach umożliwić otwieranie tam nowych placówek. Jednocześnie zamierza rozprawić się z kierowanymi przez obrońców życia centrami pomocy dla kobiet w ciąży. Według polityka, który w młodości czerpał inspirację z ruchu komunistycznych sandinistów z Nikaragui, centra pomagające kobiecie urodzić dziecko, wspierające ją materialnie i szukające dla dziecka rodziców adopcyjnych, udają jedynie profesjonalne kliniki, gdyż nie oferują aborcji.
Zapowiada też więcej obowiązkowych szkoleń w zakresie aborcji, tak by nigdy w mieście nie brakowało medyków gotowych zabić dziecko w łonie matki. Chce także zadbać, by dzięki reformie ubezpieczeń zdrowotnych administracji Obamy, każdą kobietę było stać na aborcję.
De Blasio, określający siebie jak „demokratyczna socjalista” w okresie Zimnej Wojny chętnie podróżował do Związku Radzieckiego, spędził też z żoną miesiąc miodowy na Kubie, mimo obowiązującego Amerykanów zakazu odwiedzania tego kraju. Współpracował z, określaną jako katolicko-lewicowa, organizacją Quixote Center z Maryland, pomagającej m.in. nikaraguańskim komunistom.
Jest pierwszym od 20 lat politykiem Partii Demokratycznej, który będzie rządził Nowym Jorkiem. Choć miasto znane jest ze swych sympatii wobec tej partii, od dwóch dekad rządzili nim politycy republikańscy lub niezależni.
Wspieranie i finansowanie aborcji ze szczególnym uwzględnieniem spodziewających się narodzin dziecka nastolatek – sugeruje m.in. opublikowany niedawno raport Funduszu Ludnościowego ONZ (UNFPA). Wśród innych zalecanych działań pojawiają się w dokumencie także postulaty wzmożenia nacisku na edukację seksualną wśród młodzieży oraz szerokiej promocji antykoncepcji.
A teraz zobaczmy co wyprawiają lewackie skurwysyny we Francji:
Dodałem 07/01/2014
De Blasio tymczasem zapowiada intensyfikację wysiłków, na rzecz ułatwienia i rozwijania działalności placówkom aborcyjnym. Obiecuje wyszukać dla nich dzielnice, w których w wciąż nie ma centrów aborcyjnych, i na korzystnych warunkach umożliwić otwieranie tam nowych placówek. Jednocześnie zamierza rozprawić się z kierowanymi przez obrońców życia centrami pomocy dla kobiet w ciąży. Według polityka, który w młodości czerpał inspirację z ruchu komunistycznych sandinistów z Nikaragui, centra pomagające kobiecie urodzić dziecko, wspierające ją materialnie i szukające dla dziecka rodziców adopcyjnych, udają jedynie profesjonalne kliniki, gdyż nie oferują aborcji.
Zapowiada też więcej obowiązkowych szkoleń w zakresie aborcji, tak by nigdy w mieście nie brakowało medyków gotowych zabić dziecko w łonie matki. Chce także zadbać, by dzięki reformie ubezpieczeń zdrowotnych administracji Obamy, każdą kobietę było stać na aborcję.
De Blasio, określający siebie jak „demokratyczna socjalista” w okresie Zimnej Wojny chętnie podróżował do Związku Radzieckiego, spędził też z żoną miesiąc miodowy na Kubie, mimo obowiązującego Amerykanów zakazu odwiedzania tego kraju. Współpracował z, określaną jako katolicko-lewicowa, organizacją Quixote Center z Maryland, pomagającej m.in. nikaraguańskim komunistom.
Jest pierwszym od 20 lat politykiem Partii Demokratycznej, który będzie rządził Nowym Jorkiem. Choć miasto znane jest ze swych sympatii wobec tej partii, od dwóch dekad rządzili nim politycy republikańscy lub niezależni.
Dodane 19/11/2013
fot. sxc.hu
Wspieranie i finansowanie aborcji ze szczególnym uwzględnieniem spodziewających się narodzin dziecka nastolatek – sugeruje m.in. opublikowany niedawno raport Funduszu Ludnościowego ONZ (UNFPA). Wśród innych zalecanych działań pojawiają się w dokumencie także postulaty wzmożenia nacisku na edukację seksualną wśród młodzieży oraz szerokiej promocji antykoncepcji.
Stojąca na czele UNFPA Dianne Stewart, wyjaśnia, że „nowe spojrzenie na zjawisko ciąż wśród nastolatek” miałoby polegać na „zburzeniu przeszkód ograniczających dostęp do informacji i usług w zakresie tzw. zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego. W rzeczywistości chodzi jej o nieograniczony dostęp do antykoncepcji i aborcji. Zdaniem autorów raportu poświęconego macierzyństwu wśród dorastającej młodzieży, w krajach rozwijających się każdego roku 7,3 mln dziewcząt w wieku poniżej 18 roku życia rodzi dzieci. 90 proc. tych z przypadków dotyczy młodych mężatek. Raport zaznacza, że zawierane tak wcześnie małżeństwa nie mogą być „satysfakcjonujące” dla nastolatków.
Receptą na to zjawisko, ma być, zdaniem autorów raportu, finansowanie z publicznych pieniędzy aborcji, antykoncepcji, która powinna być powszechnie dostępna dla nastolatków. Wśród sugestii pojawia się także ograniczenie praw rodziców wobec ich niepełnoletnich dzieci. Urzędnicy kolejny raz postulują uznanie aborcji za podstawowe prawo człowieka.
Wśród doradzających oenzetowskim specjalistom znaleźli się m.in. przedstawiciele Instytutu Guttmachera, związanego z organizacją czerpiącą ogromne zyski z aborcji – Międzynarodowa Federacja Planowanego Rodzicielstwa (IPPF).
Receptą na to zjawisko, ma być, zdaniem autorów raportu, finansowanie z publicznych pieniędzy aborcji, antykoncepcji, która powinna być powszechnie dostępna dla nastolatków. Wśród sugestii pojawia się także ograniczenie praw rodziców wobec ich niepełnoletnich dzieci. Urzędnicy kolejny raz postulują uznanie aborcji za podstawowe prawo człowieka.
Wśród doradzających oenzetowskim specjalistom znaleźli się m.in. przedstawiciele Instytutu Guttmachera, związanego z organizacją czerpiącą ogromne zyski z aborcji – Międzynarodowa Federacja Planowanego Rodzicielstwa (IPPF).
Musimy mieć pewność, że edukacja seksualna odbywa się znacznie wcześniej, jeszcze w klasach szkoły podstawowej
– podkreśla Heather Boonstra z Instytutu Guttmachera.
Już w ubiegłorocznym raporcie UNFPA stwierdził, że tzw. antykoncepcja doraźna (pigułki wczesnoporonne „dzień po”), jest prawem człowieka. Organizacja uważa, że im więcej ludzi będzie stosować antykoncepcję, tym mniej będzie aborcji na świecie. Twierdzenie to jest, jak wskazują liczni naukowcy, całkowicie bezpodstawne, gdyż ze statystyk wynika, że większość kobiet, które dokonały aborcji wcześniej stosowały różnego rodzaju środki antykoncepcyjne. Ponadto dane jednoznacznie wskazują, że w krajach, w których antykoncepcja jest bardzo rozpowszechniona odnotowywany jest jednocześnie największy odsetek aborcji.
Niektórzy uczeni wskazują, że rozpowszechnianiu praktyki antykoncepcji towarzyszy zjawisko „banalizacji aborcji”, polegające na stępieniu moralnego poczucia nienaruszalności życia.
Digital Cat/CC2.0/Flickr
Share on twitter
Poniedziałek, 25 listopada 2013 (22:20)
Szwedzki rząd jest winny naruszenia Europejskiej Karty Społecznej, według zapisów której lekarze i studenci medycyny mają prawo do odmowy udziału w aborcji i niedyskryminacji z tego powodu - informuje portal Life Site News.
Federacja Katolickich Stowarzyszeń Rodzinnych, międzynarodowa organizacja pozarządowa zrzeszająca lekarzy i studentów medycyny, a także działaczy pro-life, wniosła do Rady Europy w marcu tego roku formalną skargę w tej sprawie. Jak podkreślili członkowie Federacji, rząd pozwolił, by osoby o poglądach pro-life były traktowane w sposób dyskryminujący. W większości przypadków pracownikom służby zdrowia, którzy sprzeciwiają się zabijaniu dzieci poczętych, mówiono, że „wybrali złą pracę, zły zawód lub niewłaściwy oddział″. Studentom grożono nawet, że odmowa może wiązać się z nieuzyskaniem dyplomu ukończenia medycyny.
Portal Life Site News przypomina, że sprawa stała się głośna po doniesieniach szwedzkich mediów w 2011 roku. Pracownicy służby zdrowia poinformowali wtedy media, że są przypadki, w których dzieci poddawane są tzw. późnej aborcji – po 18. tygodniu ciąży, nie umierają w czasie zabiegu, więc zostają pozostawione same sobie, by umarły. Czasem żyją nawet godzinę po zabiegu. Jedna pielęgniarka złożyła skargę do Krajowej Rady Zdrowia i Opieki Społecznej. „Czuję się okropnie, że pozwalamy zdolnym do życia dzieciom umierać na naszych oczach i nic nie możemy zrobić. W przeciwnym razie łamiemy prawo” – mówiła jedna z pielęgniarek cytowana przez portal.
Aborcja w Szwecji jest dostępna na żądanie do 18. tygodnia ciąży. Po tym czasie musi być udzielone pozwolenie na zabicie dziecka ze względu na „szczególne okoliczności" przez Krajową Radę Zdrowia i Opieki Społecznej. W 90 proc. jest ono udzielane, jeśli istnieją przesłanki wskazujące na niepełnosprawność dziecka.
Aktualizacja 26 listopada 2013 (08:54)
A teraz zobaczmy co wyprawiają lewackie skurwysyny we Francji:
Szok! Francuska czterolatka ofiarą agresywnego ataku zwolenników aborcji. Dziewczynka otrzymała cios kamieniem na pokojowej manifestacji...
dodane 27/11/13
4-letnia dziewczynka została uderzona kamienieniem, gdy wraz z rodzicami brała udział w pokojowej manifestacji na ulicach francuskiego miasta Nancy. Podczas jednej z manifestacji zorganizowanych przez obrońców życia i rodziny z organizacji „SOS Tout-Petits” modlących się obrońców życia w Nancy zaatakowali lewaccy bojówkarze.
Do zdarzenia doszło 16 listopada br. Około 100 ekstremistów z organizacji La Horde, wznosząc rewolucyjne i antyfaszystowskie hasła wezwali, by uciszyć „katolickich fundamentalistów” odmawiających Różaniec. Ponad głowami policjantów, którzy tworzyli kordon ochronny, obrzucili oni obrońców życia kamieniami i innymi przedmiotami.
Dziewczynka, która modliła się wraz z rodzicami i trojgiem rodzeństwa otrzymała cios kamieniem w skroń. Krwawiąc i płacząc dziecko schroniło się pod płaszczem mamy. Ojciec rodziny odmówił osobistej eskorty policji, gdyż, jak podkreślał, nie ufa jej. Z tych samych powodów rodzina nie złożyła skargi w związku z incydentem.
Z okazji 27. rocznicy powstania ruchu „SOS Tout-Petits” w miniony weekend w całej Francji zorganizowano 30 podobnych demonstracji. W Paryżu nie pozwolono na pikietę obrońców życia przed jednym ze szpitali, gdzie dokonuje się większości aborcji w stolicy Francji.
Dodałem 07/01/2014
Lisweek przyzwyczaił nas do pukania w dół mułu w debacie publicznej. Nie kryjący się nawet z hipokryzją boss tabloidu, który rozdziera szaty, że ktoś w piaskownicy walnął go jego własną łopatką, oczywiście będzie przekonywał, że w tylko w ostry sposób wprowadza wydumaną przez jego idoli ( obecnych bo nie wiadomo jacy będą potem) wizję państwa. Jednak w przeciwieństwie do żałosnych okładek z talibami, „świrami z PiS” i prostackiego wizerunku dziecka z głową na wysokości krocza księdza, nowa okładka i tekst za nią idący jest przyprawia o dreszcz. Przepraszam za takie mocne słowa. Ostatnio naprawdę łatwiej mi jedynie szydzić z coraz bardziej karykaturalnych idoli lewicy ( od Dody do Hartmana). Ciężko jednak przejść obojętnie obok takiego nihilizmu.
W polskich gabinetach ginekologicznych strach powiedzieć: aborcja. Ginekolog zapisuje na karteczce adres i numer telefonu lekarza, który wykonuje zabiegi tuż za polską granicą. Kobieta przepisuje te dane, ginekolog karteczkę niszczy, żeby nie było dowodu, że pomógł. Oczywiście oficjalnie Polkom właściwie nie zdarzają się aborcje. Nieoficjalnie szacuje się, że przerywają 150 tysięcy ciąż rocznie. – Są wystraszone – mówi dr Janusz Rudziński, ginekolog, który wykonuje Polkom aborcje w niemieckiej klinice w Prenzlau, 50 km od Szczecina. Przyjeżdżają na ogół samochodami. Pociągiem to raczej tylko studentki. Na początku widać w nich przede wszystkim paniczny strach. Dopiero, później wychodzi złość. Złorzeczą na Kościół, na władze w Polsce, na dzikość swego kraju. – Dziki to najłagodniejsze z określeń – zaznacza dr Rudziński. – Padają naprawdę mocne słowa.
czytamy w tekście, którego bohaterowie ubolewają jak ciężko zabić w Polsce nienarodzonego człowieka ( czytaj: potencjalny byt według komunistki Bratkowskiej), i jak bardzo potrzeba zmienić prawo by umożliwić na legalną rzeź. Następnie czytamy, że ginekolog kilka lat temu przyjmował po 350 Polek rocznie. Teraz jest ich tysiąc. Ba, nie tylko przyjmowane są kobiety dojrzałe, ale również dzieci, które chcą zabić swoje dzieci nienarodzone. Opisywany ginekolog przyjmował nawet 14 -latki. Kto jeszcze przyjeżdża do pana doktora? Dziennikarki, aktorki, biznesmenki etc. Jednym słowem- cały lud w, nomen omen, pigułce.
Najpierw są umawiane na rozmowę z psychologiem. Później zabieg. Przyjeżdżają z rana, na czczo. Dostają pełne znieczulenie. Dwie, trzy minuty i już po. – Szybko, bezpiecznie. Oczywiście, gdyby był ktoś niewykwalifikowany, mogłoby się zdarzyć przebicie macicy, ale mnie się nigdy nie zdarzyło.
relacjonuje dr Rudziński. Przerwanie życia człowieka w najwcześniejszym stadium jego rozwoju jest nie tylko szybkie, ale też stosunkowo tanie. Z tekstu możemy wyczytać, że kosztuje jedyne 450 euro. Na Słowacji kosztuje to taniej. I jeszcze zapewniony jest dowóz! Przemysł? Ciekawe czy samochody są równie punktualne jak pociągi u innych zwolenników aborcji sprzed kilkudziesięciu lat.
Wielokrotnie pisałem o aborcji. Przelałem na papier i ekran komputera tysiące słów dowodzących, że nauka, logika i zdrowy rozsądek nakazuje uznać początek życia człowieka w momencie jego poczęcia. Trudno polemizować z faktami i dyskusja o tym czym aborcja jest zakończeniem życia ludzkiego powinna być już dawno zamknięta. Jeżeli przyjmujemy, że rozwój człowieka ma kilkanaście etapów i jednym z nich jest egzystencja w łonie matki, to jak można nazwać okładkę „Newsweeka”? Jak można traktować tekst, w którym ubolewa się ,że polskie prawo uniemożliwia legalne zabijanie ludzi w ich wczesnej fazie rozwoju? Jak byście potraktowali drodzy czytelnicy tekst mówiący, że trzeba znieść kary za kradzież bowiem Polacy i tak kradną? Abstrahuję już od tego, że statystyki dotyczące kobiet dokonujących aborcji nielegalnie są najprawdopodobniej wyssane z palca. Czy mam na to dowody? Nie, ale dokładnie taki proceder miał miejsce w USA. Autor „Niemego Krzyku”, a wcześniej lekarz odpowiedzialny za śmierć 75 tysięcy dzieci nienarodzonych, dr. Bernard Nathanson pisał o metodach walki o legalizację aborcji w USA. Jedną z nich było właśnie manipulowanie sondażami poparcia dla aborcji.
W 1968 roku wiedzieliśmy, że uczciwe przeprowadzenie wśród Amerykanów ankiety na temat przerywania ciąży oznaczałoby dla nas druzgocącą klęskę. Zdecydowaliśmy się więc działać inaczej: posługując się środkami masowego przekazu, rozpowszechnialiśmy wyniki przeprowadzanych przez nas rzekomo ankiet, twierdząc, że 50 lub 60 proc. Amerykanów chce legalizacji przerywania ciąży.”-
pisał Nathanson. Druga metoda polegała na zawyżaniu liczby nielegalnych aborcji.
Wiedzieliśmy również, że jeśli dostatecznie udramatyzujemy sytuację, wzbudzimy dość sympatii, aby sprzedać nasz program legalizacji sztucznych poronień. Dlatego sfałszowaliśmy dane na temat nielegalnych zabiegów przerywania ciąży wykonywanych każdego roku w USA. Mass mediom i opinii publicznej przekazywaliśmy informacje, że rocznie przeprowadza się w Stanach ok. miliona aborcji, chociaż wiedzieliśmy, że naprawdę jest ich ok. 100 tysięcy.”
pisał lekarz, który abortował również własne dzieci. Dopiero widok zachowania dziecka podczas „zabiegu” na wynalezionym dopiero USG zmienił życie czołowego amerykańskiego aborcjonisty, który resztę życia poświęcił na walkę z „prawem do własnego brzucha”.
Po Tomaszu Lisie i jego tabloidzie wiem dokładnie czego się spodziewać, i nawet nie będę rozdzierał szat z powodu jego polityki wyrażonej na kolejnej okładce. Nie zdecyduję się też na ocenianie kobiet, które podejmują tak potwornie trudną decyzję, i pewnie w najmniejszym wymiarze nie przypominają infantylnej gwiazdeczki genderyzmu ostatnich tygodni. Nie wiem natomiast co myśleć o „lekarzach”, którzy mimo USG czy trójwymiarowych zdjęć „płodów” nadal decydują się na ich abortowanie, a następne chwalenie się swoim czynem. Ich postawa najmocniej mnie przeraża i przyznam, że nie potrafię znaleźć dla niej żadnego wytłumaczenia. A może czyste zło nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia?
Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka na poronienie. W czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją.
mówi przysięga Hipokrates, która dziś jest jawnie cenzurowana."
www.pro-life.pl/-
Środa, 15 stycznia 2014 (19:59)
Aborcja selektywna to już nie tylko przerażająca tragedia, która ma miejsce w Chinach czy Indiach. Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne uznaje, że mordowanie nienarodzonych dzieci ze względu na płeć, która z jakichś powodów nie odpowiada matce, jest w pewnych przypadkach dopuszczalne. Prokuratorzy nie będą ścigać lekarzy za przeprowadzanie takich aborcji.
Sprawa została nagłośniona po śledztwie dziennikarzy „Daily Telegraph”, którzy zdobyli dowody na to, że dwóch lekarzy przeprowadziło – zakazane do tej pory – aborcje ze względu na płeć dziecka. Przekazali je do prokuratury, jednak ta zrezygnowała z oskarżenia lekarzy.
Christian Legal Centre (Chrześcijańskie Centrum Prawne) wystąpiło do tamtejszej prokuratury generalnej o wyjaśnienie tej decyzji, podkreślając, że rezygnowanie z karania lekarzy za stosowanie takich praktyk jest niedopuszczalne.
Jak wyjaśnił cytowany przez „The Telegraph” Keir Starmer, szef prokuratury, według wytycznych Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego, na których oparta była decyzja prokuratury, w pewnych przypadkach, jeżeli płeć dziecka wpływa negatywnie na psychikę matki, dopuszczalna jest aborcja selektywna. Co więcej, Starmer podkreślił, że obecne prawo dotyczące zabijania dzieci poczętych powinno być znowelizowane, a ściganie dwóch lekarzy przeprowadzających aborcje ze względu na płeć dziecka „nie jest w interesie publicznym”.
Oburzenie decyzją prokuratury wyraziło kilkunastu posłów z frakcji Torysów. David Burrowes, cytowany przez włoską stronę ProLife News, podkreślił, że decyzja o nieściganiu lekarzy jest błędna.
– Jestem rozczarowany, że prokuratora próbuje zastąpić polityków i parlament, orzekając, że postępowanie lekarzy nie powinno być ścigane – wyjaśnił. Tego samego zdania jest Andrea Williams, dyrektor Christian Legal Centre. – To jest sprzeczne z prawem. Parlament broni praw i prokuratura powinna robić to samo – stwierdził. – Wierzymy, że w państwie prawa dzieci nie powinny być zabijane tylko dlatego, że ktoś chce innego dziecka – dodał.
Postrzeganie przez prokuraturę generalną i przez Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne aborcji selektywnej w pewnych wypadkach jako dopuszczalnej stawia Wielką Brytanię obok Chin i Indii, w których barbarzyńska praktyka zabijania nienarodzonych dziewczynek tylko dlatego, że są dziewczynkami, jest powszechna i stosowana od dawna.
wtorek, 12 lutego 2013
Eugenika
Eugenika to z greckiego eugenes znaczy dobrze urodzony.
Dobrze urodzony przede wszystkim w sensie biologicznym, czyli zdrowy i bez wad, ale przecież jeśliby postrzegać eugenikę jako dążenie do szczęścia narodów, czy ludzkości, aby było lepsza, doskonalsza, to idąc za definicją szczęścia, jako dobrostanu fizycznego, psychicznego i materialnego, że do osiąknięcia szczęścia potrzeba zarówno "być" jak i "mieć" to przecież i w eugenice nie chodzi o stworzenie zdrowych organizmów ludzkich ale o stworzenie warunków do tego, aby ludzie byli szczęśliwi, czyli aby osiągnęli w zdrowych ciałach, fizycznie i psychicznie zdrowych, zdrowe dusze.
A zatem dla potrzeb eugeniki potrzebne jest nie tylko rugowanie chorób poprzez zwyczajne w eugenice metody, ale też taki dobór społeczny aby cała ludzkość stała się dobrze urodzona w takim znaczeniu w jakim używano tego wyrażenia w społeczeństwach od początku znanych nam cywilizacji.
https://www.youtube.com/watch?v=QJpAJtqf5OQ
Wejście w życie „ustawy o zapobieganiu narodzin potomstwa obciążonego
chorobą dziedziczną“ było sygnałem do rozpoczęcia masowej sterylizacji.
Zwolennicy eugeniki, nauki badającej możliwości rozwoju osobników o
dodatnich cechach dziedzicznych przez selekcję na drodze genetycznej,
pochwalali tę ustawę, która, jak mówiono, zahamuje „rozmnażanie się”
rzekomo „małowartościowych” ludzi. Ta brutalna ingerencja w życie
prywatne ofiar przymusowej sterylizacji, odbiegających od nazistowskiej
"normy", pozbawiała je na zawsze potomstwa. Naziści obiecywali sobie po
wprowadzeniu w życie tej ustawy spełnienie marzenia o społeczeństwie
„czystej rasy aryjskiej”, w którym nie było miejsca dla „chorych” i
„słabych”.
Triumf eugeniki
– Badania nad ludzkimi genami były traktowane bardzo poważnie i ci naukowcy nie byli wypranymi z wszelkiego człowieczeństwa narodowymi socjalistami. Ustawa spotkała się z zainteresowaniem przede wszystkim lekarzy, którzy wiązali z nią nadzieje na spełnienie dawnego marzenia o genetycznie perfekcyjnym społeczeństwie bez „elementów małowartościowych” - wyjaśnia.
Eksperymenty na ludziach
W oparciu o ustawę z lipca 1933 roku lekarze przeprowadzili sterylizację setek tysięcy osób rzekomo obciążonych chorobami dziedzicznymi. Jako społecznie zbędne określono przede wszystkim osoby niedorozwinięte umysłowo. Do tej kategorii zaliczono też "osoby aspołeczne", przestępców, prostytutki, a także ludzi społecznie niezaradnych.
„Sądy zdrowia dziedzicznego”
W całej III Rzeszy „sądy zdrowia dziedzicznego” podporządkowane były sądom rejonowym. Tam orzekano o przymusowej sterylizacji. Przewodniczącym zespołu sędziowskiego był prawnik, pozostałych dwóch członków było lekarzami. Diagnoza lekarska miała uzasadnić konieczność sterylizacji. Christina Rothmaler mówi, że było wiele przypadków denuncjacji i donosów. "Sądy zdrowia dziedzicznego" prawie nie mogły się z tym uporać. - Na początku bardzo się starano, lecz z czasem - szczególnie tuż przed rozpoczęciem wojny – rozprawy przypominały farsę. Jeśli sądy orzekły o przymusowej sterylizacji ofiary miały trzy możliwości: poddać się zabiegowi, złożyć odwołanie lub ukryć się. Policja szukała jednak każdego, kto próbował się ukryć.
Sterylizacji dokonywano w szpitalach w całej Rzeszy. Zabiegi przeprowadzano nawet na małoletnich. Zgodnie z ustawą, sterylizacji przymusowej mogły być poddawane także dzieci od 14. roku życia, w wyjątkowych przypadkach także osoby młodsze. Naukowcy szacują, że na obszarze, który naziści nazywali „Wielką Rzeszą” do 1945 roku wysterylizowano przymusowo 400 tys. osób. Wskutek komplikacji po zabiegu zmarło ok. 6 tys. osób.
„Łaska śmierci”
Przymusowa sterylizacja była jednak tylko wstępem do innych zbrodni. W październiku 1939 roku Hitler zanotował w piśmie, antydatowanym na 1 września, dzień rozpoczęcia wojny, że nieuleczalnie chorzy mogą dostąpić "łaski śmierci".
To zapoczątkowało zbrodniczy program nazywany eufemistycznie "eutanazją" - fizyczną eliminację „małowartościowego” życia ludzkiego; mordowanie osób psychicznie chorych i niepełnosprawnych. Także i w tym przypadku selekcjom i zabijaniu bezbronnych, winni są lekarze i personel medyczny. W wyniku tzw. „akcji T 4”, od nazwy ulicy Tiergarten, przy której mieściła się Centrala Organizacji Eutanazji, zmarło do sierpnia 1941 roku po wstrzyknięciu trucizny lub w komorze gazowej 70 tys. ludzi. Jednymi z pierwszych ofiar tego programu byli pajcenci (i personel) szpitali psychiatrycznych w okupowanej Polsce.
Protesty w Kościele katolickim doprowadziły do przerwania akcji masowych mordów. Jednak do końca wojny dalej zabijano dzieci i dorosłych uznanych za „małowartościowych”, lecz działo się to bezgłośnie.
Przymusowe sterylizacje i eutanazja nie tylko w III Rzeszy
III Rzesza nie była jedyna, w której ludzi poddawano przymusowej sterylizacji. Także w USA i Szwecji wprowadzono przymusową sterylizację w ramach polityki eugenicznej. W ub. stuleciu wysterylizowano przymusowo w USA ok. 60 tys. osób. Jednak Niemcy były jedynym krajem, który dopuścił się planowego zabijania ludzi chorych i niepełnosprawnych.
Późne zadośćuczynienie
- To bardzo ważne, żeby nie zapomnieć, że takie zbrodnie miały u nas miejsce – mówi Sasza Decker z organizacji Aktion Mensch, która od 50 lat zajmuje się sprawami osób upośledzonych fizycznie i psychicznie. – Także dzisiaj patrzy się na ludzi niepełnosprawnych przez pryzmat ich rzekomych deficytów."
Sarah J. Hofmann / Barbara Cöllen
O genezie eugeniki i jej praktycznych zbrodniach pisałem w lipcu minionego roku przy okazji wizyty w Polsce jednego z czołowych promotorów jej stosowania w praktyce, Petera Singera („Śmierć zapisana w genach”). Nie spodziewałem się, że tak szybko usłyszymy hymny pochwalne na cześć systemu, którego stosowanie pozbawiło życia i okaleczyło miliony ludzi.
Kiedy wydawało się, że eugenika została ostatecznie skompromitowana po tym, gdy jej założenia wprowadzono w życie w III Rzeszy, a jednym z wielu jej zgniłych owoców był Holocaust, okazuje się, że wcale tak nie jest. 70 lat po wojnie głowa hydry odrasta. Oto brytyjscy bioetycy Stephen Wilkinson i Eve Gerrard w najnowszej pracy zatytułowanej "Eugenika i etyka reprodukcji selektywnej" przekonują, że ten temat musi przestać być tabu. Ich zdaniem eugenika jest szansą, a nie zagrożeniem dla naszej cywilizacji. Twierdzą, że eugenika musi być dziś brana pod uwagę jako pełnoprawny element planowania rodziny. Jako przykład podają zapłodnienie In vitro, sugerując, że powinno być stosowane nie tylko dla par, które inaczej począć nie mogą, ale jako profilaktyczny środek „poprawiający pulę genów” w społeczeństwie. Bioetycy przekonują, że całkowitą normą powinien stać się swobodny wybór płci i najważniejszych cech potomka.
Innymi słowy szaleńcza żądza stworzenia człowieka idealnego, ubermenscha z wizji Nietzschego ma się całkiem dobrze. I chociaż Wilkinson i Gerrard zapewniają, że nie ma to nic wspólnego z potwornymi zbrodniami eugenicznymi nazistów, to trudno uwierzyć im na słowo. Choćby dlatego, że punktem wyjścia do ich postulatów jest traktowanie człowieka jako produktu – jednostki, którą możemy zaprojektować od „A” do „Z”, łącznie z wyborem koloru skóry, zupełnie tak, jakbyśmy mówili o wyborze lakieru samochodowego.
O praktycznym stosowaniu eugeniki pisał już w 1931 r. w swojej powieści "Nowy, Wspaniały świat" Aldous Huxley. W superpaństwie ludzi produkuje się taśmowo. Płód rozwija się w butli, w tak zwanym procesie butlowania, w czasie którego za pomocą odpowiednich substancji warunkuje się przyszłego człowieka i przygotowuje do pełnienia określonych funkcji społecznych. Wszystko dla osiągnięcia celu nadrzędnego: stworzenia idealnego społeczeństwa. Maszyna działa świetnie, za to ludzie przestali być sobą.
Niemieccy naziści i amerykańscy eugenicy też nie chwalili się komorami gazowymi. Akcentowali jedynie mętnie rozumiane dobro społeczeństwa. Dziś w podobny sposób, serwując nam wizje człowieka doskonałego, próbuje się przywrócić do życia ukrytego demona eugeniki. Eugeniki, która jest zakamuflowaną formą nowego rasizmu, gdyż dzieli ludzi na chcianych i niechcianych. Godnych życia i niegodnych. I to w społeczeństwie, które podkreśla bez wytchnienia potrzebę tolerancji.
Tylko głupiec nie wyciąga wniosków z historii. I chociaż prof. Paweł Łuków broni w „NaTemat” podstawowej tezy brytyjskich naukowców i zaznacza, że zbrodnicze wykorzystanie eugeniki byłoby możliwe głównie w państwach totalitarnych, to trzeba pamiętać, że pierwszymi, którzy wpadli na pomysł budowania komór gazowych i przymusowej sterylizacji nie byli naziści, ale elita Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tak, tak – ostoi demokracji."
Wojciech Teister
Dobrze urodzony przede wszystkim w sensie biologicznym, czyli zdrowy i bez wad, ale przecież jeśliby postrzegać eugenikę jako dążenie do szczęścia narodów, czy ludzkości, aby było lepsza, doskonalsza, to idąc za definicją szczęścia, jako dobrostanu fizycznego, psychicznego i materialnego, że do osiąknięcia szczęścia potrzeba zarówno "być" jak i "mieć" to przecież i w eugenice nie chodzi o stworzenie zdrowych organizmów ludzkich ale o stworzenie warunków do tego, aby ludzie byli szczęśliwi, czyli aby osiągnęli w zdrowych ciałach, fizycznie i psychicznie zdrowych, zdrowe dusze.
A zatem dla potrzeb eugeniki potrzebne jest nie tylko rugowanie chorób poprzez zwyczajne w eugenice metody, ale też taki dobór społeczny aby cała ludzkość stała się dobrze urodzona w takim znaczeniu w jakim używano tego wyrażenia w społeczeństwach od początku znanych nam cywilizacji.
https://www.youtube.com/watch?v=QJpAJtqf5OQ
Fanatyzm rasowy w III Rzeszy. Eugenika i "eutanazja"
14 lipca 1934 roku przyjęto w III Rzeszy ustawę o zapobieganiu narodzin
potomstwa obciążonego chorobą dziedziczną. Przymusowa sterylizacja
objęła setki tysięcy ludzi.
Triumf eugeniki
Ogłoszenie wejścia w życie „Ustawy o zapobieganiu narodzin potomstwa obciążonego chorobą dziedziczną“ 25 lipca 1933
Ustawa zawierała listę chorób dziedzicznych, które
kwalifikowały obciążone nimi osoby do przymusowej sterylizacji: np.
„wrodzony debilizm”, epilepsja, schizofrenia, zespół ślepoty i głuchoty.
Zgodnie z tą ustawą do przymusowej sterylizacji zakwalifikowano również
osoby z wadami fizycznymi i alkoholików. Lekarka i historyk Christiane
Rothmaler od wielu lat zajmuje się historią przymusowej sterylizacji w
okresie nazizmu. Wie, że eugeniką zajmowano się już w XIX wieku. –
Dlatego nie można powiedzieć, że „źli naziści” zainicjowali jej rozwój –
zaznacza Rothmaler.– Badania nad ludzkimi genami były traktowane bardzo poważnie i ci naukowcy nie byli wypranymi z wszelkiego człowieczeństwa narodowymi socjalistami. Ustawa spotkała się z zainteresowaniem przede wszystkim lekarzy, którzy wiązali z nią nadzieje na spełnienie dawnego marzenia o genetycznie perfekcyjnym społeczeństwie bez „elementów małowartościowych” - wyjaśnia.
Eksperymenty na ludziach
W oparciu o ustawę z lipca 1933 roku lekarze przeprowadzili sterylizację setek tysięcy osób rzekomo obciążonych chorobami dziedzicznymi. Jako społecznie zbędne określono przede wszystkim osoby niedorozwinięte umysłowo. Do tej kategorii zaliczono też "osoby aspołeczne", przestępców, prostytutki, a także ludzi społecznie niezaradnych.
Plakat propagandowy z podręczników szkolnych, wskazujący na
koszty, jakie ponosi państwo i społeczeństwo z powodu ludzi
niepełnosprawnych
– Początkowo starano się dociec, w jaki sposób dziedziczy się pewne
cechy, na przykład kolor włosów. Później zapanowało przekonanie, że
odkryto sposób dziedziczenia cech charakterologicznych – opowiada
Rothmaler.„Sądy zdrowia dziedzicznego”
W całej III Rzeszy „sądy zdrowia dziedzicznego” podporządkowane były sądom rejonowym. Tam orzekano o przymusowej sterylizacji. Przewodniczącym zespołu sędziowskiego był prawnik, pozostałych dwóch członków było lekarzami. Diagnoza lekarska miała uzasadnić konieczność sterylizacji. Christina Rothmaler mówi, że było wiele przypadków denuncjacji i donosów. "Sądy zdrowia dziedzicznego" prawie nie mogły się z tym uporać. - Na początku bardzo się starano, lecz z czasem - szczególnie tuż przed rozpoczęciem wojny – rozprawy przypominały farsę. Jeśli sądy orzekły o przymusowej sterylizacji ofiary miały trzy możliwości: poddać się zabiegowi, złożyć odwołanie lub ukryć się. Policja szukała jednak każdego, kto próbował się ukryć.
Sterylizacji dokonywano w szpitalach w całej Rzeszy. Zabiegi przeprowadzano nawet na małoletnich. Zgodnie z ustawą, sterylizacji przymusowej mogły być poddawane także dzieci od 14. roku życia, w wyjątkowych przypadkach także osoby młodsze. Naukowcy szacują, że na obszarze, który naziści nazywali „Wielką Rzeszą” do 1945 roku wysterylizowano przymusowo 400 tys. osób. Wskutek komplikacji po zabiegu zmarło ok. 6 tys. osób.
„Łaska śmierci”
Przymusowa sterylizacja była jednak tylko wstępem do innych zbrodni. W październiku 1939 roku Hitler zanotował w piśmie, antydatowanym na 1 września, dzień rozpoczęcia wojny, że nieuleczalnie chorzy mogą dostąpić "łaski śmierci".
To zapoczątkowało zbrodniczy program nazywany eufemistycznie "eutanazją" - fizyczną eliminację „małowartościowego” życia ludzkiego; mordowanie osób psychicznie chorych i niepełnosprawnych. Także i w tym przypadku selekcjom i zabijaniu bezbronnych, winni są lekarze i personel medyczny. W wyniku tzw. „akcji T 4”, od nazwy ulicy Tiergarten, przy której mieściła się Centrala Organizacji Eutanazji, zmarło do sierpnia 1941 roku po wstrzyknięciu trucizny lub w komorze gazowej 70 tys. ludzi. Jednymi z pierwszych ofiar tego programu byli pajcenci (i personel) szpitali psychiatrycznych w okupowanej Polsce.
Protesty w Kościele katolickim doprowadziły do przerwania akcji masowych mordów. Jednak do końca wojny dalej zabijano dzieci i dorosłych uznanych za „małowartościowych”, lecz działo się to bezgłośnie.
Przymusowe sterylizacje i eutanazja nie tylko w III Rzeszy
III Rzesza nie była jedyna, w której ludzi poddawano przymusowej sterylizacji. Także w USA i Szwecji wprowadzono przymusową sterylizację w ramach polityki eugenicznej. W ub. stuleciu wysterylizowano przymusowo w USA ok. 60 tys. osób. Jednak Niemcy były jedynym krajem, który dopuścił się planowego zabijania ludzi chorych i niepełnosprawnych.
Późne zadośćuczynienie
Eutanazja w Bawarii - transport pacjentów z domów opieki i szpitali do zagazowania w "szarych autobusach"
Ofiarom „Ustawy o zapobieganiu narodzinom potomstwa
obciążonego chorobą dziedziczną“ wiele lat po wojnie przyznano
odszkodowania. Bundestag wydał dopiero w 1998 roku oświadczenie, w
którym podkreśla się, że przeprowadzane przez nazistów przymusowe
sterylizacje były bezprawne.- To bardzo ważne, żeby nie zapomnieć, że takie zbrodnie miały u nas miejsce – mówi Sasza Decker z organizacji Aktion Mensch, która od 50 lat zajmuje się sprawami osób upośledzonych fizycznie i psychicznie. – Także dzisiaj patrzy się na ludzi niepełnosprawnych przez pryzmat ich rzekomych deficytów."
Sarah J. Hofmann / Barbara Cöllen
"Brytyjscy naukowcy chcą przywrócić do łask skompromitowaną,
zbrodniczą eugenikę. Tę samą, której jednym z owoców był Holocaust i
komory gazowe w Auschwitz. Zakamuflowaną formę nowego rasizmu.
„Czas zmienić myślenie o eugenice? To, że stosowali ją naziści, nie
oznacza, iż jest zła” – głosi tytuł tekstu na portalu „NaTemat.pl”.
Przeczytałem. Odświeżyłem stronę, żeby się upewnić, czy jednak widzę to,
co widzę. Ktoś chce reanimować trupa zbrodniczego pomysłu, jakim była
eugenika – wymyślona przez Amerykanów, a w pełni wcielona w życie przez
niemieckich nazistów próba stworzenia „nadczłowieka” za pomocą
przymusowej sterylizacji, ingerencji państwa w życie rodzinne zwykłych
ludzi, obozów koncentracyjnych, komór gazowych i zabijania
nienarodzonych i narodzonych tylko dlatego, że ktoś uznał ich za gorszy
jakościowo rodzaj człowieka – „ludzkiego chwasta”.O genezie eugeniki i jej praktycznych zbrodniach pisałem w lipcu minionego roku przy okazji wizyty w Polsce jednego z czołowych promotorów jej stosowania w praktyce, Petera Singera („Śmierć zapisana w genach”). Nie spodziewałem się, że tak szybko usłyszymy hymny pochwalne na cześć systemu, którego stosowanie pozbawiło życia i okaleczyło miliony ludzi.
Kiedy wydawało się, że eugenika została ostatecznie skompromitowana po tym, gdy jej założenia wprowadzono w życie w III Rzeszy, a jednym z wielu jej zgniłych owoców był Holocaust, okazuje się, że wcale tak nie jest. 70 lat po wojnie głowa hydry odrasta. Oto brytyjscy bioetycy Stephen Wilkinson i Eve Gerrard w najnowszej pracy zatytułowanej "Eugenika i etyka reprodukcji selektywnej" przekonują, że ten temat musi przestać być tabu. Ich zdaniem eugenika jest szansą, a nie zagrożeniem dla naszej cywilizacji. Twierdzą, że eugenika musi być dziś brana pod uwagę jako pełnoprawny element planowania rodziny. Jako przykład podają zapłodnienie In vitro, sugerując, że powinno być stosowane nie tylko dla par, które inaczej począć nie mogą, ale jako profilaktyczny środek „poprawiający pulę genów” w społeczeństwie. Bioetycy przekonują, że całkowitą normą powinien stać się swobodny wybór płci i najważniejszych cech potomka.
Innymi słowy szaleńcza żądza stworzenia człowieka idealnego, ubermenscha z wizji Nietzschego ma się całkiem dobrze. I chociaż Wilkinson i Gerrard zapewniają, że nie ma to nic wspólnego z potwornymi zbrodniami eugenicznymi nazistów, to trudno uwierzyć im na słowo. Choćby dlatego, że punktem wyjścia do ich postulatów jest traktowanie człowieka jako produktu – jednostki, którą możemy zaprojektować od „A” do „Z”, łącznie z wyborem koloru skóry, zupełnie tak, jakbyśmy mówili o wyborze lakieru samochodowego.
O praktycznym stosowaniu eugeniki pisał już w 1931 r. w swojej powieści "Nowy, Wspaniały świat" Aldous Huxley. W superpaństwie ludzi produkuje się taśmowo. Płód rozwija się w butli, w tak zwanym procesie butlowania, w czasie którego za pomocą odpowiednich substancji warunkuje się przyszłego człowieka i przygotowuje do pełnienia określonych funkcji społecznych. Wszystko dla osiągnięcia celu nadrzędnego: stworzenia idealnego społeczeństwa. Maszyna działa świetnie, za to ludzie przestali być sobą.
Niemieccy naziści i amerykańscy eugenicy też nie chwalili się komorami gazowymi. Akcentowali jedynie mętnie rozumiane dobro społeczeństwa. Dziś w podobny sposób, serwując nam wizje człowieka doskonałego, próbuje się przywrócić do życia ukrytego demona eugeniki. Eugeniki, która jest zakamuflowaną formą nowego rasizmu, gdyż dzieli ludzi na chcianych i niechcianych. Godnych życia i niegodnych. I to w społeczeństwie, które podkreśla bez wytchnienia potrzebę tolerancji.
Tylko głupiec nie wyciąga wniosków z historii. I chociaż prof. Paweł Łuków broni w „NaTemat” podstawowej tezy brytyjskich naukowców i zaznacza, że zbrodnicze wykorzystanie eugeniki byłoby możliwe głównie w państwach totalitarnych, to trzeba pamiętać, że pierwszymi, którzy wpadli na pomysł budowania komór gazowych i przymusowej sterylizacji nie byli naziści, ale elita Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tak, tak – ostoi demokracji."
Wojciech Teister
"Niedawno Polskę wątpliwie zaszczycił swą wizytą Peter Singer,
filozof i nie bardzo etyczny etyk, obrońca praw zwierząt i promotor
zabijania chorych niemowlaków. Warto przy tej okazji przypomnieć skąd
wzięły się jego mordercze koncepcje.
Wydawany przez Amerykańskie Towarzystwo Eugeniczne "Kwartalnik
Eugeniczny" (Eugenics Quarterly) został w 1969 r. przemianowany na
"Biologię Społeczną" (Social Biology)
Przyznajmy to szczerze – nie on pierwszy wpadł na "genialny" pomysł
„utylizacji” noworodków celem „polepszenia jakości” rodzaju ludzkiego.
Jakie były początki?
To co dziś nazywamy etyką utylitarną, uprawianą przez Singera ma swoje korzenie na przełomie XIX i XX wieku. Tyle, że wtedy poglądy te były znane pod nazwą eugeniki. Termin pochodzi z greki (eugenes) i znaczy dobrze urodzony. Dla wielu to zadziwiające, ale eugenika nie narodziła się w nazistowskiej III Rzeszy. Kolebką jej praktycznego zastosowania były Stany Zjednoczone. To właśnie tam powstało pierwsze Towarzystwo Eugeniczne, do którego należały elity ówczesnego świata: naukowcy, lekarze, bankowcy, sędziowie, politycy. Prawdziwa śmietanka towarzyska tamtej epoki. Warto o tym pamiętać, kiedy dziś powołujemy się w różnych dyskusjach na absolutny autorytet nauki.
Pierwszy raz termin „eugenika” wprowadził kuzyn Darwina, Francis Galton w 1883 r. Rozumiał przez to selektywne rozmnażanie zwierząt i ludzi, celem polepszenia „jakości” przyszłej populacji. Galton podzielił populację na osobniki bardziej wartościowe (te miały rozmnażać się częściej) i słabsze (których rozmnażanie miało zostać ograniczone).
Prawdziwym jednak ojcem eugeniki praktycznej był Charles Davenport, kierownik ośrodka eksperymentów biologicznych w Cold Spring Harbor. Wbrew pozorom Davenport miał szlachetne idee. Obserwował rzeczywistość i dostrzegał, że społeczeństwo jest słabe, cierpi na choroby, biedę i wiele innych problemów. Wobec tego zadał sobie pytanie: co możemy zrobić, aby te „schorzenia ludzkości” raz na zawsze zniknęły? Niestety, odpowiedź jakiej udzielił była potworna. Rozwiązaniem miała być eliminacja wadliwych genów, co w praktyce oznaczało przecięcie linii dziedziczenia tzw. słabych jednostek.
Wyzwolenie kobiet i "ludzkie chwasty"
Davenport, wraz ze swoim współpracownikiem Harrym Laughlinem założyli w 1910 r. Biuro Dokumentacji Eugenicznej. Był to ośrodek zajmujący się badaniami terenowymi. Cała armia pracowników i wolontariuszy zbierała obszerne informacje o Amerykanach. Przeprowadzano wywiady i analizowano ich drzewa genealogiczne wyciągając informacje o zdolnościach intelektualnych, artystycznych, zręczności, wyglądzie i wielu innych. Wszystkie te dane archiwizowano i analizowano tylko po to, aby zadecydować, kto powinien się rozmnażać, a kto nie. Dlaczego? Celem stworzenia człowieka doskonałego.
Idee eugeniczne szybko zyskiwały w Stanach zwolenników. Wśród nich była między innymi Margaret Sanger, założycielka organizacji American Birth Control League, która po wojnie przekształciła się w działającą do dzisiaj organizację Planned Parenthood (współcześnie jednego z największych providerów aborcyjnych). To ta sama Sanger, którą dziś przedstawia się jako obrończynię praw kobiet. Często występowała na spotkaniach Ku Klux Klanu, jawnie wygłaszając opinie, że Murzyni to pomyłka natury i „dysgeniczny horror”. Sanger nazywała słabsze osoby „ludzkimi chwastami”. Eugenicy bardziej dyplomatyczni używali określenia „nieprzydatni społecznie”. I właśnie problem „ludzkich chwastów” spędzał sen z powiek ludziom pokroju Davenporta i Sanger.
Jak go rozwiązać? Pomysły były różne. Od segregacji, co w praktyce znalazło zastosowanie w Rzeszy jako obozy koncentracyjne, poprzez sterylizację i kastrację, aż po eutanazję. Już w 1908 r. w Ohio zgłoszono projekt uruchomienia publicznych komór gazowych i zastrzyków śmierci. Wtedy pomysł nie przeszedł, wprowadzono jednak prawo o przymusowej sterylizacji. Kilkaset tysięcy osób zostało na zawsze pozbawionych możliwości spłodzenia potomstwa. Wiele z nich nieświadomie. Niektóre wyrokiem sądu. Tak jak stało się to w przypadku Carrie Buck, której matka i babka również cierpiały na lekkie upośledzenie umysłowe. Sędzia Sądu Najwyższego w uzasadnieniu podał, że „trzy generacje debili wystarczą, żeby orzec sterylizację”. Wielką postulatorką sterylizacji była wspomniana Margaret Sanger, która podkreślała konieczność pilnej "segregacji i sterylizacji" kobiet należących do "klasy debili" przed osiągnięciem wieku rozrodczego.
W jaki sposób próbowano przekonać do tego społeczeństwo? Jedną z form była akcja amerykańskich eugeników, którzy rozdawali niepiśmiennym osobom transparenty z napisami w rodzaju "Nie potrafię przeczytać tego transparentu. Jakim prawem mam dzieci?" i zlecali im (płacąc za wykonaną pracę niewielkie pieniądze) paradowanie po Wall Street.
Hitler zauroczonyTo co dziś nazywamy etyką utylitarną, uprawianą przez Singera ma swoje korzenie na przełomie XIX i XX wieku. Tyle, że wtedy poglądy te były znane pod nazwą eugeniki. Termin pochodzi z greki (eugenes) i znaczy dobrze urodzony. Dla wielu to zadziwiające, ale eugenika nie narodziła się w nazistowskiej III Rzeszy. Kolebką jej praktycznego zastosowania były Stany Zjednoczone. To właśnie tam powstało pierwsze Towarzystwo Eugeniczne, do którego należały elity ówczesnego świata: naukowcy, lekarze, bankowcy, sędziowie, politycy. Prawdziwa śmietanka towarzyska tamtej epoki. Warto o tym pamiętać, kiedy dziś powołujemy się w różnych dyskusjach na absolutny autorytet nauki.
Pierwszy raz termin „eugenika” wprowadził kuzyn Darwina, Francis Galton w 1883 r. Rozumiał przez to selektywne rozmnażanie zwierząt i ludzi, celem polepszenia „jakości” przyszłej populacji. Galton podzielił populację na osobniki bardziej wartościowe (te miały rozmnażać się częściej) i słabsze (których rozmnażanie miało zostać ograniczone).
Prawdziwym jednak ojcem eugeniki praktycznej był Charles Davenport, kierownik ośrodka eksperymentów biologicznych w Cold Spring Harbor. Wbrew pozorom Davenport miał szlachetne idee. Obserwował rzeczywistość i dostrzegał, że społeczeństwo jest słabe, cierpi na choroby, biedę i wiele innych problemów. Wobec tego zadał sobie pytanie: co możemy zrobić, aby te „schorzenia ludzkości” raz na zawsze zniknęły? Niestety, odpowiedź jakiej udzielił była potworna. Rozwiązaniem miała być eliminacja wadliwych genów, co w praktyce oznaczało przecięcie linii dziedziczenia tzw. słabych jednostek.
Wyzwolenie kobiet i "ludzkie chwasty"
Davenport, wraz ze swoim współpracownikiem Harrym Laughlinem założyli w 1910 r. Biuro Dokumentacji Eugenicznej. Był to ośrodek zajmujący się badaniami terenowymi. Cała armia pracowników i wolontariuszy zbierała obszerne informacje o Amerykanach. Przeprowadzano wywiady i analizowano ich drzewa genealogiczne wyciągając informacje o zdolnościach intelektualnych, artystycznych, zręczności, wyglądzie i wielu innych. Wszystkie te dane archiwizowano i analizowano tylko po to, aby zadecydować, kto powinien się rozmnażać, a kto nie. Dlaczego? Celem stworzenia człowieka doskonałego.
Idee eugeniczne szybko zyskiwały w Stanach zwolenników. Wśród nich była między innymi Margaret Sanger, założycielka organizacji American Birth Control League, która po wojnie przekształciła się w działającą do dzisiaj organizację Planned Parenthood (współcześnie jednego z największych providerów aborcyjnych). To ta sama Sanger, którą dziś przedstawia się jako obrończynię praw kobiet. Często występowała na spotkaniach Ku Klux Klanu, jawnie wygłaszając opinie, że Murzyni to pomyłka natury i „dysgeniczny horror”. Sanger nazywała słabsze osoby „ludzkimi chwastami”. Eugenicy bardziej dyplomatyczni używali określenia „nieprzydatni społecznie”. I właśnie problem „ludzkich chwastów” spędzał sen z powiek ludziom pokroju Davenporta i Sanger.
Jak go rozwiązać? Pomysły były różne. Od segregacji, co w praktyce znalazło zastosowanie w Rzeszy jako obozy koncentracyjne, poprzez sterylizację i kastrację, aż po eutanazję. Już w 1908 r. w Ohio zgłoszono projekt uruchomienia publicznych komór gazowych i zastrzyków śmierci. Wtedy pomysł nie przeszedł, wprowadzono jednak prawo o przymusowej sterylizacji. Kilkaset tysięcy osób zostało na zawsze pozbawionych możliwości spłodzenia potomstwa. Wiele z nich nieświadomie. Niektóre wyrokiem sądu. Tak jak stało się to w przypadku Carrie Buck, której matka i babka również cierpiały na lekkie upośledzenie umysłowe. Sędzia Sądu Najwyższego w uzasadnieniu podał, że „trzy generacje debili wystarczą, żeby orzec sterylizację”. Wielką postulatorką sterylizacji była wspomniana Margaret Sanger, która podkreślała konieczność pilnej "segregacji i sterylizacji" kobiet należących do "klasy debili" przed osiągnięciem wieku rozrodczego.
W jaki sposób próbowano przekonać do tego społeczeństwo? Jedną z form była akcja amerykańskich eugeników, którzy rozdawali niepiśmiennym osobom transparenty z napisami w rodzaju "Nie potrafię przeczytać tego transparentu. Jakim prawem mam dzieci?" i zlecali im (płacąc za wykonaną pracę niewielkie pieniądze) paradowanie po Wall Street.
Pomimo tych bulwersujących wydarzeń eugenika złą sławę zdobyła dopiero w
czasie II wojny światowej. Niemcy już w latach 30. zaczęli wprowadzać
swoje programy eugeniczne. Hitler był tym zachwycony! Zapraszano przy
tym specjalistów ze Stanów. Wielu z nich wykładało na niemieckich
uniwersytetach i otrzymywało od Fuhrera rozmaite odznaczenia i nagrody.
Cel był jeden: stworzenie czystej rasy nadczłowieka i eliminacja ludzi
„drugiej kategorii”.
Amerykańsko-niemiecka współpraca przyniosła szybkie efekty. W postaci obozów koncentracyjnych, przymusowych sterylizacji i ludobójstwa. Już we wrześniu 1939 r. Niemcy zaczęli likwidować szpitale psychiatryczne. Częścią niemieckiej eugeniki był Holokaust. Prym w brutalnych eksperymentach na ludziach wiedli doktorzy Otmar von Verschuer i działający w Auschwitz Josef Mengele. Obaj finansowani przez Fundację Rockefellera. Istotnym elementem polityki eugenicznej była też legalizacja aborcji dzieci, co do których istniały podejrzenia, że mogą urodzić się chore. Skąd znamy taki przypadek? To przecież jeden z motywów umożliwiających aborcję w świetle prawa we współczesnej Polsce.
Skrytobójcy w nowej szacie
Koniec wojny i upublicznienie wiadomości o nazistowskich zbrodniach było dla eugeników straszliwym ciosem. Nie był to jednak ich koniec. Wkrótce po wojnie wielu eugeników amerykańskich zdało sobie sprawę, że ich ideologia drastycznie traci na popularności. Ukuło więc termin „krypto eugeniki”. Był to program dalszych działań, mający na celu ukrycie eugeniki pod innymi nazwami, nadanie jej pozytywnego wizerunku. Uniwersyteckie wydziały eugeniki i czystości rasy zmieniały nazwy na wydziały genetyki, wykładali jednak na nich ci sami profesorowie (nie twierdzę przy tym, że każdy genetyk = eugenik). Ideolodzy zbrodni przeciwko ludzkości stali się po wojnie szanowanymi genetykami, antropologami i biologami. Np. Verschuer został cenionym naukowcem w Niemczech, pracował jako profesor, a od 1956 był także kierownikiem Instytutu Antropologii Uniwersytetu we Freiburgu.
Margaret Sanger założyła sieć poradni „świadomego rodzicielstwa” (promującą antykoncepcję i aborcję) oraz liczne kliniki aborcyjne. Instytucje te działają do dziś pod płaszczykiem troski o prawa kobiet. Kolejnym z owoców prac eugeników jest zapłodnienie na szkle („in vitro” znaczy dosłownie „na szkle”), podczas którego dokonuje się selekcji zarodków (czyli żywych istnień ludzkich) i daje szansę przeżyć tylko tym, które zostaną uznane za najlepsze. I podkreślmy to po raz kolejny: ta selekcja to arbitralny wybór lekarza przeprowadzającego zabieg! W rzeczywistości więc eugenika ma się bardzo dobrze. Jest tym groźniejsza, że dokonuje się poza świadomością społeczeństwa. Co gorsza, przedstawiana jest jako postępowe i rozsądne, uzasadnione naukowo rodzicielstwo! Tych samych określeń używali jednak również eugenicy sprzed lat.
Co to wszystko ma wspólnego z wizytującym niektóre polskie uczelnie Peterem Singerem? I z aborcją oraz in vitro? Singer i inni promotorzy aborcji, eutanazji czy in vitro są w prostej linii kontynuatorem ideologii eugenicznej. Eugenika lat 30. i 40. różniła się tym od współczesnej, że była bardziej zauważalna. Mechanizmy i założenia są jednak takie same: stworzyć nadczłowieka. Tak naprawdę nie ma znaczenia czy aborcja jest dokonywana „tylko” wobec chorych dzieci w 4 tygodniu ciąży, czy wobec niemowląt za zgodą ich rodziców (tak jak dziś dzieje się w Holandii, Belgii i Wielkiej Brytanii na mocy tzw. Protokołu z Groningen), czy może wobec pięciolatka. Śmierć zawsze pozostanie śmiercią i będzie nieusprawiedliwiona. I nie ma znaczenia czy dyskutujemy o selekcji zarodków czy w pełni rozwiniętych, dorosłych ludzi. Granica może być płynnie przesuwana. Życie to życie i nikt nie ma prawa odbierać go drugiemu. Możemy czynić je lepszym, ale nie kosztem innych. A już z pewnością nie za cenę ich życia!"
Wojciech Teister
Amerykańsko-niemiecka współpraca przyniosła szybkie efekty. W postaci obozów koncentracyjnych, przymusowych sterylizacji i ludobójstwa. Już we wrześniu 1939 r. Niemcy zaczęli likwidować szpitale psychiatryczne. Częścią niemieckiej eugeniki był Holokaust. Prym w brutalnych eksperymentach na ludziach wiedli doktorzy Otmar von Verschuer i działający w Auschwitz Josef Mengele. Obaj finansowani przez Fundację Rockefellera. Istotnym elementem polityki eugenicznej była też legalizacja aborcji dzieci, co do których istniały podejrzenia, że mogą urodzić się chore. Skąd znamy taki przypadek? To przecież jeden z motywów umożliwiających aborcję w świetle prawa we współczesnej Polsce.
Skrytobójcy w nowej szacie
Koniec wojny i upublicznienie wiadomości o nazistowskich zbrodniach było dla eugeników straszliwym ciosem. Nie był to jednak ich koniec. Wkrótce po wojnie wielu eugeników amerykańskich zdało sobie sprawę, że ich ideologia drastycznie traci na popularności. Ukuło więc termin „krypto eugeniki”. Był to program dalszych działań, mający na celu ukrycie eugeniki pod innymi nazwami, nadanie jej pozytywnego wizerunku. Uniwersyteckie wydziały eugeniki i czystości rasy zmieniały nazwy na wydziały genetyki, wykładali jednak na nich ci sami profesorowie (nie twierdzę przy tym, że każdy genetyk = eugenik). Ideolodzy zbrodni przeciwko ludzkości stali się po wojnie szanowanymi genetykami, antropologami i biologami. Np. Verschuer został cenionym naukowcem w Niemczech, pracował jako profesor, a od 1956 był także kierownikiem Instytutu Antropologii Uniwersytetu we Freiburgu.
Margaret Sanger założyła sieć poradni „świadomego rodzicielstwa” (promującą antykoncepcję i aborcję) oraz liczne kliniki aborcyjne. Instytucje te działają do dziś pod płaszczykiem troski o prawa kobiet. Kolejnym z owoców prac eugeników jest zapłodnienie na szkle („in vitro” znaczy dosłownie „na szkle”), podczas którego dokonuje się selekcji zarodków (czyli żywych istnień ludzkich) i daje szansę przeżyć tylko tym, które zostaną uznane za najlepsze. I podkreślmy to po raz kolejny: ta selekcja to arbitralny wybór lekarza przeprowadzającego zabieg! W rzeczywistości więc eugenika ma się bardzo dobrze. Jest tym groźniejsza, że dokonuje się poza świadomością społeczeństwa. Co gorsza, przedstawiana jest jako postępowe i rozsądne, uzasadnione naukowo rodzicielstwo! Tych samych określeń używali jednak również eugenicy sprzed lat.
Co to wszystko ma wspólnego z wizytującym niektóre polskie uczelnie Peterem Singerem? I z aborcją oraz in vitro? Singer i inni promotorzy aborcji, eutanazji czy in vitro są w prostej linii kontynuatorem ideologii eugenicznej. Eugenika lat 30. i 40. różniła się tym od współczesnej, że była bardziej zauważalna. Mechanizmy i założenia są jednak takie same: stworzyć nadczłowieka. Tak naprawdę nie ma znaczenia czy aborcja jest dokonywana „tylko” wobec chorych dzieci w 4 tygodniu ciąży, czy wobec niemowląt za zgodą ich rodziców (tak jak dziś dzieje się w Holandii, Belgii i Wielkiej Brytanii na mocy tzw. Protokołu z Groningen), czy może wobec pięciolatka. Śmierć zawsze pozostanie śmiercią i będzie nieusprawiedliwiona. I nie ma znaczenia czy dyskutujemy o selekcji zarodków czy w pełni rozwiniętych, dorosłych ludzi. Granica może być płynnie przesuwana. Życie to życie i nikt nie ma prawa odbierać go drugiemu. Możemy czynić je lepszym, ale nie kosztem innych. A już z pewnością nie za cenę ich życia!"
Wojciech Teister
Subskrybuj:
Posty (Atom)